wtorek, 30 kwietnia 2013

Rozdział 21

    Severus Snape, tego dnia wstał lewą nogą, przez co wszystko włącznie z kapiącą wodą z kranu niemiłosiernie go irytowało. Przetarł dłonią czoło nie mogąc znieść drażniącego dźwięku bransoletek uwieszonych na kościstych nadgarstkach Sybilly Trelawney. Nauczycielka wróżbiarstwa podsunęła w górę okulary, które zjechały jej na nos i spojrzała na mężczyznę siedzącego obok. Poprawiła przewieszony różowy szal na karku, wzięła miseczkę z owsianką i usiadła na pustym miejscu profesor McGonagall, która jeszcze nie przyszła. Snape, posłał jej krótkie spojrzenie i upił łyk czarnej kawy.

    - Przyjacielu – zaczęła poważnym tonem kobieta, złączając koniuszki palców, jak miał w zwyczaju robić Albus Dumbledore. - Wczoraj siedziałam sobie przy kominku, gdy nagle nadeszła mnie ochota na zerknięcie do kuli i nie uwierzysz co tam ujrzałam!
    - Do mnie pani mówi, profesor Trelawney? - spytał zbijając kobietę z tropu, a wredny uśmieszek pojawił się na jego ustach. Czarownica nerwowo zamrugała, poprawiła szal i spojrzała na irytujący uśmieszek nauczyciela eliksirów.
    - A do kogo? Do Hipogryfa? Posłuchaj mnie teraz uważnie Severusie...
    - Dla ciebie profesorze Snape – kobieta wywróciła oczyma, kręcąc głowa z politowaniem. Był pewny, że gdyby mogła to zapewne przeklęła go tyle raz ile jest to możliwe, on jedynie wyprostował się, zwęził szparki w oczach i spojrzał na kobietę.
    - Profesorze Snape, niech mnie profesor teraz wysłucha – wyrzuciła z siebie, z naciskiem na pierwsze słowa.
    - Zamieniam się w słuch – po czym wziął kolejny, tym razem większy łyk kawy.
    - Jak już mówiłam, wczoraj zajrzałam do kuli i zobaczyłam...
    - No co tym razem? - przerwał wywód kobiety, który w gruncie wcale go nie obchodził. Tyle razy słyszał już historie Trelawney na swój temat, że zaczynało stawać się to powoli nudne. Widocznie Sybilly zniecierpliwienie i niechęć, którą okazał jej mężczyzna nie zniechęciły czarownicy i puściła jego pytanie mimo uszu. - Kiedy umrę?
    - Profesorze, to nie jest śmieszne! To są poważne sprawy. Miałam wizję dotyczącą pana!
    - Miejmy to za sobą. Czyli kiedy umrę? - powiedział bez wahania, obserwując poczerwieniałą twarz koleżanki.
    - Moje wewnętrzne oko widziało przyszłość pana – pochyliła się nieco nad mężczyzną i rzuciła mrocznym głosem - To nie jest śmierć. To coś innego...
    - Urzekające Sybillo – odpowiedział cierpko nauczyciel.
    - Pocierpisz profesorze Snape, ból będzie przeszywał twoje serce, a potem... poczujesz smak miłości. Zakochasz się! Jednak twoje uczucie będzie wystawione na ogromną próbę i będziesz musiał zdecydować o dobru tej miłości... To profesor pokarze czy jest szansa dla tego pięknego uczucia.

    Snape na te słowa opluł się kawą, co mogli zobaczyć wszyscy obecni w Wielkiej Sali. Minerwa, która się zjawiła zaczęła klepać młodszego czarodzieja po plecach, spoglądając to na niego, to na nauczycielkę wróżbiarstwa. Mężczyzna strzepnął dłoń kobiety, wytarł ciemny płyn z brody i odsunął się od stołu.

    - Fascynujące Sybillo – rzucił oschle, po czym opuścił Wielką Salę, pod czujnym wzrokiem dwóch profesorek.

***

    Było to miejsce gdzie wielu młodych czarodziei przechodziło męki i kausze. Było tam zawsze chłodno, ciemno i wilgotno. Przy ścianach znajdowały się liczne szafki i półki przepełnione rozmaitymi, flakonikami, buteleczkami, słoiczkami, pudełkami i innymi rzeczami o nieznanej i niepokojącej zawartości. Każdy młody czarodziej wiedział o tym, że lepiej niczego tam nie ruszać bez zgody nauczyciela.

    - Siadać – rzucił w stronę uczniów właściciel lochów, kierując się w stronę biurka. – Na dzisiejszych zajęciach będziecie pracować w parach. Panno Granger do pana Longbottoma, panno Parkinson do panny Parvati.

    Nauczyciel machnął dłonią i na każdej ławce pojawił się kamień. Uczniowie, zaczęli wściekle obracać głowami, skąd Snape wziął te kamienie, bo przecież w dłoni ich nie miał, a na biurku nauczyciela, nie było żadnej skrzyneczki, w której mogły być schowane.  Mistrz Eliksirów uniósł pytająco brew ku górze opierając się o skraj biurka. Żyjecie w świcie magii, barany. Pomyślał.

    - Wykonacie na dzisiejszych zajęciach eliksir rozdymający – po klasie rozniósł się jego cichy i spokojny głos, a wszyscy jak jeden mąż spojrzeli w stronę czarodzieja. -  Kiedy wasz wywar będzie skończony polejecie nim kamień, a ten przybierze rozmiary arbuza. Na następnej lekcji zrobicie eliksir skurczający, dzięki niemu wasze kamienie powrócą do rzeczywistych rozmiarów. Prawidłowy eliksir powinien mieć rdzawą barwę. Do pracy! - machnął zgrabne różdżką, a na tablicy pojawiły się ingerencje i wszelkie potrzebne uczniom  instrukcje.

    Zasiadł za biurkiem czując nieprzyjemny skurcz w żołądku. Co ta stara oszustka, Trelawney znów wymyśliła? Miłość... co to ma być? Jak ona mogła mu ją wywróżyć? Stara wariatka, pomyślał.

    Spojrzał na klasę; uczniowie kroili ingerencje potrzebne do wywaru. Z dolej szafki wyciągnął opasą teczkę, w której znajdowały się dokumenty z Ministerstwa Magii. W duchu przeklinał tych urzędników, najbardziej znanymi mu bluźnierstwami i czarno magicznymi klątwami. Po co oni robią te ankiety? Kretyni jacyś. Wziął pierwszą kartkę, rzucając okiem na pierwsze pytanie: „Czuje pan/pani dumę z przekazywanej wiedzy młodym czarodziejom?” Severus prychnął pod nosem. Kto miałby dumę nauczać bandy bałwanów?

    - Neville nie! - doskonałą ciszę w sali przerwał krzyk Granger.

    Snape momentalnie podniósł głowę. Zauważył jak dziewczyna zakrywa usta dłonią, a Longbottom, który stał tuż obok niej poczerwieniał po same końcówki włosów. Chwilę po tym diametralnie zrobił się cały biały. Były to sekundy, kiedy z ich kociołka, niczym petardy wyleciały fioletowe światełka, a w mgnieniu oka, kociołek wyleciał w górę uderzając w sufit. Opadł na stół z wielkim hukiem, potem uniósł się znów w górę, ale tym razem jak opętany zmienił tor lotu, uderzając prosto w klatkę piersiową Granger. Dziewczyna przeleciała przez całą klasę uderzając plecami o szafkę z pustymi fiolkami, po czym bezgłośne upadła na podłogę.

    - O babciu! Zabiłem Hermionę! - zaszlochał Longbottom, podtrzymując się kurczowo ławki.
    - IDIOTA! - krzyknął Snape  - GRYFFINDOR TRACI PIĘĆDZIESIĄT PUNKTÓW!
    - Her-Hermiona...
    - Finningan wynocha! Wszyscy wynocha!
    - NIE! - sprzeciwił się Seamus zakładając ręce na piersiach w akcje protestu.
    - GRYFFINDOR TRACI KOLEJNE PIĘĆDZIESIĄT PUNKTÓW! WSZYSCY WYNOCHA! TERAZ!

    Potter z Weasley'em siłą wyciągnęli chłopaka z sali, Thomas zajął się roztrzęsionym Longbottom'em, a reszta opuściła klasę jak najszybciej pod komendą młodego Malfoy'a.

    Severus podbiegł do dziewczyny. Granger leżała twarzą w dół, a wokół niej zaczęła tworzyć się spora kałuża krwi. Wyciągnął różdżkę i w mgnieniu oka zaczął szeptać zaklęcia, które miały zatrzymać krwotok z rozciętych głębszych i płytszych ran na plecach Gryfonki. Delikatnie chwycił ją za bark i przewrócił ją na plecy. Odgarnął splątane włosy Granger, by móc ułożyć dwa palce na szyi. Puls był słaby.

    Ostrożnie poniósł nieprzytomną dziewczynę i spojrzał na jej twarz. Znieruchomiał. Co jest z tobą, Snape? No rusz się! Poczuł nieprzyjemne ukłucie po lewej stronie. A może przyjemne właśnie, hm? Zakpił jego rozum machając ostrzegawczo palcem. Nagle, czując jakby ktoś oblał go kubłem zimnej wody, oprzytomniał. Zamrugał kilkukrotnie powracając na ziemię. Rzucił okiem na bladą twarz Gryfonki i znów to dziwne szarpnięcie w okolicy serca, wyrwało go z zadumy. Czym prędzej odepchnął od siebie tą myśl tłumacząc sobie, że to tylko wynik stresu.

    - Granger! Otwórz te cholerne oczy!





- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 


Witajcie kochane ♥
Rozdział krótki z porównaniu do poprzedniego. Ale mimo to mam cichą nadzieję, że Wam się spodoba.
Jest to małe co nieco dla Was na majówkę xd Mnie na majówce w domu nie będzie. Wyjeżdżam już dziś wieczorem. Wracam sobota/niedziela. Wątpię abym miała dostęp do internetu. Wszelkie powiadomienia o nowych rozdziałach czy reklamacji bloga zostawiajcie w zakładce „Spam”. Może Merlin mi pomoże i złapię dostęp do WiFi i jakoś przeczytam Wasze blogi, ale komentowanie zostawię jak wrócę.

Życzę Wam miłego wolnego. Bawcie się dobrze! I uważajcie na siebie ;**

piątek, 26 kwietnia 2013

Rozdział 20

    Hermiona gwałtownie usiadła na łóżku, próbując złapać jak najwięcej tchu. Rękawem piżamy otarła z czoła kropelki potu. Oddech miała nierównomierny, jakby uciekała przez Zakazany Las, przed profesor McGonagall krzyczącą, że oblała egzamin. Sądziła, że tej nocy normalnie będzie spać, że nie ujrzy już martwego ciała mężczyzny. Jesteś naiwna, Hermiono, zakrzyczała w duchu.

    Wsunęła gołe stopy w kapcie, chwyciła za różdżkę i podeszła do okna.  Październikowe powietrze, delikatnie zaczęło muskać jej twarz, a oddech powoli wracał do normy. To tylko sen, zły sen...

    Gryfonka zbiegła po schodach do Pokoju Wspólnego, w którym palił się jeszcze ogień w kominku. Zajęła swój ulubiony fotel oparła głowę o zagłówek przymykając powieki.  W jej głowie toczył się natłok myśli, od kiedy Seamus powiedział jej, że wszyscy myślą, że są parą. Poczuła wiążący się supeł w żołądku.

    Jeszcze na dodatek wszystkiego będzie musiała znosić Malfoy'a dłużej niż jest to konieczne. Na samą myśl, zadrżała. Przed oczami ukazał się jej kolejny Ślizgon, a jego spojrzenie przypominające dno studni sprawiło, że poczuła ukłucie w okolicy serca. Czego ona się spodziewała? Że będzie w związku z mężczyzną, który mógłby być Merlinie, jej ojcem? Że wszystko będzie usypane różami? W tym momencie, Hermiona zdała sobie sprawy jaka ona jest głupia i naiwna. Przecież Snape, jest najbardziej skrytą i sarkastyczną osobą, jaka chodzi po tej ziemi, a ona myślała, że jakoś uda się jej przemknąć do jego życia... Oh przestań Hermiono, on widzi w tobie tylko dziewczynę zakopaną po uszy w książkach! Zbuntował się rozum, ponosząc wysoko głowę i machając ostrzegawczo palcem. Przestań o nim myśleć, dodał ostrzegawczo na koniec. 

    - Kto tu jest? - ktoś zeszedł po schodach i stanął za fotelem Hermiony. Dziewczyna podskoczyła ze strachu, chwyciła za różdżkę i odwróciła głowę – Hermona?   
    - Seamus, a co ty tu robisz? - chłopak zasiadł w drugim fotelu i spojrzał na dziewczynę.   
    - Nie mogłem spać. A ty?
    - Miałam koszmar i jakoś już nie zamierzam spać – mruknęła na co chłopak pokiwał głową.
    - Co teraz będzie? - zapytał z nadzieją wpatrując się w płomienie, tańczące w kominku.
    - Nie mam pojęcia – powiedziała zgodzie z prawdą.  - Jak się tego wszystkiego dowiedziałeś?
    - Siedziałem sobie o tam – wskazał palcem na jeden z foteli przy regale z książkami – Aż w końcu podszedł do mnie jakiś trzecioklasista. Powiedział mi, że Hermiona Granger i Seamus Finnigan są parą. No wiesz... nawijał o tym, jakby był redaktorem Proroka Codziennego, aż w końcu się zorientował, że to ja jestem Seamus Finnigan. Cały zbladł jak ściana i uciekł, potykając się o własne nogi, chwilę później przyszłaś z Deanem.
    - To już cała szkoła wie – mruknęła posępnie.
    - Chyba tak... Nie sądziłem, że Brown się tak zemści, za to, że jej nie kocham. Aż taką jest idiotką? - zagrzmiał.
    -  Nie trać swoich nerwów na nią, nie ma sensu. Semaus... Myślałam o tym co się stało dziś.
    - I do jakich doszłaś wniosków?
    - A takich, że wszyscy się zdziwią na śniadaniu, jak zobaczą, że nie jesteśmy razem – uśmiechnęła się blado – Co oni sobie o nas pomyślą...

    Seamus spojrzał, na Hermionę, która siedziała z zamkniętymi oczami. Poczuł cholernie nieprzyjemny ucisk w gardle, a to dlatego, że wszystko wydarzyło się z jego powodu. Gdyby tylko poradził sobie z natrętną blondynką, ani on, ani Hermiona, nie czuli by oddechu innych na karku. Wyprostował się na fotelu jak oparzony. Przyszedł mu do głowy, pewien samobójczy pomysł, a w obecnej sytuacji, było to jedyne wyjście. Czy tylko Hermiona go za to nie zabije?

    - Mam pomysł!
    - Masz sposób, by moja śmierć była szybka i bezbolesna? - spojrzała na chłopaka. Teraz zauważył, lśniące łzy na zaróżowionej twarzy dziewczyny, a supeł w brzuchu zacisnął się jeszcze bardziej.
    - Nie, nie to...
    - Szkoda – otarła łzy skrawkiem piżamy, uśmiechając się delikatnie.
    - Chodzi o nas.
    - Nie rozumiem.
    - Posłuchaj. Jeśli oni myślą, że ty i ja jesteśmy razem to niech nie będą w błędzie.
    - He? – opowiedziała bardzo elokwentnie, na co chłopak jedynie uśmiechnął się.
    - Spróbuję inaczej....Bądźmy parą.
    - C-Co?
    - Hermiono, spójrz na to z innej strony. Oni myślą, że jesteśmy parą, więc nią bądźmy.
    - Nie wiem czy to dobry pomysł.
    - To jest genialny pomysł! Później jak oni się przyzwyczają, że ty i ja chodzimy razem pewnego dnia zerwiemy, a wszelkie plotki o nas ucichną.
    - Tak po prostu? - spojrzała na niego - Nie mogłabym się do ciebie nie odzywać. Nie potrafiłabym.
    - Pozostaniemy przyjaciółmi. Co ty na to?
    - Och... no nie wiem Seamus. To jest takie pokręcone.
    - To świetny pomysł! No chyba, że chcesz być tematem plotek i czuć oddechy innych na karku.
    - No dobra, spróbujmy – rzekła.
    - Zgadzasz się? Kurcze, to świetnie!
    - Nie ciesz się tak głośno bo cały zamek zbudzisz – chłopak uśmiechnął się tylko niewinnie.
    - Seamus gdzie twoje maniery?! - spytał sam siebie. - Yhm, yhm – odchrząknął i uklęknął na jedno kolano przed Gryfonką ujmując jej dłoń – Hermiono, Jean Granger czy sprawiłabyś mi tą przyjemność i towarzyszyłaś, by mi w drodze przez życie jako moja dziewczyna?
    - Jaśnie pani nie wie co powiedzieć – uśmiechnęła się lekko.
    - Błagam wymyśl byle co. Kolano mnie już boli! - jęknął.
    - Tak! Zgadzam zostanę twoją towarzyszką!
    - Wiedziałem! – krzyknął, po czym wziął Hermionę na ręce i zakręcił wokół własnej osi.
    - Królewiczu, gdzie twój rumak? - spytała gdy postawił ją na dywanie.
    - Mam miotłę maleńka – uśmiechnął się łobuzersko, unosząc charakterystycznie brew ku górze. – Możemy się przelecieć.
    - Boję się latać!
    - To chodź, pogramy w szachy – zażartował opadając na sofę.
    - Ale my nie normalni – zaśmiała się, siadając obok chłopaka.
    - Teraz to zauważyłaś?
    - Chyba tak.
    - Moje wnuki mi nie uwierzą, że chodziłem z najinteligentniejszą czarownicą od czasów Roweny Ravenclaw!
   

***

    Przemierzając szkolne korytarze, od samego rana Hermiona czuła na sobie wścibskie spojrzenia innych uczniów. Jednak to nie było wszystko. Nawet portrety zdawały się pomrukiwać pod nosem kiedy je mijała: Panna Granger znalazła sobie kawalera!

    Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem, gdy pewna bardzo stara czarownica z portretu, puściła jej oczko i uniosła kciuki w górę. Nie wierząc w to co się dzieje, weszła do Wielkiej Sali, a tam wszyscy jak jeden mąż spojrzeli w jej stronę. Poprawiła kosmyk włosów i nie zważając na wścibskie spojrzenia innych, kierowała się w stronę gdzie siedzieli jej przyjaciele.

    Raz rzuciła okien na stół grona pedagogicznego, a to było błędem. Profesor McGonagall patrzyła na nią spod okularów, mrużąc oczy, a profesor Filtwick, ze względu na swój niski wzrost, zadzierał wysoko głowę. Przeniosła spojrzenie na czarną postać, która jako jedyna nie była zainteresowana, pojawieniem się jej w Wielkiej Sali. Profesor Snape jadł w skupieniu śniadanie. Hermiona pomyślała, że chciałaby aby w tym momencie na nią spojrzał, ale przypominając sobie wczorajszą nostalgię i zrozumienie, że jest tylko naiwną uczennicą, usiadła obok Harry'ego, czując zaciskający się supeł w żołądku.

***

    Nie sądziła, że ten dzień będzie w stanie pogorszyć się jeszcze bardziej, o ile to w ogóle jest możliwe. Jeśli teraz był przysłowiową klapą, ciekawa była co zdarzy się na koniec dnia. Musiała znosić nadąsanego arystokratę, na dyżurze, którego przeklinała, za każdym razem, gdy tylko spojrzał na nią krzywo oraz uczniów, których mijali, patrolując korytarze. Ci z kolei szeptali za plecami, a niektórzy byli na tyle odważni, by pokazywać sobie ją palcem i szeptać pod nosem: To ona.

    Zirytowana, wypuściła ciężko powietrze i zatrzymała się nagle, gdy nie słyszała żadnych docinek z ust Śligona, na własny temat. Obróciła się za siebie, a chłopak stał kilka metrów za nią z rękoma w kieszeni. Hermiona spojrzała tam, gdzie zawiesił spojrzenie Ślizgon.

    Malfoy uśmiechnął się łobuzerko do Krukonki, która zmierzała w ich kierunku. Panna Granger, dopiero teraz zdała sobie sprawę, że widzi ją pierwszy raz. Próbowała wytłumaczyć sobie, jak to możliwe, ale żadne rozsądne rozwiązanie, nie przychodziło jej do głowy. Krukonka miała długie, lśniące blond włosy do pasa, nogi tak zgrabne, że Hermiona poczuła się jak brzydkie kaczątko. Figurę miała nietęgą, a wszystko podkreślała jej brzoskwiniowa opalenizna. Usta wygięła w uśmiechu, pokazując szereg równiutkich białych ząbków.

    - Witaj Julio – chłopak złożył krótki pocałunek na policzku dziewczyny.
    - Draco, nie jestem Julia – pomachała mu ostrzegająco palcem.
    - Nie? – ta chwila zastanowienia w stylu Malfoy'a, idealnie dała mu parę cennych sekund do namysłu. Chłopak przeczesał swoje platynowe włosy i przybliżył dziewczynę bliżej siebie, na co ta zaśmiała się perliście. – Magee, najdroższa!
    - Nie jestem, Magee.
    - Oczywiście, że nie kotku...  Wiesz, że się tylko z tobą droczę, Kathrin.
    - Tak to ja – zaszczebiotała radośnie bawiąc się  guziczkami jego koszuli.  Hermiona stała oparta o ścianę i oglądała tą całą scenkę z wrednym uśmieszkiem na twarzy. Co za kretynka z tej Kathrin! Skąd Malfoy może zapamiętać jej imię, jak ma tyle panienek na boku.
    - Co u ciebie?
    - Ciężko... - przeciągnęła ostatnie litery, patrząc na niego smutnymi oczami. -  Nie byłeś u mnie wczoraj.
    - Ehh... uczyłem się z zielarstwa. Rozumiesz sama – Hermiona w tym momencie nie wytrzymała i zaśmiała się na głos.
    - A ty z czego się śmiejesz? - urodziwa Krukonka, z grymasem spojrzała na panią prefekt.
    - Nie tym tonem – ostrzegła ją Granger, zakładając ręce pod biustem. Blond włosa zrobiła krok w przód stając naprzeciwko dziewczyny, a Draco, którym była chwile temu zainteresowana, odsunął się w bok. Męskie zagranie, Malfoy, pomyślała z przekąsem Hermiona.
    - Bo co? Spójrz tylko na siebie. Te włosy jak siano, a ta cera!
    - Ravenclaw traci dziesięć punktów za obrazę prefekta – na ustach Hermiony wpłynął wredny uśmieszek.
    - Ale... jak? Draco! Zrób coś – spojrzała na niego, a ten dostał nagłego ataku kaszlu. Panna Granger, zauważyła jedynie nikły cień rozbawienia na twarzy Ślizgona.
    - Chyba ci nie pomoże... złotko.
    - Draco! Porozmawiamy później! - powiedziała po chwili, zadzierając wysoko głowę. Prychnęła niczym rozjuszona kotka i odeszła korytarzem, odrzucając włosy za siebie.
    - To jak miała na imię? - spytała Hermiona kiedy zostali już sami, a nagły atak kaszlu przeszedł tak szybko jak się pojawił.
    - Niby kto?
    - Twoje słońce.
    - Jul... Kathrin!
    - Brawo zapamiętałeś – powiedziała z przekąsem - A jaki miała kolor oczu?
    - Co? A skąd mam to wiedzieć, Granger?
    - Jakbyś patrzył jej w oczy, a nie w biust to byś wiedział – chłopak obdarował ją lodowatym spojrzeniem. Zupełnie jak Snape.
    - Głupota jakaś – skwitował. - Granger co u twojego chłopaka?
    - Słucham? - poczuła wpływające czerwony plamy na policzkach.
    - Dobrze słyszałaś, Granger – zatarasował jej drogę i popatrzył na nią z wyższością.
    - Nie będę z tobą rozmawiać na ten temat, Malfoy – fuknęła wymijając go.
    - Nie bądź taka ostra Granger, bo ci nie wychodzi. Ej Zabini! – wydarł się, widząc znajomą czuprynę. Dziewczyna z grymasem przetarła ucho, czując jak jej bębenki zaczęły tańczyć samby - Gdzieś ty był rano? - czarnoskóry chłopak podszedł do nich, zerkając to na Hermionę, to na przyjaciela.
    - Wyjca dostałem - stwierdził krótko.
    - Co?! Minęły trzy tygodnie... Dopiero teraz?
    - Starzy byli na jakiejś mugolskiej wyspie... - zrobił pauzę i zamyślił się, próbując przypomnieć sobie nazwę tej wyspy. Koniec końców wzruszył ramionami i kontynuował dalej -  Wczoraj wrócili i czekało na nich sporo sów.
    - I jak? Jest źle? - zainteresował się blond włosy chłopak.
    - Mam być ostrożny, bo będę przez wakacje w ogródku jakiś mugoli grządki kopać – odpowiedział krzywiąc się jakby ugryzł cytrynę. Malfoy zawył ze śmiechu, klepiąc czarnoskórego w bark.
    - Kupię ci ogrodniczki, Smoku!
    - A idź do diabła, Malfoy – odszedł urażony, pozostawiając dwójkę prefektów niebezpiecznie spoglądających na siebie.






***

    Hermiona wraz ze swoich chłopakiem Seamusem, zaszyli się w bibliotece. Tam, wspólnymi siłami tworzyli zaległy referat, dla profesora Flitwick'a. Chłopak poprosił Gryfonkę o pomoc w czasie przerwy, więc czy prędzej udali się tam pod bacznym spojrzeniem innych uczniów.

    Seamus przepisywał fragment z bardzo starej księgi, który wskazała mu Hermiona, a sama oparła się na krześle wpatrując się na krajobraz za oknem. Cisza, która panowała w bibliotece była tym czego potrzebowała; żadnych szeptów i chichotów.

    - Gotowe – chłopak podsunął pergamin w stronę dziewczyny.
    - Niech sprawdzę... - mruknęła czytając to co udało im się stworzyć. Po dłuższej chwili odłożyła pergamin na bok i otworzyła podręcznik zatytułowany „Z jak zaklęcia”. - To co mamy to jest wciąż za mało.
    - Przynieść tą czarną księgę? Tą nad którą się zastanawiałaś? Chyba tam więcej informacji znajdziemy.
    - Dobry pomysł – uśmiechnęła się delikatnie do oddalającego się chłopaka i ponownie zawiesiła wzrok na panoramie rozciągającej się za oknem.

    Chwile po tym usłyszała ciche chrząknięcie. Odwróciła głowę w stronę dźwięku, a jakie było jej zdziwienie, gdy ujrzała Ginny zamiast Seamusa. Automatycznie uśmiechnęła się w stronę przyjaciółki.
   
    - Cześć Ginny, usiądziesz z nami?
    - Nie dzięki... - mruknęła patrząc na regały z książkami – Dzięki, że dowiedziałam się od obcych ludzi, że moja najlepsza przyjaciółka jest w związku.
    - Nie miałam jak z tobą porozmawiać... - powiedziała cicho, patrząc w smutne oczy rudowłosej.
    - Jeszcze kilka tygodni temu płakałaś w moje ramie, że całowałaś się z Seamusem – wyrzuciła z siebie – A teraz co?
    - Ginny... to nie tak.
    - Myślałam, że możemy porozmawiać o wszystkim - mruknęła z wyrzutem.
    - Hej Ginny! - zjawił się Seamus z daną książkę.
    - Cześć – rzuciła, nie patrząc w stronę chłopaka.
    - Usiądziesz z nami? - zaproponował odsuwając rudowłosej krzesło.
    - Nie dzięki, mam zaraz wróżbiarstwo.
    - Porozmawiamy? - zapytała Hermiona.
    - O północy przy kominku – po czym odeszła.
    - Wszystko w porządku? - zagadał Seamus, patrząc na przygaszoną dziewczynę.
    - Pewnie – wymusiła lekki uśmiech i zaczęła przekartkowywać księgę, którą przyniósł chłopak.

    Seamus uśmiechnął się pokrzepiająco co podniosło Gryfonkę lekko na duchu. Zwiększyli tempo pracy i po niecałych piętnastu minutach odkładali, księgi z których korzystali. Idąc na najniższe piętro szkoły rozmawiali o wszystkim i o niczym. Zwykłe przyjemne sprawy zaczynając od obiadu, a kończąc na treningu Quiddicha, na którego mieli wspólnie się wybrać.

    Lochy tego dnia były mroczniejsze niż zwykle, jeśli to w ogóle jest możliwe. Pochodnie, które były uwieszone na nierównych ścianach, rzucały mdłe światło na twarze Ślizgonów i Gryfonów, którzy czekali na pojawienie się profesora. Hermiona naciągnęła rękawy swetra, próbując się nim bardziej ogrzać. Seamus widząc to, uśmiechnął się łagodnie i przytulił dziewczynę. Przez moment znieruchomiała, zaskoczona gestem chłopaka, ale przypominając sobie swoją rolę, jaką odgrywa w tym przedstawieniu, odwzajemniła uścisk.

    - Cieplej? - wyszeptał w burzę loków.
    - T-Tak... Dziękuję.

    Pogłaskał ją po plecach, a dziewczyna zapomniała, że parę minut temu trzęsła się z zimna. Na jej policzkach wpędziły delikatne różowe plamki, a dreszcze zimna już nie przechodziły jej po kręgosłupie.

    - Jesteś moim chłopakiem, ale wyglądasz troszkę niechlujnie – mruknęła cicho.
    - O co ci chodzi? - wypuścił ją z objęć i oparł się o zimna ścianę.
    - Wyglądasz jakbyś całą noc spędził w Trzech Miotłach, zapijając problemy – uśmiechnęła się. Chłopak jedynie przechylił głowę w bok nic nie rozumiejąc - Ohh...  krawat wisi ci do kolan. Czekaj... zaraz go poprawię... A tych guziczków nie musisz tak odpinać wszystkich.
    - Ale ja się tak dobrze czuję – odwrócił głowę udając obrażonego.
    - Cieszy mnie to, ale trzeba co nieco poprawić – zaczęła od zapinania guziczków koszuli.
    - Herm... - Gryfon momentalnie zrobił się na twarzy cały purpurowy.
    - Przepraszam! - odpięła szybko guzik, a chłopak wypuścił głośno powietrze – Musimy kupić ci nową koszulę.
    - Musimy? - powtórzył zbity z tropu.
    - No, a co myślałeś? Jak puszczę ciebie samego to nie wiem czy cały wrócisz – zachichotała.
    - Niech ci będzie – odpowiedział posyłając dziewczynie uśmiech, a ona znów zaczęła go upiększać. Poprawiła krawat w barwach Gryffindoru, wygładziła fałdki na koszuli i podwinęła rękawy. Zrobiła krok do tyłu podziwiając efekt swojej pracy.
    - Idealnie– zaśmiała się, klaskając w dłonie.

    Po chwili zjawił się Snape. Rzucił zimne spojrzenie na uczniów, wpuścił ich do klasy, a sam powędrował do swojego ołtarza. Oprał się rękami o biurko i obdarował każdego chłodnym spojrzeniem. Uczniowie wyciągnęli podręcznik, będąc tym samym przygotowani do rozpoczęcia zajęć, natomiast Snape zajrzał do podręcznika. Uniósł brew ku górze i z lekkim hukiem odłożył ją na biurko.

    - Nie wiem co za idiota napisał program nauczania, ale musiał być mocno wstawiony – powiedział chłodnym tonem, zaś uczniowie wymienili między sobą spojrzenia. - Na dzisiejszej lekcji zrobicie... perfumy. Dla mnie to strata czasu, ale musimy zrealizować materiał... Słuchać uważnie, bo nie powtórzę dwa razy. Dostaniecie kartki – machnął różdżką i przed każdym uczniem pojawiły się dokładne wskazówki i instrukcje. – Nie będzie w klasie dwóch takich samych flakoników z perfumami. Dziewczyny zrobią męskie, a chłopaki damskie. Pięć minut  przed dzwonkiem wylosujecie osobę, której dacie perfumy. Postarajcie się. Do pracy!

    Hermiona z ogromną ekscytacją wlała do swojego kociołka wodę. Strasznie się cieszyła, że ta lekcja jest inna niż wszystkie. Może przygotowanie perfum nie jest tak ważną umiejętnością w życiu czarodzieja, co zrobienie eliksiru pieprzowego, ale mimo to strasznie się cieszyła, z nowej umiejętności.

    Po dwudziestu minutach, pochyliła się nad kociołkiem wdychając przyjemny zapach wody kolońskiej. Poczuła jak policzki zaróżowiły się jej na samą myśl, że chciała, by ten flakonik trafił do czarodzieja o hebanowym spojrzeniu. Wiedziała, że jest to nie możliwe, ale z przymrzyjmy łaskotaniem w brzuchu usiadła na krześle, czekając, by dodać kolejny składnik.

    Minęła połowa wyznaczonego czasu, a Hermiona miała wrażenie, że to jest jedyna lekcja podczas której, nie wybuchnął ani jeden kociołek. Spojrzała na Nevillea, który radził sobie świetnie, a uśmiech pojawił się na jej twarzy. Nad kociołkiem chłopaka unosiły się pomarańczowe spirale, a do jej nozdrzy doleciała delikatna woń mandarynek, które automatycznie skojarzyły się dziewczynie ze Świętami Bożego Narodzenia.

    Panna Granger, poczuła na sobie czyjeś palące spojrzenie. Wiedziała kogo może się spodziewać i z łomoczącym sercem natrafiła na spojrzenie Snapea. Poczuła jak jej ciało zaczyna drżeć. Tylko od czego? Panującego zimna w sali czy może intensywności z jaką patrzył na nią nauczyciel. Odgarnęła niesforny kosmyk za ucho, a mimika twarzy czarodzieja ani drgnęła. W końcu Snape, zamrugał kilkukrotnie patrząc na zegar. Chrząknął i rzucił w stronę klasy: Koniec czasu.

    Wszyscy jak jeden mąż, przelali eliksir do fiolek i  losowali karteczki z imionami, które trzymał nauczyciel w czarnym woreczku. Dziewczyna drgnęła, zaciągając powietrze ze świstem, mając nadzieję, że nikt tego nie zauważył, gdy Snape stanął nad ich ławką i posłał dziewczynie jedno krótkie, ale bardzo chłodne spojrzenie. Jak odchodził do swojego biurka, panna Granger poczuła wrzucony woreczek z lodem wprost do żołądka. Przełknęła ciążącą gulę w gardle i poklepała zielonookiego w ramie.

    - Harry...
    - Wiedziałem, że ty je zrobisz! - uśmiechnął się, poprawiając okulary.
    - Proszę – wręczyła przyjacielowi flakonik z perfumami, a ten od razu odkorkował go i spryskał sobie nadgarstki.
    - Jest ekstra Mionka!
    - Cieszę się! Udusisz mnie Harry – zaśmiała się, gdy chłopak zamknął ją w szczelnym uścisku.

    Hermiona z ekscytacją rozejrzała się po klasie, ale żaden chłopak nie zmierzał w jej kierunku. Tłumaczyła sobie, że naszła jakaś pomyłka i spakowała książki do torby. Wraz z dzwonkiem Seamus podbiegł pod jej ławkę i rzucił, że musi dostarczyć profesorowi Flitwick'owi referat. Nim kiwnęła głową chłopaka nie było, tak samo jak Harrego i Rona, którzy w zawrotnym tempie opuścili salę od eliksirów. Wychodząc z klasy poczuła jak ktoś szarpie ją za sweter i ciągnie w odległy kąt. Hermiona momentalnie wyciągnęła różdżkę celując w intruza.

    - Malfoy do cholery! - krzyknęła. - Odbija ci?
    - Oczywiście, że nie Granger – mruknął cicho – Opuść tą różdżkę – po chwili dziewczyna opuściła magiczny patyk, a chłopak skorzystał z okazji i wcisnął w jej stronę coś chłodnego. Gryfonka spojrzała na swoją dłoń i ujrzała szklany flakonik, zabarwiony na różowo.
    - Na gacie Merlina! Nie mów, że ty... wylosowałeś mnie!
    - Na moje nieszczęście tak, Granger – dziewczyna spryskała nadgarstek i się rozpłynęła, chociaż po mimice twarzy starała się to ukryć.
    - Są przeciętne – rzuciła obojętnie - Co tam dodałeś? - Hermiona nie byłaby sobą, gdyby nie zapytała o to. Zauważyła jak chłopak jedynie uśmiecha się łobuzersko. Oznaczać to mogło, że Ślizgon zorientował się, iż dziewczyna po prostu zakochała się w jego perfumie, a usilnie to ukrywa. Ah ci dumni Gryfoni.
    - Malinę, fiołek i coś z drzewa kaszmirowego – rzucił jakby to było oczywiste i przeczesał palcami platynowe włosy.
    - Dzięki Malfoy – szlachcic kiwnął tylko głową i zniknął oddalając się w stronę wejścia do Pokoju Wspólnego Slytherinu.






***

    Drzewa w Zakazanym Lesie zaczęły bal, z gracją powiewając liśćmi. Razem z silnym wiatrem, który nagle się zerwał, w powietrzu można było ujrzeć śmigających członków drużyny Gryffindoru. Na trybunie dwójka zakochanych w sobie uczniów oglądała trening, rozmawiając jednocześnie między sobą.

    - Witajcie gołąbeczki – podleciał do nich kapitan drużyny szczerząc zęby.
    - Uważaj tłuczek! - krzyknął Seamus, na co Harry zrobił natychmiastowy unik.
    - Gdz... Pożałujesz Seamus - Finigan wybuchnął jedyne śmiechem.
    - Co cię tu sprowadza? - przerwała im Hermiona - Masz przecież trening...
    - Dałem im przerwę, niech się wyszaleją... Ej Seamus chcesz polatać?
    - Nie żartuj – chłopak spojrzał to na dziewczynę to na zielonookiego.
    - Mówię całkiem poważnie. Chcesz?
    - Jeszcze się pytasz? Jasne, że chcę! – Harry wzniósł się w górę i po chwili wylądował na ławce. Przekazał miotłę Seamusowi, a ten na nią wskoczył i już go nie było. Zielonooki się zaśmiał i usiadł koło przyjaciółki.
    - Świetnie lata. Mógłby być w drużynie, ale trochę już za późno – stwierdził wpatrując się w niebo.
    - Tylko spójrz na Ron'a! - przerwała przyjacielowi - Co on wyprawia? - chłopak stanął na miotle, która ułożona była w poprzek i trzymał wyciągnięte ręce, utrzymując równowagę.
    - On tak już od jakiegoś czasu – machnął ręką -  Normalka.
    - Co? Normalka? On się może połamać, Harry. Jako kapitan nie powinieneś na to pozwalać! RONALDZIE WEASLEY! NATYCHMIAST USIĄDŹ NA TĄ MIOTŁĘ JAK NA CZARODZIEJA PRZYSTAŁO! - krzyknęła. Rudowłosy chłopak uśmiechnął się szatańsko i zniknął w chmurach. Harry wybuchnął śmiechem, na co dziewczyna zgromiła go piorunującym spojrzeniem.

***

    Gryfonka zerwała się z łóżka, zarzucając na siebie sweter, chwyciła różdżkę i wybiegła z pokoju. Stojąc u szczytu schodów zauważyła czworo chłopców przy kominku, konspiracyjnie dyskutując coś przyciszonym tonem. Poczuła budzące się ze snu wspomnienia; doświadczenie było tak realne jakby działo się to zupełnie wczoraj. Spostrzegła siebie, Harryego i Rona siedzących w kółku, dyskutując na temat dziwnego zachowana prosfora Quirrela czy niecodziennych metod prowadzenia lekcji przez Alastora. Automatycznie uśmiechnęła się delikatnie.

    - Chłopcy jest strasznie późno, do łóżek. - popatrzyła na nich z góry, zakładając ręce pod biustem.
    - Oh jeszcze pięć minut tylko – odezwał się jeden z chłopców.
    - Prosimy... - dodał drugi.
    - Chłopcy, powiedziałam coś. Zaraz będzie północ i profesor McGonagall, na pewno już śpi, a sądzę, że bardzo się pogniewa jeśli ją obudzę i powiem, że nie chcecie iść spać – chłopcy spojrzeli na siebie i jakby czytając sobie w myślach rzucili chórem:
    - Dobranoc.
    - Dobranoc chłopcy – rzuciła ostatnie spojrzenie i usiadła na kanapie przed kominkiem. Po kilku minutach poczuła jak kanapa obok się ugina.
    - Jesteś już – stwierdziła rudowłosa.
    - Od kogo wiesz?
    - Hmm... pomyślmy – rzuciła teatralnie oglądając swoje paznokcie -  Cała szkoła wie, a do mnie przyleciała specjalna sowa z informacją.
    - Ginny nie żartuj, proszę – mruknęła.
    - Słuchaj Hermiono, jak wróciliśmy z ostatniego treningu to dziewczyny z dormitorium tylko o tym trajkotały. W końcu spytały się mnie czy o tym wiedziałam.
    - I co powiedziałaś? - Gryfonka nie odpowiedziała przez dłuższą chwile. W końcu usiadła bokiem i spojrzała przyjaciółce w oczy.
    - Że wiedziałam, tylko nikomu nic nie mówiłam, bo wy nie chcieliście tego rozgłaszać.
    - Kochana jesteś! - rzuciła się na nią, czując rozpierającą radość z posiadania takiej przyjaciółki.
     Teraz mów jak do tego doszło.
    - No więc...
   
    Ginny nie kryła szoku, dowiadując się, że Lavender zrobiła to perfidnie i podstępem. Koniec końców, oświadczyła, że układ jaki Hermiona zawarła z Seamusem jest nie rozsądny. Jak na przyjaciółkę przystało, ostrzegła ją, że musi być ostrożna, bo absolutnie nikt nie może się dowiedzieć. Rudowłosa wtuliła się w bok dziewczyny wszystko sobie układając. Hermiona usłyszała ciche, ale dające do myślenia słowa przyjaciółki, które bębniły jej w uszach przez resztę nocy.

    - Ty lubisz popełniać błędy, Hermiono.


- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Witajcie Miśki ♥



Rozdział dedykuję dużej liczbie osób  ;D

 Poision - Dziękuję za wypożyczenie Severus'a na kilka dni, który pomógł mi w napisaniu tego rozdziału. Kochanie dziękuję Ci  ;**
~ Pani Detektyw Esther, Esme, Cyzi14, Cioci Rickmanickiej, Irysie Malfoy oraz Kindze - Które dodały mi siły, odwagi, wiary w siebie oraz trzymały za mnie mocno kciuki na egzaminach! Kocham Was ;**
~ Alex'ie, SuperPsychoLove i Rosary † – Za to, że jesteście ze mną i czytacie mojego bloga. Wasze komentarze dają mi wiele energii i motywują do dalszego pisania i rozwijania pasji!  ;** Dziękuję! <3
~ Wszystkie osoby, które czytają mojego bloga, ale je pominęłam za co najmocniej przepraszam! I dziękuję za Waszą obecność  ;**


Merlinie nie wiem jak udało mi się napisać tak długi rozdział! Troszkę wyszedł mi zbyt „chaotycznie”. Albo to moje przypuszczenie... 

Tak wiem, jestem zła i okrutna za to co zrobiłam z Seamus'em i Hermioną w tym rozdziale. Ale tak musiało być. Wszystko będzie później "zbierane" do Severus'a jeśli mogę to tak nazwać. Nie wiem czy zrozumiałyście. A jeśli mowa o naszym mrocznym czarodzieju *-* spokojnie moje drogie. Dziś wyjątkowo było go mało... ale w kolejnych rozdziałach będę próbować go wszędzie wcisnąć  :)
Przepraszam za błędy, które mogły się gdzieś wkraść.
Na dziś to już koniec. Lecę, jestem umówiona na kawę z kolegą. Musimy "opić" nasze testy kofeiną  ;D

Buziaki <3

środa, 17 kwietnia 2013

Informacja

Witajcie Miśki  ♥

Chcę Was przeprosić, ale w tym tygodniu nie będzie nowego rozdziału.
Już się tłumaczę dlaczego. Otóż w przyszłym tygodniu mam testy gimnazjalne. 
Muszę się ogarnąć i powtarzać, a czasu jest coraz mniej. Boję się cholernie...  :(

Wasze blogi postaram się systematycznie komentować, może jeszcze dziś ujrzycie moje milutkie komentarze   :)

Nowy rozdział postaram się dodać w przyszłym tygodniu. Może w czwartek po testach. To będzie już koniec tego strachu. A jak nie wyjdzie to w weekend.
Za to, że będziecie musiały tyle czekać postaram się aby rozdział 20 był dłuższy od poprzedniego. Chociarz o ciupinkę  *-*  i jeszcze ciekawszy. A mam cichą nadzieję, że tak będzie... :)

Wiem, że jesteście bardzo kochane i mi wybaczycie ;**

Dziękuję za ponad 5,200 wyświetleń na blogu! To tak bardzo cieszy, że zaglądacie do mnie i czytacie moje nieszczęsne wypociny ;**
Teraz tańczę. Tak, tak przypomina to Gangnam Style ;D hehe 

Stresik zjada mnie od środka... masakra :(

piątek, 12 kwietnia 2013

Rozdział 19

    Hermiona nie spostrzegła, kiedy minęły trzy tygodnie od felernego zdarzenia z udziałem jej i Seamusa w kantorku. Zachowywali się wobec siebie, jakby niczego nie pamiętali i absolutnie nic się nie wydarzyło między nimi. Obierając ścieżkę zapomnienia i wyparcia, mogli ze sobą rozmawiać jak niegdyś, nie czując parszywego skrępowania. 

    Panna Brown, która ich przyłapała, każdego poranka dawała znać Hermionie, jak od tamtego zdarzenia ją znienawidziła. Codziennie obrzucała ją morderczymi spojrzeniami, a kiedy ją mijała, wraz z Paravati podnosiła głos, wygadując głupoty, byle by panna Granger to usłyszała. Dziewczyna próbowała postępować, jakby to wcale jej nie obchodziło i odchodziła z wysoko uniesioną głową, jednak gdzieś w głębi serca, czuła się fatalnie. Raz można ją było znaleźć w jakiejś opuszczonej sali, cicho pochlipując pod nosem.

    - Panno Granger – czyjś ciepły głos nawoływał ją jakby z oddali – Panno Granger – znów ten głos przepełniony dobrocią i ciepłem zadudniał jej w uszach.

    Hermiona jakby ocknęła się z transu. Rozejrzała się dookoła, natrafiając na spojrzenia wszystkich prefektów, opiekunów domów i samego dyrektora, którego ciepły głos wyrwał ją z zamyśleń. Dziewczyna szybko rzuciła, pod nosem ciche przepraszam i wyprostowała się na krześle. Albus, kiwnął głową ze zrozumieniem i wskazał na półmisek zapełniony najróżniejszymi ciasteczkami.


    - Może skusisz się na jedno ciasteczko? - zagadał dziarskim tonem dyrektor.
    - Nie, dziękuję.
    - Granger, weź to cholerne ciastko – doleciał do niej głos, którego nie dało się pomylić z nikim innym. Gryfonka spojrzała w stronę czarnookiego mężczyzny. Zimny głos, przypominający zero absolutne wyleciał z zaciśniętych ust.  -  Chcę skończyć to zebranie jak najszybciej. Muszę sprawdzić testy – nie rozumiała tego, ale poczuła jak jej serce zaczyna oblewać się lodem, a w gardle stanęła wielka gula. 
    - Severus'ie – powiedziała spokojnym tonem profesor McGonagall – Testy nie uciekną, a ja się skusze na ciasteczko – profesorka poczęstowała się ciasteczkiem oblanym lukrem, a za jej przykładem poszli wszyscy oprócz panny Granger i profesora Snape'a, którzy posłali sobie krótkie spojrzenie.
    - Moi drodzy, z tego co mówiłem jeszcze niedawno, jest organizowana wycieczka do Hogsmeade, która odbędzie się już w tą sobotę o dziesiątej. Tu macie kartki do powieszenia na tablicy w Pokoju Wspólnym – rzekł, a kartki same uniosły się w górę, by po chwili mogły się znaleźć przed jednym z prefektów z każdego domu – Niech wasi koledzy się z nimi zapoznają. Przypomnijcie im o zgodach oraz, że uczniowie poniżej trzeciej klasy nie mogą wziąć udziału w wycieczce.
    - Będą nowe hasła? - spytała prefekt naczelna.
    - Nie panno, Abbott. Na razie zostaniemy przy tych co mamy.
    - Yhm, yhm – chrząknął Snape.
    - Tak Severus'ie?
    - Długo jeszcze? - odsunął się od stołu, wstał i zaczął krążyć po pokoju. To było do niego zupełnie nie podobne, więc wszyscy patrzyli na niego zdumieni.
    - Masz mrówki w spodniach, czy co? - rzuciła ostro opiekunka Gryffindor'u
    - Jeszcze dziesięć minut, usiądź proszę – Snape zasiadł z powrotem obdarowując każdego piorunującym spojrzeniem. Gdyby to spojrzenie potrafiło zabić, Hermiona leżała by zapewne martwa.
    - Mogę jeszcze jedno ciasteczko? - spytał Ernie Macmillan.               
    - Oczywiście – uśmiechnął się Dumbledore – No teraz kolejna sprawa, która jest bardzo ważna. Prefekci, bo zwracam się bezpośrednio do was. Dyżury, które aktualnie obowiązywały, zostały delikatnie zmienione. Tu – wskazał na koperty, które trzymał w dłoni – Jest wasz grafik. Tak się zdarzyło, że będzie chodzić parami.

    Hermiona wraz z Dean'em Thomas'em uśmiechnęli się do siebie porozumiewawczo. Przecież to oczywiste, że będą razem na patrolach, a nie z prefektem z innego domu. Gryfonka odetchnęła z ulgą.

    - Panno Granger – opiekunka Gryffindoru, odebrała od dyrektora koperty, po czym  podała je dziewczynie i chłopakowi, bacznie ich obserwując. – Panie Thomas.

    W tym momencie jakiś potwór zaczął tańczyć sambę w jej brzuchu. Spojrzała jeszcze raz na kartę, czy przypadkiem nie wkradł się jakiś błąd po czym podniosła wzrok natrafiając na spojrzenie jasnowłosego chłopaka. Cholera, pomyślała.

    - Jest możliwość zmiany partnerów? - sypał szlachcic, za co w duchu Granger podziękowała mu za to pytanie.
    - Oczywiście, że nie panie Malfoy – uśmiechnął się dyrektor, poprawiając okulary połówki, które zjechały mu na nos – Wierzę, że dogadasz się z panną Granger.
    - Oczywiście – mruknęła dziewczyna, spoglądając z nadzieją na swoją opiekunkę.
    - Będziemy grzeczni – rzucił zimnym głosem chłopak, po czym uśmiechnął się chytrze, spoglądając na dziewczynę.
    - Jak się cieszę! - klasnął w dłonie – Przykro mi, moi drodzy, ale spotkanie dobiegło końca.

    Severus Snape, mruknął pod nosem coś, co oznaczać mogło jedynie pożegnanie, po czym wyszedł jako pierwszy, a jego czarne szaty, powiewały za nim jak skrzydła nietoperza.  Dziewczyna westchnęła wpatrując się w drzwi, gdzie jeszcze nie dawno stał czarodziej, po czym z dziwnym uczuciem zaczęła wracać z Dean'em do Domu Lwa.

    - Z kim masz dyżur?
    - Z Cho.
    - To świetnie – rzuciła - Ty wiesz, że my się pozabijamy z Malfoy'em.
    - Wierzę , że jakoś wytrzymasz – oznajmił ciepłym głosem zbliżając się do portretu Grubej Damy
    - Dzięki Dean.
    - Hasło kochani – zapytała kobieta w portrecie, uśmiechając się zawadzko do chłopaka.
    - Ponurak – podał hasło Dean.
    - Zapraszam – odpowiedziała Gruba Dama, chichocząc pod nosem.

    W Pokoju Wspólnym było tłoczno. Wszyscy czekali na prefektów, by dowiedzieć się co było dziś na zabraniu. Hermiona miała dziwne uczucie, że wszyscy się na nią patrzą dłużej niż zwykle. Postanowiła odrzucić tą myśl od siebie, nie zawracając sobie głowy niepotrzebnymi rzeczami. Dean wszedł na stół pierwszy, po czym podał dłoń Hermionie.

    - Dzięki.
    - Nie ma sprawy – odpowiedział unosząc kąciki ust w górę.
    - Dziś mamy dla was tylko jeden komunikat, który dotyczy uczniów powyżej trzeciej klasy – spojrzała na uczniów zgromadzonych koło stolika.
    - W sobotę jest wycieczka do Hogsmeade -  oklaski i wiwaty wypełniły Pokój Wspólny.
    - Wyjście jest o dziesiątej, a zbiórka pod Wielką Salą. Przypominam o zabraniu zgód ze sobą od rodziców lub opiekunów. Pamiętajcie, by być punktualnie.
    - Dokładne informacje będę umieszczone na tablicy. To koniec na dziś – dziewczyna machnęła różdżką, a kartka powędrowała na tablicę.

    Dean pomachał dziewczynie, oddalając się do dormitorium chłopców, a Hermiona usiadła w pustym fotelu wpatrując się w grupkę zgromadzoną pod tablicą. I znów jej myśli obrały inny tor. Widziała czarne jak węgiel włosy, haczykowaty nos i to hipnotyzujące spojrzenie. Ponownie poczuła rosnącą gulę w gardle, a ktoś wrzucił jej do żołądka woreczek z lodem. Musiała zamrugać kilkukrotnie, by łzy, które zgromadziły się w jej oczach, nie wyszły na światło dzienne.

    - Hermiona? – Seamus przysunął sobie fotel, blisko dziewczyny i spojrzał na zaróżowione policzki Gfyfonki. - Coś się stało?
    - Nie no coś ty – uśmiechnęła się słabo, odgarniając kosmyk włosów za ucho.
    - Nie wiem czy zauważyłaś coś ale... chyba mamy problem.
    - My? Problem? Ale jaki?
    - Oni wiedzą... - mruknął cicho przez co Hermiona dostała gęsiej skórki. Oby to nie była prawda, oby to nie była prawda...
    - Seamus... co wiedzą?
    - Ty, ja i składzik.
    - Merlinie...- zakryła usta dłońmi – Ale jak? Ja nic...
    - Wiem, ja też nikomu nie powiedziałem.
    - Myślisz, że...
    - Lavender powiedziała Parvati, a ona powiedziała dalej, że ty i ja jesteśmy parą...



- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 


Witajcie Miśki ♥
Dodałam nowy rozdział szybko jak obiecałam dzięki Esther i Alex'ie ;** Otóż te cudowne dziewczyny ( jak kogoś pominęłam przepraszam bardzo ) uratowały mnie na ulicy Pokątnej! Jestem żywa! Yeah! ;D No ale sądzę, że po tym rozdziale jak i kolejnych znów będzie zamach na moją osobę. Ehh jakie ja mam trudne życie...
Ciągle coś poprawiałam w tym rozdziale i mogą się pojawić błędy, za które mocno przepraszam.


Pytanie  Jest któraś chętna abym powiadamiała ją o nowych rozdziałach? Jeśli tak to proszę napisać w komentarzu.
Już informuję kilka blogerek ale chcę mieć aktualną listę. Musicie wiedzieć, że pomimo młodego wieku mam sklerozę. I mogę pominąć jakiś blog, przez moją nieuwagę. Ahh ta młodość...
Och i napiszcie ( jeśli będziecie chętne) czy mam Wam wysyłać informację na blogu w zakładce „spam” czy informować poprzez GG. Jeśli GG to podajcie Wasze numery.


Dziękuję za uwagę.
Buziaki Jazz   ;**

wtorek, 9 kwietnia 2013

Rozdział 18


Od samego rana, uczniowie musieli zręcznie odskakiwać w bok, byle by nie zostać stratowanym przez woźnego Filcha, który biegł z wiadrem po korytarzach, wymachując niebezpiecznie mopem. Jego kotka, pani Norris, dumnie podążała za swoim właścicielem, prychając na wszystko i na wszystkich, wyniośle machając ogonem.


Ginny Weasley nie była wyjątkiem. Widząc biegnącego, z o dziwo prędkością światła woźnego, osunęła się w bok, potykając się o własne nogi. Filch nie zwrócił na nią szczególnej uwagi, tylko biegł przed siebie wykrzykując obelgi na Irytka, który musiał być sprawcą całego porannego zamieszania. Gryfonka w całej okazałości znalazła się na podłodze, patrząc spod rudych włosów na chichoczącą pannę Granger.


- No i co się tak śmiejesz? - warknęła Ginny, prostując mundurek, który z napływu zdarzeń został niemiłosiernie pomięty.

- Ja? - spytała niewinnie. - Nie wiem, o co ci chodzi Ginny – pomogła pozbierać rudowłosej porozrzucane książki z podłogi.

- Ja się pytam, za co oni mu płacą?! - odrzuciła za siebie swoje długie, rude włosy. - No chyba nie za bieganie po korytarzach i usuwanie uczniów, by tylko mogli sobie poleżeć na podłodze. Och spójrz, jaka ona czysta - wskazała dłonią na posadzkę. - Można się na niej podpisać! No co tak stoisz, Hermiono? Złóż autograf obok mojego!


Ginny przez całą drogę do Wielkiej Sali, gęgała o Filchu i przebrzydłej pani Norris. Hermiona tylko przytaknęła głową, uśmiechając się pod nosem. Granger przybrała bardzo prostą, jednak jakże skuteczną taktykę: dać się wygadać rudowłosej, aby potem mieć spokój. Młodsza Gryfonka, w o dziwo lepszym humorze, weszła do Wielkiej Sali, machając Lunie, jakby wcześniejsze zajście z woźnym nie miało miejsca.


- Ej patrzcie, Snape oddaje różdżki Ślizgonom – szepnął Ron, chwile po tym jak dziewczęta usiadły przy stole. Natychmiastowo, cała czwórka dyskretnie odwróciła się za siebie, spoglądając na sąsiedni stół.

- Ciekawe co zrobili... - zamyśliła się Ginny. – Spójrzcie tylko na nich. Wyglądają fatalnie…

- Może chcieli utopić panią Norris i oberwało się im od Filcha? – powiedział natychmiast Harry, na co Ginny mruknęła pod nosem, oby to była prawda.

- Albo chcieli wysadzić klasę Snape'a – żachnął się Ron.

- Nie żartujcie tak - fuknęła Hermiona, obserwując godne pożałowania, blade twarze Ślizgonów. -  Może zrobili coś strasznego...

- Na pewno nie odrobili pracy domowej, Hermiono – powiedział dobitnie Harry.

- Nie wiem, co zrobili, ale założę się, że Snape będzie dziś w jeszcze gorszym nastroju niż zazwyczaj... – mruknął posępnie Ron.


 ***


- Hej Hermiono! Zwolnij!


Wyrwana z rozmyślań Hermiona zatrzymała się, obracając się za siebie. Ku niej biegł znajomy brunet, z ciepłym uśmiechem na ustach. Przycisnęła otwarty podręcznik eliksirów do piersi, otaczając uwagą Gryfona. 


- Cześć Seamus. Nie zauważyłam cię.

- Byłaś zbyt zajęta – uniósł kąciki ust w górę, wskazując palcem na podręcznik.

- Oh - zarumieniła się, chowając książkę do otwartej na ramieniu torby. - Jak tam leci?

- W porządku - uśmiechnął się.  - Wiesz co... Neville jest ci strasznie wdzięczny za ten eliksir.

- To nic takiego – Hermiona wzruszyła ramionami. – Już mi tyle razy dziękował – uśmiechnęła się na samą myśl, przypominając sobie Neville'a, który dzień wcześniej przyszedł do niej z pudełkiem trufli. -  Gdyby Neville nie zrobił tego eliksiru to Teodora...

- Zapewne wylądowałaby w jeziorze - dokończył Seamus poważnym tonem. Ni stąd, ni zowąd, chłopak zatrzymał się w połowie kroku. - O nie… 

- Seamus, co jest?

- Lavender jest… - jęknął.


Hermiona tysiące razy słyszała od Harry'ego i Rona jak Seamus opowiadał im o Lavender, która była w nim zakochana na zabój. Dziewczyna posyłała mu romantyczne listy, spryskując je kwiatowymi perfumami, a w rogu widniała pieczątka w kształcie ust, zrobiona zapewne z jej czerwonej pomadki. Czekała na niego pod dormitorium chłopców, byle by zobaczyć go z samego rana. Raz próbowała zakraść się do łazienki, w której brał prysznic, ale Dean wychodzący z pokoju pokrzyżował jej plany. Chłopak wielokrotnie rozmawiał z nią, tłumaczył jej, że nic do niej nie czuje, ale za każdym razem nie przynosiło to efektów.


Lavender Brown ruszyła w ich stronę, uśmiechając się zachęcająco do chłopaka. Seamus skrzywił się nieznacznie, po czym pociągnął Hermionę za rękaw chowając się do pobliskiego składziku na miotły. Machnął różdżką, a pochodnia nad drzwiami rozświetliła małe pomieszczenie. Finigan oparł się plecami o zimną ścianę, kręcąc głową w akcie desperacji.



- Seamus... - doleciał do nich przytłumiony głos Lavender.

- Oh nie – przerażony chłopak spojrzał w stronę drzwi. – To jakaś wariatka!

- Posłuchaj mnie teraz uważnie – dziewczyna złapała chłopaka za nadgarstek, zerkając migiem w stronę drzwi. – To, co zaraz zrobię, nie zmieni faktu, że jesteśmy tylko znajomymi. Dobrze?

- Semaus, kochanie…

- Hermiono co ty chcesz…?

- To nic takiego... - spojrzała ostatni raz w stronę drzwi.


Granger wiedziała, że to, co zaraz zrobi, będzie wielkim błędem. Aczkolwiek nie miała się już jak wycofać. Ujęła niepewnie twarz Seamusa w dłonie, a jego orzechowe oczy powiększyły się ze zdziwienia. Spojrzała na niego niepewnie, po czym ich wargi złączyły się w delikatnym, niewinnym pocałunku. Chłopak stał jak sparaliżowany, nie wiedząc, co ma zrobić. Chciał odepchnąć od siebie Hermionę, ale to, co się właśnie działo, było silniejsze i o dziwo przyjemniejsze, niż mógł się spodziewać. Ostrożnie położył dłonie na biodrach dziewczyny, przyciągając ją jeszcze bliżej.


Hermiona nie widziała, czy to tak właśnie powinien wyglądać pocałunek. Czy składzik na miotły był godziwym tego miejscem? Merlinie, to mój pierwszy raz, pomyślała pomiędzy pocałunkami. W sumie Seamusowi musiało się również to podobać, bo oddawał je z jeszcze większą pasją, o jaką Hermiona nie podejrzewała go. Całował delikatnie, a jednocześnie stanowczo. Zarumieniła się na samą myśl, że podoba się jej smakowanie ciepłych i miękkich ust chłopaka.


Razem z drzwiami, które otworzyły się z hukiem sumienie Hermiony powróciło w zastraszającym tempie. Odskoczyła od Gryfona jak oparzona, dotykając swoich ust. Przeklinała siebie w myślach za swoją głupotę. A chciała tylko uwolnić go z sideł Lavender! Pożałowała, że w ogóle pocałowała chłopaka, a mogła przecież wymyślić coś innego, by pozbyć się nadętej blondynki. Brown stanęła w progu, patrząc w osłupieniu to na Seamusa to na Hermionę.


- Seamus, kochanie... co ty wyprawiasz?

- Nie jestem twoim kochaniem, Brown! - powiedział stanowczo, posyłając chłodne spojrzenie Lavender. Dziewczyna w osłupieniu zamrugała kilka razy, po czym spojrzała w końcu na pannę Granger, wskazując na nią oskarżycielsko palcem.

- Całowałeś się z nią! Z tą, która pochodzi z mugolskiej rodziny?

- Nie waż się o niej mówić złego słowa – przybrał chłodny ton, przypominający kute żelazo. Granger sama poczuła ciarki przechodzące wzdłuż kręgosłupa. Seamus zrobił krok w przód, przez co wyglądał, jakby chciał własnym ciałem zasłonić Hermionę przed obelgami Lavender.

- Uspokójmy się – głos Lavender zadrżał odrobinę. – Udam, że tego nie widziałam... - wzięła głęboki wdech, wyciągając dłoń w stronę chłopaka. – Seamus chodź.

- Brown, do cholery! - strącił jej dłoń ze swojego nadgarstka. – Dotrze do ciebie w końcu, że ja ciebie nie kocham? Daj mi święty spokój!

- Ale Seamus... - załkała, drżąc nerwowo. – W-Wolisz ją? - spojrzała na Hermionę, wciąż ukrytą za ramieniem chłopaka. – To wiele wyjaśnia... - dodała słabym głosem. – Nienawidzę cię Finigan! - wyszła, trzaskając za sobą drzwiami.


Stali tak z minutę, bądź dwie, oboje pogrążeni we własnych myślach. Hermiona hardo wpatrywała się w wiadra i miotły, byleby nie spojrzeć na stojącego ku niej Seamusa. Zacisnęła dłonie w piąstki, starając się ukoić ich drżenie. Wdech i wydech, mruknęła do samej siebie. No już… W końcu podniosła głowę.


- Chyba powinniśmy iść na lekcje.

- Słucham? - odwrócił się spoglądając na Hermionę. – A... T-Tak... to całkiem dobry pomysł – mruknął.


Drogę do lochów pokonali w ciszy. Hermiona co jakiś czas zerkała na chłopaka, ale z jego twarzy nie udało się niczego odczytać. Wyciągnęła z torby podręcznik do eliksirów, ale nie uświadomiła sobie, że trzyma go do góry nogami, wciąż zachłannie się w niego wpatrując, jakby starała się pokazać Seamusowi, że to, co przed chwilą się wydarzyło, wcale jej nie ruszyło. Zatrzymała się pod ścianą na końcu korytarza. Seamus nie odszedł do Deana i Neville’a. Stanął tuż obok niej, również będąc pogrążony we własnych rozterkach.


Na korytarzu panował gwar, ale do Hermiony, ani do Seamusa nie dolatywały żadne konkretne informacje. Oboje wciąż dryfowali myślami nad tym co się zdarzyło w kantorku, kilka pięter wyżej.


- Hermiono – zaczął powoli.

- Seamus...

- Przepraszam cię za nią, Brown to kompletna idiotka - westchnął smętnie kręcąc głową. -  A ty jeszcze dzielisz z nią dormitorium... Chcesz, to mogę z nią jakoś pogadać, aby nie wchodziła ci w drogę. Tylko... nie wiem, czy to coś da. Naprawdę cię za to przepraszam…


Seamus był przykładem osoby, która wzięłaby na swoje barki winę za wszystko, co działo się na świecie. Była pewna, że gdyby nie pomogła Neville'owi z eliksirem, Seamus mógłby sobie wiele zarzucić, gdyby tylko coś się stało Teodorze. Zapewne winił się również za to, co wydarzyło się w kantorku i za to, w jaki sposób Brown odezwała się do Hermiony. Spojrzała na niego, gdy wymamrotał, przepraszam, spuszczając głowę.


- To nie jest twoja wina. Stało się – wzruszyła ramionami. Cóż, lepiej nie mogła tego podsumować. Na korytarzu pojawiła się Lavender. Hermiona zauważyła opuchnięte oczy i zaróżowione policzki współlokatorki. Szybko jednak odwróciła wzrok patrząc ponownie na Seamusa.

- Mimo wszystko dziękuje.

- Za co? 

- Za to, że uratowałaś mnie przed tą wariatką – pochylił się i musnął jej policzek swoimi ustami. Hermiona poczuła, że to wszystko idzie w złym kierunku.

- Do klasy - na korytarzu pojawił się nagle Snape, a wszystkie rozmowy umilkły.


Harry, Ron i Hermiona, zajęli swoje standardowe miejsc na końcu sali. Po sprawdzeniu obecności, każde z nich wyciągnęło z toreb podręcznik, skupiając się na rozdziale poświęconym zamiennikom Eliksirów Uzdrawiających. Harry spojrzał na Rona, a ten jedynie wzruszył ramionami.


- Hermiono... co to było? - szepnął Ron.

- Ale co?

- No to pod klasą. Bo widzieliśmy z Harrym...

- Nie wiem, o czym mówisz, Ron – szepnęła, nie odrywając wzroku od podręcznika. Czuła, że ta rozmowa nie będzie należała do najprzyjemniejszych.

- To z Seamusem – odezwał się Harry.

- Nic takiego... my tylko rozmawialiśmy – mruknęła cicho, czując plamy na policzkach.

- Rozmawialiście? Widzieliśmy coś innego.

- Oh niby co takiego?

- On cię pocałował!

- Co? Ron, on mnie nie pocałował – oburzyła się niczym rozjuszona kotka, przyciągając podręcznik bliżej siebie.

- A co to było? - zapytał Harry.

- Buziak – mruknęła.

- Buziak – powtórzył  Ron, patrząc na Harry'ego to na Seamusa.

- Czy wy... chodzicie razem? Nic nam nie mówiłaś – mruknął Harry.

- Nie. No coś ty  - rzuciła. - Nie w głowie mi chłopcy.

- Nie wątpię, że twoje życie uczuciowe jest niezwykle fascynujące, Granger – rozległ się lodowaty głos tuż za ich plecami. - Ale muszę cię prosić, żebyś nie omawiała go na moich lekcjach. Gryffindor traci piętnaście punktów.

   

Snape podszedł do ich stolika, gdy rozmawiali. Teraz patrzyła na nich cała klasa. Ślizgoni wybuchnęli śmiechem, ale otrzymując mordercze spojrzenie od swojego opiekuna, automatycznie zamilkli, przypomniawszy sobie nocny nalot profesora. Hermiona spuściła głowę całkowicie zażenowana.


- No cóż, chyba lepiej rozdzielę waszą trójkę, żebyście mogli skupić się na czytaniu, zamiast gmatwać sobie życie miłosne. Potter, ty zostajesz tutaj. Panie Weasley, proszę usiąść koło pana Malfoya. Granger, do stolika przed moim biurkiem. Ruszać się, no już!


Cała rozżalona wzięła książkę pod pachę i powlokła się do pustego stolika z przodu klasy. Kątem oka widziała, pocieszające spojrzenie Seamusa. Chciała się odwrócić i dać mu znać, że wszystko jest dobrze, ale zanim to zrobiła, natrafiła na karcące spojrzenie profesora. Otworzyła książkę, próbując skupić się na tekście. Snape usiadł za swoim biurkiem i rozejrzał się po klasie, upewniając się, że wszyscy czytają rozdział poświęcony zamiennikom Eliksirów Uzdrawiających. Hermiona zerknęła w stronę profesora Snape’a. W odpowiedzi dostała jedynie lodowate spojrzenie nieposiadające ani grama ciepła, które trwało sekundę, nim mężczyzna nie odwrócił wzroku.


***


Od przeszło godziny, Hermiona wpatrywała się tępo w podręcznik. Jaka ona była głupia, całując Seamusa! Oczywiście, cel miała szlachetny, bo żal było jej chłopaka i chciała pokazać Lavender, że Gryfon jest w jakiś sposób zajęty. W efekcie czego została zwyzywana przez blondynkę. Co gorsza, nie miała pojęcia co Seamus o tym wszystkim myślał... Jeszcze wszystko słyszał Snape, pomyślała, kuląc się w środku ze wstydu.


Drzwi otworzyły się z hukiem i wparowała do pokoju rudowłosa postać. Ginny swoim wejściem smoka, wyrwała Hermionę ze wszelkich rozmyślań. Usiadła na brzegu łóżka i spojrzała wyczekująco na przyjaciółkę, a krążący po pokoju Krzywołap wskoczył na jej kolana.


- Jestem kompletną idiotką – Hermiona podniosła głowę, odkładając na stolik podręcznik transmutacji. Rudowłosa przez moment myślała, że spostrzegła łzy w oczach przyjaciółki, ale uczucie było chwilowe i nie była pewna, czy tego sobie nie przewidziała, bo Hermiona zaraz odwróciła głowę.

- No dobra... udajmy, że jesteś.

- Chyba popełniłam swój życiowy błąd - mruknęła cicho, wpatrując się w splecione dłonie.

- Nic dziwnego, ty lubisz popełniać błędy – rzuciła lekkim tonem Ginny, rozładowując napiętą atmosferę.

-  Zrobiłam coś strasznego, Ginny...

- Przez ciebie Snape odebrał nam punkty?

- Tak, odebrał – widząc, że wywołała tym śmiech przyjaciółki, dodała migiem: Ale to pikuś...

- Mionka nie przejmujesz się utratą punktów... czyli o co chodzi?

- N-no bo ja... całowałamsięzSeamusem.

- Na Merlina coś ty zrobiła? Nic nie rozumiem, oh zabierz tę poduszkę z twarzy - burknęła wyrywając przyjaciółce jaśka.

- Całowałam się z Seamusem…

- Co? Ty to jednak szalona jesteś! - zaśmiała się rudowłosa.

- Ginny! To nie jest śmieszne... - dodała już ciszej, podnosząc wysoko głowę.

- Opowiadaj – rzuciła krótko, podając przyjaciółce pudełko z chusteczkami.

- Szłam na eliksiry i dogonił mnie Seamus. No to idziemy, rozmawiamy, aż w końcu wpadamy na Lavender – tu dziewczyna skrzywiła się nieznacznie. – Seamus chciał jej uciec, a jedynym miejscem, gdzie mogliśmy się ukryć, był składzik. Myślałam, co mam zrobić i w końcu go pocałowałam... Chciałam go uratować, odważna Gryfonka ze mnie, co? - mruknęła żałośnie. - Do składziku wpadła Lavender, nawrzeszczała, zwyzywała mnie... od najgorszych. A co najlepsze? Powiedziała, że zapomina o wszystkim i chciała, by Seamus odszedł z nią.

- A on?

- Powiedział, że jej nie kocha i żeby dała mu święty spokój. Mam przeczucie, że Lavender odebrała to tak, że Seamus i ja no wiesz... jesteśmy parą.


Drzwi raptownie otworzyły się i wparowała Lavender. Zatrzymała się na moment, spojrzała chłodno na pannę Granger, wzięła kosmetyczkę i wyszła z pokoju, zaszczycając ją jeszcze jednym lodowatym spojrzeniem. Gdy tylko zostały same, pierwsza odezwała się Ginny.


-  Idź z nim porozmawiaj. Musicie przecież to wyjaśnić.

- Jutro...

- Nie jutro, teraz. Hermiono, nawarzyłaś piwa, to musisz je teraz wypić – dodała poważnym tonem, rudowłosa.

- Mugolskie przysłowie?

-  Nie zmieniaj tematu.


Hermiona zeszła razem z Ginny do Pokoju Wspólnego. Weasley, oddaliła się, siadając przy rozpalonym kominku, a Hermiona rozejrzała się wokół. Miała dziwne przeczucie, że Gryfoni posyłali jej krótkie, pełne ciekawości spojrzenia. Przełknęła gulę w gardle, czując nieprzyjemny ścisk w żołądku. Zauważyła go. Siedział wraz z Deanem i Neville'em, obserwując ich grę w szachy. Wyprostowała łopatki, wzięła głęboki wdech i podeszła do nich. 


- Seamus, mogę cię prosić na słówko?   

- Hermiona - podniósł głowę. – Pewnie. Chodź, tam jest wolna kanapa.


Gdy tylko przeszli przez Pokój Wspólny, po salonie przeszły pomruki. Usiadła, starając się nie zwracać uwagi na rozgadanych Gryfonów. Złapała za poduszkę, mocno ją przyciskając do brzucha, łudząc się, że pomoże jej to opanować stres. Seamus popatrzył na nią.



- Jak tam? - wypaliła, nie wiedząc, jak zacząć taką rozmowę. Przenigdy nie była w takiej sytuacji i czuła, że to, co właśnie ma miejsce, jest jednym wielkim absurdem.

- Dobrze. A u ciebie?

- N-no… - zająkała się. - Muszę coś ci powiedzieć, Seamus.

- Tak?

- To, co wydarzyło się w składziku, nie powinno mieć nigdy miejsca. Przepraszam, że cię pocałowałam. Nie wiem, dlaczego to zrobiłam. W tamtej chwili myślałam, że będzie to najlepsze rozwiązanie, aby uchronić cię przed Lavender.

- Też o tym myślałem. Wiesz, to było naprawdę miłe... - Hermiona pobladła, czując jakby ktoś, dosypał jej do żołądka woreczek z lodem. – Jestem wdzięczny, że próbowałaś mnie uratować przed Lavender. W sumie to był nasz pierwszy i ostatni raz, co?

- Dokładnie... - a kamień ważący z tonę, spadł jej z serca.

-  Seamus! - krzyknął Dean przez cały Pokój Wspólny. – Teraz twoja kolej, chodź.

- Och... - spojrzał na Hermionę. - Obiecaj mi, że nie będziesz się zamartwiać Brown. Dobrze? 

- Dobrze.


Hermiona pozwoliła sobie odprowadzić go wzrokiem. Poczuła, jak kanapa obok niej się ugięła. Spojrzała na uśmiechniętą od ucha do ucha Ginny.


- Strach ma wielkie oczy.

- Ale jak…?  – co za małpa, wszystko podsłuchiwała. - Kolejne mugolskie przysłowie?

- Być może – zaśmiała się perliście.




- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -  


Witajcie kochane Miśki ♥
No i mamy nowy rozdział  :)  
Dziękuję za ponad 4000 wyświetleń! Jesteście niesamowici ;**
W tym rozdziale podobał mi się opis Filch'a i pocałunek. Nie wiem jak Wam  :)
Kolejny rozdział powinien byś szyb... Nie chwila. Stop. Przecież Wy macie mnie zabić. Aby nie było niedomówień czekam na Was o 22 na ul. Pokątnej przy sklepie Ollivandera... 
Jednak Jazz ma ogromną nadzieje, że wyjdzie z tego cało... <naiwna>