Harry wraz z Hermioną idealnie unikali tematu dotyczącego Księcia Półkrwi, Sectrumsempry oraz Malfoya, za którym Harry podążył do łazienki chłopców. Nie musiała go nawet pytać, sama jego mina i czerwone uszy świadczyły, że powędrował za nim, oczekując wyjaśnień i przyznanie się, że to właśnie Ślizgon był sprawcą ataku na biedną Katie Bell. W jakimś stopniu rozumiała postępowanie Harry’ego i to, że zareagował tak, a nie inaczej. Chociaż z drugiej strony wciąż była niepewnie nastawiona czy to rzeczywiście Malfoy był sprawcą całego zamieszania w Hogsmeade.
Dzień po incydencie w łazience chłopców, obydwoje wyczekiwali jakichkolwiek pytań ze strony innych uczniów czy nawet wezwania na dywanik do samego dyrektora. Jednak nic takiego nie miało miejsca. Widocznie profesor Snape postarał się, aby całe to zamieszanie zostało pomiędzy nimi, nie chcąc wszczynać niepotrzebnych plotek oraz bezsensownych komentarzy ze strony innych uczniów, czy grona pedagogicznego.
Również nie pisnęli ani słowem Ronowi oraz Ginny, nie chcąc ich mieszać w zaistniałą sytuację. Hermiona użyła paru zaklęć maskujących, usuwając zasinienia z szyi Harry’ego, który został podduszony przez Goyle’a. Gdyby Ginny tylko to zauważyła, nie obyłoby się bez konfrontacji, a oboje chcieli tego uniknąć.
- Harry, Hermiona – odezwał się Neville, który złapał ich siedzących przy kominku w Pokoju Wspólnym. Obydwoje spojrzeli po sobie, a potem na list, który Gryfon dzierżył w swoich dłoniach, a czerwona pieczęć Hogwartu na nim widniejąca, mogła oznaczać tylko jedno. - Miałem wam to przekazać. To od profesor Torres – poinformował ich.
- Dzięki Neville – odebrał list, czekając, jak Gryfon zniknie na schodach prowadzących do Dormitorium Chłopców, nim spojrzał na Hermionę.
- Otwórz Harry – zachęciła go. - Prędzej czy później profesor Torres by się dowiedziała o wszystkim.
- Masz rację – zerwał pieczęć, chroniącą treść listu i szybko się z nim zapoznał, sunąc oczami po tekście. Wstał, wrzucił list do kominka i usiadł z powrotem obok Hermiony. - Goyle wyszedł ze Skrzydła Szpitalnego, za piętnaście minut mamy się zjawić w gabinecie profesor Torres.
Wiedzieli, że nie ma co się ociągać, musieli zmierzyć się z tym co ich czekało. Opuścili Pokój Wspólny i zdecydowanym krokiem zmierzali do gabinetu opiekunki Domu Lwa. Po incydencie w łazience chłopców Hermiona zdecydowała się spędzać trochę więcej czasu w wieży Gryffindoru, aby mieć oko Harry’ego, gdyby przyszło mu do głowy raz jeszcze skonfrontować się z Malfoyem. Chociaż jej podświadomość szeptała, że Harry dał sobie spokój i już nie chce ponowić próby złapania Ślizgona na gorącym uczynku. Sytuacja, która miała miejsce w łazience chłopców, odbiła się na każdym z nich, a kolejny taki incydent mógłby się skończyć jeszcze gorzej.
- Długo myślałem nad czymś – odezwał się Harry, który do tej pory był cichy, zupełnie nieprzypominający tego Gryfona, którego znała. Spojrzała na niego, a ten nerwowo odgarnął kosmyki włosów z czoła. - Chciałbym wstąpić do Zakonu Feniksa tak już oficjalnie, nie chcę stać w cieniu, jak było to dotychczas. Braliśmy udział tylko w jednym spotkaniu, tuż po śmierci Syriusza, ale nikt nie brał nas na poważnie, nawet nie chcieli nas słuchać, a w szczególności mama Rona...
- Powtarzając, że wciąż jesteśmy tylko dziećmi – dokończyła za niego Hermiona.
- Dokładnie – uśmiechnął się blado. - Rozumiem ją po części, ale ta sprawa dotyczy mnie, nie mogę pozwolić by ktoś, nastawiał za mnie kark, kiedy ja bezczynnie siedzę w Hogwarcie – spojrzał z determinacją na Hermionę. - Głupio mi nawet prosić o to, wiem, że to wiele, ale gdybyś tylko się zgodziła wstawić ze mną, abyśmy dołączyli do Zakonu, już tak oficjalnie, mielibyśmy większe szanse, by coś zdziałać niż gdybym był sam, próbując przekonać ich, żeby mnie przyjęli. Ron już się zgodził.
- Harry – chwyciła go za dłoń, chcąc, by spojrzał na nią. Uważnie studiowała każdy cal jego twarzy, nim po chwili, która trwała dla niego wieczność uśmiechnęła się lekko, a on poczuł, jak kamień zaczyna opadać z jego serca. - Nie masz nawet o co prosić, to oczywiste, że wstawię się za tobą, masz mnie i Rona. Razem do samego końca – dotknęła jego ramienia, uśmiechając się ciepło.
- Razem do samego końca – powtórzył, czując w tych słowach nieopisaną moc, tak potężną, która sprawiała, że siła przyjaźni mogłaby pokonać całe zło tego świata. - Może dzięki temu uda nam się odkryć czym mogą być, no wiesz… - rozejrzał się na boki, ściszając głos. - następne Horkruksy.
- Też tak myślę, że to może nam wiele pomóc. Harry, daj mi kilka dni, dobrze? Postaram się coś organizować, może uda nam się znaleźć sprzymierzeńca, który pomoże nam wejść do Zakonu.
- Kogo masz na myśli? Kogo chcesz zapytać? Lupina?
- Nie, nie chodzi o Remusa – zarumieniła się lekko, widząc przed oczami mężczyznę w czerni. - Jeśli mój plan się nie powiedzie, a sprzymierzeniec, który mogły nam pomóc, nie zgodzi się, sami będziemy musieli zrobić wszystko, aby wkroczyć do Zakonu.
- Mam nadzieję, że nam się uda – wyczuła w jego głosie nutkę nadziei.
W głębokiej ciszy pokonali resztę drogi, dzielącą ich do gabinetu profesor Torres, oboje będąc zaplątani głęboko w swoich myślach. Harry chciał jak najszybciej znaleźć się w szeregach Zakonu, a Hermiona rozmyślała, w jaki sposób powinna podejść Severusa licząc, że zgodzi się im pomóc. Chociaż w głębi siebie przeczuwała, że tutaj jej plan się posypie. Jakaś cząstka jej podświadomości szeptała, że mężczyzna wcale nie będzie chętny do pomocy, podzielając zdanie Molly Weasley na temat młodzieży wstępujących w szeregi Zakonu Feniksa. Pozostało jej jedynie liczyć na sprzyjający los.
Otrzymując pozwolenie, ramię w ramię weszli do gabinetu, a tam już czekała na nich profesor Torres z założonymi rękoma na piersi opierając się o skraj biurka. Przyjęła identyczną pozę co profesor Snape, który również się tam znalazł. Ich spojrzenia na moment się spotkały. Był to pierwszy raz od zdarzenia, kiedy stała z nim twarzą w twarz. Hermiona idealne unikała Severusa, bała się jego reakcji, kazania, a najmocniej z tego wszystkiego obawiała się, że mógł się na niej zawieść, za to co zrobiła. Na jego twarzy widniał grymas, jaki zazwyczaj nosił, oczy nie wyrażały niczego. Nawet nie potrafiła ocenić czy jest na nią wściekły, czy zaraz postara się o to, żeby została wydalona ze szkoły.
Po niedługiej chwili rozległo się pukanie do drzwi. Do gabinetu wszedł Malfoy i Goyle, ten drugi ledwo przekroczył próg, a już zaczął łapać na nią zimnym spojrzeniem. Wyglądał całkiem dobrze jak na ostatnie zdarzenie sprzed kilku dni. Nie miał żadnych siniaków, zadrapań, a jego wyprostowana sylwetka mogła dać nadzieję, że nie czuje żadnego doskwierającego bólu. Hermiona odwróciła od niego wzrok, słysząc głos opiekunki swojego domu.
- Które z was to wszystko zaczęło? - zaczęła bez owijania w bawełnę. Potter, Granger, Malfoy oraz Goyle, którzy znaleźli się w gabinecie profesor Torres, doskonale wiedzieli, dlaczego właśnie się tam znaleźli. - Więc słucham - dodała nieco ostrzej wyczekując odpowiedzi.
- To ja pani profesor – po dłuższej chwili odezwał się Harry. Spojrzał ukradkiem na Malfoya, a Hermiona mogła zauważyć, jak zacisnął nerwowo szczękę.
- Ty? - dopytała. - Jaki był powód, by doprowadzić do tego wszystkiego? Może nam łaskawie wyjaśnisz?
- Miałem porachunki do wyrównania z Malfoyem – odpowiedział, patrząc hardo w oczy profesor Torres. Ona przeniosła spojrzenia na Malfoya, potem na Severusa i skończyła na Potterze, unosząc lekko brew ku górze.
- Co to za porachunki?
- Proszę mi wybaczyć pani profesor, ale to sprawa pomiędzy mną, a Potterem – niespodziewanie odezwał się Malfoy. - Głupie zabawy nastolatków, rozumie pani?
- Głupie zabawy nastolatków – powtórzyła, a jej głos ociekał jadem, dokładnie w taki sam sposób wyrażał się często Snape. Zdecydowanie ta dwójka znała się zbyt dobrze i zbyt długo. - Zachowanie każdego z was było skandaliczne i karygodne. Złamaliście szkolny regulamin, zaczynając od niedozwolonego pojedynku, podniesienie różdżki na drugiego ucznia, oraz zdewastowanie całej, podkreślam całej łazienki chłopców. W szczególności zawiodłam się na pannie Granger i panu Malfoyu, którzy jako prefekci powinni mieć więcej oleju w głowie i zakończyć na samym początku ten cyrk, która cała wasza czwórka wyrządziła – głos profesor Torres był cierpki i zimny. - Nie mam pojęcia, co sobie wyobrażaliście tamtego dnia. Gdyby tylko profesor Dumbledore dowiedział się o tym, już by was tu nie było. Dawno byście siedzieli domach.
- Absolutnie zgadzam się z panią profesor. – odezwał się Snape, który milczał do tej pory. Zrobił krok w przód, zatrzymując się przed młodzieżą, a na każdym z nich zawiesił swoje słynne lodowate spojrzenie, w którym nawet nie oszczędził swojego chrześniaka Dracona, a także panny Granger, z którą miał dość głębszą relację. Jego wyprostowana postawa i zimna aura, która od niego biła, sprawiła, że w gabinecie temperatura mogła nawet spaść o kilka stopni. - Po długiej rozmowie z profesor Torres uznaliśmy, że pan Goyle stawi się dziś u pana Filcha na szlabanie. Pan Potter i Pan Malfoy będą musieli się pożegnać ze zbliżającym się meczem Quidditcha.
- Ale jak to? – odezwał się Potter, patrząc na Malfoya, to na Snape’a. Profesor uniósł brew ku górze niezadowolony, że Gryfon zechciał mu przerwać w tak bezczelny sposób.
- Mecz zostaje odwołany – odpowiedział Snape bez większego wzruszenia. - Możecie tylko sobie podziękować.
- A pannę Granger zapraszam do siebie na szlaban, od razu po tym spotkaniu. - zwróciła się w jej stronę profesorka transmutacji. Hermiona jedynie kiwnęła głową.
- Na sam koniec, każdy z was traci po pięćdziesiąt punktów - dorzucił Snape.
Po gabinecie profesor Torres zdało się słyszeć oburzenie uczniów. Hermiona wymieniła znaczące spojrzenie z Harrym, a Goyle mruknął do Malfoya, coś, co mogło oznaczać, że na pewno nie zdobędą Pucharu Domów. Hermiona jedynie wywróciła oczyma na słowa chłopaka. Najpierw podnosi różdżkę, atakuje innych, a teraz się oburza, bo może stracić możliwość zyskania Pucharu. Chłopak, słysząc prychnięcie Granger, wyszedł z szeregu, w którym stali i spojrzał na dziewczynę. Bezczelnie zlustrował jej sylwetkę od góry do dołu, ukazując przy ty grymas niezadowolenia na nieco pulchnej twarzy.
- Nikt nie pozwolił ci się odezwać, brudna szlamo.
- Jeszcze ci mało? Uspokój się kretynie! - Malfoy złapał kolegę za ramię, cofając go w tył z powrotem do szeregu.
Czas jakby się zatrzymał, niosąc ze sobą głuchą ciszę. Hermiona złapała Harry’ego za nadgarstek, a zielonooki zauważył kłębiące się w oczach łzy. Niepewnie podniosła wzrok natrafiając na spojrzenie Severusa. Wciąż miał na sobie maskę obojętności, ale jego ciemne oczy rozbłysły złowrogo. W końcu Goyle mruknął coś znowu pod nosem o szlamach, a Hermiona puściła nadgarstek Pottera, który cały czas ściskała. Kolejne wydarzenia pojawiły się tak szybko, że nawet profesor Snape nie mógł w żaden sposób zatrzymać swojej kobiety, która wyszła z szeregu i skierowała różdżkę na twarz Ślizgona.
- Oscausi – z różdżki wyleciało białe światło, godząc chłopaka w twarz, a w ciągu kilku kolejnych sekund jego usta były całkowicie sklejone, tak, że nie mógł wydać z siebie ani jednego dźwięku.
Malfoy absolutnie nie krępował się wybuchając gromkim śmiechem widząc głupkowatą minę Goyle’a. Profesor Torres zdawała się ukryć uśmieszek, specjalnie zakrywając dłonią usta, usprawiedliwiając się nagłym kaszlem. Harry spojrzał na Hermionę, ale wyglądał na zadowolonego, posłał przyjaciółce wredny uśmieszek.
- Panie Malfoy wystarczy już, dziękuję za pokaz – odezwał się Snape, stając przed swoim chrześniakiem, który jako jedyny przez cały czas nie pokazał żadnych emocji. Potem przeniósł spojrzenie na Granger, a jego oczy znów zabłysły. - Panno Granger? - kiwnął na nią dłonią. - Proszę ściągnąć zaklęcie z pana Goyle’a, chyba wystarczająco zrozumiał swój błąd. - chłopak wciąż stępował z nogi na nogę, nie mogąc nic powiedzieć.
- Jeszcze raz Goyle nazwiesz mnie szlamą, a przysięgam na Merlina, znów potraktuje cię tym zaklęciem – stanęła naprzeciw chłopaka, łapiąc na niego złowrogo. - Albo i gorszym – dodała już ciszej, tak, że tylko on mógł to usłyszeć.
Machnęła różdżką, odwracając zaklęcie. Nie patrząc na niego odeszła do szeregu, stając u boku Harry’ego. Poczuła dziwny puls w dłoni, w której dzierżyła różdżkę, jakby delikatne iskierki zaczęły krążyć w jej krwiobiegu. Goyle początkowo nie wiedział, co się z nim stało, jakiego zaklęcia stał się ofiarą. Na jego policzkach ukazał się wściekły kolor czerwieni. Już chciał ponownie zrobić krok naprzód nim został zablokowany w stalowym uścisku Malfoya. Chłopak szepnął coś, co mogło oznaczać, uspokój się idioto, starczy.
- W takim razie – odezwała się profesor Torres. - Dziękuje za spotkanie, liczę moi drodzy, że ostatni raz spotkaliśmy się w takim gronie. Jeszcze jeden taki wybryk i wylatujecie ze szkoły. Wszyscy, bez żadnego wyjątku. Zrozumiano?
- Tak pani profesor – odpowiedzieli jednocześnie.
- W takim razie żegnam. Panno Granger, pani zaczeka.
Ostatni z gabinetu wyszedł profesor Snape, kiwając głową w stronę przyjaciółki. Rzucił szybkie spojrzenie na Hermionę i wyszedł, zamykając za sobą drzwi, a ona poczuła, tak silną potrzebę przytulenia go, porozmawiania z nim, że nawet nie zauważyła, kiedy kobieta położyła jej dłoń na ramieniu, uśmiechając się lekko.
- Masz ochotę na gorącą czekoladę?
- Chętnie – odpowiedziała zbita z tropu. Oczekiwała poważnej rozmowy po tym co się stało, a czarownica jak nic proponuje jej gorącą czekoladę, tak jakby było to spotkanie z przyjaciółką.
Gabinet profesor Torres, był tym samym gabinetem, który zajmowała dotychczas profesor McGonagall. Kobieta nic nie zmieniła w wystroju pomieszczenia. Wciąż na podłodze był ogromny perski dywan, zbiór ksiąg ustawiony pod ścianą, a także kominek z wygodnymi fotelami i małym stolikiem kawowym. Nawet biurko profesorki stało w tym samym miejscu. Z okna rozprzestrzeniało się ciemne niebo, a za dnia zdawało się widzieć tam boisko do Quidditcha.
Wskazała dłonią na jeden z miękkich foteli, a następnie pstryknęła palcami. Na stoliku znalazły się dwa parujące kubki. Hermiona spojrzała z uznaniem na kobietę, chwytając kubek z gorącą czekoladą. Wciągnęła słodki zapach, wracając myślami do rodzinnego domu, kiedy siedziała wraz z Severusem w jej salonie sącząc słodki napój. Poczuła ucisk w okolicy serca na myśl o swoim domu, o rodzicach, których już nigdy tak nie spotka. Przełknęła ciążącą gulę w gardle, starając się, aby do oczu nie napłynęły łzy.
- Jak pani to zrobiła? Zawsze chciałam nauczyć się magii niewerbalnej – zapytała, starając odwieść swoje myśli od rodzinnego domu w Londynie.
- To bardzo trudna sztuka, Hermiono. Wiele lat zajęło mi opanowanie jej, chociaż przyznam, że mam jeszcze gdzieniegdzie kilka niedociągnięć, nad którymi powinnam popracować – nawet nie zwróciła uwagi, kiedy kobieta odezwała się do niej pierwszy raz po imieniu.
- Nic nie zauważałam – powiedziała grzecznie, a profesor Torres uśmiechnęła się znad parującego kubka. Przez jakiś czas siedziały w ciszy, spoglądając na palący się kominek, który rozświetlał ich twarze. W końcu Hermiona odłożyła kubek na stolik i zwróciła się w stronę starszej kobiety. - Sądziłam, że zostanę wydalona ze szkoły, w końcu to ja zrobiłam tam najwięcej zamieszania – rzuciła, czując wyrzuty sumienia. - Przeze mnie Goyle siedział w Skrzydle Szpitalnym, gdyby nie profesor Snape, który nas znalazł, nie wiem, co by się stało.
- Hermiono wiem, że jesteś zdolną, ambitną uczennicą i zrobiłaś to co było słuszne. Z tego co przekazał mi Severus, stanęłaś w obronie pana Pottera, nie mylę się? Jak to się nazywa w prawie mugoli? Obrona konieczna, tak? - Hermiona pokiwała lekko głową. - Nie chcę cię osądzać, uwierz mi. Chciałabym poznać twoje odczucia, twoje emocje, które tobą kierowały. Czy stało się coś szczególnego w tamtym momencie? Coś, co nigdy nie miało miejsca?
- Chyba tak – spojrzała na twarz profesorki. Uśmiechnęła się lekko, zachęcając ją do wypowiedzi. Hermiona czuła w tamtym momencie jakby mogła się przed nią całkowicie otworzyć, jakby właśnie był to ten moment, w którym zdobyła jej zaufanie, jakby wspólnie powaliły dzielący ich mur. Może była to zasługa Severusa, który znał tę kobietę już tyle lat? Skoro on jej ufał, to ona również powinna, prawda? - Czułam coś bardzo dziwnego. Coś jakby radość? Nie to chyba złe słowo. Ekscytacja, tak to była ekscytacja. Chociaż nie mam pojęcia, dlaczego ją odczułam. W końcu zraniłam chłopaka - dodała już nieco ciszej spoglądając na swoje palce.
- Czułaś dreszczyk radości, adrenaliny, coś, co przyjemnie oblewało twoje ciało, jakby hulał w tobie narkotyk, porywając każdą komórkę organizmu w dzikie tango. Odczuwałaś jak wszystkie zmartwienia i troski nagle odeszły, zostawiając jedynie niezrozumiałe poczucie szczęścia. Doznałaś lekkości, jakiej nigdy wcześniej nie czułaś, byłaś odprężona, a ten stan był tak głęboki, że pragnęłaś go więcej i więcej.
- Ale jak… skąd pani to wie? - nagle stało się jej duszno, spojrzała na nią z zaciekawieniem, a zarazem lekkim strachem. W jaki sposób udało się jej opisać dokładnie to uczucie, które Hermiona starała się zdusić w sobie przez ostatnie dni? Ariana wstała, odłożyła kubek i oparła się o ścianę, która była najbliżej kominka. Jej delikatne rysy twarzy oświetlały płomienie paleniska, a w ciemnych oczach pojawił się blask. W końcu odwróciła się, splotła dłonie przed sobą w koszyczek i spojrzała na Hermionę.
- Wiem, co czujesz Hermiono. Mam dokładnie to samo.
Poczuła jak ktoś, wrzucił jej do żołądka woreczek z lodem. Spojrzała na twarz starszej czarownicy i wtedy tak nagle, tak niespodziewanie poczuła rumieńce na policzkach. Czuła przyjemne dreszcze na całym ciele, coś jakby w jej umyśle krzyczało z radości na tę nowinę. Przyjemne igiełki wbiły się w kark, a dziwne mrowienie przeszło od koniuszków palców, aż po cebulki włosów. Były to dreszcze, jakich jeszcze nigdy nie czuła, ale Hermiona wiedziała, że są przyjemne. Różniły się od tych, które osiągała podczas odkrywania bliskości ciał z Severusem. Te były inne, nie były gorsze, ale było w nich coś niezwykłego, a zarazem tajemniczego, przez co sprawiały, że pragnęła ich więcej.
Profesor Torres czuje dokładnie to, co ja, zaskrzeczał podekscytowany głosik w jej głowie. Może te wszystkie czary nie są takie złe? Skoro profesor Torres również ma takie odczucia, dlaczego ja nie mogłabym ich mieć?
- Pani profesor – spojrzała na nią, czując buchający żar na policzkach. - Nauczy mnie pani tego wszystkiego? Pokaże mi pani tę magię? - zapytała niepewnie.
Zapadła długa cisza, a Hermiona poczuła, że to o co zapytała, było ogromnym błędem, bo twarz profesor Torres nie zdradzała niczego, jakby idealnie kryła przed uczennicą swoje emocje. Zupełnie jak profesor Snape, który dość często nakładał na siebie maskę obojętności. Długa suknia pofalowała za nią złowrogo, kiedy powróciła do fotela. Krwistoczerwone wargi starszej czarownicy wygięły się na kształt uśmiechu, który spowodował ponowne dreszcze na plecach Gryfonki.
- Oczywiście, masz moje słowo.
Niezwykła ekscytacja oblała całe ciało Hermiony, a ciemna strona jej duszy, o której nie miała pojęcia, że w niej istnieje, zapłonęła żarem, przyjemnym płomieniem, który zaczął kąsać, każdy skrawek jej ciała i umysłu. Niczym narkotyk, który porwał ją w dzikie tango.
Mayday, mayday
The ship is slowly sinking
They think I'm crazy, they don't know the feeling
They're all around me
Circling like vultures
They wanna break me and wash away my colors
Wash away my colors
Take me high and I'll sing
Oh you make everything okay (okay, okay, okay, okay, okay)
We are one and the same
Oh you take all of the pain away (away, away, way, away, away)
Save me if I become
My demons
I cannot stop this sickness taking over
It takes control and drags me into nowhere
I need your help, I can't fight this forever
I know you're watching
I can feel you out there
[...]
Take me over the walls below
Fly forever
Don't let me go
I need a savior to heal my pain
I've become my worst enemy
The enemy
Starset – My Demons
Dzień dooobry! ♥
Co sądzicie o takim zwrocie akcji? Wciąż trzymacie się mocno po rollercoasterze, który Wam sprawiłam? 😄 Mam cichą nadzieję, że nie ześlecie mnie do Azkabanu za to 😄
Podzielcie się swoją opinią w komentarzu 💕
Serdecznie zapraszam Was na moje drugie opowiadanie: Hermiona i Severus - A kiedy przyjdzie czas, gdzie również pojawił się nowy rozdział ♥
Kolejny rozdział już niedługo, także uważnie wyczekujcie sowy! Do usłyszenia 😘
Ściskam,
Jazz ♥
P.S. Za wszystkie błędy, literówki najmocniej przepraszam.
POTRZEBUJĘ HERMIONY I SEVERUSA
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle cudowny ❤️
W kolejnym rozdziale dostaniesz ich po same granice 😈😍
UsuńDziękuję bardzo za miłe słowa, cieszę się, że Ci się rozdział spodobał!
Cieszę się, że jesteś 😇
Całuję,
Jazz ♥
No to się doczekałam dywaniku haha 😂😂
OdpowiedzUsuńNiby reprymenda, ale ten szlabanik u Torres to będzie coś 😎
Ciekawa jestem, jak jej pójdzie nuka Hermiony 🧐
Szkoda że skleiła mu tylko usta. Ja bym go w ogóle walnęła od razu jakąś klątwą. Bezczelny cham
Ooo, widzę tutaj prawny smaczek, od razu wychwycilam! To chyba już jakieś skrzywienie 😂 więc fachowo nazwamy to obroną konieczną, tak wspomnę, haha 😂
Czekam na następny i lecę do smarkatej kluski!
Ściskam 💞
Jak ja kocham Twoje komentarze, jeszcze z samego rana! To jak mocna kawa, która pobudza, a właśnie ledwo widzę na oczy 😂
UsuńOj będzie się działo, w końcu musi pomóc pannie Granger z pewną kwestią, która nie może czekać 😈
Cieszmy się, że po tym akcie jeszcze nie wywalono jej ze szkoły, kilka dni po sobie wszczyna takie akcje, oj Granger uspokój się 😮😂
Mogłam do Ciebie napisać z kwestią prawną. Chciałam jakoś zaimponować jednak nie wyszło jak zawsze. Już poprawiam, żeby rozdział był już całkowicie dopieszczony. Dziękuję za zwrócenie uwagi! Co ja bym bez Ciebie zrobiła 😍😇
Dziękuję Ci za obecność! 😇😍
Ściskam ciepło,
Jazz ♥
O jejciu, aż nie wiem co powiedzieć (a rzadko mi się to zdarza 🤭😅)
OdpowiedzUsuńCzemu ja nadal nie ufam tej Torrens to ja nie wiem, ale nie podoba mi się coś w tej kobiecie...🤨🧐
Za mało Severusa i Hermiony, wogole dlaczego ona nie miała "szlabanu" u niego...ehh...Ja z utęsknieniem czekam na rozmowę między nimi nt tego skąd Hermiona wzięła Sectumsempre...
Lecę patrzeć co tam u smoczego psychiatry (pozwolę już sobie zrezygnować z formy "Draco" 😅😇)
Paa😘
Haha cieszę się, że zawładnęły Tobą takie emocje, że nawet brak słów. Musze nieśmiało stwierdzić, że to dobry znak 🤔😁
UsuńTorres budzi wszelkie możliwe emocje. Jak ja już do podkreślałam od początku, jest ona jedną z moich ulubionych postaci, a przyznać muszę, że troszkę namieszała w tym opowiadaniu 😈
W następnym rozdziale pojawi się więcej Severus i Hermiony, obiecuję, a rozmowa również się odbędzie ☺️
Cieszę się, że udało Ci się zajrzeć! Dziękuję za komentarz kochana 😘
Całuję,
Jazz ♥
Spóźniona, ale jestem!
OdpowiedzUsuńHarry i Hermiona mogli sobie unikać tych tematów, ale Hermi i Sev?! Eh...widać będę musiała sobie jeszcze trochę na to poczekać 💔
Ale mimo wszystko - dobry rozdział 😁
No i ten gif! Haha jednak wygrał 😅 I dobrze! Super pasuje do tego rozdziału ❤
Czekam na naszą parkę! Do następnego,
Tośka 😘
Tosiek, jesteś z nami! Bardzo się cieszę 😍 siadaj wygonie, a ja przyniosę nam trochę kremowego piwa 😌
UsuńNo troszkę będziesz musiała czekać na rozmowę, ale spokojnie, zbliża się ona wielkimi krokami 😄
Bardzo się cieszę, że rozdział Ci się spodobał 🙈 w kolejnym rozdziale mogę obiecać, że pojawi się nasza parka, oj pojawi 😈
Ściskam ciepło,
Jazz ♥
Ej to jest takie mocne, że jak to czytam to wydaje mi się że ja jestem tą Hermioną. Jesteś wyśmienita w pisaniu!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Mel
Bardzo się cieszę, że udało mi się sprawić, że jesteś w stanie utożsamić się z bohaterką opowiadania. To wielki sukces, który może osiągnąć autor 😊 Z wielkim uśmiechem na ustach dziękuję bardzo na ciepłe słowa i mam nadzieję do zobaczenia w najnowszym rozdziale 😘
UsuńŚciskam,
Jazz ♥