Severus Snape zagryzł nerwowo wargę, rozmyślając na temat panny Granger. Ba! On, nawet nie chciał o niej rozmyślać. Nie miał pojęcia skąd u licha, ta bezczelna Granger chodzi mu po głowie. Warknął pod nosem zirytowany, przemierzając korytarze zamku. Pogrążony we własnych myślach, dotarł na czwarte piętro. Bezszelestnie wślizgnął się do białego pomieszczenia, rzucając wzrokiem po przedsionku Skrzydła Szpitalnego.
– Poppy – zawołał Snape.
– Momencik.
Wyjrzał zza murka i dostrzegł skrawek fartucha szkolnej pielęgniarki, pochylającą się nad łóżkiem jednego z pacjentów. Wpisała coś w kartę, wymieniła parę uwag, których Snape już nie usłyszał i zaciągnęła parawan, wciskając podkładkę pod pachę.
– Masz coś dla mnie? – zapytała, zmierzając pospiesznie w kierunku młodszego czarodzieja.
– Eliksir usypiający, przeciwbólowy, przeciwgorączkowy i pieprzowy – zerknął na skrzyneczkę, którą trzymał w dłoniach.
– Dziękuję mój drogi – odebrała od niego zamówienie, uśmiechając się spod okularów. – Miłego dnia, Severusie – i już pędziła do kolejnego pacjenta.
Snape kiwnął głową, czego Poppy już nie zauważyła i wyszedł ze Skrzydła Szpitalnego. Korytarze pośpiesznie przemierzali uczniowie, zmierzając na lekcje. Dzwon lada chwila miał rozbrzmieć, oświadczając rozpoczęcie pierwszych tego dnia zajęć. Snape przyspieszył kroku, niemal zbiegając po krętych schodach.
Wpadł do lochów, a śmiechy i głośne rozmowy, które dotychczas tu trwały nagle umilkły wraz z pojawieniem się nauczyciela. Snape machnięciem dłoni nakazał im wejść do sali, po czym wszedł jako ostatni, trzaskając za sobą drzwiami. Podszedł do katedry, przebiegając wzrokiem po klasie. Zmrużył oczy, siadając za biurkiem.
– Siadajcie – przemówił. – I nie wyciągajcie książek – rzekł, nim po klasie przeszedł szmer rzucania toreb na ławki – Na dzisiejszych zajęciach będziecie warzyć eliksir.
– A jaki profesorze? – zapytał chłopak o idealnie ułożonych platynowych włosach. Jego dumna, wyprostowana sylwetka, idealnie wykrochmalona i wyprasowana koszula rzucała się w oczy, na tle całej klasy.
– Niedługo się pan dowie, panie Malfoy. – Snape spojrzał na swojego chrześniaka, kiwając minimalnie głową. Z szafki, która znajdowała się tuż obok tablicy, wyjął małą skrzyneczkę, okrytą ciemną tkaniną. Położył ją na biurku, spoglądając po zebranych. – Zanim jednak zaczniemy... panie Longbottom.
Neville usłyszawszy swoje nazwisko, wypływające z ust profesora Snape'a, zadrżał, o mało co nie spadając z krzesła. Siedząca niedaleko Hermiona, spojrzała ze współczuciem to na przyjaciela, to na Teodorę, skrytą w pudełku. Wredny Snape, pomyślała zuchwale Gryfonka, patrząc na nauczyciela, czując, jak policzki przybrały kolor dorodnej wiśni.
– Tak, profesorze? – odezwał się ochrypłym głosem Neville.
– W trakcie wczorajszej ciszy nocnej znalazłem coś, zapewne należące do pana – Snape, zabrał tkaninę, a cała klasa wstrzymała oddech, wpatrując się w śpiącą ropuchę. Neville przełknął ciążącą gulę w gardle, czując na sobie spojrzenia niemal wszystkich. – Waszym zadaniem będzie uwarzenie eliksiru usypiającego. Z czystą przyjemnością ocenię twój eliksir Longbottom jako pierwszy. Jego poprawność zadecyduje, czy ta ropucha wróci do ciebie, czy nie – dodał głosem ociekającym jadem.
– O babciu – jęknął przerażony Neville.
– Wredny dupek...
– Słyszałem to Potter – powiedział, wyrastając raptem jak spod ziemi przed ławką Świętej Trójcy.
– Przepraszamy panie profesorze – wypaliła prędko panna Granger, obrzucając przyjaciela piorunującym spojrzeniem.
– Gryffindor traci dziesięć punktów za bezczelność kolegi, panno Granger – po klasie przeszły pomruki niezadowolenia mieszkańców Gryffindoru. – Panie Longbottom, zanim zaczniemy, proszę powiedzieć, czym jest eliksir usypiający?
– No to on... em… – wybąkał niezbyt elokwentnie co spotkało się ze śmiechem Ślizgonów. – On usypia, osobę, która go zażyje – wymamrotał Neville, wpatrując się w splecione dłonie.
– Cóż nie wpadłbym na to – stwierdził z ironią. – Jakie są składniki?
– Tego nie wiem profesorze – na te słowa, ręka Hermiony wystrzeliła w górę niczym rakieta.
– Nie wiesz? - wycedził, przechadzając się po klasie. Nagle jego chłodne spojrzenie zatrzymało się na kudłatej czuprynie. Westchnął w duchu, machając na nią dłonią. – Mów Granger.
– Eliksir usypiający ma ogromną moc. Ten, kto go wypije, może zapaść w sen tak głęboki, że się nie obudzi. Wywar produkuje się głównie ze sproszkowanego korzenia asfodelusa i nalewki z piołunu. Po jego wypiciu zapada się w sen bez snów, czasem tylko kilkugodzinny, co zależy od dawki napoju – powiedziała na jednym tchu.
– Dlaczego tego nie zapisujecie? – zagrzmiał Snape, przyglądając się uczniom. Wszyscy, jak jeden mąż rzucili się do toreb, wyciągając w pośpiechu pergaminy i kałamarze. Wszyscy, prócz Granger, która spoglądała hardo w oczy profesora Snape’a. Nie wiedziała ile to trwało z minutę, bądź dwie, nim przerwali kontakt wzrokowy. Jak on mógł potraktować tak Neville'a?, warknęła w myślach, wpatrując się w plecy przyjaciela. – Na uwarzenie eliksiru, macie sto dwadzieścia minut, do pracy! – machnął różdżką na tablicę, na której natychmiast pojawiły się ingerencje i instrukcja potrzebna do stworzenia wywaru.
Zasiadł za biurkiem, rzuciwszy na klasę krótkie spojrzenie. Po sali przeszedł stukot wyciąganych kociołków. Szafki, które wymagały naolejenia skrzypiały za każdym razem gdy uczniowie równym rządku kierowali się po ingrediencje potrzebne do przygotowania eliksiru usypiającego. Snape co jakiś czas kontrolując wzrokiem pracujących uczniów, chwycił testy Puchonów z czwartego roku. Pokręcił głową w akcie irytacji, wpisując w rogu kartki Trolla. Kolejna praca, którą chwycił była Powyżej Oczekiwań. Potem Troll, Troll i Zadowalający. Smętnie przetarł dłonią czoło, wyzywając samego Merlina, dlaczego on musi nauczać takich bałwanów.
Wraz z końcem sprawdzania testów, Snape, poczuł na sobie palące spojrzenie. Odłożył pióro, splótł palce, składając z dłoni wieżyczkę na stole i uniósł głowę, natrafiając na wzrok panny Granger. Gdy tylko ją przyłapał na gorącym uczynku, ona czym prędzej opuściła głowę, powracając do krojenia korzenia asfodelusa. Snape zmrużył oczy, bezszelestnie podnosząc się z fotela.
– Nie waż się tego dodawać, Finigan – powiedział lodowatym tonem, zatrzymując się przy ławce Gryfona. Chłopak spojrzał na nauczyciela, z ręką zawieszoną nad bulgoczącym kociołkiem. – Chyba nie chcesz usunąć Hogwartu z powierzchni ziemi?
– Ale jest napisane…
– Jest napisane, aby dodać korzeń asfodelusa, do wcześniej sprawdzonej temperatury wody. Sprawdziłeś?
– No – zerknął na tablicę. – Nie…
– Pięć punktów od Gryffindoru za brak czytania ze zrozumieniem.
Po tej uwadze niemal większość klasy zaczęła wtykać małe termometry do kociołków, byle by nie pójść za przykładem Seamusa. Profesor Snape krążył po klasie, w ciszy obserwując marne poczynania uczniów.
– Hermiona...
– Co jest, Harry? – poderwała głowę, spoglądając na zielonookiego.
– Zobacz... – pochylił się nad przyjaciółką. – Neville chyba sobie nie poradzi.
Spostrzegła, jak Gryfon drżącymi rękoma próbuje pokroić korzeń asfodelusa. Nóż cały czas niebezpiecznie drżał mu w dłoni, przez co miał już parę płytkich nacięć na skórze. Hermiona poczuła, nagły przypływ adrenaliny.
– Ron, ile mamy czasu? – szepnęła do Gryfona, który najlepiej z całej trójki widział zegar.
– Dwadzieścia minut... – pobladł na twarzy, spoglądając na swój kociołek to na zegar. – Merlinie… Dwadzieścia minut… Nie zdążę! – jęknął.
– Neville... pss Neville! Harry, szturchnij go!
– Neville... – chłopak usiadł na krześle, wyciągając nogi w przód. Kopnął krzesło Neville’a, zwracając jego uwagę.
– Harry?
– Neville daj mi swoją deskę – szepnęła Hermiona rozglądając się po klasie. Widząc profesora Snape’a, pochylającego się nad kociołkiem Pansy Parkinson, wymieniła się z chłopakiem deską, na której był korzeń asfodelusa. – Wystarczy, jak wrzucisz korzeń do wywaru. Eliksir będzie gotowy. Pamiętaj tylko o sprawdzeniu temperatury wody i nie zapomnij zamieszać cztery razy w prawo i raz w lewo…
– Dzięki – uśmiechnął się z wdzięcznością.
– Potter – usłyszeli nagle za sobą głos nauczyciela. Wyrósł nagle obok ich ławki, przez co cała trójka podskoczyła nerwowo. – Nie mieszaj tak wściekle chochlą, bo wszystko wylejesz – upomniał go.
– Oczywiście, profesorze – mruknął Harry, zaciskając mocniej palce na chochli.
– Weasley, piętnaście minut zostało. Śpiesz się – rzucił okiem na kociołek rudowłosego.
– Nie zdążę no... – mruknął pod nosem.
– Mniej gadania więcej pracy, Weasley. Granger... coś ty na brodę Merlina zrobiła ze swoim korzeniem? – Hermiona drgnęła. A już myślała, że Snape sobie poszedł.
– Nie rozumiem profesorze? – i tak było, spojrzała to na korzeń, to na nauczyciela, który obszedł ławkę i stanął przed nią, spoglądając na uczennice z góry.
– Zmaltretowałaś ten korzeń – wycedził przez zęby, obracając w palcach składnik.
– Eee...
– Bardzo elokwentnie – syknął, a na jego ustach pojawił się wredny uśmieszek.
– Wciąż nie rozumiem...
– Popatrz... – pochylił się, wskazując palcem na długie nacięcia na korzeniu. Zamrugała kilka razy rzucając okiem na plecy Neville'a.
– Oh no tak... – odpowiedziała w końcu, podnosząc hardo głowę. – Nóż parę razy mi się wymsknął...
– Doprawdy?
– Oczywiście, panie profesorze.
– Pracuj dalej – odpowiedział i odszedł. Hermiona mimowolnie odetchnęła z ulgą. Niespodziewanie jej nozdrza zostały zaatakowane hipnotyzującą mieszanką perfum. Poczuła raptownie suchość w ustach, wpatrując się w plecy mężczyzny.
Gryfoni pomimo morderczego spojrzenia profesora Snape’a zaklaskali głośno, gdy eliksir Neville’a okazał się poprawny. Chłopak lekko zarumieniony ściskał w dłoniach Teodorę, uśmiechając się z wdzięcznością ku stojącej nieopodal Hermionie.
– Koniec zajęć – Snape podniósł się z fotela, kończąc tę szopkę. – Rozejść się – a uradowana panna Granger, trzymając pod ramię Neville’a opuścili klasę, pod bacznym spojrzeniem profesora Snape’a.
***
Jak on nienawidził nocy, kiedy nie mógł spać. Nawet liczenie głupich owiec nie pomagało. Warknął wściekły, podnosząc się z łóżka. Chwycił przewieszoną przez oparcie krzesła szatę. Bez trudu wskoczył i chwycił za różdżkę, opuszczając swoje kwatery. Chłód mimowolnie otulił go swymi ramionami. Wziął kilka głębszych wdechów, delektując się ciszą, a spacer po opuszczonych lochach, był względnie przyjemny. Uniósł wyżej różdżkę, słysząc za sobą psss. Obrócił się na pięcie, celując w portret Krwawego Barona.
– Severusie – kiwnął głową, znad solidnej ramy obrazu. Krwawy Baron co jakiś czas wskakiwał w pustą ramę, strzegąc wejścia do Pokoju Wspólnego Ślizgonów. Snape widział go nie pierwszy raz w tym miejscu. Cóż, była to ciekawa odmiana od smętnego unoszenia się w powietrzu. Snape kiwnął na powitanie głową, opuszczając niżej różdżkę. – Nie chcę cię martwić, ale…
– Co przeskrobali? – Krwawy Baron uśmiechnął się blado, drapiąc się po czubku głowy. W końcu odchrząknął, spoglądając hardo w oczy opiekuna Slytherinu.
– No cóż...
– Wpuść mnie – rozkazał zniecierpliwiony Snape.
– Hasło?
– Chyba jesteś niepoważny Baronie – fuknął Snape. – Jestem ich opiekunem – Krwawy Baron wzruszył ramionami. – Czysta krew – rzucił w końcu ostrym tonem.
– Zapraszam.
Kiedy Severus przeszedł przez dziurę w portrecie, do jego nozdrzy doleciał zapach dymu papierosowego i alkoholu. Wściekła muzyka, która była rozwalona na cały regulator, kłuła niemiłosiernie w uszy. Wziął kilka głębszych wdechów, zaciskając dłonie w piąstki.
Dając sobie chwilę na opanowanie wściekłości, oparł się o ścianę, a przechadzający obok niego Ślizgoni, nawet nie zwrócili na niego uwagi. W rogu pomieszczenia paliły się pojedyncze pochodnie, rzucające mdłe światło na salon Ślizgonów. Próbował sobie wyobrazić, jakim cudem obrazy zostały przyklejone do sufitów, a czarodzieje ich zamieszkujący, bezgłośnie pukali w płótno, chcąc zwrócić na siebie uwagę. Na podłodze leżały opróżnione butelki po alkoholu, puste paczki papierosów i zalani na całego Ślizgoni. Ludzi było sporo, kilku tańczyło, a nieliczni siedzieli na kanapach i pili wspólnie z jednej butelki.
Opiekun Ślizgonów przeniósł spojrzenie w prawo i momentalnie skrzywił się, gdyż zobaczył na stole Pansy Parkinson. Czarnowłosa nieudolnie próbowała zgrać się z rytmem muzyki, która wypełniła Pokój Wspólny. Wykonywała jakieś dziwne, bliżej nieokreślone ruchy, kręcąc biodrami przed Goyle'm. Chłopak był tak zafascynowany całym przedstawieniem, że wpatrywał się w koleżankę, co jakiś czas klaskając w pulchne dłonie. Parkinson jedną ręką odpięła bluzkę, a Snape poczuł, jak ktoś momentalnie ścisnął go za żołądek. Ślizgonka śmiejąc się na całe gardło, przechyliła butelkę ze złotym trunkiem, której wcześniej Severus nie zauważył. Większość alkoholu rozlała na siebie, a nieliczne krople Ognistej Whisky trafiły do jej ust.
Stało się. Parkinson pozbyła się mokrej bluzki, zostając w czarnym przemoczonym staniku. Zaczęła kręcić koszulką nad głową, po czym rzuciła ją wprost w ramiona zachwyconego Goyle'a. Siedzący nieopodal Crabbe, trzymał w dłoni papierosa, kiwając niebezpiecznie głową raz w lewo, a raz w prawo.
Mistrz Eliksirów przeszukał wzrokiem Pokój Wspólny, poszukując kierownika imprezy. Draco Malfoy, całował się na kanapie z jakąś szatynką, całkowicie nie zwracając uwagi na to co się wokół niego dzieje. Snape zobaczył wystarczająco. Machnął różdżką, a muzyka natychmiast ucichła. Ślizgoni poderwali się nerwowo, rozglądając się po salonie.
– Draco, wytłumacz mi, co tu się dzieje – wycedził przez zęby Snape, stając na środku pokoju. Ślizgoni słysząc mroczny głos swojego opiekuna, jak jeden mąż odwrócili głowy w stronę czarodzieja.
– Wujek! - pisnął, spadając z kanapy, wraz z chwile wcześniej całowaną dziewczyną.
– Czas ci się kończy. Jak ja zaraz wybuchnę…
– Bo zrobiliśmy małą imprezkę...
– To jest libacja! LIBACJA ALKOHOLOWA! – ryknął Snape.
– Nie, to małe przyjęcie... – parsknął młody Malfoy, całkowicie nie panując nad swoim językiem.
– Co za kretyni urządzają popijawę w tygodniu?! – spojrzał surowo na swoich wychowanków, dla których oglądanie własnych butów stało się najciekawszym obiektem. Co jak co, ale Snape w tym momencie osiągnął kulminacyjny punkt swojej wściekłości. Pierwszy raz podniósł głos na swoich wychowanków, zawsze przymykając oko na ich nieuczciwe i niegodne zachowanie, mając na uwadze, jak na wiele im pozwalał. – Jutro macie lekcje! Nie myślcie, że będę za was świecił oczami!
– Wujku... no coś ty? – jęknął Malfoy. – To pierwszy raz…
– Pierwszy?! Trzymajcie mnie! Mam ci przypomnieć co zrobiliście rok temu?
– Nie trzeba – odpowiedział półgębkiem.
– Jutro z samego rana powiadomię waszych rodziców.
– Proszę nie – pisnęła Parkinson, wciąż bezceremonialnie stojąc w staniku.
– Błagamy! – odezwał się ktoś inny.
– Tylko nie to! Będę mieć szlaban do pięćdziesiątki!
– Wystarczy tego błaznowania. Konfiskuje alkohol i papierosy, a wy lepiej zabierzcie się za sprzątanie. Wracam za dwadzieścia minut i ma lśnić. No dalej, różdżki do mnie!
– Tak bez magii? – jęknął Blaise Zabini.
– No jasne – żachnął się, zabierając każdemu magiczny patyk. – W trakcie śniadania dostaniecie je z powrotem. Bierzcie się do roboty, czasu coraz mniej.
Snape, machnął dłonią, a mocne trunki i szlugi zaczęły lewitować tuż przed nim w równym rządku. Na korytarzu wziął głęboki wdech, usuwając z nozdrzy duszący zapach papierosów i alkoholu. Ku nim dryfowała srebrzysta postać. Z kpiącym uśmieszkiem zjawił się przed nim Krwawy Baron, całkowicie opuściwszy ramy obrazu. Spojrzał nieco z żalem na Severusa przekrzywiając głowę w bok.
– Trzymasz się jakoś? – na te słowa Snape prychnął głośno.
– Parkinson i mokra bluzka? Będę mieć koszmary przez wieczność…
~*~
Pomysł na ten rozdział narodził się w szkole. Zaczęłam go pisać na lekcjach ;> Muszę stwierdzić, że od dawna podoba mi się rozdział, jaki napisałam. I ten mogę do udanych zaliczyć. Długość rozdziału jest odpowiednia?
Pytanie 1 Mam pisać więcej takich rozdziałów z punktu widzenia Severus'a? Muszę przyznać, że podoba mi się pisanie perspektywy Snape'a...
Pytanie 2 Kolejna impreza będzie u Gryfonów? Co Wy na taki pomysł?
Prośba ! Poproszę o chwile uwagi :) Proszę Was z całego serca byście mnie nie zabijały za to co zrobię w kolejnych rozdziałach (wątpię, że mnie posłuchacie). Musicie mi zaufać. To, co się wydarzy, będzie miało wpływ na przyszłość tego opowiadania. Ale wszystko niedługo wróci do normy. Więcej nie mogę zdradzić. Ale dowiecie się w kolejnym rozdziale.
Jeszcze raz proszę, nie bijcie!
Jazz ♥
Ciekawe... Rozdział udany :3
OdpowiedzUsuńCzekam na nn.
Dziękuję ślicznie ;**
UsuńHaha :D
OdpowiedzUsuńRozdział rozbrajający! :d
czekam na next!
Pytanie 1: Tak! :D
Pytanie 2: Może być! Będzie ciekawie! :D
Co do prośby... Ufam Ci! Więc myślę, że wszystko będzie OK ^.^
Cieszy bardzo mnie to ;D
UsuńI dziękuję za zaufanie ♥ (tak, powinno być pod kontrolą)
Rozdział zajebisty kochana autorko, jesteś wielka :D. Tak perspektywa Seversua jest świetna, bardzo mi się podoba, a szczególnie w twoim wykonaniu ;D
OdpowiedzUsuńTak
Będzie zabawnie
Ufam Ci XD
Pozdrawiam i weny życzę
SPL
Dziękuję bardzo za miłe słowa ;3
UsuńBałam się, że perspektywa Snape'a mi nie wyjdzie. Ale jeśli Tobie się podobało to jestem szczęśliwa!
Super boski cudowny ekstra blog :-) nie moge sie doczekac kolejnej notki!
OdpowiedzUsuńSuper, boski, ekstra cudowny? Ohh... jak miło aż się rumienię ;3
UsuńNN wkrótce się doczekasz ;d
Dziękuję! ♥
Aaaaa świetne ! kurde extra ten rozdział ! ^^
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej , też Ci ufam , że jednak Hermiona z Severusem coś ten tego :) Lubię czytać rozdziały pisane z perspektywy Severusa albo Hermiony **
Pozdrawiam i życze weny
Buahahahahahahaha coś ten tego! Wreszcie ktoś mnie rozumie :D
UsuńJuż Cię lubię anonimku :3
Jejku bardzo dziękuję ;3
UsuńCoś ten tego powiadasz? ;d Hmm... jeśli chodzi o te sprawy ( Esther rozumiem ciebie, ale my zboczuchy, oj...) to trzeba poczekać... :)
Aaaa.... Czuję niedosyt. Najchętniej nie odchodziłabym od komputera :D Ten rozdział przeczytałam chyba ze 3 razy i za każdym razem miałam ciarki jak się do niej tak ten.. przybliżył ^^ Libacja alkoholowa po prostu miażdży wszystko! Pytanie 2: Libacja u Gryfonów? Czyli Snape zabiera Hermionę w ciemną uliczkę na "szlaban" i... sama dokończ :D Pytanie 3: Na wszelki wypadek przygotuję miotłę bo nie wiem co kombinujesz ale jestem szalenie ciekawa!
OdpowiedzUsuńNo i tradycyjnie... Mona-całuj-tłusto-włosego-demona :D
POZDRAWIAM ! :*
3 razy? Łał! ;D Jestem w szoku, to bardzo miłe ;**
UsuńYeah! Chciałam by ktoś poczuł hmm... emocje? Tak, emocje ;D ! Ty aż ciarki dostałaś. Jazz teraz sama sobie poklaskaj hehe... ;p (owacje na stojąco)
Chciałam aby ta impreza była nie zapomniana i wyszło :) (mam ogromnego zaciesz teraz ;>)
Libacja w Domu Lwa, no wiesz nie myślałam by Severus z Hermioną zro... Stop! Jejku co ja piszę, zapomnijmy co było wcześniej. Uff... więc inaczej ;p powinno być łagodnie bez „podtekstów erotycznych” ale coś mnie korci by dodać hihi ;) Ahh... nie planowałam Severus'a zaprosić na imprezkę ;(
Wiesz co bierz miotłę, przyda się ;d
Ahh... co Cię wzięło na to całowanie moja droga? Hmm? Doczekasz się spokojnie...
Buziaki ♥
Hahahahaha impreza rozjebała system :D
OdpowiedzUsuńStriptiz Pansy... "osobiście zabiorę was do zoo" XDD
Jesteś niesamowita :3 Twoje pomysły przebijają wszystko :"D
Nie wpadłabym na imprezę u ślizgonów, nigdy w życiu xD
Nie będę tu cytować fragmentów, które mnie rozwaliły, a było ich całkiem sporo, bo ty chyba doskonale wiesz:D
1.A to już jak chcesz. Jak dla mnie fajnie jest i tak i tak :D
2.Impreza u gryfonów? Ta,tak,tak,tak,tak,tak! <33
3.Wiesz... to zależy, co wykombinujesz. Ufam Ci, ale jeżeli coś e... niefajnego, to nie mogę Ci zagwarantować, że nie wylądujesz w Skrzydle Szpitalnym u naszej kochanej Poppy xD
Całuję! Kochana, czekam na nn :D
Dziękuję kochanie ;3
UsuńBiedny Severus musiał mieć taki widok... :(
A może Mistrz Eliksirów zabierze Ślizgonów na wycieczkę do mugolskiego Zoo aby zobaczyli rodzinę Pansy hehe ;D
Ogromnie się cieszę, że moje pomysły Ci się podobają ;**
A z imprezką mam pytanie. Nie przyszło ci to w życiu do głowy czy ty byś nie poszła na imprezkę do Ślizgonów? (nie chciałam źle zinterpretować)
Chyba wyląduję och... wygadałam się ;d No dobra będę całą noc plotkować z naszą Pomocą Medyczną (jeśli będę przytomna!)
Buziaki ;***
Z tą imprezą... Chodziło o to, że jak najbardziej bym poszła (XDD), tylko że nie wpadłabym, żeby opisać coś takiego :3
UsuńW takim sensie :D
PS. Zapraszam na rozdział 14 :3
make-love-not-horcruxes.blogspot.com
Enjoy!
Ahaaaa już rozumiem ;)
UsuńTeż bym osobiście poszła, może Draco byłby bez koszulki ♥
Sorki wcześniej dodałam koma , ale zmieniłam nazwę wiec dodam jeszcze raz :)
OdpowiedzUsuńA więc uwielbiam Twojego bloga ! ^^ Bardzo podoba mi się historia Severusa i Hermiony czekam na rozwinięcie akcji :)
Pozdrawiam i życze weny
Rozumiem :)
UsuńUwielbiasz jejku ale to miłe. Dziękuję! <3
Doczekasz się, spokojnie :)
A ja Cię właśnie pobiję...za to, że rozdział taki dobry ;*
OdpowiedzUsuńAłć dlaczego tak mocno? ;d
UsuńDziękuję ;3
Ah... Impreza w Domu Węża świetnie to opisałaś. Hahahahha to co wyprawiała Pansy, zostawię bez komentarza. :D
OdpowiedzUsuńAhh Goyle powalił mnie kolana, tarzałam się ze śmiechu na podłodze.
Ogólnie czytając rozdział miałam cały czas banana na twarzy.
Czekam na następny z niecierpliwością.
Pozdrawiam Cyzia14. :3
Dziękuję, dziękuję ;D
UsuńTak bezpieczniej nie komentować bo jeszcze Ci się przyśni... och bo jeszcze wykraczę! Już cichooo :)
No dobra bezpieczniej jak będę mówić szeptem. Słyszysz mnie? Uznajmy, że tak... ;d Jak to zrobiłaś, że wylądowałaś na podłodze? Cyziu boję się ciebie, wiesz? ;D
Ahh i na koniec jeszcze dziękuję ;** Napisz czy Pansy Ci się śniła.
Dobranoc <3
Świetny rodział ! :D Z niecierpilwością czekam na kolejne
OdpowiedzUsuńOch jak miło ;** dziękuję bardzo!
Usuń:)
UsuńBiedny Snape... Pansy! Bleeee! ;/ Szkoda, że nasz Severusek się nie dołączył. ;d Czekam na nn. ;*
OdpowiedzUsuńTak, Pansy „blee” hehe ;D
UsuńJa bym się bała jakby Snape do nich dołączył. Jeju co by to było... ach nie mogę o tym myśleć ;)
Rozdział bardzo mi się podobał! A tekst " A panno Parkinson! Proszę się ubrać bo oślepnę! Jeśli pani koledzy chcą zobaczyć striptiz mokrej wydry osobiście zabiorę ich do Zoo." - hahahhaahahha xD - powalił mnie na kolana :D
OdpowiedzUsuńCo do długości uważam, że jest w porządku - chociaż dla mnie jak zwykle mogłoby być więcej ^^
Pomysł by pisać rozdziały z perspektywy Severusa, jest jak najbardziej w porządku, - ...? o tej porze już nie wiem jakiego określenia użyć xp - aczkolwiek musisz pamiętać, żeby w miarę przeplatać z punktem widzenia Hermiony - jednak by nie było nadmiaru jednego nad drugim (mam nadzieję, że połapałaś się w tym, co chciałam Ci powiedzieć :D).
Impreza w Domu Lwa? Piszę się na to ^^
A co do kolejnych rozdziałów... postaram się powściągnąć ewentualne, niekoniecznie pozytywne emocje i nie wyrządzić Ci większej krzywdy ^^ Choć lepiej na wszelki wypadek rezerwuj łóżko w Skrzydle ;>
Pozdrawiam cieplutko,
Lizzy c;
Rany dziękuję bardzo za tak długaśny komentarz ;**
UsuńAle żeby na kolana, hmm no nieźle Lizzy ;D
Staram się pisać dłuższe ale jakoś nie wychodzą. Chyba Czarny Pan macza w tym palce... ;)
Dziękuję za radę. Połapałam się, spokojnie :)
Czyli zrobimy imprezkę! Hehe ;D
Już dawno zarezerwowałam łóżko u naszej Poppy xd Chodź dobrze było nie mieć większych obrażeń... :)
Pozdrawiam Jazz ;**
Mhm....
OdpowiedzUsuńDla mnie na razie najlepszy rozdział
:D
G.M
Dalej, kotku dalej, będzie doskonale, trochę dziś zaszalej, nie mów nie, noc jest jeszcze długa, może ci się uda zdziałać dla mnie cuda, czemu nie...
OdpowiedzUsuńTak dawno tego nie słyszałam! No po prostu wieki! Aż zanuciłam w myślach :D
LIBACJA ALKOHOLOWA!
OdpowiedzUsuńMały błąd się wkradł- powinno być ingrediencje jako składniki, a nie ingerencje
OdpowiedzUsuń