Mistrz
Eliksirów, już od godziny, chodził w tę i z powrotem, po swoich
komnatach. Wydeptał śliczną ścieżkę. Teraz może poprosić
swoich Ślizgonów, aby posadzili mu bratki. Obrócił się
energicznie na pięcie, robiąc mały dołek. Mieszkańcy Domu Węża,
mają jeden dołek do wykopywania mniej. Podszedł do barku i
wyciągnął złocisty płyn. Po chwili Ognista Whisky, pita wprost z
butelki, odprężyła jego ciało. Podszedł do fotela, który był
najbliżej kominka. Pstryknął palcami i pojawiły się płomienie.
Ogień oświetlał skórzane obicie fotela, na którym, po chwili
usiadł mężczyzna. Wziął potężny łyk. Przywołał kolejną
butelkę i szybko ją opróżnił. Potem kolejną i kolejną...
-
Głupi, głupi, głupi... - mamrotał sam do siebie, biorąc kolejne
łyki. Poszedł do łazienki i spojrzał z odrazą w lustro. - No
co?!
-
Wyglądasz żałośnie – powiedziało jego odbicie. – Aby
doprowadzić się do takiego stanu? Ehh... szkoda słów.
-
I dobrze, nie chcę cię słuchać – warknął. Butelka, wymsknęła
się z jego dłoni i spadła na podłogę, roztłukując się na
miliony małych kawałeczków, a odbicie w lustrze, zaśmiało się
mrocznie. – Na pieprzone gacie Merlina! Co ty narobiłeś?!
-
Ja? Kochany, to twoja sprawka... - zaśmiał się.
-
Mam cię dosyć! - wyszedł, trzaskając drzwiami.
Powoli,
bez pośpiechu doszedł do swego gabinetu. Usiadł za biurkiem i
wyciągnął z szuflady mały, czarny flakonik. Wlał całą
zawartość do ust. Tylko geniusz, wpadł na eliksir na kaca. Tym
geniuszem, był ten oto nietoperz. Położył głowę na biurku.
-
Głupi, głupi, głupi... - zaczął swoje modły, uderzając głową
o blat. – Snape! Ty żałosny dupku! - krzyknął sam na siebie. –
Flirtowałeś z Granger. Szeptałeś do Granger. Dotykałeś Granger!
- przed jego oczami, pojawiła się kukła dziewczyny z sianem,
zamiast włosów. - Granger, Granger, Gra... Dość! Chwila... -
podrapał się po brodzie. – Ona ma mój polar. Mój! - nie mógł
do niej pójść i jej go wyrwać. W końcu sam go jej podarował.
Upamiętnił polar, minutą ciszy i zaczął modły od nowa. – To
jest Gryfonka. A ja nienawidzę Gryfonów – warknął. – Ale ma
ładne nogi... Snape! O Merlinie, chyba mam kryzys wieku średniego!
- odpłynął. - Ten rumieniec na jej twarzy, ta jej inteligencja,
zamiłowanie do książek, te nogi, nogi, nogi... Tak, to kryzys –
podrapał się po brodzie. – Kupię sobie nowy kociołek i zapomnę
o Gran... o tej pyskatej uczennicy – jak pomyślał tak zrobił.
Wyszedł przed bramę zamku i teleportował się na ulicę Pokątną,
po nowy kociołek. Myślał, że w ten sposób, zapomni o
dziewczynie.
Rudowłosa
Gryfonka, leżała razem z przyjaciółką na jej łóżku. Milczały.
Ginny myślała o tym, co jej powiedziała starsza dziewczyna.
Musiała wszystko przemyśleć. Zapamiętała błysk w oku Hermiony,
kiedy ta, opowiedziała, jak wezwał ją do siebie i po wykonaniu
eliksiru, ogrzewał jej ręce. Dziewczyna spłonęła rumieńcem, jak
mówiła o tym, gdy ją dotknął. Ginny nie wiedziała, czy jej
przyjaciółka żartuje. Ale sposób, w jaki o nim mówiła,
zaprzeczał wszystkiemu. Hermiona, czuła się w końcu lekko,
wiedząc, że może się komuś zwierzyć. Ginny miała rację, gdy
siedziały jeszcze kilka godzin temu nad kuflem kremowego piwa,
mówiąc, że dowie się prawdy.
Gryfonka
upajała się jego zapachem, pochodzącym z czarnego polara, który
miała na sobie. Ginny nie komentowała tego. Chciała szczęścia
przyjaciółki, ale wiedziała, że ktoś taki jak Snape, może ją
skrzywdzić. On nie wie, co to są uczucia. Ginny z każdym dniem,
coraz bardziej bała się o Hermionę.
-
Kiedy z nim zerwiesz? - spytała nagle Ginny, siadając i uważnie
obserwując przyjaciółkę.
- Nie
wiem. Nie rozmawialiśmy o tym jeszcze.
- Ale
Hermiono! - w jej głosie była nutka paniki. - A co jeśli on się w
tobie naprawdę zakocha? Nie myślałaś o tym?!
- Nie
zakocha. Rozmawialiśmy o tym.
- Co
ci powiedział? Że tak po prostu zerwiecie? - szarpnęła jej ramię.
-
Ginny... - westchnęła. - Rozmawialiśmy o tym, jak byłam w
Skrzydle Szpitalnym. On sam poruszył ten temat. Powiedział, że nic
do mnie nie czuje. Traktuje mnie jako przyjaciółkę i ja mu więżę.
- Och...
- było jej trochę głupio, ale nie chciała się przyznać. - W
takim razie... no jak z Brown?
-
Nadal patrzy na mnie, jakbym zabiła jej skrzata siekierą. Nie chcę
o niej mówić. Szkoda nerwów.
Schowała
polar do kufra. Podeszła do okna, obserwując Ślizgonów na boisku
Quidditcha. Ginny ruszyła za przyjaciółką i prychnęła, gdy
ujrzała Malfoy'a, jak popisuje się na miotle. Rzuciła uwagi
dotyczące jego wyglądu i stylu jego latania. Hermiona cieszyła się
z takiego obrotu sprawy. Jej przyjaciółka nie męczy jej pytaniami
o Seamusa i Snape'a.
-
Właśnie! - krzyknęła Ginny, a Hermiona podskoczyła. -
Przepraszam, ale teraz mi się przypomniało, że Harry kazał nam
przyjść do ich dormitorium.
- Nie
wiem. Och... no idziemy – pociągnęła ją za rękę.
Zeszły
po schodach. Jak na sobotni wieczór, było mało uczniów w Pokoju
Wspólnym. Starsi zostali jeszcze w Hogsmeade, a młodsi leżeli na
kanapach, albo biegali po korytarzach. Wspięły się po schodach,
prowadzących do dormitorium chłopców. Ginny przyłożyła ucho do
drzwi i usłyszała śmiechy Neville'a i Rona. Nacisnęła klamkę. W
pokoju panował półmrok. Do nozdrzy Hermiony, dotarł zapach
papierosów.
-
Hermiono! Padnij! - krzyknął Seamus, gdy zamknęła drzwi.
Ginny
pociągnęła ją za rękę i znalazły się na podłodze. Po
chwili, usłyszała odgłos tłukącego się szkła, w miejscu, gdzie
wcześniej była jej głowa. Nastała chwila ciszy, którą po
chwili, przeszył głośny śmiech Rona. Chłopak stał na podłodze
z papierosem w ręku. Zaciągnął się nim i wybuchł śmiechem.
Koło niego, unosiła się szara mgiełka. Dziewczyny zauważyły,
jak chwieje się na nogach, a koło niego stoją puste butelki po
piwie. Seamus podbiegł do Hermiony i pomógł jej wstać. Machnął
różdżką, usuwając szkło.
- Nic ci nie jest? - widać było, że
jest zmartwiony. Pogłaskał ją czule po głowie. Chciała
odpowiedzieć, ale Ginny zaczęła krzyczeć.
-
Ronaldzie Weasley! Ogłaszam całemu światu, że jesteś kretynem! -
podbiegła do niego i go uderzyła. - Co ty robisz? Mogłeś ją
skrzywdzić!
-
Ron! - warknęła Hermiona, gdy stała już pewnie na nogach.
Podeszła do niego i wyrwała mu papierosa. Zniszczyła go w
popielniczce, która leżała na jego szafce nocnej. – Ty palisz.
Jestem oburzona.
-
Właśnie! Ty nie możesz palić. Jak mama się dowie, to...
-...
to co? Ginny, to moja sprawa co robię.
-
A-ale no... - siostra chłopaka, zaczęła się jąkać. – Od jak
dawna?
- Od
wakacji – wybąkał i niepewnie usiadł na łóżku.
-
Tak miało być. Nie kłóćmy się. Palę i tego nie zmienicie. Mogę
wam obiecać, że nie będę palić przy was. Chłopakom to nie
przeszkadza, ale wam tak.
-
Wiedziałeś? – Ginny warknęła i spojrzała na Harry'ego - Seamus
ty też? Neville, nie patrz tak, też mnie wkurzyłeś – chłopak
pozieleniał i skrył się za partnerem Hermiony. Harry podszedł do
niej i niepewnie ją przytulił.
-
Tak – wyszeptał w jej rude włosy. Zaczęła się bardziej
szarpać, a Gryfon mocniej ją przytrzymał bliżej siebie. -
Przepraszam Ginny.
-
Po co miałyśmy tu przyjść? - wypaliła szybko Hermiona. Wiedziała
co może się stać. Nie chciała kłótni przyjaciół. Niepewnie
spojrzała na jej przyjaciółkę, która została obdarowana
przepraszającym pocałunkiem. Ginny otarła łzy i wyszeptała coś
Harry'emu do ucha, a ten uśmiechnął się lekko. Hermiona
odetchnęła.
-
Chcieliśmy się z wami napić – powiedział chłopiec, który
przeżył.
-
Czyli to, co było w plecaku, to były butelki? - zapytała Gryfonka.
- Tak.
Mamy ich jeszcze sporo – rzekł Ron. Schował paczkę papierosów
do tylnej kieszeni spodni.
-
Wy żartujecie. Nie możecie. To znaczy, my nie możemy.
-
Hermiono weź przestań. Tylko spróbujesz... - zachęcił ją
przyjaciel.
-
Nie ma mowy. Gdzie Dean? - dopiero teraz zauważyła nieobecność
drugiego prefekta.
-
Ron go upił – powiedział Neville, który wciąż stał za
Seamus'em. - Harry mu pomógł, a ja donosiłem butelki – Hermiona
była wstrząśnięta wyznaniem chłopaka. Zawsze był cichy i
spokojny. Nie wiedziała, czy to jej przyjaciele, tak na niego
działali. Nic już nie rozumiała.
-
Gdzie on jest? - chłopak wskazał na łóżko należące do drugiego
prefekta, które było zasłonięte kotarami. Podeszła tam i je
osłoniła. Dean leżał na brzuchu. Wydawał ciche dźwięki,
podczas snu. - Schlaliście go – spojrzała na nich groźnie. -
Zalaliście w trupa prefekta.
- Ma
słabą głowę – zaśmiał się Harry.
-
Hermiono – podeszła do niej i złapała ją za ręce. - Może
zostaniemy chwilę? No wiesz ja... nie próbowałam niczego, poza
kremowym piwem. Proszę...
-
Tylko jedno piwo. Razem na w spółkę wypijemy – po chwili
wyszeptała jej do ucha. - Zapomnisz o nim na chwilę.
-
Ale ja... Ginny, no dobrze. Ale zaraz idziemy – rudowłosa
dziewczyna zapiszczała z radości.
Hermiona,
jak obiecała, wypiła połowę zawartości piwa. Teraz koło niej,
był cały arsenał imprezy do pilnowania. Ginny chciała więcej,
ale jej przyjaciółka, uważnie się jej przyglądała. Ron, Harry,
Neville i Ginny siedzieli na podłodze i grali w butelkę. Jak na ich
stan trzeźwości, dawali sobie pytania i zadania, na godnym
poziomie. Seamus siedział na swoim łóżku z dziewczyną. Hermiona
trzymała głowę na jego kolanach i uważnie studiowała każdy cal
jego twarzy. Dopiero teraz zauważyła, jakie chłopak ma delikatne
rysy twarzy. Dotknęła jego policzka i wyczuła delikatny zarost,
który z bliska był nie widoczny. Seamus spojrzał na nią.
-
Nie, jest w porządku, na prawdę. Prawie go nie widać.
-
Tata podesłał mi jakąś czarodziejską piankę do golenia. Na
razie dobrze wykonuje swoje zadanie - uśmiechnął się, tak, jak
lubiła. - O...! Zapomniałem!
-
Profesor Flitwick oddał mi referat.
- I
jak? - usiadła koło niego. Chłopak wyszczerzył zęby.
-
Dał mi Zadowalający. Powiedział, że świetna praca. Dałby mi
wyższą ocenę, ale musiał obniżyć, za nie oddanie w terminie.
Mimo wszytko dziękuję za pomoc - pocałował ją w policzek.
-
Nie ma za co - uśmiechnęła się. Chłopak wstał i z szafki
wyciągnął paczuszkę. Odwinął szary papier i pokazał
dziewczynie ciasteczka.
-
Spróbuj. Najlepsze czekoladowe ciasteczka pod słońcem. Mama
upiekła. Mhh... - ugryzł, delektując się. Hermina poszła za jego
przykładem. Nigdy nie jadła czegoś lepszego. Były obłędne.
- Są
pyszne. Mogę jeszcze? - podsunął jej pakunek. - A przepis mógłbyś
dać?
-
Rodzina receptura. To znaczy, ja bym ci dał, ale wiesz, mama...
-
To w takim razie, poproś ją, by częściej je piekła.
-
Załatwione. Ej chcecie ciasteczka? - krzyknął przez pokój.
-
Dzięki stary - przyszedł Ron i zabrał. - Gracie z nami? Teraz
Harry kręci.
-
No dobra - usiadła pomiędzy Nevillem i Seamusem.
- To
kręcimy - rzekł Harry i pokręcił butelką, która wylosowała
Neville'a.
- No
ten... zadanie - Harry uśmiechnął się paskudnie.
- Idź
do łazienki i przynieś pastę do zębów.
-
Chyba nie każesz mu jej jeść? - spytała przerażona Hermiona,
kiedy Neville wyszedł.
- Nie
jestem taki okrutny.
- To
niby co? - zapytał Seamus.
-
Zobaczycie - powiedział mrocznym głosem, a Ron się zaśmiał.
-
Mam - znów pojawił się w pokoju. - I co teraz?
-
Chodźcie. Tylko cicho... - przyłożył palec do ust i kiwnął
głową na łóżko Deana. Podszedł tam i rozsunął kotary. -
Ściągnij mu bluzkę.
-
Neville, wykonaj to. No dalej, będzie śmiesznie.
-
Harry, jeśli ty chcesz zmusić do zrobienia czegoś z Deanem, to
ja...
-
Cii... spokojnie kochanie - pocałował Ginny.
-
J-już - wysapał. Był cały czerwony. Dean chrapał na plecach, już
bez koszulki.
-
Podnieś jego lewą rękę do góry, a prawą w dół.
-
Już wiem, co chce zrobić - wyszeptał Seamus. Harry uśmiechnął
się do niego, porozumiewawczo.
-
Teraz weź pastę i na klacie narysuj mu znak supermana.
-
Och... Harry - zachichotała Ginny
-
Mówiłem - Neville narysował duży trójkąt i w środku literę
"S". - I teraz, wisienka na torcie. Złap prześcieradło i
nim poruszaj.
- Haha
- zaśmiał się Neville. Dean był prawdziwym Supermanem i wyglądał
jakby latał
-
Zadanie wykonanie - poklepał go po plecach. - Teraz ty kręcisz -
poszli do butelki nadal się śmiejąc. Neville zakręcił i wypadło
na Hermionę.
- Co?
- powiedzieli jednocześnie.
-
No, dalej - westchnął zirytowany Ron - Jesteście w końcu parą,
tak czy nie?
-
Całuj! - krzyknął Harry
-
Cicho już - warknęła. Obróciła się w stronę swojego chłopaka
i usiadła mu na kolanach - Widzisz, kochanie. Chwili prywatności
nie mamy - zaśmiała się. Spojrzała mu w oczy i zbliżyła wargi
do jego warg. Seamus pocałował ją delikatnie, a zarazem słodko.
Hermiona pogłębiła pocałunek, a gdy w tle usłyszała oklaski i
wiwaty oderwała się od niego.
-
Och... jakie to było słodkie - zaśmiał się Ron
-
Cicho rudzielcu. Ron jaka szkoda wypadło na ciebie.
-
Hmm... - podrapała się po brodzie. - Idź do Krukonek z siódmego
roku i spytaj się, czy mają tampony.
-
Wstydzisz się? - zapiszczała Ginny
- Ja
no ten... - poczerwieniał na twarzy - Idę. Harry chodź ze mną.
-
Nie przepuszczę takiej okazji - zarechotał i wyszli z pokoju.
Hermiona poszła po piwo. Ginny spojrzała na nią, jakby pierwszy
raz, widziała ją na oczy. Hermiona upiła nawet spory łyk piwa i
podała Ginny. Seamus poszedł po jeszcze 4 butelki. Postawił sobie
Neville'owi, oraz na miejscu Harry'ego i Rona.
-
Neville, jak u profesora Snape'a? - zapytała Gryfonka
-
Zdaję u niego cały materiał. Nie jest najgorz... - drzwi się
otworzyły i wpadł Harry. Usiadł na podłodze i śmiał się tak,
aż rozbolał go brzuch. Po chwili wszedł Ron, bardziej czerwony,
niż gdy wychodził. Wypił całe piwo, które stało koło niego.
-
Zamknij się Harry! - warknął.
- Jak
poszło? - zapytał Neville
-
Ron, był cały czerwony. Szły korytarzem, a on podbiegł i
wykrzyczał czy mają tampony. Nie wiedział, że tam był profesor Flitwick.
-
Och, jak mi przykro - zaśmiała się Hermiona. - No, dalej kręcisz
ty - podała mu butelkę.
-
Zemszczę się - wypadło na Ginny - Co wybierasz?
-
Zatańcz tango ze skarpetkami Neville'a.
-
Wolę jego niż twoje, Ron - pokazała mu język. Napiła się piwa.
Wzięła skarpetki, które dał jej chłopak i zaczęła tańczyć.
-
Zakręć kuperkiem - zaklaskał Harry. Ginny odrzuciła skarpetki i
podeszła do swojego chłopaka. Spojrzała mściwie na Rona i
zakręciła biodrami przed Harrym, który zrobił do niej maślane
oczy.
-
Ginny! Siadaj - warknął Ron, na wyczyny jego siostry. Seamus,
Hermiona i Neville się zaśmiali.
-
Też cię kocham, Ron - rzuciła. Usiadła na podłodze i przez
długość pomiędzy nimi, a butelką, pocałowała go, słodko
wzdychając, wywołując tym samym białą gorączkę u Rona.
-
To nie na moje nerwy. Idę zapalić - poszedł do łazienki i
odpalił.
-
Robimy przerwę. Ginny, bosko kręcisz tym kuperkiem - oświadczył
Harry. Napił się Ognistej Whisky.
- Daj
spróbować - powiedziała Hermiona.
-
Masz – napiła się. Była mocna. Dała Seamusowi.
- Może
być - wziął kolejny łyk - Neville chcesz?
- Daj
- i opróżnił butelkę.
Po
godzinie, chłopcy byli praktycznie schlani. Seamus, jako jedyny
reprezentował ich, potrafiąc utrzymać się na nogach. Dziewczyny
zarządziły, że ostatnie zadanie i kończą grę. Same piły mało,
ale Ginny widziała podwójnie. Rudowłosa zakręciła butelką,
która wylosowała Hermionę.
- Pi-
pitanie - język jej się plątał.
- To
drugie - nie męczyła jej bardziej.
- Idź
do Sna-Snape i powiedz mu - kolejny łyk z butelki - Że go kochasz.
- Idź
Hermiona. Do Snape'a, do Snape'a o le! - zawołał Harry z Ronem
-
Chodź, wiewiórko! - pociągnęła ją za rękę. Harry dał im
pelerynę niewidkę. Założyły ją i wyszły z pokoju. Na dole nie
było praktycznie nikogo. Zbliżała się 22. Hermiona podtrzymywała
Ginny, bo szła niepewnie. - Dlaczego to zrobiłaś?
-
Zobaczysz j-jego reakcje - zapiszczała jej do ucha.
-
Ginny! Idź normalnie bo peleryna nam zleci.
-
Ci-cicho... - znalazły się w zimnych lochach - Ja tu zostanę -
wychyliła głowę za zakręt. Ściągnęła pelerynę - Idź do
niego. Trzymam kciuki.
Hermiona
w ręku trzymała pelerynę niewidkę. Serce waliło jej coraz
bardziej, kiedy zbliżała się do jego gabinetu. Stanęła przed
drzwiami i wzięła wdech. Snape przed chwilą właśnie wrócił z
nowym kociołkiem. Nasypał sobie kawy do kubka gdy usłyszał
pukanie. Warknął pod nosem i podszedł do drzwi. Usłyszał głos
dziewczyny. Rozpoznał go od razu. Niepewnie przyłożył ucho do
drzwi.
-
Wiem, że pana tam nie ma profesorze Snape - jej głos lekko drżał
z emocji. Bała się, że okaże się, iż on tam jest i zaraz
wyjdzie i na nią nawrzeszczy - Chciałam powiedzieć - zamarł na
chwilę. Czego ona mogła od niego chcieć? Hermiona założyła na
siebie pelerynę. Została widoczna tylko głowa - Bo ja pana...
kocham, profesorze - wyszeptała do drzwi. Nic się nie stało. Nie
wybiegł, jak myślała. Naciągnęła na siebie pelerynę, ukrywając
się pod nią. Zrobiła krok do tyłu, patrząc z utęsknieniem na
drzwi.
Myślał,
że to głupi żart Gryfonów. Ale jej głos był taki szczery i
poważny. Ktoś go kocha? Przez chwilę powrócił do dnia, kiedy
Trelawney dała mu przepowiednię. On nie mógł kochać i być
kochany... Odsunął od siebie tą myśl. Nacisnął klamkę i
otworzył drzwi. Nie było jej.
Stała
pod ścianą. Nogi się jej ugięły, kiedy otworzył drzwi. Miał
nie opisany wyraz twarzy. Czuła ból, jak na niego patrzyła, gdy
tak się rozglądał. Zauważyła w jego oczach smutek. Podeszła
bliżej i stanęła na przeciw niego. Ich oczy się spotkały. Nie
widział jej, ale wyczuwał drewno i kokos. Zapach, który należał
tylko do niej. Przymknął powieki. Wyciągnął rękę gdzie miała
głowę. Zamachnął się a ona w porę zrobiła unik.
-
Granger, wyłaź gdziekolwiek jesteś - zamarła
Zrobiła
kilka kroków w tył. On czekał jak głupi aż mu odpowie. Jakaś
cząstka, podpowiadała mu, że ona tu jest. Ta mądrzejsza kazała
wracać do komnat. Rozejrzał się i warknął przegrany. Zrobił
obrót, powiewając szatą i zniknął za drzwiami.
Siedziały
w Pokoju Wspólnym. Hermiona nic jej nie powiedziała. Chciała
zaczekać, aż jej przyjaciółka wytrzeźwieje. Ginny zamruczała
coś niezrozumiałego pod nosem i wstała, kierując się w stronę
dormitorium chłopców. Hermiona wzięła ją pod rękę, na wszelki
wypadek.
W
pokoju chłopacy bawili się świetnie. Ron, wziął szampon do
włosów i śpiewał do swojego nowego "mikrofonu" na
łóżku. Harry robił za szaloną publiczność. Piszczał i skakał
pod "sceną". Neville chyba był ochroniarzem, bo pilnował
ściany. Seamus siedział na łóżku i kulturalnie opróżniał
butelkę. Gdy zobaczył Hermionę, odłożył ją na bok i zawołał
do siebie.
Ginny
natomiast, wzięła wszystkie dostępne poduszki i skarpetki.
Zaczarowała je i ukryła się za łóżkiem Supermana. Machnęła
różdżką i poduszka uderzyła artystę w głowę a Ginny zawyła:
"Buuu...!". Ron nic sobie z tego nie zrobił i wył dalej.
Ściągnęła rajstopy, które miała na sobie i założyła je na
głowę. Machnęła różdżką i wszystkie skarpetki, zaczęły
lecieć w stronę jej brata. Wybiegła zza łóżka, śmiejąc się
groźnie i napadła na artystę. Ochroniarz ziewnął i osunął się
na podłogę. Harry zaczął płakać. Ginny rzuciła się na Rona.
Zwaliła go na podłogę i zaczęła po nim skakać wykrzykując:
"Nie wycinajmy lasów! Misie giną! Achojjj...!"
Hermiona
wzięła Seamus'a za rękę i podkradła się do dzikuski. Wzięli
poduszki i zaczęli ich okładać. Hermiona, gdy zobaczyła rajstopy
na głowie przyjaciółki wybuchła śmiechem i je złapała. Zaczęła
krzyczeć: "Koniku wio...!".
Harry
otarł łzy i złapał Ginny w pasie. Przewiesił ją sobie na
ramieniu i chodził po pokoju. Ron wziął szampon, poprawił włosy
i śpiewał dalej. Neville wstał i wybełkotał
-
Wybaczcie - i wyszedł do łazienki.
-
Merlinie! - zawołał Seamus, ściągając z siebie Hermionę, która
go łaskotała. - Nie rób. Mam łaskotki. Haha...
- Taki
duży chłopiec? - zacmokała słodko.
-
Pff... nie dostaniesz już ciasteczek - obrócił się.
-
Nie! Och, Semi proszę...
-
Tak, Semi, ty mój kochany pysiu - wzięła jego policzki w palce
"zafalowała"
-
Tylko nie Miona. Jetem Hermiona - powiedziała z wyższością
-
Będziesz mnie łaskotać?
-
A teraz łapy w górę, ti dabu dibu daj! - zawył Ron. - Publika
dziś baluje, ti dabu dibu daj!
-
Ron...! Ty jesteś boski! - wybełkotała Ginny. Seamus złapał
Hermionę za rękę i zaczął śpiewać:
-
Pszczółka Maja, sobie lata, ooo...
-
Zbiera nektar dziś na kwiatach...
-
A tam Gucio w tulipanie, czeka sobie na śniadanie - zakończył
Seamus i zaśmiał się z Hermioną. Ron chrząknął, a Ginny
uciszyła wszystkich. Harry wziął zapalniczkę przyjaciela i
zapalił. Ron wziął poduszkę i przyłożył do serca. Seamus objął
Hermionę w tali i delikatni się kołysali
-
Hej dziewczyno, spójrz na misia, on przypomni, przypomni chłopca
ci. Nieszczęśliwego białego misia, który w oczach ma tylko szare
łzy.
- To
było piękne! - powiedział Seamus, który tańczył z Hermioną.
Drzwi się otworzyły i wpadł Neville łapiąc się za brzuch.
-
Mama! Ginny, mama przyjechała! - przestraszył się Ron i wskoczył
pod kołdrę.
-
Zamknij się, kretynie! - warknęła dziewczyna.
-
Neville, co się stało? - Hermiona położyła mu dłoń na ramieniu
-
Merlinie! - zakryła usta dłonią. Seamus machnął różdżką,
usuwając butelki, które znalazły się pod łóżkiem Rona.
-
Do łóżek! Kryć się! - zawołał Harry. Pociągnął Ginny za
sobą. Hermiona wskoczyła do Seamus'a. Wtuliła się w niego,
ukrywając chichot. Drzwi się otworzyły i stanęła w nich kobieta
w kasztanowym szlafroku i lampą.
- Co
to za hałasy? - spytała ostrym tonem .
-
Neville miał koszmar - powiedział Harry.
-
Chłopcze, wszystko gra?
- Jest
cisza nocna. Śpicie i to już - zarządziła. - Weasley jesteś?
-
Tak - odpowiedziała Ginny, która szybko zakryła usta, dłonią.
-
Chyba masz chore gardło. Idź jutro do Skrzydła Szpitalnego.
-
Dobranoc, pani profesor - powiedział Harry.
-
Kolorowych snów - rzucił Seamus.
-
Dobranoc, pani McGonagall - rzucił Harry, Ron i Neville chórem.
-
Śpicie - zamknęła drzwi.
-
Myślicie, że poszła? - szepnęła Hermiona.
-
Poczekajmy jeszcze chwilę.
Czekali
10 minut. Po tym czasie jednak wszyscy zasnęli. Następnego dnia
Hermiona obudziła się na brzuchu Seamus'a z okropnym bólem głowy.
Nie wypiła tak dużo. Chłopaki wypili o wiele więcej. Już im
współczuje tego kaca. Spojrzała na swojego ukochanego, który
zacisnął coraz mocniej powieki. Zeszła z niego i wyszeptała.
-
Semi, przyniosę ci coś.
-
Mhh... - wymruczał. Wstała i chwiejnie podeszła do łóżka
Harry'ego. Ginny leżała wtulona w niego, a na głowie, nadal miała
rajstopy. Hermiona podeszła do niej i lekko ją szturchnęła
- Już
– pocałowała Harry'ego w nosek i wygramoliła się z łóżka.
Hermiona ściągnęła jej rajstopy, a Ginny spłonęła rumieńcem.
Wyszły z pokoju, wpadając na dwójkę pierwszorocznych Gryfonów.
- Co
tu robicie? - zapytał chłopiec ziewając.
- Ty
mały! - warknęła Ginny. - Zaraz ci różdżką tak tyłek spiorę,
że zobaczysz.
-
Dziwna jakaś – powiedział drugi chłopiec. Hermiona przytrzymała
Ginny w pasie, bo chciała się rzucić na chłopców.
-
Cicho, bo wam punkty odbiorę. A raczej pani prefekt – poklepała
Hermionę po ramieniu
- A co
tam robiłyście? - zapytał pierwszy chłopiec, wskazując głową
na drzwi.
-
Sprawdzałyśmy – szybko rzuciła Ginny.
- Czy
mają poukładane skarpetki i czy nie leżą po całych pokoju.
- O
kurde – szepnął drugi chłopiec, swojemu koledze – Moje leżą
wszystkie na podłodze.
- My
zostawiliśmy coś w pokoju... To do widzenia, pani prefekt – i
szybko uciekli.
-
Pff... małe gamonie. Hermiono, spotkamy się w pokoju wspólnym za
30 minut i pójdziemy na śniadanie.
- Masz
– dała jej do pucharu z wodą, aspirynę. – Wypij. Pomoże
trochę.
-
Miłosierna Hermiono. Dziękuję – wypiła wszystko. Sama wrzuciła
do swojego pucharu i po chwili wszystko wypiła.
- No i
jak mówiłam wcześniej, to on wyszedł i kazał mi się pokazać.
No ale ja tego nie zrobiłam.
- I
dobrze. Mogłabyś mieć szlaban, albo miłą noc z nim...
-
Ginny! - walnęła ją w ramię, rozglądając się wokół. Welka
Sala, jak na niedzielny poranek, była prawie pusta, ale stół
nauczycielski był cały zapełniony. Snape cały czas obserwował
dziewczynę. Nie wiedział, czy ma halucynację. Czy ktoś w ogóle
do niego pukał. Czy to była ona. Ale nadal pamiętał jej zapach. W
jakimś sensie poczuł się milo. Ktoś do niego powiedział takie
słowa. Czuł coś dziwnego do tej dziewczyny...
-
Weźmy chłopakom trochę jedzenia – posmarowały bułki i zawinęły
w chusteczki, chowając je pod swetrem. Kiedy Hermiona na niego
spojrzała, ich spojrzenia spotkały na chwilę, ale trudno było
odczytać wyraz oczu Snape'a. Hermiona przyglądała mu się dłużej,
kiedy Snape odwrócił już wzrok. - Nie patrz się tak na niego!
-
Wcale się nie patrzę – Hermiona prychnęła, jak rozjuszona
kotka.
- No
nie. Oglądasz zastawę nauczycielskiego stołu.
- Daj
mi spokój. Zjadłaś?
- To
dalej. Rusz swój kuperek i idziemy – uśmiechnęła się blado i
wyszły na korytarz. Co chwilę zerkała za swoje ramię, patrząc
czy nie idzie. Jednak bezpiecznie doszły do portretu grubej damy.
Dały
chłopakom aspirynę i jedzenie, a ci zasnęli. Ginny uśmiechnęła
się mrocznie i wzięła pastę do zębów. Podwinęła koszulkę
Ronowi i narysowała mu gitarę, Harry'emu smoka, Seamusowi złoty
medal, a Neville'owi kwiatki. Zaśmiała się i z Hermioną opuściły
dormitorium chłopców.
-
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
- - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Rozdział
dedykuję Anthony za zbetowanie mi rozdziału... Tak, tak Jazz ma
BETĘ i jest szczęśliwa! <3
Zaliczyłam
geografię na 4... :)
W
piątek (14.06) minęło pół roku od założenia bloga. Tak ten
czas szybko przeleciał... :> Dziękuję Wam, za obecność! ;**
Wyczekiwana
przez wiele osób biba u Gryfonów. Dla mnie była bardziej
„kulturalna” niż w Domu Węża... :D Mimo wszystko mam nadzieję,
że się Wam spodobała ;3