sobota, 1 czerwca 2013

Rozdział 24

   Cudownie było się wyrwać z dormitorium, chociaż na krótką chwilę. Hermiona miała już po dziurki w nosie Lavender Brown i Parvati Patil. Wciąż słyszała niesmaczne żarty i dwuznaczne nieprzychylne komentarze na swój temat. Starała się całkowicie je ignorować, głaszcząc i otaczając całą uwagą Krzywołapa, który bądź co bądź strasznie się za nią stęsknił. W czasie pobytu w Skrzydle Szpitalnym Ginny wzięła go pod opiekę. Hermiona nie chciała wiedzieć, co mogłoby się stać, gdyby tylko zostawiła go sam na sam z Lavender. Być może Brown nie przejawia objawów iście psychopatycznych względem zwierząt, ale Hermiona wolała nie ryzykować, wystarczyło jej, że sama z Seamusem stali się ofiarami jej niepokojących gierek.


Krzywołap opuścił tuż za nią dormitorium, zbiegając po schodach. W pokoju wspólnym było więcej osób niż ubiegłego dnia, a to przez kapryśną pogodę, która od samego rana zaszczyciła uczniów i profesorów. Deszcz padał nieprzerwanie, a ostry wiatr targał koronami drzew. Krzywołap podbiegł do Rona, który siedział z wyciągniętymi nogami na fotelu obok kominka. Zerknął w dół, widząc znajomy, puchaty ogon. W tłumie Gryfonów dostrzegł Hermionę.


– Zostaniesz z nim przez chwilę? 

– No jasne, a ty gdzieś się wybierasz? – rozejrzał się po pokoju wyłapując wzrokiem Seamusa, sądząc, że z nim Hermiona wybiera się na schadzkę. Zdziwił się, nie dostrzegając go.

– Muszę zajrzeć do biblioteki, mam ogrom zaległości. – wypuściła ciężko powietrze, kręcąc bezradnie głową.

– Opuściłaś tylko dwa dni…

– Tylko dwa? – wciągnęła ze świstem powietrze. – Aż dwa Ron – dodała, zadzierając brodę w górę.


Ron wykrzywił się strasznie, kompletnie nie rozumiejąc Hermiony i jej przesadnego dbania o naukę. Madame Pomfrey nakazała jej odpoczywać, a ta ledwo opuściła Skrzydło Szpitalne i już drepta do biblioteki. Widząc nieugiętą minę przyjaciółki, machnął jedynie dłonią, biorąc Krzywołapa na kolana.


– Dzięki Ron! – krzyknęła w odpowiedzi.


Ron nie musiał wiedzieć, że Hermiona już dawno odrobiła zadania i uzupełniła zaległe materiały, gdy on i reszta uczniów siedziała na zajęciach. Udała się bezpośrednio do profesorów, prosząc ich o skrypty z ostatnich zajęć, a wiedząc, jak zdolną uczennicą była panna Granger, bez słowa dali jej zaległe materiały, wyczerpująco odpowiadając na każde z pytań dziewczyny. I tym sposobem w bibliotece była tuż po śniadaniu.


Minęła się w przejściu z chłopcami z siódmego roku i wyszła na chłodny korytarz. Pozdrowiła skinieniem głowy Grubą Damę i ruszyła szybkim krokiem w stronę lochów. Spotkała po drodze zaledwie grupkę uczniów i kilka duchów. W ostatniej chwili udało się jej uskoczyć przed atramentem lecącym z pocisku, wycelowanego przez Irytka. Skrzyczała go paskudnie, grożąc, że zawoła Krwawego Barona. Irytek w odzewie pokazał język, przelatując przez najbliższą ścianę.


Przez resztę drogi nie spotkała już nikogo. Zaszła do lochów odnajdując docelowe drzwi gabinetu profesora Snape’a. Przez niemal całą noc nie mogła spać, czuwając i co chwila się wybudzając. Rozmyślała, dlaczego profesor Snape zostawił jej ukrytą wiadomość w słoiczku, a nie przekazał jej tego osobiście, gdzie mieli taką sposobność. A co najważniejsze, dlaczego chciał się z nią spotkać? Hermiona tworzyła różne historie i schematy w swoim umyśle, ale każdy z nich był bardziej surrealistyczny od drugiego. 


Zapukała dwukrotnie, a drzwi otworzyły się przed nią z takim impetem, co przyczyniło się do tego, że podskoczyła przerażona, wciągając zachłannie powietrze.


– Wejdź Granger – doleciał do niej stonowany głos nauczyciela, siedzącego za biurkiem. Złączył koniuszki palców do złudzenia przypominając Albusa Dumbledore'a. – Specjalne zaproszenie wysłać? – dodał, widząc, że dziewczyna wciąż stoi w progu.


Otrząsnęła się z transu, zamknąwszy za sobą drzwi. Wyziębiony gabinet od razu uderzył ją w nos i policzki. Mimowolnie zadrżała z zimna, naciągając na dłonie rękawy swetra. Wskazał dłonią krzesło dla interesantów. Nie spuścił z niej przenikliwego spojrzenia, dopóki nie zajęła wskazanego miejsca. Hermiona czując uważny wzrok na sobie, spięła się delikatnie.


– Dobry wieczór profesorze – zabrała po raz pierwszy głos. – Dostałam pana wiadomość, chciał mnie pan widzieć.

– Zaiste panno Granger. Chodzi o niedawno sporządzany eliksir – powstał, okrążywszy biurko. Hermiona przełknęła gulę w gardle, zdając sobie sprawę, że dzielący ich dystans został dość szybko przerwany. Zacisnęła zmarznięte dłonie, starając się wyglądać na oazę spokoju, nie dopuszczając do siebie upierdliwego głosu rozsądku.

– Tak? 

– Eliksir pani i pana Longbottoma nie został ukończony. Jest to o tyle ważne, albowiem potrzebny będzie do dalszej pracy. Panno Granger, wykona pani teraz ten eliksir. Mógłbym dać to zadanie panu Longbottomowi, ale nie oszukujmy się, limit wysadzania kociołków, jak i stan moich zapasów został drastycznie naruszony –  parsknął pogardliwie, przewracając oczami.

– Tylko po to mnie pan tu wezwał? – dopytała, mając nadzieję, że się tylko przesłyszała, że nie wezwał ją jedynie po to, aby sporządziła utracony eliksir.

– A po cóż, że innego panno Granger? – zapytał dość srogim głosem, sprawiając, że Hermiona skuliła się w sobie. – Proszę przyszykować się do pracy.

– Oczywiście, panie profesorze.


Był to pierwszy i zapewne ostatni raz kiedy miała sposobność sporządzenia eliksiru w gabinecie profesora. Hermiona powinna się cieszyć, że będzie mogła korzystać z prywatnych narzędzi i przyborów, mieć stanowisko pracy godne mistrza eliksirów, nowoczesne i z najnowszymi nowinkami alchemicznymi w magicznym świecie. Jednak nie potrafiła się z tego cieszyć i korzystać z nadarzonej okazji. Jej głowa obciążona była ostatnimi słowami mężczyzny. A ona tak naiwnie łudziła się, że chciał ją widzieć z całkiem innego powodu. Westchnęła, myjąc i dezynfekując dłonie.


Skup się!, warknął rozum. Chcąc nie chcąc musiała się z nim zgodzić. Mozolnie odepchnęła w bok wszelkie myśli, skupiając się na najbliższym zadaniu.


– Ściągnij z haka mój fartuch ochronny.


Hermiona obróciła się w stronę kombinezonu, zdając sobie sprawę, że należał do prywatnej kolekcji mężczyzny. Z bijącym sercem ściągnęła go, czując, że ważył o wiele więcej, niż standardowy fartuch, używany podczas zajęć. Czuć było pod palcami drogi materiał, skóra była silna, a cały fartuch wykonany tak, aby zminimalizować skutki ewentualnych poparzeń. Założyła go przez głowę, wyczuwając w nozdrzach perfumy czarodzieja. Na moment zastygła, kosztując się tym stanem, pragnąc zapamiętać tę mieszankę jak najdłużej w swojej pamięci. 


– Skorzystasz z mojej księgi. Przepis i instrukcje znajdziesz w rozdziale ósmym – powiedział rzeczowo, zasiadając za biurkiem.

Kiwnęła głową ze zrozumieniem, podchodząc do stanowiska. Nawet nie wspomniał, abym obchodziła się ze szczególną starannością z jego rzeczami, przeszło jej przez myśl. Ani  żebym nie dotykała tego co do mnie nie należy, zauważyła. Sądziła, że zanim przystąpi do pracy, otrzyma solidny wykład, w jaki sposób obchodzić się z jego rzeczami, co może używać, a na co kategorycznie nie powinna nawet spoglądać. Takie zachowanie różniło się od zwykle surowego profesora Snape’a. Chyba że całkowicie mnie ignoruje, pomyślała, zerkając przez ramię. Siedział za biurkiem, przeglądając zwoje pergaminów. Przekartkowała podręcznik, który zostawił profesor, odnajdując interesujący ją rozdział.  


– Mogłabym otrzymać dostęp do pańskich zapasów? 

– Proszę za mną.


Poderwał się od biurka, przechodząc przez gabinet. Machnięciem różdżki ściągnął zaklęcie ochronne z drzwi, które umiejscowione były tuż za półką ze słojami. Wyjrzała zza jego ramienia, wyglądając jak dziecko w sklepie ze słodyczami. Gdy na drugim roku splądrowała jego kantorek z miksturami, aby przyrządzić eliksir wielosokowy, który był potrzebny jej, Harry'emu i Ronowi, stan magazynku wyglądał przeciętnie. Teraz spoglądała na półki wijące się aż do sufitu. Poprzedni magazyn, który znajdował się na pierwszym piętrze na korytarzu gobelinowym, był mały i dość ubogi. Profesor Snape musiał zmienić jego miejsce tuż po finale Turnieju Trójmagicznego, gdy okazało się, że to Bartemiusz Crouch Junior okradał jego zapasy utrzymując przebranie za Alastora Moody'ego. Spoglądała z błyskiem w oku na te wszystkie słoje, probówki, fiolki i wiele innych rzeczy, gdy Snape zawiesił na niej spojrzenie. Wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, jakby bił się z dziwacznymi myślami. Hermiona czekała uważnie, ale profesor Snape nie powiedział ani słowa. Samodzielnie zaczął przeglądać zapasy. Ściągnął z haka, który był tuż przy drzwiach wiklinowy kosz, wkładając do niego potrzebne ingrediencje, mając przepis wyryty w umyśle. Po niedługiej chwili podał Hermionie kosz, gestem dłoni zapraszając ją do pracy, a sam oddalił się do swojego biurka. Stanowisko do warzenia eliksirów znajdowało się po prawej stronie od wejścia, tuż przy półkach ze słojami o nieznanej i niepokojącej zawartości. Biurko mężczyzny było za nią, co zmuszało ją do patrzenia tylko przed siebie, aby w żaden sposób nie rozzłościć niepotrzebnie profesora, jej jawnym brakiem zainteresowania nad warzoną miksturą.


I tak minęło półtorej godzinny, gdzie Hermiona pracowała uważnie i starannie, nie chcąc popełnić ani jednego błędu. W jakiś sposób praca nad eliksirem rozdymającym uspokoiła jej umysł. Już nie zaprzątała sobie głowy zdarzeniem, które miało miejsce tuż na początku. Całą uwagę poświęciła zadaniu i okazji, jaką dostała. Gdyby nie wybuch kociołka i jej pobyt w Skrzydle Szpitalnym, nigdy nie miałaby sposobności pracować na najlepszych materiałach i najnowszym sprzęcie, a to powodowało przyjemne dreszcze ekscytacji w podbrzuszu. Nie śpieszyła się, chcąc nacieszyć się każdym, najmniejszym elementem prywatnego stanowiska nauczyciela. Chociaż z tyłu głowy zakiełkowała myśl, że przesadne ociąganie się może niepotrzebnie zdenerwować mężczyznę, a tego nie chciała. Sprężyła się przez ostatnie dziesięć minut, kończąc miksturę. Przelała rdzawą ciecz do fiolki, uważnie i ostrożnie sprzątając stanowisko pracy. Odwiesiła z powrotem fartuch, a jej nozdrza utraciły te piekielnie intensywną woń perfum. 


Postawiła fiolkę na biurku, a mężczyzna wskazał dłonią ówcześnie zajmowane przez nią krzesło. Zniknął w drzwiach, których Hermiona jakoś szczególnie nie odnotowała w pamięci. Praca nad eliksirem miała jeszcze jeden pozytywny aspekt, mogła do woli stać nad parującym kociołkiem, a zimno, nawet na moment jej nie dosięgło. Będąc pozbawioną tej okazji, siedziała, czując ponownie, jak okropnie mroźne bywają lochy. Przymknęła powieki, marząc jedynie o gorącym kubku kakao, kominku i Krzywołapie na kolanach. Na tę myśl uśmiechnęła się pod nosem.


Nagle i niespodziewanie otworzyła oczy, czując jak coś ciężkiego, opadło na jej ramiona. Lekko podskoczyła na stołku, widząc, jak okrąża ją mężczyzna i klęka na jedno kolano. Oczy przypominające dno studni wpatrywały się w nią. Hermiona wypuściła cichutko powietrze z ust.


Czas jakby zwolnił, gdy poczuła, jak mimowolnie wpływa na policzki ognisty rumieniec. Zawstydzona obróciła wzrok, dostrzegając na swych barkach czarny, jak noc polar, który też, o Merlinie… przesiąknięty był tymi samymi perfumami, co fartuch ochronny.


– Dziękuję – rzuciła prawie szeptem, a na usta profesora Snape’a wpłynęło coś, co mogłaby określić na kulawy półuśmiech. Merlinie, on się uśmiecha, zauważyła, rozpływając się nad tym niecodziennym widokiem.


Pozwoliła sobie nieco zuchwale spojrzeć prosto w oczy profesora Snape'a. Delikatne zmarszczki na jego czole wygładziły się, nadając jego twarzy łagodniejszego wyglądu. Pochylił się ku splątanych dłoni Hermiony i chuchnął parę razy palącym powietrzem. Poczuła spływające od czubka głowy, do koniuszków palców gorące prądy. Całkiem przyjemne prądy.


Rozum wraz z rozsądkiem przestały istnieć, a Hermiona zdała sobie sprawę, że pragnie, by ta chwila trwała już wiecznie. Zrozumiała, że nie ma przed sobą dużo starszego nauczyciela eliksirów tylko mężczyznę, do którego czuje coś więcej. Spojrzał na nią, ale nie tak grzecznie, jak patrzy się na ciocię na imieninach, składając jej życzenia. Wpadła, czując, że zakochuje się w tym spojrzeniu.


– Dziękuję. – opuściła głowę, czując, że jej policzki przybierają kolor mocno dojrzałych wiśni.

– Nie ukrywaj go, dodaje ci uroku.


Nie była pewna, czy wzdrygnęła się na jego słowa, czy na to, że delikatnie uniósł jej podbródek, zagłębiając się w orzechowym spojrzeniu. Jeszcze subtelniej musnął opuszkami palców purpurowy policzek, a Hermiona dostrzegła mało zauważalny błysk w oczach Snape'a. Wpatrywali się w siebie przez dłuższą chwilę, a panna Granger poczuła, jak coś w okolicy serca rozpłynęło się subtelnie.


– Profesorze? 

– Słucham?

– Chciałam podziękować za tą maść, działa świetnie. – wskazała na siniaka na czole, który był coraz mniej widoczny. Snape niemal niezauważalne kiwnął głową. – Pani Pomfrey wspomniała, że był pan ze mną przez całą noc... dziękuję.


Nie odpowiedział. Poderwał się raptownie, siadając do biurka. Hermiona nie wiedziała, co takiego mogło urazić mężczyznę, które słowa dobrała w niewłaściwy sposób. Czyżby wspomnienie jego pobytu, aż tak go poruszyło? A może nie miałam się dowiedzieć, że tam był?, zaczęła przebierać w myślach, czując napływające do oczu łzy. Profesor Snape chwycił za jakieś dokumenty, sprawiając, że Hermiona poczuła się niewidzialna.


– To wszystko panno Granger, zaraz cisza nocna, proszę już wracać do wieży – rzucił rzeczowym tonem. Nawet na nią nie spojrzał, gdy powstała z fotela i położyła na biurku polar. Hermiona zacisnęła pięści, czując wbity kołek prosto w serce.

– Oczywiście.

– Proszę go zabrać panno Granger – powiedział mimowolnie. –  Podejrzewam, że jeszcze się pani przyda.

– Ale...

– Do widzenia – powiedział stanowczo, przeszukując tym razem  komodę z arkuszami.

– Do widzenia profesorze.


Biegła przez puste korytarze. Słone łzy błądziły po jej policzkach, a rozerwane w pół serce krwawiło tak mocno, że Hermiona łudziła się, że któregoś dnia załata życiową ranę. Jesteś głupia, Hermiono. Głupia i naiwna, wycedził opryskliwie rozum.



~*~


Witajcie kochani ♥


Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Dziecka! Dużo słodyczy, zdrówka, weny i jeszcze raz słodyczy Wam życzę! ;D

Rozdział dedykuję WSZYSTKIM, którzy czytają, komentują, wpadają na mojego bloga i tym którzy zbłądzili na internecie i magiczna siła ich tu przyprowadziła. Zajrzyjcie niżej to się dowiecie więcej :)

Mam dzisiaj cudowny humor! A to jest wasza zasługa! Dzięki Wam mój blog ma już ponad 10,000 wyświetleń! Jak to zobaczyłam, to musiałam usiąść z tych emocji. Bardzo Wam dziękuję. To wszystko dzięki Wam! Jesteście niesamowici! Jestem szczęśliwa, że czytacie mojego bloga. Dziękuję Wam, że mogłam poznać takich cudownych ludzi, którzy są dla mnie jak druga rodzina... Czy to nie brzmi jak pożegnanie? Hehe... nie. Wystraszyłam Was, hihi ;D Mam dla Was małą rozpiskę chyba Was nie zanudzę xd



Dziękuję, za ponad 10,000 wyświetleń!

Dziękuję za to, że mogłam napisać dla Was 24 rozdziały!

Dziękuję za 336 Waszych komentarzy. Za ten długi i króciutki. Za słowa krytyki, pochwały i rady!

Dziękuję, za wszystkie ciepłe słowa, dzięki którym się nie poddawałam!

Dziękuję, za to kiedy odeszłam, Wy na mnie czekaliście i się ode mnie nie odwróciliście!

Dziękuję, że mogłam poznać tak cudownych i kochanych przyjaciół!

Dziękuję za 16 obserwatorów!

Dziękuję, za to, że chętnie odpowiadacie w ankietach, które przygotowałam!

DZIĘKUJĘ



Jak to pisałam, to się wzruszyłam. Dobra to już kończę, bo klawiatura jest mokra :)

Buziaki


Jazz ♥


32 komentarze:

  1. Rozdział mi się podobał, muszę przyznać, że z każdym rozdziałem idzie Ci coraz lepiej ;)
    Severus taki delikatny, a nagle później oziębły. W końcu to Snape, tego nie ogarniesz :D Ma zbyt skomplikowaną psychikę :>
    Zauważyłam kilka błędów:
    Prawie Bezgłowemu Nick'owi - bez apostrofu
    Lonbottom'owi - bez apostrofu
    Malfoy'a - bez apostrofu
    Severus'ie - bez apostrofu
    Dziękuje - w pierwszej formie używamy z "ę" na końcu
    uczyć - literówka, "uczuć"
    wybrzydził - podejrzewam, że miało być "wyprzedził"
    od kąt - odkąd
    linie - literówka "linię"
    dał bym - dałbym
    Jeszcze brakuje kilku przecinków, zazwyczaj przed "a", "by".
    Pozdrawiam i weny życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dorzucę jeszcze "Hogwart'u" - powinno być Hogwartu kotek :)

      Usuń
    2. Bardzo się cieszę, że Ci się spodobał rozdział Lynn ;3
      Napisałaś, że z każdy rozdziałem idzie mi lepiej... to skromnie mogę powiedzieć, że chyba obserwujesz moje poczynania od pewnego czasu :)

      Severus jak to Severus. Masz rację tego nie ogarniesz :D On jest zbyt skomplikowany xd Czasem sama się już gubię ;3

      Dziękuję bardzo za wskazanie mi błędów :)
      Mam pytanie. Widzę, że znasz się na tym dobrze. Widzę, że wyłapujesz każdy błąd. Czy nie chciałabyś zostać moją Betą? :)

      Pozdrawiam i buziaki ♥

      Usuń
  2. Rozdział bardzo mi się podoba :D
    Ale muszę napisać coś do tego co napisała koleżanka Lynn ...
    Malfoy'a piszę się z apostrofem ;) Tak samo jak np. Harry'ego czy Dumbledore'a. A tak to wszystkie wytknięte przez ciebie błędy są faktycznie błędami :P
    No cóż, ja na tego bloga trafiłam nie dawno, 2 tygodnie temu, czy tam 3 ;)
    Ale nie żałuję - od razu mnie wciągnęłaś :3
    Podoba mi się twój styl pisania, jest taki ... ciekawy :D
    Czytając twoje podziękowania też się wzruszyłam xd
    Taka moja natura ;D
    Gratuluję 10 tys wyświetleń!
    Ale powiem ci, że zasługujesz na dużo, dużo więcej!
    Pozdrawiam i całuję,
    Stacy Malfoy
    xxx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę się z Tobą nie zgodzić. Według zasad deklinacji w języku polskim, gdy wyraz kończy się na samogłoskę "y", a poprzedza ją inna samogłoska nie stawiamy apostrofu :)
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Dziękuję za tak bardzo miły komentarz :)

      Och jak miło... mam cichą nadzieję, że szybko ode mnie nie uciekniesz z bloga :D
      Jazz ma ciekawy styl pisania, Jazz się rumieni ^.^

      Wzruszyłam Ciebie... ;3 Na dużo więcej? Ehh... ja ledwo 10,000 odsłon przeżyłam co będzie jak pójdziemy dalej? Wolę nie myśleć o moim zawale xd

      Jeszcze raz dziękuję za Twój komentarz i pozdrawiam ;**

      Usuń
  3. JAK TY MOŻESZ?

    Pytam się jak?

    Jak możesz pisać tak wspaniałego bloga?

    One Day Too Late

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och... ;3 Chyba nie złamałam jakiś praw albo zakazów? ;D
      Wspaniały? Nie oceniaj go tak wysoko :)

      Dziękuję za komentarz ;**

      Usuń
  4. Ty ty tyyyy... Jak mogli się nie pocałować ja się pytam?!
    JAK MOGLI?! ;_______;

    Kotek, gratuluję też 10k wyświetleń :D
    Niedługo mnie przebijesz huehue :>>
    Jejku, aż się normalnie wzruszyłam na dopiskach na końcu no ;-;

    Etsher nie lubi się wzruszać, ale była zmuszona XD :c

    Sorry, że nie odpisałam wtedy na gg (wczoraj dokładnie xD) ale była zajęta. Napiszę dzisiaj, albo Ty napisz, okej? c:

    Detektywatorka kończy swój wywód i czeka na NN :33
    Auf wiedersehen! xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słońce spokojnie... Będzie ślizgoński buziol, będzie ale nie teraz ;D

      Dziękuję, ale do Twojego wyniku mi daleko jeszcze xd Ja lubię iść małymi kroczkami, powolutku bez pośpiechu... na sznurówki muszę uważać hehe ;D

      Płacz mała płacz.... ♥ Czy jest taka piosenka? Hmm... sama nie wiem xd
      Ale ja się tak wzruszyłam pisząc to och... to takie miłe ;3

      Buźka kochana! ;**

      Usuń
  5. Obecna!! Uwaga Ciocia Cyzia przeczytała rozdział i znalazła jeden mały błąd, który bardzo raził ją w oczy, a mianowicie takie zdanie: "-Tak panno Granger. Chodzi o pański eliksir". Czy nie powinno być "Chodzi o pani eliksir"? Wybacz, ale musiałam to napisać, nie lubię wytykać innym błędów, bo sama je popełniam, ale proszę się na mnie nie fochaj.:c Chce dla Ciebie jak najlepiej moja Siostrzenico. ;** Dobra, a teraz rozdział. Ja Cię kiedyś zabije!! No jak mogłaś, no jak mogłaś, tak pięknie się zapowiadało, kiedy on otulił ją polarem, kiedy ogrzewał jej dłonie, aż odpłynęłam stąd, ale tylko na chwilkę. xD JA bym tego lepiej nie opisała.
    "Miłość po prostu jest. Bez definicji. Kochaj i nie żądaj zbyt wiele. Po prostu kochaj".<-- Cudny cytat, jak go przeczytałam to musiałam sięgnąć po chusteczki. Jakoś dotknął mnie dogłębnie i znowu przywrócił pewne wspomnienia... Ahh... Dobra przestaje pisać o sobie. :D Gratuluję Ci za tyle komentarzy, odsłon, choć tak jak Stacy uważam, że zasługujesz na więcej. :) 3maj się i duuużo weny. :** No i wszystkiego naj z okazji dnia dziecka. <33
    Całuję, Ciocia Cyzia. :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz siostrzenica obecna ;D

      Nie focham się. Jak bym mogła na Ciebie? Dziękuję za wskazanie błędu wiem, że chcesz jak najlepiej ;**

      No wiesz...? Mnie zabijać... Takiego małego, bezbronnego Jazz'a ;D Hihi... Ja lubię niszczyć sielankę :) Opisałabyś lepiej, wież mi! <3

      Mam chusteczki jakbyś jeszcze potrzebowała :) Wspomnienia... Zdradzisz? ;3 A ja lubię czytać o Tobie :D

      Och... dziękuję. Dla mnie to tak jakoś za dużo odsłon... ;3

      Buziaczki, Twoja siostrzenica ♥

      Usuń
  6. Oooo....
    To było takie... Słooodkie ^.^
    Jazz, przestań mi tu wmawiać, że nie masz talentu dobrze? Nawet nie wiesz, jak bardzo się mylisz moja droga ;)
    Na prawdę, to było piękne <3
    Nie mam zamiaru "wytykać" Ci, co masz poprawić, bo najzwyczajniej w świecie podoba mi się tak, jak jest ^^
    Na koniec, życzę Ci wszystkiego dobrego z okazji Dnia Dziecka ♥
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo kochana ;**
      Cicho... Jazz tam swoje Mugolskie teorie spiskowe wie ;D
      Jesteś wielka, jeśli lubisz czytać z moimi błędami xd

      Pozdrawiam ;**

      Usuń
  7. Bożu, jakaś ty wspaniała *^*
    Robisz się piekielnie dobra... I... muszę przyznać: chciałabym mieć takie cóś, jak ty, że takie fajne, nie-nudne rozdziały dodajesz, tak często i tak ciekawie. :) Ja tak nie potrafię...

    Wyobrażam sobie Snape'ika w tej seksownej pozie. Hm. Barrdzo seksowny XD
    Jaki czuły.

    Aż pozazdrościłąm Hemionie : <
    No bo weź ty mi powiedz, czemu ona, a nie ja ma przywilej przebywania z tymże człowiekiem?! No, czemu, no?! T____T
    Uwielbiam ten cytat. (tak, znam go, nie wymyśliłam sobie... dla ścisłości) Jest taki prosty i prawdziwy. A ja kocham cytaty proste i prawdziwe.
    Słów brak - piękny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łatwo uleczyć ramki, co? XD ;*

      Usuń
    2. Pomagałam, pomagałam! XD

      Usuń
    3. Jazz ma rumieńca ^.^ Ty piszesz cudownie! Dobrze o tym wiesz :) Potrafisz! <3

      Jak ja czytam to sama chcę być na miejscu Hermiony... ;c Kiedyś może będziesz :D

      Zakochałam się w tym cytacie. Jak go przeczytałam to co przyszło mi do głowy: „Nie ma bata. Będzie w rozdziale...!” ♥

      P.S Ja nie robiłam ramek xd To Esther zagłębiła się w tą magię :)

      Dziękuję Ci bardzo za tak milutki komentarz ;**

      Usuń
  8. Króciutki, ale fajniutki ^.^
    Sev zaczyna działać! :D
    Nie wiem jaki to ma plan w swej pięknej główce, ale myślę, że w następnych rozdziałach zdradzisz nam, jakim sposobem chcę zdobyć Hermione ;3
    Weny życzę!!! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ehh... Sev taki nie zdecydowany jakiś ;D Normalka xd
      Albo zdradzę, albo nie :D

      Dziękuję bardzo za komentarz kochana ;**

      Usuń
  9. Wyrośnięty Nietoperz i jego seksowna poza... Mam to przed oczami! ;d
    Z rozdziału na rozdział widać, że idzie ci coraz lepiej, co jest dziwne, bo piszesz znakomicie i myślałam, że lepiej pisać jest niemożliwe.
    Czytając ten rozdział w mojej głowie szalały słowa: ,,Pocałujcie się! Pocałujcie się!". Mam nadzieję, że długo nie będę musiała czekać. ^^
    Dodałaś mi weny i natchnienia do pisania, czego mi w ostatnich dniach brakowało, więc dziękuje. A to wszystko za sprawą tak pięknego rozdziału. ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie. Proszę mi tak nie słodzić. Ty chyba pobierasz prywatne lekcję od Esther :)
      Nie piszę znakomicie, i cicho Jazz swoje wie xd

      Chyba troszeczkę będziesz musiała poczekać na ślizgońskiego buziola ;3

      Och... Jak mi miło. Dałam Ci weny i natchnienia... Jazz jest z siebie dumna hihi :D

      Dziękuję Ci bardzo kochana za komentarz ♥

      Usuń
  10. O kurczaczki rozdział ŚWIETNY. Och ten nasz Severus XD
    O Ty niedobra ja już myślałam, że ją pocałuje, a tu...XD
    Nu, nu nie wolno tak robić kochanieńka ;D
    Dobra czekam na kolejny :]
    Pozdro i weny
    POISON

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihi... ja lubię niszczyć sielankę ;D
      Sev zaskakujący xd

      Dziękuję bardzo za miły komentarz ♥

      Usuń
  11. Poza "pana podziemia"...Brak słów...Jakby to powiedziała moja znajoma "sam seks" ;x
    No normalnie, aż mnie ciarki przeszły jak go sobie wyobraziłam *o*
    "Opatulił ją swym czarnym polarem.", ogrzewał jej dłonie...Jejku jakie to...słodkie.? Choć Severus Snape i wyraz "słodkie" wzajemnie się wykluczają, ale co tam, to jest słodkie i tyle <33

    Ehhh weny, weny i jeszcze raz weny, moja droga ;D
    Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością.
    Pozdrawiam : To$ka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sev jest zaskakujący a tym bardziej szokujący... :D
      No oczywiście, że sam seks ;3

      Dziękuję Ci bardzo za komentarz ;**

      Usuń
  12. Ooo, gratulacje, 10 000 do nie lada wyczyn, do tego tyle komentarzy ;) Nic tylko pogratulować i życzyć dalszej pracy na blogu, oby tak samo owocnej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj jak mi miło. Dziękuję Ci bardzo ♥
      Tak mam cichą nadzieję, że będzie owocna ;3

      Usuń
  13. Przeczytałam wszystko od deski do deski. Jestem zachwycona tym, że jest tego tak dużo i tym, że jesteś systematyczna, więc nie każesz swoim czytelnikom zbyt długo czekać :D Cieszę się, że akcja się powoli rozwija, przez co czuję ciągły niedosyt, no i przez to chcę więcej. Mogę dodać do ulubionych? Z chęcią będę tu zaglądać częściej:)
    Pozdrawiam, Michaela

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się być systematyczna ale to jest trudne. No tak, u mnie wszystko idzie ślimaczym tępem więc cieszę się, że taki oobrót sprawy Ci się podoba :)

      Oczywiście, że mozeż dodać do ulubioncyh ;3 Ja nigdy nikomu nie bronię :)

      Pozdrawiam Jazz <3

      Usuń
  14. Podziwiam, jednym słowem wielkie WOW. Piszesz niesamowicie i wciągająco. Nie chce, abyś odebrała to jako krytykę, ale jako dobrą radę: zdecydowanie lepiej by to wyglądało gdybyś wyjustowała tekst :)

    Zapraszam też do mnie - magiczne autografy, a ostatnio o fenomen Emmy Waston jako modelki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och ja bardzo dziękuję za tak miłe słowa! ;**
      Kiedyś wyjustowałam tekst ale mi się nie podobało. Wolę jak jest teraz. Ale mimo wszystko dziękuję za radę :)

      Wpadnę do Ciebie :D
      Pozdrawiam ♥

      Usuń

Każdy komentarz, uwaga czy spostrzeżenie znaczy dla mnie bardzo dużo i pobudza Pana Wenę, który czasem bywa leniwy :)