środa, 30 stycznia 2013

Rozdział 7

Mistrz Eliksirów schodził spiralnymi schodami do lochów, gdzie miał rozpocząć pierwszą lekcję tego dnia. Pod salą czekali na niego uczniowie. Gestem ręki nakazał im, by weszli do klasy i zajęli swoje miejsca. Wypisał na tablicy składniki eliksiru, który musieli odnaleźć w podręczniku i przygotować. Profesor nie był zdziwiony, że jeden uczeń, spojrzawszy przelotnie na tablicę, szedł już po składniki. Ściślej mówiąc, była to uczennica i Gryfonka; bardzo bystra Gryfonka. Zwariowałeś chyba, skarcił się szybko w myślach. Zauważył, jak z politowaniem popatrzyła na wertujących podręczniki w poszukiwaniu właściwego eliksiru uczniów. Dwie minuty później Potter i Weasley maszerowali po składniki. Mogę się założyć, że im pomogła.
Po uzupełnieniu dokumentów zaczął przechadzać się między stanowiskami, obsypując Gryfonów złośliwymi komentarzami, a Ślizgonów oczywiście nagradzając punktami. Przed chwilą odjął Finniganowi dziesięć punktów za zbyt gęstą konsystencję. Podszedł do pierwszej ławki i spojrzał na Gryfonkę, która w skupieniu mieszała bulgoczącą ciecz.

Granger, tylko nie zaśnij nad kociołkiem. To nie historia magii – powiedział ku uciesze Ślizgonów. Zauważył, że Potter chciał wstać w jej obronie, ale gdy szepnęła mu coś na ucho, opadł z powrotem na swoje miejsce. Spojrzała przelotnie na profesora i dodała kolejny składnik do wywaru.
Panie profesorze – powiedziała Hermiona dziesięć minut później – skończyłam.
Posprzątaj miejsce pracy i postaw eliksir na moim biurku, wcześniej go opisując – rzucił formułką.

Kiwnęła głową i zaczęła wykonywać jego polecenia. Ponownie zasiadł za biurkiem, obserwując Gryfonkę. I na co patrzysz, Snape?, odezwał się jakiś głosik w jego głowie. Podeszła do niego, położyła eliksir na biurku i czekała, aż odhaczy ją z listy. Jej wzrok cały czas błądził po twarzy mężczyzny. Gdy ją na tym przyłapał, Hermiona natychmiast spuściła głowę, a jej policzki zaczęły płonąć purpurą. Miała nadzieję, że tego nie zauważył. Najlepszym wyjściem było ewakuowanie się do swojej ławki i jak pomyślała, tak zrobiła.

Granger! Dziesięć punktów od Gryffindoru – warknął, kiedy zauważył, że Hermiona ciągle odwraca się do kolegi. – Od dziś spotykamy się codziennie przez tydzień na szlabanie.
Ale... Dlaczego? – spytała czerwona na twarzy.
Dlatego, że na owutemach nie usiądziesz z panem Longbottomem i nie będziesz mu mówić, co ma robić.
To, o której mam przyjść? – Nie spodziewał się tego pytania. Sądził, że będzie się z nim kłócić, a on z satysfakcją odbierze kolejne punkty Gryffindorowi.
Od razu po kolacji, Granger.

***

Tego wieczoru zjadł kolację w swoich prywatnych kwaterach. Wieczerzę podały mu skrzaty. Po posiłku Zgredek podał czarodziejowi mocną, czarną kawę – taką, jaką Snape lubił najbardziej. Mężczyzna zamoczył usta w gorącym napoju, delektując się jego smakiem. Po gabinecie rozległo się pukanie; prawie zapomniał o pannie Granger i jej szlabanie.

Wejść – rzucił i po chwili ujrzał brązową czuprynę wychylającą się zza drzwi. – Granger, nie kompromituj się, tylko właź.
Och, no tak... – Zmieszana podrapała się po czerwonym policzku. – Dobry wieczór, profesorze.
To jest twoje zadanie na dziś. – Wskazał palcem na wiadro z wodą i środkami czystości. – Zacznij od ławek, następnie umyj podłogę. Granger – powiedział, kiedy dziewczyna skierowała się w stronę wiadra. – Różdżka. – Kiwnęła głową i posłusznie oddała mu magiczny patyk.

Obserwował ją znad dokumentów, które musiał wypełnić. Burza loków opadała falami na ramiona dziewczyny, co chwilę zasłaniając jej oczy. Usłyszał ciche westchnięcie i po chwili Hermiona wiązała włosy w wysokiego kucyka. Mistrz Eliksirów jeszcze przez moment obserwował dziewczynę, po czym upił łyk kawy i powrócił do dokumentów.
Przelał ostatnie krople ciemnego płynu do ust i z cichym echem odłożył pusty kubek na biurko. Po chwili naczynie znikło. Był tak zajęty papierami, że nawet nie zwracał uwagi na dziewczynę. Kiedy w końcu podniósł wzrok, okazało się, że panna Granger siedziała w pierwszej ławce, trzymając głowę na dłoniach, a szmatka i płyn leżały obok niej. Snape wstał ze swojego miejsca i wtedy zauważył, że dziewczyna śpi. Stanął naprzeciwko Gryfonki i krzyknął:

Granger!
Nic. Zero reakcji.
Granger – krzyknął, tym razem jednak głośniej.
Aaa... – Dziewczyna szybko podniosła głowę, natrafiając na ostry wzrok profesora. – Oj... – wymsknęło się jej, kiedy dotarło do niej, co się właśnie stało.
Oj? – powtórzył. – Minus dwadzieścia punktów za bezczelne spanie na szlabanie – warknął.
Przepraszam – wymamrotała, prostując się. Poczuła, jak jej policzki płoną ogniem. Jaki wstyd!
Przegięłaś – cicho podsumował lodowatym głosem, co sprawiło, że dziewczyna dostała ciarek na całym ciele.
Skończyłam, profesorze. – Spuściła kolejny raz głowę. Snape rozejrzał się; wszystko wokół lśniło czystością.
Ujdzie – skomentował. – Na dziś masz wolne. Widzimy się jutro. – Wstała, odniosła wiadro na swoje miejsce. Kiedy już miała rękę na klamce, dobiegł ją głos profesora. – Różdżka.
A, no tak... – wymamrotała, odbierając własność. Czuła na sobie palący wzrok mężczyzny. – Dobranoc, profesorze – powiedziała tuż przy drzwiach.
Dobranoc.



- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 

Hej Miśki  ♥
Zauważyłam, że wywołałam duże "poruszenie" Draco'nem. Zauważyłam propozycje "trójkąciku", podrywania ze strony chłopaka oraz by Hermiona była ze Severus'em, by Draco był zimnym draniem (pominęłam coś?). Ciekawe te wasze myśli  :)  Ale wiecie co jest najlepsze? Jest to, że tak Wami to "poruszyło". Że chcecie aby Draco był taki i taki. Nie wiecie jakie to miłe, naprawdę. Czuję, że mam dla kogo pisać, że to nie idzie na marne  Czy ja pisze zrozumiale? Bo ja już wątpię  ;)
Mam pytanko co Was teraz tak zdziwiło w Draco'nie? To, że był taki "miły", pomógł Hermionie, czy po prostu nie dokuczali sobie. Czy jest coś innego jeszcze  :)
Dziękuję, za tak Wasze liczne komentarze pod ostatnim rozdziałem ;*
Podoba się w ogóle nowy rozdział?

sobota, 26 stycznia 2013

Rozdział 6 (4/4)

W głowie wciąż miała mętlik. To, co się wydarzyło tego dnia, było dla niej ciężarem. Było tego o wiele za dużo, nawet jak na nią. Nie potrafiła poskładać kłębiących się myśli i posegregować ich w głowie. Tego było za dużo, a ona była na to zbyt słaba.

Z drugiego końca pomieszczenia usłyszała ciche skrzypnięcie. Natychmiast zerwała się na nogi, zahaczając nieświadomie dłonią o coś ostrego. Sięgnęła ręką za różdżkę jednak panika i strach ją ogarnęły, gdy odkryła, że zostawiła ją w dormitorium. Kto bierze różdżkę na kolację? No pewnie, że wszyscy! Zrobiła krok do przodu, dając tym nieznajomemu do zrozumienia, by zrobił to, co ona. Chciała ujrzeć jego twarz. Poznać go. Zrobił krok do przodu, wychodząc z ciemnego kąta. Gdyby nie skrzypnięcie podłogi, nie miałaby pojęcia, że nie jest sama. Ujrzała buty należące do płci przeciwnej. Sama podeszła bliżej. On zrobił to samo. Nie widziała jego twarzy, ale widziała ciało pokryte delikatnymi mięśniami, które opinała koszula. Zrobił ostatni krok, by mogła ujrzeć jego twarz w blasku księżyca. Bez większych skrupułów cały czas obserwował ją Malfoy!

Co ty tu robisz?!
Spokojnie, mógłbym spytać cię o to samo.
Ja... Ja tu przyszłam posiedzieć – oznajmiła lekko zakłopotana.
Rozumiem. Sława. Doskwiera ci już, co? – Uśmiechnął się jadowicie, podchodząc bliżej. – Nie wszyscy są na nią przygotowani... Ale fajnie się spało, nie? – zadrwił.
Dlaczego od razu nie dałeś znaku, że tu jesteś? – Hermiona zmierzyła go spojrzeniem, zakładając ręce na piersi.
Ach... Widzę, że nie odpuścisz. Przyszedłem tu odpocząć. Dobrze się tu obmyśla różne sprawy. Gdy przyszłaś, wyglądałaś na zdenerwowaną. Nie chciałem ci pokazywać, że tu jestem. Dałem ci obmyślić parę tematów, bo wiem, że to jest potrzebne. No, ale zabolała mnie noga. Stałem tak kilkadziesiąt minut. Miałem zamiar usiąść, ale podłoga niemiłosiernie zaskrzypiała...
Czy ja się przesłyszałam? Ty się przed chwilą troszczyłeś o drugiego człowieka?! – Pomachała mu ręką przed nosem. – Dobrze się czujesz?
Granger, ty jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz – powiedział tajemniczym głosem.
I nie chcę wiedzieć!

Stali blisko siebie, a może nawet za blisko. Nie wyczytała niczego z jego twarzy. Miał piękny kolor oczu – szary. Kryły się tam ból i współczucie. Położył delikatnie, ale stanowczo, dłoń na jej ramieniu. Poczuła gęsią skórkę na całym ciele.

Malfoy, puść, bo pobrudzisz się szlamem!
Nie szkodzi.

Przejechał dłonią od ramienia do nadgarstka. Zatrzęsła się. Złapał mocno jej nadgarstek.

Krwawisz – oznajmił spokojnie.
Co? – Spojrzała na swoją dłoń, którą trzymał Malfoy. Faktycznie, kiedy to się stało?
Nie poczułaś bólu, gdy się skaleczyłaś? – Czy w jego głosie była troska?
Adrenalina – wymyśliła na poczekaniu.
Och, tak. Pulsowała w tobie. Chciałaś się na mnie rzucić. Rozumiem cię, wiele dziewczyn o tym marzy. Nie jesteś sama.
W twoich snach! – zaoponowała.
Spokojnie. – Wolną ręką wyciągnął różdżkę. Gryfonka zaczęła się wyrywać. Nie mała pojęcia, co on jej chce zrobić, jednak był o wiele silniejszy. Nie miała z nim szans. Przyłożył koniec różdżki do jej klatki piersiowej. Zaczęła szybciej oddychać. – Nie wierć się! Bo mogę pomylić zaklęcia, a nie będzie wtedy przyjemnie. – Przyłożył różdżkę do jej krwawiącej dłoni. – Ferulaszepnął. Hermiona poczuła pieczenie, potem mrowienie i po chwili nie było już rany. Została tylko zaschnięta krew.
Dlaczego to zrobiłeś?
Nie mogłem patrzeć, jak swoją brudną krwią brudzisz podłogę – puścił jej rękę i pokazał niewielką kałużę krwi u jej stóp.
Dzięki, Malfoy. Nie musiałeś tego robić.
Ale chciałem. – Odszedł, pozostawiając Gryfonke samą. Przy drzwiach odwrócił się ostatni raz i powiedział: – Chłoszczyć.Kałuża krwi zniknęła.

Hermiona jeszcze przez jakiś czas patrzyła na drzwi, gdzie przed chwilą stał Ślizgon.

***

Pozostałą część wieczoru spędziła z przyjaciółmi w pokoju wspólnym. Nie obeszło się bez pytań, gdzie się podziewała. Hermiona opowiedziała im całe zdarzenie z Malfoyem, włącznie z tym, jak jej pomógł. Harry i Ron spojrzeli na siebie, zszokowani zachowaniem Ślizgona.



- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Witajcie kochane Miśki   ♥
I oto kolejny rozdział. Mam dla Was lekturę na weekend. Jak zauważyłyście jest to ostatni dzień z długiego dnia Hermiony. Czy ja pisze zrozumiale? ;)
No dobra mi się ferie już kończą i muszę ustalić, jak będę w czasie szkoły dodawać rozdziały. Planowałam by to było dwa razy w tygodniu. We wtorki i piątki. Nie powinnam mieć z tym problemu.
Jak Wam się podoba taki "miły" Draco? Wolicie bardziej takiego zimnego? Czy tajemniczego jak teraz?
Jak ktoś chce być powiadamiany o NN, to niech napisze mi swój numer gg w komentarzu.
Ten rozdział dedykuję wszystkim, co czytają mojego bloga :D
Buziaki ;*

czwartek, 24 stycznia 2013

Rozdział 5 (3/4)

Na terenie Hogwartu panował przyjemnie chłodny wiatr. Przygnał z zachodu kilka bezkształtnych chmur, po czym ucichł, pozostawiając je na pastwę losu. Rozpełzły się po niebie, wlokąc za sobą welony mgły.

Ginny, co cię tak bawi? – zapytał poirytowany Ron. Jego siostra od kilku minut zakłócała ciszę, o której pozostała trójka tak mocno marzyła.
Spójrzcie na nich – oznajmiła dziewczyna, kiwając głową na grupkę Puchonów. – Cały czas tu patrzą. Czy to nieurocze?
Który dokładniej? – warknął Harry z zamiarem podejścia do niego i oznajmienia mu, by nie robił maślanych oczu do jego dziewczyny. Swoją drogą, znał też kilka świetnych zaklęć...
Oj, głuptasie. – Ginny zaśmiała się. – Tu nie chodzi o mnie, ale tak pomyślałeś. Prawda? – Chłopak potwierdził, kiwając głową.
Więc o kogo? – spytała Granger
O ciebie!
O mnie? – Była zbita z tropu.
Jesteś inteligentną czarownicą, ale chyba mało spostrzegawczą. Oni wpatrują się w ciebie od jakiegoś czasu. Nie mówię tylko o dzisiejszym dniu. Ale o ceremonii przydziału czy też innych dniach. Tak samo Krukoni. Zmieniłaś się, podobasz się im.
Ja się podobam? Zwariowałaś. I niby jak się zmieniłam?
Tak, podobasz się im. Wierz mi, ja to zawsze zauważę – ciągnęła dalej swój monolog. – Zmieniłaś się pozytywnie. Podciągnęłaś się przez wakacje w górę. Zmieniłaś fryzurę, w której wyglądasz teraz ślicznie.
Ginny ma rację – stwierdził Ron. – Hermiono, ty po prostu wyładniałaś, jeśli tak mogę to określić.
Zgadzam się z Ronem – oznajmił Harry. – Przez wakacje się zmieniłaś. Mówię tu o plusach, bo minusów nie ma. I jeszcze podoba mi się, jak podkreślasz tuszem rzęsy...
Dość! Wystarczy już! – krzyknęła Hermiona, mocno zawstydzona i zaczerwieniona.
Sama widzisz, każdy powie, że mam rację – stwierdziła uśmiechnięta Ginny, całując przyjaciółkę w policzek.
***
Sklepienie Wielkiej Sali było zachmurzone. Młoda Gryfonka wpatrywała się nieobecnym wzrokiem w swój talerz. Wszystkie potrawy wyglądały zachwycająco, lecz nie miała na nic ochoty. Ron, Harry, Ginny i Neville rozmawiali, ale nie miała pojęcia o czym. Od czasu do czasu kiwała tylko głowa na znak, że się z nimi zgadza. Co chwilę słyszała swoje imię. Cała szkoła już wiedziała o jej wpadce na lekcji. Nauczyciele też posyłali w jej kierunku niejasne spojrzenia. Dzięki niej cała szkoła będzie miała o czym rozmawiać przez najbliższy tydzień! Przynajmniej nie mam szlabanu, stwierdziła ponuro w duchu.

Gdy uczniowie byli najedzeni, a ich talerze lśniły czystością, kierowali się do wyjścia. Hermiona przepychała się na początek, otrzymując tym samym złowrogie spojrzenia od innych uczniów. Oddzieliła się od młodzieży i pobiegła korytarzem w lewo. Biegła długo, dopóki jej nogi nie zaczęły protestować. Nie mogła tu zostać, była świadoma, że gdyby Filch ją złapał, dostałaby szlaban.

Nacisnęła klamkę, a ta nie protestowała, odpuściła. Ostrożnie wsunęła się do środka, zamykając za sobą drzwi. W pomieszczeniu było ciemno, a oprócz starego stołu i kilku szaf niczego więcej nie zastała. Usiadła na podłodze, odchylając głowę do tyłu i nabrała kilka porządnych wdechów. Dopiero teraz miała czas i spokój, by wszystko przemyśleć. Na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech, przypominając jej o wczorajszym spotkaniu z Mistrzem Eliksirów. Co się ze mną dzieje? Śpię na lekcji. A w moim śnie pojawia się on. Severus Snape. Wszystko było takie realistyczne. Jego dotyk na moich dłoniach, jego oddech na mojej twarzy, nasz niedoszły pocałunek... Pragnęła bardzo, by to się stało. On odszedł. Nie udało się jej go zatrzymać. A było tak blisko. Co się ze mną dzieje? Dlaczego tak na nią działa? Dlaczego, gdy go widzi, ręce zaczynają się jej pocić, serce bije jak szalone, a motylki w brzuchu wariują? Hermiono, przestań o nim myśleć! Nakazywała sobie, jakby to miało w czymś pomóc.

Nie miała pojęcia, że nie jest sama w opustoszałej sali. Ktoś cały czas ją obserwował...


- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 


Witajcie Miśki  ♥

Jeszcze raz dziękuję za życzenia urodzinowe  ;*  To smutne, że moja "przyjaciółka" kolejny raz mi nie złożyła życzeń. Chociaż chciałam by o mnie pamiętała. No cóż... takie jest życie. Ale mam was Kochane. Dziękuję, że jesteście  ;*
Jakoś mi się udało dodać jeszcze dziś 5 rozdział.
Dziękuję za 135 wyświetleń ;D
Dziękuję za komentarze  :)
Dziękuję za to, że po prostu jesteście ;*

środa, 23 stycznia 2013

Liebster Award

Zostałam nominowana do Liebster Award przez, Isabell. Mam tydzień bloga a tu taka miła niespodzianka. Dziękuję ;*




Jest to nominacja otrzymana od innego bloggera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest ona przyznawana blogom mniejszej ilości obserwujących, dając możliwość rozpowszechnienia. Po otrzymaniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która cię nominowała. Następnie nominujesz 11 osób (nie można jednak nominować osoby, która nominowała ciebie) oraz zadajesz im 11 pytań. 


Moje pytania:

1. Dlaczego założyłaś bloga?
2. Twoje prawdziwe imię?
3. Ile masz lat?
4. Ulubiona potrawa?
5. Ulubiona postać filmowa.
6. Najlepszy gatunek literacki?
7. Skąd się wzięła twoja blogger'owa nazwa?
8. Jaka jest najpiękniejsza historia miłosna twoim zdaniem?
9. Ulubiony aktor/aktorka?
10. Jaki masz kolor oczu?
11. Jakie jest twoje motto?  




Nominowani:
1. Jagoda
6. Hoshi
7. Esme
9. Jasmine
10. Rose.


- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 


Witajcie Miśki  ♥
Trudno mi określić kiedy pojawi się NN, może jeszcze dziś, albo jutro to zależy jak się wyrobie.
3-majcie się! 

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Rozdział 4 (2/4)

Kolejną lekcją była historia magii. Ten przedmiot nie należał do jej ulubionych. Mimo tego Hermiona była bardzo pilną uczennicą i starała się z każdej lekcji wyciągać tyle, ile się da. Duch-profesor Binns był trochę rozkojarzony tego dnia. Wpatrywał się cały czas w okno, nie zauważył nawet, że uczniowie nie robili notatek o fascynującej historii, jaką opowiadał któryś raz z rzędu.
Powieki zaczęły jej ciążyć i opadać...

Znajdowała się na łące. Wokół niej rosły tysiące pięknych kwiatów, a ich zapachy unosiły się w górę, trafiając do jej nozdrzy. Zaśmiała się. Kręciła się wokół własnej osi. Sukienka delikatnie to opadała, to wznosiła się ponownie w górę. Gołe stopy były pieszczone przez młodą trawę, a włosy powiewały na lekkim wietrze. Biegła przed siebie w stronę światła, które w pewnym momencie zaczęło ją tak oślepiać, że musiała się zatrzymać. Zakryła twarz dłońmi, czekając, aż owe światło zniknie. Poczuła dotyk na swoich rękach. Powoli je opuściła. Światło już tak nie raziło. Uniosła wzrok. Jej oczom ukazał się niezwykle przystojny mężczyzna. Wpatrywała się w niego niczym zahipnotyzowana. Miał czarne oczy, delikatnie czerwone usta i kruczoczarne włosy. Jego śnieżnobiała cera idealnie pasowała do tych ust. Tak chciała ich posmakować, chciała poczuć jego wargi na swoich. On, jakby czytając jej w myślach, zaczął się zbliżać. Jego usta były tuż, tuż, już za chwilę miała utonąć w pocałunku. Jeszcze chwila! Czuła jego oddech na twarzy. Zamknęła powieki, by po chwili znów je otworzyć. Piękny mężczyzna odchodził. Krzyczała, by wrócił, biegła za nim. Dotknęła jego ramienia, jednak on zniknął...

Hermiono, Hermiono – szeptał jej do ucha Harry. Zabiję go kiedyś! Mogłam go jeszcze   odnaleźć. Pozwolić, by nasze usta złączyły się w pocałunku. Otwierając oczy, zrozumiała, o co tak naprawdę chodziło Harry’emu. Nad jej ławką unosił się profesor Binns ze złowrogą miną.
Panno Granger! Klasa to nie miejsce do spania! – powiedział takim tonem jak Snape widzący, jak uczniowie demolują jego klasę. Czy oni się przyjaźnią?
Rzeczywiście, panie profesorze, trochę tu za głośno... – oznajmiła. Minęła chwila, zanim  doszło  do niej z podwójną siłą to, co właśnie powiedziała profesorowi.  Merlinie! Co ja zrobiłam?! Co  ja  powiedziałam?! Szukała wzrokiem po klasie ratunku. Wszyscy wyglądali okropnie – mieli  ponure miny i rozczochrane włosy. Ci sobie spali i nic im nie zrobił! Zdrajcy!!! 
Proszę się wytłumaczyć! Natychmiast! – Na bank przyjaźni się ze Snapem.
Przepraszam, profesorze – początek niezły nic nie jest w stanie wytłumaczyć mojego nagannego zachowania. Jestem prefektem i muszę dawać przykład moim kolegom i koleżankom. To, co zrobiłam, to pogwałcenie wszelkich norm zachowania ucznia...
Mów dalej – powiedział nieco łagodniejszym tonem profesor.
Wstyd mi się przyznać, ale wczoraj całą noc czytałam fascynującą książkę. – Spojrzała na  Gryfonki z jej dormitorium, dając im niemo znać, aby, jakby co, ją poparły. – „Historia Czarownic z Salem w XVII w.” Nie  mogłam przestać czytać. Tak mnie wciągnęła...
Naprawdę? – Binns klasnął żwawo w dłonie. – A czytała pani rozdział ósmy?
Och, tak... Aż trzy razy! To było... eee, no fascynujące. Po prostu niesamowite. – Usłyszała cichy śmiech Rona. – W końcu spojrzałam na zegarek, była czwarta czterdzieści nad ranem, przeraziłam się, że tak późno i poszłam spać. A to jest efekt. Przepraszam pana, panie profesorze. Kiedy mam przyjść... na szlaban?
Jaki szlaban? Panno Granger, jestem dumny z pani, że przeczytała pani tę książkę. Wielu przy niej zasypia. A wy – spojrzał na pozostałych uczniów – zamiast robić kawały, czytajcie prawdziwe lektury jak panna Granger.
Ale...
Nie ma żadnego, ale. Już zapomniałem o pani drzemce na lekcji. – Posłał jej uśmiech. – Spakujcie się, zaraz dzwonek. Panno Granger, musimy się spotkać i porozmawiać o tej książce!
Z wielką przyjemnością, profesorze!
Opuszczając klasę, wszyscy pchali się w jej kierunku, poklepując ją po ramieniu i krzycząc:
To było niesamowite!
Bałam się, że pójdziesz do Dumbledore’a!
Gorzej, jakby Filch dał jej szlaban. Tego by dziewczyna nie przeżyła.
Naprawdę czytałaś tę książkę? – spytała Parvati.
Tak, naprawdę, najpierw byłam w bibliotece, później poszłam do pokoju wspólnego, a na końcu czytałam w pokoju – powiedziała płynnie.
I tak było to niesamowite – krzyczał Seamus, poklepując Hermionę po plecach.

Dziękowała Ronowi i Harry’emu, że udało się im wyciągnąć ją z tego tłumu. Słońce świeciło w pełni ostatnimi ciepłymi promieniami, więc cała trójka zgodnie zarządziła wyjście na błonia. Potrzebowała świeżego powietrza. Po drodze dołączyła do nich Ginny i szła, trzymając Harry’ego za rękę. Błonia były piękne o tej porze roku. Przyjaciele zatrzymali się pod drzewem, skąd mieli widok na wszystko i wszystkich. Widzieli uczniów, cieszących się z ostatnich tak pięknych dni. Harry przywołał koc ze swojego dormitorium. Przytuleni z Ginny usiedli na jednym rogu. Ron oparł się o drzewo, prostując nogi. Hermiona położyła się, opierając głowę na nogach Rona.

Więc? – przerwała ciszę Ginny.
Co więc?
Spotkałam po drodze Deana i Seamusa. Mówili tylko o waszej lekcji, a szczególnie o tobie, Hermiono. – Harry opowiedział wszystko, co miało miejsce przed chwilą, a Ginny słuchała ze zdziwieniem.
Powiedzcie mi, czemu tylko mnie przyłapał? Przecież wy też spaliście!
Masz rację – zaczął Harry – ale tylko ty krzyczałaś przez sen, budząc tym całą klasę.
Co? – Musiała usiąść, by lepiej się przyjrzeć przyjacielowi. – Powiedzcie, co krzyczałam! Błagam!
Najpierw się wierciłaś niespokojnie, a potem krzyczałaś: „Nie odchodź!” – odparł Ron.
Tylko tyle?
No tak – odpowiedzieli jednocześnie.
Co ty właściwie robiłaś w nocy? – spytała Ginny.
No nic – opowiedziała szybko, z powrotem kładąc głowę na nogach Rona.
Nie kłam.
No dobra, nie czytałam tej książki o czarownicach. Byłam w bibliotece cały czas. Zasiedziałam się i tyle.
Wierzę ci – powiedział z uśmiechem Harry.
Dzięki. Czemu mnie na początku nie obudziliście? Nie mam notatek z lekcji! – dodała z paniką w głosie.
Wierz mi, próbowaliśmy – powiedział z żalem Ron.
Nieskutecznie.
No, ale masz te notatki, bo opowiadał to samo, co na poprzedniej lekcji – zapewnił ją Harry.
W porządku.
To nasza Hermiona ma randkę z Binnsem – zażartował Harry, po czym wszyscy parsknęli śmiechem.



- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -  

Witajcie Miśki ♥
Ten rozdział jest wyjątkowy. Otóż dzisiaj są moje urodziny i chcę Wam podarować prezent. Ten rozdział jest specjalnie dla Was, ode mnie. Nie miałam w planach wstawienia go dziś, no ale chciałam Wam zrobić niespodziankę.
Dziękuję, że jesteście i komentujecie. To wiele dla mnie znaczy. A każdy nawet malutki komentarz jest dla mnie wyjątkowy.
Kocham Was ♥  


sobota, 19 stycznia 2013

Rozdział 3 (1/4)

Wchodząc do pokoju wspólnego, Hermiona miała mętlik w głowie. Dlaczego nie dostała miesięcznego szlabanu? Oczywiście bardzo się z tego cieszyła, ale to było niepodobne do profesora Snape’a. Zanim zdała sobie z tego sprawę, zaczęła gorączkowo myśleć o mężczyźnie, puszczając wodzę fantazji. Poczuła dreszcze przechodzące po całym jej ciele. Czuła się tak, jakby dostała skrzydeł i unosiła się nad ziemią. To było niezwykłe wrażenie. Miłe a niedozwolone. To jest profesor, nie możesz o nim tak myśleć, krzyczał rozum, ale serce się buntowało.
Ciszę w pokoju wspólnym zakłóciło burczenie dochodzące z jej pustego żołądka. Hermiona spojrzała na zegar, który pokazywał pierwszą w nocy. Zarzuciwszy torbę na ramię, udała się do dormitorium. Tam wzięła szybki prysznic, przebrała się w piżamę i od razu wskoczyła do łóżka. Zasypiając, widziała parę czarnych oczu...
***
Promienie wrześniowego słońca wpadały przez okno do dormitorium dziewcząt, tym samym łaskocząc Hermionę po nosie. Zmarszczyła go na moment, po czym ziewnęła niczym lew i przeciągnęła się, rozciągając mięśnie. Mimo że spała całą noc, i tak czuła zmęczenie. Szorując stopami po podłodze, udała się do łazienki, by wziąć rozbudzający poranny prysznic.
Po zapleceniu włosów w warkocz i wskoczeniu w szkolny mundurek była już gotowa. Zeszła do pokoju wspólnego. Jedyną osobą, którą tam spotkała, był Harry. Przywitała się z przyjacielem. 
 
Poczekamy na Rona? – Spojrzał na schody prowadzące do dormitoriów chłopców. – Zaraz zejdzie.
Pewnie.
Idę, Harry! Idę! – krzyczał Ron ze schodów. – Cześć, Hermiono! Mała wpadka z Neville’em, nieważne...
Chodźmy już – pogonił Harry, zawieszając na ramieniu torbę.
Dobra – jednocześnie odparła pozostała dwójka, po czym wszyscy się roześmiali.
Wszystko w porządku, Hermiono? – spytał z troską Harry. – Trochę blada jesteś.
Oprócz tego, że się nie wyspałam, to tak – zapewniła przyjaciela. Oczywiste było, że nie powie mu o spotkaniu ze Snape’em zeszłej nocy.

Przekraczając próg Wielkiej Sali, Ron zatrzymał się na chwilę, wciągając powietrze. Po chwili oświadczył z powagą, że wyczuwa tosty. Miał rację. Hermiona nie mogła się doczekać, kiedy spróbuje tych pyszności. Nalała sobie soku dyniowego i nałożyła wszystkiego po trochu. Włącznie z tostami, o których Ron stwierdził, że smakują jeszcze lepiej niż zwykle.

Spokojnie, bo się udławisz. – Harry spojrzał na przyjaciółkę z rozbawieniem.
Je jak ja podczas ceremonii przydziału – powiedział Ron. – Czyli jest bardzo, ale to bardzo głodna. Rozumiem cię, Hermiono. Znam ten ból.
Jesteś?
Oj, Harry – powiedziała, przełykając tosta – gdy poszłam wczoraj do biblioteki, to nic nie jadłam od obiadu. Tak, jestem głodna. Mogę zaspokoić w końcu mój apetyt?
Dobra, już dobra, jedz...

Ginny podbiegła do Hermiony, dała jej buziaka, po czym spojrzała na nią pytającym wzrokiem, ale Ron i Harry pokręcili głowami. Ruda wręczyła chłopakom świstek pergaminu, a oni zakryli go tak, by ich przyjaciółka niczego nie zauważyła. Następnie Ron schował pergamin do torby i razem z Harrym szeroko się uśmiechnęli, patrząc na pochłaniającą w ekspresowym tempie jedzenie Hermionę. Ginny puściła oczko do chłopców i zaczęła konsumować śniadanie.


- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 

Witajcie Miśki  ♥
I oto jest 3 rozdział  :) Chcę wam wyjaśnić, że od obudzenia się Hermiony będzie jeden dzień opisany w kilku rozdziałach. Myślę, że z sensem to wytłumaczyłam.
Według mnie trochę mi nie wyszedł ten rozdział... co wy sądzicie?
Dziękuję, że czytacie moje wypociny, komentujecie a co najważniejsze, że jesteście tu ze mną.
Kocham Was ;*

czwartek, 17 stycznia 2013

Rozdział 2

W Hogwarcie nastał kolejny dzień. Hermiona przeciągnęła się leniwie, obserwując drobinki kurzu, które wirowały w specyficznym tańcu. Jej współlokatorki – Lavender Brown i Parvati Patil – jeszcze spały, cicho pochrapując. Nie chcąc tego dłużej słuchać, Hermiona wstała, chwyciła kosmetyczkę i udała się do łazienki. Zimną wodą usunęła resztki snu z powiek, umyła zęby, rozczesała włosy i delikatnie podkreśliła spojrzenie, malując rzęsy czarnym tuszem. Spryskała się swoimi ulubionymi perfumami, tą czynnością kończąc poranną toaletę. Była gotowa na śniadanie.


W tym samym czasie, lecz kilka pięter niżej, mężczyzna o sięgających ramion kruczoczarnych włosach, stał przed lustrem i wpatrywał się w swoje odbicie. Na torsie, ramionach i plecach widniało wiele blizn, zdecydowanie za wiele jak na jednego człowieka. Na lewym przedramieniu widniał Mroczny Znak, co oznaczało, że Severus Snape należał do Czarnego Pana, a był to znak jego młodzieńczej głupoty. Spojrzawszy ostatni raz w swoje z odbicie z nieukrywaną odrazą, włożył swoje nieśmiertelne czarne szaty. Założył zaklęcia zabezpieczające na swoje komnaty i skierował się na śniadanie do Wielkiej Sali, planując już swój dzień. Zasiadając do stołu, myślał, któremu uczniowi utrudni dziś życie, ale nie podjął decyzji, bo z zamyślenia wyrwał go znajomy głos staruszka.

Witaj, Severusie! – powiedział pogodnie dyrektor. Czy ten uśmiech mu nigdy nie znika? – Jak się spało?
Witaj, Albusie. Codziennie zadajesz mi to samo pytanie. Moja odpowiedź się nie zmieniła. Spało się okropnie!
Jak zawsze rano w podłym nastroju.
Yhm.
To z kim masz teraz lekcję? Komu odbierzesz pierwsze punkty? – Dumbledore zaśmiał się, poprawiając okulary-połówki, które zjechały mu na nos. Severus spojrzał na niego z ukosa, jemu wcale nie było do śmiechu. Jak ten starzec mógł, każdego ranka tryskać energią? Pewnie sam Merlin tylko wie, pomyślał gorzko.
Puchoni, drugi rok. – Severus rzucił wrednie.
Zjedz kilka kiełbasek, są naprawdę pyszne. A nuż polepszy ci się humor i oszczędzisz tych biedaków? - Może ten stary wariat ma rację? Nałożył sobie dwie kiełbaski i zmierzył je wzrokiem. Mój drogi, one cię nie zabiją. Zjedz, są naprawdę smaczne – polecił rozbawiony dyrektor.


***

Co mamy pierwsze? – zapytał Ron z ustami pełnymi bekonu.
Och, Ron, kiedy nauczysz się w końcu planu? – Hermiona spojrzała groźnie na przyjaciela, a z jej oczu poleciały gromy.
Ale po co? Mamy ciebie! Prawda, Harry? – Potter już mu nie odpowiedział, od samego rana zajęty był rozmową z Ginny, co chwila, rumieniąc się przy tym. Odwrócił wzrok od przyjaciela i spojrzał błagalnie na przyjaciółkę – Hermiono, nie obrażaj się...

Do końca śniadania Gryfonka nie odezwała się już słowem do Rona, mając po dziurki w nosie jego brak zainteresowaniem czymkolwiek. Jak kubeł zimnej wody, spłynęły na nią wspomnienia z wczorajszego śniadania. Dyskretnie odwróciła się w stronę stołu nauczycielskiego. Tam profesor Snape siedział wyprostowany, wpatrując się swój talerz, z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Zauważyła, jak lekko unosi głowę, więc szybko odwróciła wzrok. 

***

Pamiętajcie o referacie! Dwie stopy pergaminu! – krzyczał profesor Flitwick do opuszczających klasę uczniów.
Hermiono, dokąd ty idziesz? Błonia są tam - wskazał palcem Harry.
Muszę odrobić pracę domową.
Mamy tydzień na ten referat. – gdy natknął się na jej słynne mordercze spojrzenie, od razu zmienił zdanie. – No dobra, idź. Miłej pracy. Może spotkamy się później w pokoju wspólnym?

Kiwnęła głową, zgadzając się z nim i odeszła. Wchodząc do biblioteki, od razu porwała kilka książek i zasiadła do swojego ulubionego stolika, tym najbardziej odizolowanego od pozostałych, w głębi biblioteki. Już wyobrażała sobie Rona i Harry’ego błagających ją o pomoc w dzień przed oddaniem pracy. Ale oni naiwni, pomyślała. Chwyciła za pierwszy opasły tom, zagłębiając się w lekturze. Po godzinie miała już zapisaną ponad stopę pergaminu. Nie jest źle, stwierdziła.

Hermiona była z siebie zadowolona rzucając wzrokiem na ukończony referat. Odchyliła się na krześle, zakładając ręce na kark, a ciszę przerwało głośne burczenie dochodzące z jej brzucha. Rozejrzała się, sprawdzając, czy nikt nie słyszał tego wstydliwego odgłosu, ale biblioteka była pusta. Pani Pince znów wyszła z biblioteki, nie upewniając się, czy nie pozostali w niej uczniowie. Zapewne, gdyby usiadła nieco bliżej, zostałaby wyłapana przez ostry wzrok czarownicy. Zerknęła na zegarek, czując, jak krew odpływa jej z twarzy. Za dziesięć dwunasta, już dawno po ciszy nocnej. No nieźle Hermiono! Prędko spakowała pergamin do torby i odłożyła wszystkie księgi na swoje miejsce.

Lumos – wyszeptała, a na końcu różdżki pojawiło się białe światełko, oświetlające ciemny korytarz. Otuliła się mocniej szatą i kroczyła przez opustoszałe mury zamku, a niektóre postacie w portretach narzekały pod nosem o braku spokoju i nakazywały jej zgasić światło. 
Panna Granger – nagle usłyszała zimny głos tuż za sobą. – Mogę wiedzieć, co pani tu robi? 

Zaklęła w myślach, wiedząc z kim ma do czynienia, prosiła Merlina, tylko aby był dla niej łaskawy. Gryfoni obraziliby się na nią na śmierć, gdyby ich dom już na początku roku stracił cenne punkty, a to jeszcze przez jej chodzenie nocą po zamku. Zagryzła nerwowo wargę, odwracając się za siebie, a profesor Snape stał w swojej okazałości z różdżką skierowaną w jej stronę. Tak jak się spodziewała, uniósł jedną brew ku górze w charakterystyczny dla niego sposób, kiedy próbowała ułożyć chociaż jedno logiczne i spójne zdanie.

Profesorze... bo ja...
Proszę się nie śpieszyć z wyjaśnieniami, panno Granger, mamy całą noc. Naprawdę mam czas na stanie z panią tutaj, w środku nocy, czekając jak wielki umysł Hogwartu, w końcu się wysłowi – powiedział lodowatym tonem, a nieprzyjemny dreszcz przeszedł wzdłuż jej kręgosłupa. Skup się Mionka, przecież widać, że Snape nie jest w humorze, przeszło jej przez myśl.
Panie profesorze - zaczęła, prostując barki, jakby chciała dodać tym sobie powagi - Byłam w bibliotece, gdzie odrabiałam pracę domową. Zasiedziałam się nad nią, nie miałam pojęcia, że jest już tak późno, kiedy zdałam sobie z tego sprawę, jak najprędzej wyszłam z biblioteki.
Doprawdy? - zamiast odpowiedzi, Snape usłyszał głośne burczenie dochodzące z brzucha Hermiony, która starała się je zagłuszyć, dociskając dłonie do brzucha. Nie musiała długo czekać, nim poczuła oblewające ją z zażenowania policzki. Co za wstyd...  Nie skomentuję tego, panno Granger - powiedział kwaśno, ale mogła przysiąc, że wyczuła w jego głosie nutkę rozbawienia.
Mogę już odejść do dormitorium? - zapytała szybko, starając się przełamać nieprzyjemną ciszę.
– Innego wyjścia nie masz, panno Granger. Lepiej cię odprowadzę, bo znów najdzie cię głupi pomysł na spacerowanie po zamku - jego głos był cierpki, pozbawiony jakichkolwiek pozytywnych emocji.

Szli w milczeniu przez dość długi czas, a ona w duchu się modliła, aby jej brzuch znów nie zaczął wydawać upokarzających dźwięków, tym samym pogrążając ją w zażenowanie. Wystarczająco najadła się wstydu tego wieczoru. Przed portretem Grubej Damy Hermiona powiedziała hasło i, zanim weszła do środka, odwróciła się za siebie, spoglądając na czarodzieja, po czym powiedziała:

Dobranoc, profesorze.
Dobranoc, panno Granger. 
 
Profesor Snape odszedł, a długi czarny płaszcz powiewał za nim jak skrzydła nietoperza.


***


Hej Miśki  ♥
I o to jest drugi rozdział! :) Mi się podoba, a Wam? Komentujcie ;*

wtorek, 15 stycznia 2013

Rozdział 1

Hermiona Granger szła samotnie opustoszałym korytarzem, a jej kasztanowe włosy, z każdym ruchem delikatnie opadały na ramiona. Celem jej wędrówki była szkolna biblioteka. Mimo że rok szkolny dopiero co się zaczął, ona i tak spędzała tam większość swojego wolnego czasu. Nie zdziwiła się, nawet kiedy w środku nie spotkała żadnego ucznia. Mogła nawet stwierdzić nieśmiało, że była jedyną osobą w zamku, która z własnej, nieprzymuszonej woli uwielbiała spędzać czas otoczona zewsząd grubymi, unikatowymi tomami, oraz dziełami, których ciężko jest czasem dostać w zwykłej księgarni na ulicy Pokątnej, oczywiście pomijając całe grono pedagogiczne, które również miała okazję spotkać nie raz i nie dwa w szkolnej bibliotece. Oddała wypożyczone książki pani Pince, grzecznie podziękowała i opuściła bibliotekę, notując w głowie, kolejny spis pozycji, który będzie musiała wypożyczyć następnym razem.

Wybrała dłuższą drogę powrotną, gdyż do śniadania miała jeszcze sporo czasu. Szła więc powoli i bez pośpiechu, chcąc nacieszyć się tą chwilą. Za dwa lata nie będzie jej w Hogwarcie, opuści mury szkolne, wkraczając w dorosłe życie. Pamięta, jak pierwszego dnia przekroczyła próg zamku i przeszła ceremonię przedziału, jakby to było zaledwie wczoraj. Poczuła przyjemny dreszcz wzdłuż kręgosłupa widząc oczami wyobraźni jedenastoletnią Hermionę siedzącą na stołku z Tiarą Przydziału na głowie. Potem jak zasiadła przy stole Gryfonów, pomiędzy Harrym i Ronem. Uśmiechnęła się jeszcze bardziej na wspomnienie, jaka była wtedy przerażona całą ceremonią, wkroczeniem w nowy, magiczny świat.

Minąwszy rzeźbę gnoma, wpadła na grupkę Ślizgonów na czele, której stał Draco Malfoy. Chłopak opowiadał coś swoim towarzyszom, gestykulując rękoma, a ich śmiech był na tyle głośny, że pewnie można byłoby ich usłyszeć w lochach. Kiedy już myślała, że przejdzie niezauważona, Malfoy odwrócił się nagle, zwracając na nią uwagę.

O, Granger, witamy! – ukłonił się teatralnie, machając dłonią, a pozostali Ślizgoni zawyli ze śmiechu. 
Malfoy, nie bądź taki miły, bo aż mi się niedobrze robi – powiedziała chłodno, patrząc na szlachcica.
Mmm, jaka ostra... Lubię takie! – i znów ryk śmiechu Ślizgonów przetoczył się po korytarzu. Granger jedynie wywróciła oczyma. Jeszcze jego mi brakowało z samego rana, pomyślała z ironią.
Odwal się, Malfoy! – wycedziła, wkładając w to tyle jadu, na ile było ją stać, po czym odeszła z wysoko zadartą głową, słysząc za sobą śmiechy Ślizgonów.

Zbliżała się godzina ósma, czyli najwyższy czas na śniadanie. Do Wielkiej Sali napływali ostatni głodni uczniowie. Hermiona przysiadła się do Harry’ego, przysłuchując się rozmowie o Quidditchu, którą prowadził z Ronem i Ginny. Nalała sobie do pucharku soku dyniowego i, zaspokajając pragnienie, zaczęła rozglądać się po Wielkiej Sali. Przy stole Krukonów było tak cicho, jakby ktoś rzucił na wszystkich mieszkańców Ravenclawu Silencio. Puchoni natomiast byli zajęci sobą, prowadzili głośne, wesołe rozmowy, a Ślizgoni byli jak zawsze w wyśmienitych humorach. Śmiali się i podskakiwali na ławkach, nie przejmując się tym, że co jakiś czas profesor Dumbledore kiwał na nich złowrogo palcem. Kontynuowała swoje obserwacje, zatrzymując się na stole nauczycielskim, natrafiając tam na parę czarnych oczu. Mistrz Eliksirów przeszył ją długim, zimnym spojrzeniem, a ona, nie wiedząc czemu, poczuła rumieniec obejmujący jej policzki, równocześnie z nieprzyjemnym dreszczem na plecach. Nie miała pojęcia, ile to mogło trwać, ale na szczęście z transu wyrwał ją Harry.

Chodź, za dziesięć minut mamy transmutację.
Co? – rozejrzała się po Wielkiej Sali, która była niemal pusta. – A, tak, już idę...

Porwała ostatniego tosta spoczywającego w półmisku i dokończyła pośpiesznie swój sok dyniowy. Ostatni raz zerknęła w stronę stołu nauczycielskiego, ale jedyne, co ujrzała, to czarną szatę znikającą za drzwiami. Snape’a już nie było. Opuściła Wielką Salę, czując nieprzyjemny dreszcz na plecach.


~*~


Witajcie Miśki  ♥

I o to pierwszy rozdział. Jak wam się podoba? Wiem, że krótki. Ale drugi będzie nieco dłuższy. 
Proszę o komentarze  :)