Kolejną lekcją była historia magii. Ten przedmiot nie należał do jej ulubionych. Mimo tego Hermiona była bardzo pilną uczennicą i starała się z każdej lekcji wyciągać tyle, ile się da. Duch-profesor Binns był trochę rozkojarzony tego dnia. Wpatrywał się cały czas w okno, nie zauważył nawet, że uczniowie nie robili notatek o fascynującej historii, jaką opowiadał któryś raz z rzędu.
Powieki zaczęły jej ciążyć i opadać...
Znajdowała się na łące. Wokół niej rosły tysiące pięknych kwiatów, a ich zapachy unosiły się w górę, trafiając do jej nozdrzy. Zaśmiała się. Kręciła się wokół własnej osi. Sukienka delikatnie to opadała, to wznosiła się ponownie w górę. Gołe stopy były pieszczone przez młodą trawę, a włosy powiewały na lekkim wietrze. Biegła przed siebie w stronę światła, które w pewnym momencie zaczęło ją tak oślepiać, że musiała się zatrzymać. Zakryła twarz dłońmi, czekając, aż owe światło zniknie. Poczuła dotyk na swoich rękach. Powoli je opuściła. Światło już tak nie raziło. Uniosła wzrok. Jej oczom ukazał się niezwykle przystojny mężczyzna. Wpatrywała się w niego niczym zahipnotyzowana. Miał czarne oczy, delikatnie czerwone usta i kruczoczarne włosy. Jego śnieżnobiała cera idealnie pasowała do tych ust. Tak chciała ich posmakować, chciała poczuć jego wargi na swoich. On, jakby czytając jej w myślach, zaczął się zbliżać. Jego usta były tuż, tuż, już za chwilę miała utonąć w pocałunku. Jeszcze chwila! Czuła jego oddech na twarzy. Zamknęła powieki, by po chwili znów je otworzyć. Piękny mężczyzna odchodził. Krzyczała, by wrócił, biegła za nim. Dotknęła jego ramienia, jednak on zniknął...
– Hermiono, Hermiono – szeptał jej do ucha Harry. Zabiję go kiedyś! Mogłam go jeszcze odnaleźć. Pozwolić, by nasze usta złączyły się w pocałunku. Otwierając oczy, zrozumiała, o co tak naprawdę chodziło Harry’emu. Nad jej ławką unosił się profesor Binns ze złowrogą miną.
– Panno Granger! Klasa to nie miejsce do spania! – powiedział takim tonem jak Snape widzący, jak uczniowie demolują jego klasę. Czy oni się przyjaźnią?
– Rzeczywiście, panie profesorze, trochę tu za głośno... – oznajmiła. Minęła chwila, zanim doszło do niej z podwójną siłą to, co właśnie powiedziała profesorowi. Merlinie! Co ja zrobiłam?! Co ja powiedziałam?! Szukała wzrokiem po klasie ratunku. Wszyscy wyglądali okropnie – mieli ponure miny i rozczochrane włosy. Ci sobie spali i nic im nie zrobił! Zdrajcy!
– Proszę się wytłumaczyć! Natychmiast! – Na bank przyjaźni się ze Snapem.
– Przepraszam, profesorze – początek niezły – nic nie jest w stanie wytłumaczyć mojego nagannego zachowania. Jestem prefektem i muszę dawać przykład moim kolegom i koleżankom. To, co zrobiłam, to pogwałcenie wszelkich norm zachowania ucznia...
– Mów dalej – powiedział nieco łagodniejszym tonem profesor.
– Wstyd mi się przyznać, ale wczoraj całą noc czytałam fascynującą książkę. – Spojrzała na Gryfonki z jej dormitorium, dając im niemo znać, aby, jakby co, ją poparły. – „Historia Czarownic z Salem w XVII w.” Nie mogłam przestać czytać. Tak mnie wciągnęła...
– Naprawdę? – Binns klasnął żwawo w dłonie. – A czytała pani rozdział ósmy?
– Och, tak... Aż trzy razy! To było... eee, no fascynujące. Po prostu niesamowite. – Usłyszała cichy śmiech Rona. – W końcu spojrzałam na zegarek, była czwarta czterdzieści nad ranem, przeraziłam się, że tak późno i poszłam spać. A to jest efekt. Przepraszam pana, panie profesorze. Kiedy mam przyjść... na szlaban?
– Jaki szlaban? Panno Granger, jestem dumny z pani, że przeczytała pani tę książkę. Wielu przy niej zasypia. A wy – spojrzał na pozostałych uczniów – zamiast robić kawały, czytajcie prawdziwe lektury jak panna Granger.
– Ale...
– Nie ma żadnego, ale. Już zapomniałem o pani drzemce na lekcji. – Posłał jej uśmiech. – Spakujcie się, zaraz dzwonek. Panno Granger, musimy się spotkać i porozmawiać o tej książce!
– Z wielką przyjemnością, profesorze!
Opuszczając klasę, wszyscy pchali się w jej kierunku, poklepując ją po ramieniu i krzycząc:
– To było niesamowite!
– Bałam się, że pójdziesz do Dumbledore’a!
– Gorzej, jakby Filch dał jej szlaban. Tego by dziewczyna nie przeżyła.
– Naprawdę czytałaś tę książkę? – spytała Parvati.
– Tak, naprawdę, najpierw byłam w bibliotece, później poszłam do pokoju wspólnego, a na końcu czytałam w pokoju – powiedziała płynnie.
– I tak było to niesamowite – krzyczał Seamus, poklepując Hermionę po plecach.
Dziękowała Ronowi i Harry’emu, że udało się im wyciągnąć ją z tego tłumu. Słońce świeciło w pełni ostatnimi ciepłymi promieniami, więc cała trójka zgodnie zarządziła wyjście na błonia. Potrzebowała świeżego powietrza. Po drodze dołączyła do nich Ginny i szła, trzymając Harry’ego za rękę. Błonia były piękne o tej porze roku. Przyjaciele zatrzymali się pod drzewem, skąd mieli widok na wszystko i wszystkich. Widzieli uczniów, cieszących się z ostatnich tak pięknych dni. Harry przywołał koc ze swojego dormitorium. Przytuleni z Ginny usiedli na jednym rogu. Ron oparł się o drzewo, prostując nogi. Hermiona położyła się, opierając głowę na nogach Rona.
– Więc? – przerwała ciszę Ginny.
– Co więc?
– Spotkałam po drodze Deana i Seamusa. Mówili tylko o waszej lekcji, a szczególnie o tobie, Hermiono. – Harry opowiedział wszystko, co miało miejsce przed chwilą, a Ginny słuchała ze zdziwieniem.
– Powiedzcie mi, czemu tylko mnie przyłapał? Przecież wy też spaliście!
– Masz rację – zaczął Harry – ale tylko ty krzyczałaś przez sen, budząc tym całą klasę.
– Co? – Musiała usiąść, by lepiej się przyjrzeć przyjacielowi. – Powiedzcie, co krzyczałam! Błagam!
– Najpierw się wierciłaś niespokojnie, a potem krzyczałaś: „Nie odchodź!” – odparł Ron.
– Tylko tyle?
– No tak – odpowiedzieli jednocześnie.
– Co ty właściwie robiłaś w nocy? – spytała Ginny.
– No nic – opowiedziała szybko, z powrotem kładąc głowę na nogach Rona.
– Nie kłam.
– No dobra, nie czytałam tej książki o czarownicach. Byłam w bibliotece cały czas. Zasiedziałam się i tyle.
– Wierzę ci – powiedział z uśmiechem Harry.
– Dzięki. Czemu mnie na początku nie obudziliście? Nie mam notatek z lekcji! – dodała z paniką w głosie.
– Wierz mi, próbowaliśmy – powiedział z żalem Ron.
– Nieskutecznie.
– No, ale masz te notatki, bo opowiadał to samo, co na poprzedniej lekcji – zapewnił ją Harry.
– W porządku.
– To nasza Hermiona ma randkę z Binnsem – zażartował Harry, po czym wszyscy parsknęli śmiechem.
~*~
Witajcie Miśki ♥
Ten rozdział jest wyjątkowy. Otóż dzisiaj są moje urodziny i chcę Wam podarować prezent. Ten rozdział jest specjalnie dla Was, ode mnie. Nie miałam w planach wstawienia go dziś, no ale chciałam Wam zrobić niespodziankę.
Dziękuję, że jesteście i komentujecie. To wiele dla mnie znaczy. A każdy nawet malutki komentarz jest dla mnie wyjątkowy.
Kocham Was ♥
Jazz ♥
Wszystkiego Najlepszego!
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się ten rozdział, jak i cały Twój blog. Zostaję na dłużej :*
Dziękuję za życzenia ;*
UsuńTo bardzo miłe czytać takie rzeczy. Cieszę się, że mam dla kogo pisać :)
Na początek dołączam się do życzeń Dark Paradise :*
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego,Jazz! :3
Po drugie,rozdział świetny,jak zawsze <3
Po trzecie,zostałaś nominowana do Liebster Award na esme-carlisle-cullen-love.blogspot.com :3
Czekam na NN!
O kolejne życzenia, cieszę się jak nie wiem. Dziękuję ;*
UsuńMyślę, że kolejne rozdziały będą się robiły po woli lepsze.
Jeszcze raz dziękuję za nominację ;D
wszystkiego najlepszego ,spełnienia wszystkich Twoich marzeń przede wszystkim ;*
OdpowiedzUsuńrozdział świetny ,fajnie piszesz .Oby tak dalej ;*
Dziękuję, za życzenia ;*
UsuńWiesz, chyba coś w moim życiu się wydarzyło. Ale muszę poczekać do jutra by się upewnić. Niedługo ci napiszę o co chodzi ;)
Jak miło mi się robi na sercu, czytając te słowa. Cieszy mnie, że podoba ci się mój styl pisania i rozdział :)
Najlepszego! ♥
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Dobrze, że Hermiona nie krzyczała nic więcej. ;)
Dziękuję Hoshi ;*
UsuńOj tak, jakby coś więcej się jej wypsnęło to nie miała by za fajnie :) No, ale się jej przyśnił... :)
Najlepszego...trochę spóźnione życzenia, ale dopiero teraz znalazłam twojego bloga ;)
OdpowiedzUsuńSuper opowiadanie, masz lekki przyjemny styl :) Mam nadzeje, że szybko coś dodasz...
A tym czasem zapraszam na http://zycie-po-zyciu.blogspot.com/
Może trochę inna tematyka...mam jednak nadzeje, że Ci się spodoba
Pozdro i weny
POISON
Dziękuję, za życzenia ;*
UsuńLekki, przyjemny styl fajnie to opisałaś. Dziękuję za miłe słowa i wenę bo to naprawdę się przydaje :)
Oczywiście wpadnę do ciebie, jak tylko znajdę chwilkę czasu :)
Coraz bardziej mi się podoba, akcja się rozkręca. ;) Życzę weny na kilogramy!
OdpowiedzUsuńTeż urodziłam się 21 stycznia ^^.
Jak czytałam to jak zmyślała Hermiona szczerze się uśmiałam, naprawdę!!
OdpowiedzUsuńNaprawdę jesteś świetną pisarką ( bo nie da się nazwać inaczej kogoś tak utalentowanego). Opowiadanie- piękne akcja nabiera tępa i robi się coraz bardziej obiecująca . G.M
OdpowiedzUsuńHermiona wybrnęła z opresji po mistrzowsku ❤
OdpowiedzUsuń