środa, 12 czerwca 2013

Rozdział 25


Zerwał się porywisty wiatr, przyciągając z zachodu ciemne chmury. Dni stawały się coraz krótsze, a temperatura powoli zaczynała się obniżać, żegnając za sobą obraz złotej jesieni. Po ciężkim tygodniu nauki masach zadań domowych i piekielnie trudnych testach nastała sobota, a z nią długo wyczekiwana wycieczka do Hogsmeade. Wśród uliczek można było dostrzec trzecioklasistów biegających z kolorowymi papierowymi torbami, wypełnionymi po brzegi cukierkami i innymi łakociami ze sklepu Zonka. Nieco starsi, kryli się przed chłodnym wiatrem w kawiarni pani Puddifoot sącząc przesłodzoną herbatę. Ci, którzy nie byli przekonani do wszech otaczającego z każdej strony różu na ścianach, przesadnych pufach w landrynkowych kolorach, wybierali kufel kremowego piwa w pubie pod Trzema Miotłami.


Za jedną z witryn sklepowych można było ujrzeć dziewczynę siedzącą w skórzanym fotelu, tępo wpatrując się w brązową zasłonę przebieralni. Czerwone oczy i fioletowe sińce po przepłakanej nocy starała się ukryć dość mocnym makijażem, którego zwykle nie nosiła, przyciągając tym samym masę wścibskich spojrzeń. Wygładziła spódniczkę i zdusiła ziewnięcie, czując zbierający się piasek pod oczami. Kiedy tylko przymknęła powieki, czuła subtelny dotyk na policzkach. Widziała ciemne spojrzenie i błysk w oku profesora Snape’a kiedy mieli swój mały intymny moment. Hermiona musiała nazwać go intymnym, bo raczej profesorowie nie klękali przed uczennicami, czule spoglądając w ich oczy. Hermiona przełknęła gulę w gardle, starając się zdusić w sobie paskudny ból w okolicy serca. Od samego rana wracała myślami do poprzedniego wieczoru, próbując wyjaśnić zachowanie mężczyzny. A może dotarło do niego, że nie powinien przekraczać tej granicy?, odezwał się niepewnie głos należący do serca. To mogłoby zburzyć jego karierę i twoją reputację, starało się pocieszyć ją serce, podsuwając rzeczowe komentarze. Hermiona jedynie pociągnęła niezdarnie pod nosem, otwierając oczy.


– I jak? Może być?


Spojrzała na Seamusa. Wyszedł z przymierzalni patrząc wyczekująco na Hermionę. Koszula, którą przymierzył była ewidentnie za mała, ale na taką uparł się Seamus, gdy tylko przekroczyli próg sklepu odzieżowego Gladraga.


– Seamus nie pasuje na ciebie. Widać, że jest za mała. – pokręciła głową, podchodząc do niego. Stanęła za nim, spoglądając na ich odbicie w lustrze. – Spójrz tylko – dotknęła jego ramion, wyczuwając pod palcami zarys mięśni. – Jest opięta, ewidentnie widać, że jest za mała.

– Jest w sam raz, Hermiono – powiedział zuchwale, napinając mięśnie. Wywróciła oczami, nie mogąc powstrzymać subtelnego uśmiechu pod nosem. Położył jej dłoń na swoim bicepsie. – Jest w sam raz – dodał poważnym tonem.

– Jeśli chcesz znaleźć inną dziewczynę to jak najbardziej – rzuciła, zasiadając ponownie w fotelu.

– A po co mi inna dziewczyna? Mam najpiękniejszą i najmądrzejszą kobietę w całej szkole – usłyszała, jak krzyknął z przymierzalni. 


Pokręciła głową, zakładając nogę na nogę. Czupryna Seamusa wyjrzała z przymierzalni. Uśmiechnął się pod nosem, spoglądając na nią nieco przepraszająco. 


– To może znajdziesz mi większy rozmiar? –  zaproponował. – I błagam, tylko nie mów: a nie mówiłam? 


Hermiona w odpowiedzi zaśmiała się krótko, przeszukując wieszaki. Oczywiście, że miała rację. Zawsze ją ma. Nawet Harry i Ron przestali z nią dyskutować wiedząc, że miała odpowiedź na każde pytanie, że tylko ona potrafiła rozwiązać jakikolwiek problem. Cóż nie raz uratowała im tyłki z opresji. A jak idzie składanie własnego życia uczuciowego?, zaśmiał się drwiąco rozum. 


– Przymknij się – rzuciła pod nosem, wchodząc do przymierzalni.

– Spokojnie. – Seamus uniósł ręce w górę.

– Oh… – wymsknęło się jej. – Przepraszam, mówiłam sama do siebie. Proszę. –  wręczyła mu wieszak.

– Hermiono – poczuła, jak złapał ją za nadgarstek, delikatnie ciągnąc w głąb przymierzalni. Po chwili przeszła obok nich grupa Ślizgonek patrząc na nich pogardliwie. – Wszystko w porządku?

– Oczywiście, że tak. Cóż to za dziwaczne pytanie?

– Wiem, że płakałaś – uważnie studiował każdy cal jej twarzy, dłużej zatrzymując spojrzenie na opuchniętych oczach. –  Coś się stało? Chodzi o Lavender?

– Nic się nie stało.

– Hermiono…

– Po prostu nie mogłam spać całą noc. Z irytacji nad ranem, popłakałam się pod prysznicem – rzuciła najgłupszą wymówkę, która przyszła jej do głowy. Seamus nie wyglądał na przekonanego. Posłał jej delikatny uśmiech, po czym odgarnął kosmyk, który opadł jej na policzek. Hermiona delikatnie zadrżała, przypominając sobie, jak inne dłonie dotykały jej w ten sam sposób. Ból przeszedł przez serce, ściskając je przeraźliwie. 

– Chodź – wyszeptał, otworzywszy ramiona. Hermiona bez słowa wtuliła się w niego, mocno zagryzając wargę, powstrzymując zbierające się w oczach łzy. – Wiem, że coś jest nie tak... – stwierdził cicho. – Możesz na mnie liczyć, pamiętaj.

– Pamiętam, Seamus – pociągnęła niezdarnie nosem, robiąc krok w tył. Machnięciem dłoni wygoniła Seamusa w głąb przymierzalni zaciągając za nim kotarę.


Przeszukując wieszaki z czarnymi koszulami, zastanawiała się, czy Harry wraz z Ronem zachowaliby się w ten sam sposób co Seamus. Zapewne nie pozwoliliby jej nigdzie odejść, póki nie powiedziałaby im całej prawdy. Tacy już byli uparci. Mimo wszystko cieszyła się, że przy Seamusie pokazała swoją słabość, mimo że brzmiało to co najmniej idiotycznie. Wiedziała, że Gryfon nie będzie jej naciskać, dopóki nie będzie gotowa  mu się zwierzyć. Przecież nie mogła powiedzieć Harry'emu i Ronowi, że wczoraj wieczorem przekroczyła granicę z ich profesorem, a relacja nauczyciel – uczennica, była mocno naderwana. Gdyby się dowiedzieli, że się w nim zakochała, odesłaliby ją do Św. Munga. A coś ty myślała, głupia? Zaskrzeczał pogardliwie rozum.


Koszula, którą znalazła, okazała się idealna. Seamus chwycił Hermionę za rękę i wyszli ze sklepu odzieżowego Gladraga, zmierzając do Trzech Mioteł, gdzie mieli się spotkać z pozostałymi Gryfonami. Chłopak pchnął drzwi, przepuszczając w nich dziewczynę, po czym wskazał jedyny wolny stolik w rogu baru. Wesoły gwar rozmów podniósł ją lekko na duchu. Starała się nie myśleć o zdarzeniach z poprzedniego wieczoru, które powodowały jedynie łzy. Wiedziała, że jeśli da po sobie poznać, że coś jest ewidentnie nie tak, to prędzej czy później Seamus zacząłby się martwić i zaciągnąłby ją do poważnej rozmowy, a tego chciała uniknąć.


– Powinni być lada chwila – stwierdził, stawiając na stole tacę z kremowymi piwami. Chwycił kufel i podał go towarzyszce.

– Dziękuję. – upiła łyk złocistego płynu. – Ginny miała być gdzieś z Luną. O Harrym i Ronie nic nie wiem.

– Hermiona... – usłyszała chichot chłopaka. Zerknęła na niego zaciekawiona znad kufla.

– Co się śmiejesz? 

– Ubrudziłaś się. – wskazał na kącik swoich ust. – Od piany.

– Co? No nie wierzę… – mruknęła pod nosem, szukając w torebce chusteczek.

– Spójrz na mnie.

– Nie mogę...

– Oh przecież już widziałem, jak się pobrudziłaś – zaśmiał się. – No popatrz – zachęcił ją ciepłym głosem.

   

Odwróciła się w jego stronę, a Seamus wytarł kawałkiem serwetki kremową pianę z kącików  ust. Był to czuły i niewinny gest, przez co Hermiona delikatnie się zarumieniła. Chyba to spostrzegł, bowiem ścisnął jej dłoń, posyłając w jej stronę ciepły uśmiech. 


Kilka stolików za nimi zachichotało zabawnie. Hermiona spostrzegła zaciekawiona, jak dziewczęta z różnych domów spoglądają na nich z ciekawością. Nie było to pogardliwe i zimne spojrzenie, a wręcz przeciwnie, pełne ciepła i czegoś, czego Hermiona nie potrafiła w tamtym momencie nazwać.


– Wydajemy się idealną parą – Seamus nachylił się ku niej, kręcąc delikatnie głową w stronę roześmianych dziewcząt.

– Więc tak musimy trzymać – powiedziała, tym razem biorąc spokojniejszy łyk. – Oby prędko dotarło to do Lavender. Liczę, że szczęka jej opadnie.

– Ja też – zgodził się Seamus. – Cieszę się, że się uśmiechasz. Mam nadzieje, że czujesz się odrobinę lepiej.

– Odrobinę – zgodziła się nieśmiało.

– Mmm... uwielbiam kremowe piwo – dyskretnie zmienił temat.

– Wiesz o tym, że niewielka ilość wystarczy, aby skrzaty upiły się kremowym piwem?

– Poważnie? Nie wiedziałem – spojrzał zdumiony na dziewczynę. – Skąd o tym wiesz? – nie uszło jego uwadze, że Hermiona zarumieniła się delikatnie.

– Czytałam kiedyś o tym – rzuciła nieśmiało.

– Chodzę z najbardziej oczytaną dziewczyną na ziemi – podniósł głos, przez co parę osób spojrzało na nich z zaciekawieniem.

– Daj spokój... – jeśli przed chwilą się rumieniła, to teraz wręcz płonęła.


Usłyszeli, jak parę stolików dalej spadł kufel na ziemię. Spojrzeli zaciekawieni w głąb pubu. Lavender spoglądała na nich, oddychając ciężko. Czerwone policzki i zaciśnięte w piąstki dłonie nie zapowiadały niczego dobrego. Hermiona chcąc jeszcze bardziej utrzeć nosa Brown, chwyciła delikatnie Seamusa za podbródek. Pochyliła się ku niemu, szepcząc kilka słów wprost do jego ucha. Seamus w odpowiedzi objął Hermionę, błądząc dłońmi po jej plecach. Musiało to zadziałać, gdyż Lavender odsunęła zdenerwowana krzesło. Przeszła obok ich stolika mrużąc niebezpiecznie oczy. Z całym impetem trzasnęła drzwiami, co zadziałało na Madame Rosmertę jak płachta na byka. Skrzyczała ją na odchodnym za pozostawienie bałaganu i zakłócenie spokoju innym gościom pubu. Hermiona uśmiechnęła się zwycięsko do Seamusa pod stołem przybijając piątkę.


Seamus oddalił się do toalety, a Hermiona rozejrzała się po barze. Po rozlanym piwie Lavender nie było już śladu, a to dzięki Madame Rosmercie, która w porę uprzątnęła cały bałagan, zmniejszając ryzyko potknięcia się przez któregoś z gości. Nagle gdzieś w tłumie mogła przysiąc, że spostrzegła kawałek czarnej szaty. Spięła mięśnie, ostrożnie podnosząc się z krzesła. Nie spostrzegła w tłumie konkretnej osoby, która błądziła w jej myślach. Obróciła głowę w stronę baru. Z bijącym sercem spostrzegła czarną szatę. Mężczyzna, który zamówił kufel piwa, odwrócił głowę, wyciągając z płaszcza galeony. Zdecydowanie nie był to profesor Snape, za którego go wzięła. Z lekkim uczuciem zawodu zasiadła do stolika w tym samym czasie, kiedy powrócił Seamus.


– Jestem… – kilka minut później doleciał do nich zdyszany głos rudowłosej. Ginny opadła na krzesło i przyciągnęła do siebie kufel.

– Pij wolniej, bo się zakrztusisz – zauważyła opiekuńczo Hermiona.

– O wiele lepiej – wysapała, ocierając rękawem mleczną piankę z ust. – Zagadałam się z Luną w sklepie Zonka. A gdzie Harry i Ron? – zapytała, odstawiając pusty kufel na brzeg stołu.

– Nie ma ich jeszcze – odpowiedział Seamus. –  Wybaczcie panie, ale muszę na chwilę was przeprosić – spojrzały tam, gdzie odszedł Seamus. To Dean z Nevillem machali do niego ze stolika pod oknem.

– Płakałaś – stwierdziła cicho Ginny. – Co się stało? To przez niego? - kiwnęła głową w stronę Finnigana. 

– Nie, oczywiście, że nie. Zresztą nie płakałam, Ginny.

– Nie mówisz mi całej prawdy – napomknęła. – Jeśli nie Seamus to… czy to jest prof… – ugryzła się prędko w język, rozglądając się w wokół. W końcu przysunęła się bliżej Hermiony. – Czy to on? – Hermiona spojrzała na nią niepewnie, starając się wyglądać całkiem poważnie. – Ron wspomniał, że zostawiłaś mu wczoraj Krzywołapa i zniknęłaś na dwie godziny do biblioteki, ale ja wiem, że nie byłaś w bibliotece. Byłaś u niego? Prawda?

– Tak, byłam, ale to nie ma nic do rzeczy.

– To dlaczego płakałaś?

– A skąd wiesz, że nie było mnie w bibliotece, hm?

– Poszłam cię szukać, abyś sama nie wracała o tak późnej porze. Ledwo co opuściłaś Skrzydło Szpitalne i martwiłam się o ciebie. Spytałam pani Pince, czy już wyszłaś, ale ona powiedziała mi, że byłaś z rana w bibliotece.


Hermiona sięgnęła za kufel, wypijając resztkę piwa. Ginny oparła się o krzesło, patrząc zatroskanym wzrokiem na przyjaciółkę. W końcu położyła swoją dłoń na jej dłoni, lekko ją ściskając. Hermiona spojrzała na nią.


– Nie chcę o tym rozmawiać Ginny.

– Jak uważasz – rzuciła nieprzekonana. Chwilę później dołączył do nich Seamus.


Hermiona nie mogła znieść uważnego spojrzenia Ginny. W duchu podziękowała Seamusowi, który zagadał rudowłosą na temat quidditcha. Był to ulubiony temat dziewczyny, więc po chwili trajkotali, jak najęci, a Hermiona nawet na moment nie poczuła się urażona, że nie uczestniczy w ich zawziętej rozmowie.


– Idę po jeszcze jedno piwo. Chcecie też? – przerwała im delikatnie. Pokręcili przecząco głowami, wracając do rozmowy.


Stanęła w kolejce. Przed nią stało dwóch Puchonów i jakaś Ślizgonka co chwila odrzucająca za siebie długie blond włosy. Hermiona zdała sobie sprawę, że była to Kathrin. Ta sama dziewczyna, z którą flirtował Malfoy na ich ostatnim dyżurze. Hermiona obróciła się, ale nie spostrzegła Malfoya ani nikogo z jego bandy. Jeden problem z głowy, pomyślała. 


– Co podać kochanieńka? – Madame Rosmerta zastukała bordowymi paznokciami o blat. 

– Poproszę kremowe piwo.

– Dwa sykle będzie.

– Proszę – położyła na ladzie monety. Po niedługiej chwili właścicielka pubu postawiła na blacie kufel. Gryfonka chwyciła piwo i już miała odejść do stolika, gdy niespodziewanie poczuła, jak kufel wyślizguje się z rąk, rozchlapując się wokół. Spojrzała przepraszająco na Madame Rozmertę czując rozpalone ze wstydu policzki. Czym prędzej chwyciła za różdżkę, sprzątając bałagan. Postawiła pusty kufel na blat, rozglądając się po pubie, ale nikt nie był zainteresowany jej niezdarnym potknięciem. 

– Zalecam odrobinę ostrożności panno Granger.


Hermiona zastygła, zdając sobie sprawę, do kogo należał ten głos. Delikatnie obróciła się w bok. Profesor Snape stał oparty o bar ze szklaneczką Ognistej Whisky. Miał na sobie czarny płaszcz, skąpany kroplami deszczu, co oznaczać mogło, że niedawno wstąpił do baru. Pojedyncze kosmyki przykleiły się do czoła, przez co wyglądał dość ludzko. Hermiona przez chwilę zastanawiała się, czy aby na pewno nie widział zamieszania z Brown i to, w jaki sposób zbliżyła się z Seamusem. Czując nieopisane wyrzuty sumienia, pozwoliła sobie zajrzeć w ciemne oczy mężczyzny. Nie dostrzegła w nich wyższości, ani pogardy. Było tam coś tak neutralnego, tak niepasującego do profesora, że poczuła się lekko zmieszana, odwracając wzrok.


– Profesor Snape – odezwała się w końcu. Ktoś mocno szarpnął ją za skraj płaszcza, więc obróciła się na pięcie. 

– Przepraszam pani prefekt – powiedział trzecioroczny Puchon, starając się nie patrzeć na przyglądającego się im profesora Snape'a. – Nie chciałem wylać pani piwa.


Hermiona zerknęła w stronę drzwi. Stało tam jeszcze troje Puchonów z nie tęgimi minami. Przeniosła spojrzenia na chłopca, który był prowodyrem całego zamieszania.


– Tu nie wolno biegać.

– Przepraszam – mruknął, wyginając palce w akcie zdenerwowania.

– Uciekaj już, zanim odbiorę wam punkty – ostrzegła. Nie trzeba było mu dwa razy tłumaczyć, razem z przyjaciółmi migiem opuścili pub pod Trzema Miotłami.


Spostrzegła, jak profesor Snape podszedł troszkę bliżej. Podsunął ku Madame Rosmercie pustą szklaneczkę i wyłożył na blat monety. 


– Jeszcze raz Ognistą Whisky poproszę. Rosmerto – zawołał, zanim oddaliła się do półki z wysokoprocentowymi alkoholami. – I kremowe piwo.


Kobieta kiwnęła głową, przygotowując napoje. Hermiona nie wiedziała, czy powinna spojrzeć na profesora, czy nie, oczekując na swoją kolej. Jednak profesor Snape wciąż stał w niewielkim dystansie. Pozwoliła sobie na krótką chwilę unieść wzrok ku górze. Mężczyzna bez słowa zlustrował ją spojrzeniem, zatrzymując na dłuższą chwilę wzrok na podpuchniętych i przekrwionych oczach. Wtedy spostrzegła, jak żyłka na jego skroni delikatnie zadrżała. Odwrócił wzrok. 


Hermiona zdała sobie sprawę, że na pewno uchwycił spojrzeniem jej opuchnięte oczy. Wzięła głębszy wdech, wciskając dłonie w kieszenie płaszcza. Nie sądziła, że tak prędko wpadną na siebie. Oczywiście zamek nie był na tyle mały, aby nie mogli spotkać się na korytarzu, ale nie spodziewała się, że dzień później, jak gdyby nic będą stać obok siebie w barze.


– Profesorze.


Madame Rosmerta podsunęła szkło ze złotym trunkiem i kufel z kremowym piwem w stronę czarodzieja. Następnie wychyliła się za Hermionę obejmując spojrzeniem lokal, czy ktoś nie stoi w kolejce do baru. Granger stanęła z rozdziawionymi ustami, gdy Madame Rosmerta bez słowa zabrała puste skrzynki, wychodząc na zaplecze. Czy ona mnie po prostu olała?, pomyślała.


– Panno Granger.


Ponownie zmniejszył dzielący ich dystans. Tym razem między nimi mógłby stać duży, miedziany kociołek. Jego piekielny zapach drażnił jej nozdrza, nie pozwalając racjonalnie myśleć. Zerknęła na niego, nie wiedząc, czego mógł od niej chcieć. Przecież wczoraj wyraźnie dał jej do zrozumienia, że popełnił błąd, że kontynuacja tego byłaby istnym nieporozumieniem. Zatopiła spojrzenie w tym niezdecydowanym człowieku, nie wiedząc, czy bawi się jej naiwnością, czy jakkolwiek próbuje nawiązać z nią kontakt. To i to wychodziło mu kulawo, a Hermiona czuła się jedną wielką porażką. Wiedziała, że powinna odejść do swojego stolika, że stojąc tuż obok niego, nic nie zmieni biegu wydarzeń. I choć miała świadomość, że oboje rozmyślali o tym co się stało, nie potrafiła się ruszyć. Mięśnie, odmówiły posłuszeństwa, nie pozwalając zrobić kroku w tył. A może nie chcesz odejść?, mruknęło serce. 


– Proszę się poczęstować.


Smukłe palce błądziły po blacie, ciągnąc za sobą kufel z piwem. Spojrzała na niego zaskoczona, gdy uniósł szklaneczkę w górę, kiwając delikatnie głową w jej stronę. Zatrzymała spojrzenie na wąskich ustach, w których powoli zniknął złoty płyn. Snape subtelnie, niemal niezauważalnie oblizał górną wargę, spijając resztkę Ognistej Whisky.


– Słucham?

– Proszę poczęstować się kremowym piwem. 

– Jeszcze nie złożyłam zamówienia. – wyprostowała barki, zerkając w stronę otwartych drzwi do zaplecza.

– Panno Granger, nalegam. – jego smukłe palce, kolejny raz podsunęły w jej stronę kufel.

– Proszę mi wybaczyć profesorze, ale nie wypada mi przyjąć od pana tego napoju.

– Nie ma w nim alkoholu panno Granger – spokojny i niski głos zadrżał w jej uszach. Przełknęła gulę w gardle, odczuwając w brzuchu dziwaczne dreszcze. 

– W dalszym ciągu to… – zamyśliła się na moment. – Jest to nieetyczne.

– Nie sądzę, aby było w tym coś nieetycznego panno Granger. 

– Gdybym tylko pomyślała, jakaś nieetyczna sytuacja na pewno przyszłaby mi do głowy. –  spojrzała prosto w ciemne oczy Snape’a. 

– Nalegam.


Coś w jego głosie było innego. Nie było w nim wyższości, ani zwykle towarzyszącej mu gburowatości. Hermiona chciała opisać to jako błaganie, ale to słowo, na pewno nie występuje w prywatnym słowniku profesora Snape’a. Coś błysnęło w jego spojrzeniu, a był to niemal niezauważalny znak dla mało spostrzegawczego obserwatora. Czy on próbuje powiedzieć… przepraszam?, pomyślała.


– Z jakiego powodu zaoferował mi pan piwo, profesorze?

– Uważam, że… – przerwał na moment, spoglądając na koniec pubu, gdzie stolik zajmowany przez co najmniej osiem osób zaryczał radośnie. Ponownie przeniósł na nią spojrzenie, wypijając do końca całą zawartość whisky. 


Nie dokończył wypowiedzi. Zgarnął ze stołka płaszcz, zawieszając go przez ramię. Odsunął pustą szklaneczkę w tym samym czasie, gdy Harry i Ron niemal rzucili się na jej barki. Snape przemknął obok nich, a Hermiona jeszcze przez chwilę prowadziła go wzrokiem, póki nie wyszedł na zewnątrz, wpuszczając do środka mroźny wiatr. Harry z Ronem chyba nawet nie spostrzegli, że chwilę temu stał obok nich profesor Snape, gdyż chwycili ją pod ramię, ciągnąc w głąb baru. Ron jeszcze na odchodnym chwycił za kufel, spijając z niego mleczną piankę.


– Gdzie wy byliście tyle czasu? – zapytała surowym tonem Ginny, gdy w trójkę zajęli stolik. Granger spojrzała tęsknym wzrokiem na drzwi, zastanawiając się, co chciał przekazać jej profesor Snape nim nie zjawili się chłopcy.

– Musieliśmy coś… – Harry z Ronem spojrzeli po sobie. – Załatwić.

– Co tam macie? – zagadał Seamus, wskazując palcem na trzymany przez Rona plecak.

– To – uniósł go w górę. – To jest słodka tajemnica, mój przyjacielu – odkładając go na ziemię, usłyszeli charakterystyczny stukot butelek. Hermiona, Seamus i Ginny wymienili między sobą spojrzenia. 



~*~


Witajcie kochane ♥


Rozdział pisało mi się bardzo przyjemnie. Może podziałało tak na mnie to słonko za oknem?  :)


Hihi tym razem nie. Jestem bardzo szczęśliwa. Nawet nie mam nic sobie do zarzucenia jeśli chodzi o rozdział. Lekko i przyjemnie mi się go czytało. Sama się sobie dziwię, ale podoba mi się. Od bardzo dawna, jestem zadowolona  ;3


Muszę Wam się pochwalić, że zdałam fizykę i biologię. To jest cały powód, dla którego jestem uśmiechnięta :D Ehh... jeszcze została mi geografia, ale dam radę! Chyba...


Gif pasuje mi bardzo do tego rozdziału. Krzyczał Alan do mnie, abym go dała  :D




Jazz ♥


19 komentarzy:

  1. A idź precz. Wzroku nie mogę oderwać od Alanka... ;___; ED TY SEKSIAKU! :___:
    Wybacz mi, ale komentarz dziś długi nie będzie, z racji tego, że czuję się po prostu paskudnie, boli mnie gardło i mam gorączkę.
    Powiem po prostu, że bardzo mi się podobało. Severus taki... taki... OJ SAMA WIESZ JAKI nie potrafię ubrać tego w słowa z powodu mojego stanu, ale to prawda - czytało się przyjemnie. Z resztą jak zwykle. Jakby mnie tak za nadgarstek złapał, to ja bym mu się nie wyrywała ;3
    Pozdrawia zasmarkana Rickmanicka ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe... wiedziałam, że Ciebie zniszczę tym gifem ;D

      Och biedna :c Gdzie ty się doprowadziłaś do tego stanu? Hmm... mogę załatwić Tobie łóżko w Skrzydle Szpitalnym? Xd

      Wiem o co Ci chodzi :) My takie dwie kosmitki, rozumiemy się bez słów ;D

      Dziękuję bardzo, za komentarz kochana ;**

      Usuń
  2. Hańba Ci, Jazz. Alan tak seksiasto rusza brwią na gifie, zdezorientowałam się xD :-:
    Z Seamusem jak to z facetem na zakupach xD
    "Moje mięśnie wyglądają tak apetycznie" C: *.*
    Apetycznie, apetycznie.. :33
    GRATULACJE JAZZ, ZDAŁAŚ FIZYKĘ I BIOLOGIĘ!! :DD ♥
    A ja pierwszy raz w ciągu mojego niedługiego czynastoletniego życia dostałam piątkę z religii na koniec, na gacie Merlina, toż to tak prawdopodobne jak to, że Snape jednak będzie chciał oglądać striptiz Pansy XD
    Czytało się przyjemnie, tylko jak zwykle... literówki :c
    Hohoho, żeby Hermiona odebrała punkty Krukonom to coś musi być nie tak xd
    Z gegrą też dasz radę!
    Boże, jak ja do gimbazy pójdę to gegry się boję najbardziej.. Ojj, będzie rzeźnia x.x
    Krótki ten komentarz będzie, wybacz... Zaraz mi się limit na Pretty Little Liars online skończy i muszę szybko skończyć oglądać najnowszy odcinek xD ♥

    Całusy!
    Twoja nieogarnięta Esther, która na zdjęciu klasowym na koniec szóstej klasy zapomniała zdjąć naszyjnika z insygniami, i teraz na wieki wieków w szkole będzie wisiało jej zdjęcie jako napalonej fanki Harry'ego Pottera xDDD ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejna osoba, którą zniszczyłam gifem. Hue hue... :D Nie skądże to nie jest mroczny śmiech xd

      No nie, teraz to Ty mnie zniszczyłaś striptizem Pansy xd Gratulację zdobycia 5 z religii ;3 A ja mam o stopień wyżej, ehh... takie tam :D

      No wątpię. Jutro ostatni raz i wiem już to, że nie zdam. Ale wyprzedzę Twoje kolejne pytanie... zdaję na wyższą ocenę. Jazz podczas swojej 3 letniej edukacji w gimbazie nie była nigdy zagrożona hue hue ;3

      Nie będzie rzeźni... o właśnie jest taki horror xd

      O to fajne... też bym chciała taki naszyjnik :c

      Całuski ;**

      Usuń
  3. NO, GRATULUJĘ, JAZZ, WRESZCIE ZDROWO PODESZŁAŚ DO TWOICH ROZDZIAŁÓW!
    Ale ja lubiam Seamusa <3 :D "Apetycznie!" ♥

    A Snape taki dziwny, jego zachowanie peszy... Jak zawsze *rumieniec* Hermiona też jakaś nie-teges, wszędzie go widzi. No tak, zakochanie. Eee, cudowne uczucie XD

    Ciekawam, co Ron w plecaku trzyma, ze sklepu Zonka. O>O Jak ja go kocham <3

    A ten gif... Weź, Jazz! :D Popieram porzedniczki :P Niesamowicie sexy xD

    Gratuluję ci! ;D Ja dziś poprawiłam przyrodę ^___^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zawszę podchodzę zdrowo do swoich rozdziałów ^.^

      Zakochanie piękne? Hmm... osobiście się jej nie dziwoę ;3
      Też lubię Seamusa hihi ;D

      Może źle to opisałam, ale to Ginny była w sklepie Zonka i rozmawiała z Luną. A chłopcy włóczyli się gdzieś indziej :D W kolejnym rozdziale dowiesz się co skrywają w plecaku xd

      Och... wiem, że z niego ciacho ^.^ Mrrr....!

      Moje gratulację! :D

      Buziaki ♥

      Usuń
  4. No cześć!
    Dawno mnie tutaj nie było, a teraz taka miła niespodzianka...:)
    Z geografią dasz radę, nie przejmuj się.
    Mmm, a teraz do rzeczy, rozdział bardzo fajny.
    Jest interesujący i z niecierpliwością czekam na następny;)
    Pozdrawiam, WENY!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że zrobiłam Tobie słodką niespodziankę :)
      Nie dam rady. Nie mam szans :c Ale dziękuję za cudowne słowa!
      Bardzo się cieszę, że rozdział się podoba. Bałam się, że nie :D

      Ściskam ;**

      Usuń
  5. Jejciu nie mogę oderwać oczu od tego gifu *o*
    Ah ta słynna brew ;d
    Aż ciary przechodzą po plecach, tak jak podczas słuchania mruczenia Alana w "Gambit, czyli jak ograć króla" myryryry seksik *_^

    A teraz do rzeczy ;d
    Rozdział świetny.!
    No i oczywiście Sevek...myryryry jak ja go kocham *_*
    I co tam Ron i Harry tak ukrywają.?!
    Chcę nn.!
    Dawaj go jak najszybciej xd
    Życzę duuużo weny i czasu na pisanie ;d

    +Gratuluję zdania fizyki i biologii.!
    A z gegrą sobie poradzisz.!
    Trzymam kciuki ;d

    Ściskam i pozdrawiam : To$ka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jazz jest zła. Wszystkich niszczę tym gifem ^.^
      Racja, racja ta brew... Jest bardzo seksowna, nieprawdaż? :D

      O bardzo dziękuję za miłe słowa ;3
      Ej! Nie ty jedna go kochasz xd A dowiesz się już niedługo co tam ukrywają hihi :D

      Dziękuję bardzo, za komentarz! :)

      Całusy! ♥

      Usuń
  6. Cudo! Nie mogłam normalnie oderwać oczu od tekstu!
    Seamus... Zaczynam powoli go lubić, a zawsze był mi obojętny ;p
    Weny życzę! ^.^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurczaczki! Nie wiedziałam, że tekst tak podziałał :D Jazz jest zadowolona z wykonanej pracy! :)

      I teraz 5 punktów dla Jazza! Ha...! Polubiłaś Seamusa. Udało mi się, Yeah! :D

      Pozdrawiam i buziaki <3

      Usuń
  7. Ależ miałam cholercia mały poślizg i nie zaglądałam na Bloggera przez trzy dni i tyle mnie ominęło. Okeej już zabieram się do komentowania. xD
    Wyłapałam tam kilka błędów, ale i tak mi to w czytaniu nie przeszkodziło, bo zagłębiłam się w treść i oczywiście byłam zawiedziona, że tak krótko. :c
    Dobra a teraz przejdźmy do rozdziału. Ogólnie mi się podobał, był świetny. Polubiłam Seamusa, ahahaha. Na początku go nie znosiłam, ale teraz inaczej na niego patrze. Ahh... Rozmowa Sevcia i Hermiony... Taaka nie do opisania, byłą boska. i to jego zdanie: "Podobało się wczoraj pani, prawda?" Zmiotło mnie z ziemi. :D
    Czekam na NN.
    Całuski Cyźka. :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoja siostrzenica zgłasza, że kolejny rozdzaiał będzie dłuuugi więc odkupię swoje grzechy :D

      Yeah...! Kolejna osoba polubiła Seamusa. Cieszę się bardzo ^.^

      To ja zaraz Ciebie jakoś przywołam. Nie wiadomo gdzie wylądowałaś jak tak Ciebie zmiotło xd

      Buziaki! ;3

      Usuń
  8. Kolejna poprawiła fizykę, gratulację ;)
    Jeju, kiedy Ty znajdujesz czas, by skleić do kupy parę zdań i żeby wyszedł z tego taki majstersztyk O.o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli blogerzy mają zmorę z fizyką? Jaka ona zła i okrutna xd

      Ja ogólnie nie mam czau. Piszę trochę w szkole. Ehh... tak już jest :D

      Usuń
  9. Yeah! Jestem szczęśliwa, bo złapałam czas i mogłam przeczytać ten cudowny rozdzialik. ;d
    Widzę, że ty też musisz zdawać fizykę i geografię. Ja już na całe szczęście zdałam i życzę tobie tego samego. ;*
    Takie słowa od Snape'a... nie spodziewałam się. ^^
    Szkoda mi Hermiony. Kupiła dwa kremowe piwa i musiała znowu wydawać pieniądze, bo jakiś debil rozlał je na niej. ;/
    Czyżby szykowała się jakaś impreza? ;> Stukot butelek o czymś świadczy. Ha ha ha. ;p
    Czekam na kolejny rozdział. ;***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz? ;p Nie słodź mi tak z cudownym rozdziałem :D

      Wątbie by ktoś się spodziewał. Ale to jest Snape... xd
      Cicho... ty nic nie wiesz o żadnej bibie ;D

      Całuski ;**

      Usuń
  10. Czytając ten rozdział po prostu nie mogłam się powstrzymać, by nie skomentować. Opowiadanie jest fajne (a przynajmniej do momentu, do którego doczytałam), pomysł też, Twój styl bardzo miły i przyjemny w odbiorze, ALE
    > interpunkcja
    > ortografia
    > zapis dialogów
    > a przede wszystkim zdanie " (...) tylko dodawało mu MROCZNOŚCI (...)". Błagam, tylko nie mroczności. To słowo tutaj pasuje... Pasuje tak jak Severus do Umbridge! W wielu rozdziałach się na nie natknęłam, ale... Cholera, za każdym razem, gdy to czytam, wybucham śmiechem. Wybacz, lecz nie trafiłaś ze zdaniem.
    Mam nadzieję, że w dalszych rozdziałach nie natknę się na tę paskudę! :D
    Pozdrawiam,
    Francesca

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz, uwaga czy spostrzeżenie znaczy dla mnie bardzo dużo i pobudza Pana Wenę, który czasem bywa leniwy :)