Cała szóstka opuściła niedzielne śniadanie. Na obiedzie także się nie pojawili niemal cały dzień, spędzając w łóżkach. Hermiona dopiero po ósmej rano wymsknęła się z dormitorium chłopców, starając się nikogo nie zbudzić. Na całe szczęście sypialnia dziewcząt była pusta, po Lavender ani Patil nie było śladu. Możliwe, że były już dawno na śniadaniu. Hermiona chwyciła za kosmetyczkę, wygodne ubranie i udała się pod prysznic, zmywając z siebie wspomnienia zeszłego wieczoru. Pogratulowała samej sobie rozważności w kosztowaniu Ognistej Whisky. W dalszym ciągu uważała, że była paskudna, paląc w gardło i język. Szczęściara bez kaca, pomyślała.
Odświeżona i z wilgotnymi włosami, powróciła do swojego łóżka, przywołując podręcznik z transmutacji. Ułożyła się wygodnie, przekartkowując strony poprzedniego rozdziału, opracowywanego na ostatnich zajęciach podczas jej nieobecności. Starała się z całych sił, raz jeszcze przeczytać materiał, dla utrwalenia informacji, ale jak na złość jej własny umysł wiedział lepiej, nad czym powinna się skupić. Zamknęła podręcznik, pocierając z bezsilności czoło.
Opadła na poduszki, czując, jak została porwana w ciemną otchłań. Przed oczyma, niczym klisza starego filmu, przeskakiwały obrazy minionych dni. Poczuła na swoich barkach opadający polar należący do nikogo innego, jak do profesora Snape’a. Czuła w nozdrzach tę piekielną mieszankę perfum, która w dziwny i pokręcony sposób działała na nią tak, jak nie powinna. A potem dostrzegła, jak wyłoniło się wspomnienie, gdy spotkali się w barze. Widziała jego palące spojrzenie na swojej twarzy. Czuła przez tamten czas, jak usilnie się jej przyglądał, łamiąc dzielący ich dystans. Wspomnienie zmieniło się i widziała, rozbiegany wzrok mężczyzny, który wodził spojrzeniem po ciemnym korytarzu. I gdy już w swojej wyobraźni uniosła dłoń, by dotknąć jego ramienia, usłyszała huk. Hermiona zadrżała, otwierając oczy.
Lavender Brown wpatrywała się w nią tak, jakby widziała ją po raz pierwszy. Parvati Patil, która pojawiła się chwilę później, również stanęła jak słup soli, bezgłośnie poruszając ustami, co nietrudno było odczytać, jako wróciła. Dziewczęta spojrzały po sobie, a następnie każda z nich usiadła na własnym łóżku, udając, że zajmuje się czymkolwiek, byleby nie patrzeć na pannę Granger.
Hermiona chwyciła ponownie za podręcznik ukradkiem spoglądając to na Patil to na Brown. Przez moment zastanawiała się, czy dziewczyny wiedzą, gdzie była przez całą noc. Jednak, gdy dłużej to analizowała, zdała sobie sprawę, że ich opinia była nieistotna. Po co miała strzępić sobie nerwy zastanawiając się co myślała o niej zawistna Brown? Uśmiechnęła się pod nosem, przekartkowując stronę podręcznika.
Przez resztę popołudnia Hermiona nie opuściła swojego łóżka, czytając co rusz nowe księgi. Dziewczęta pewnie oczekiwały, że opuści dormitorium, pozostawiając je same. Jednak Hermiona nie miała zamiaru uciekać przed nimi, przesiadując w zatłoczonym pokoju wspólnym. Miała takie samo prawo, do przebywania w sypialni w jak one. A, że Brown i Patil nie zamieniły ze sobą ani słowa gdy spostrzegły powrót Hermiony, za wiele jej nie obchodziło. Bynajmniej miała ciszę taką, jaką mogła znaleźć w szkolnej bibliotece.
Po godzinie szesnastej Brown razem z Patil opuściły pośpiesznie sypialnie. Hermiona zamknęła podręcznik, rozprostowując kręgosłup. Przetarła zmęczone powieki, wypuszczając cicho powietrze z płuc. Przesiedziała nad księgami kilka godzin, nie robiąc sobie ani jednej przerwy. Uznała, że rozprostowanie kości, nie będzie wcale takim złym pomysłem. Zarzuciła cieplejszy sweter, opuszczając sypialnie dziewcząt. W pokoju wspólnym kręcili się uczniowie, odrabiając pośpiesznie zaległe zadania domowe. Obróciła się w bok, słysząc znajome głosy. To Harry, Ron, Neville i Seamus schodzili po spiralnych schodach prowadzących do sypialni chłopców.
– Jak się czujecie? – zagadała, patrząc z troską na poniewierane twarze przyjaciół.
– Nie wiem… – mruknął Harry, drapiąc się po głowie
– Niewyraźnie. – dodał Ron.
– A wy? – spojrzała na Seamusa i Neville’a. Ci jedynie wzruszyli ramionami. Cóż oni za wiele to nie wypili.
– A ja czuje się fatalnie, dziękuję, że ktoś zapytał. – nie wiadomo skąd, obok nich pojawiła się Ginny. Blade policzki, przybrały odcień delikatnego różu. Hermiona objęła ją ramieniem, patrząc z czułością na podpuchnięte oczy i nietęgą minę.
– Kolejne spotkanie jedynie przy kremowym piwie – powiedziała z lekkim uśmiechem.
– Zgadzam się – powiedzieli jednocześnie Harry z Ronem.
Neville wraz z Seamusem postanowili, że pójdą poszukać Deana. Hermiona wraz z Harrym, Ronem i Ginny, udali się w powolną podróż do Wielkiej Sali. Cała czwórka była potwornie głodna, ale żadne z nich nie chciało powiedzieć tego na głos. W końcu nie bez powodu opuścili dwa posiłki, zaszywając się w swoich łóżkach. Jedynie Hermiona wykorzystała produktywnie niedzielny poranek, na utrwalenie wiedzy z ostatniego tygodnia.
W Wielkiej Sali nie było zbyt wielu osób. Stół nauczycielski zajęty był wyłącznie przez panią Pince, która zwykle nie wychylała nosa za drzwi biblioteki. Zasiedli do nakrytego stołu, nabierając po trochu jedzenia. Hermiona delektowała się pieczenią, rozkoszując się każdym kęsem. A jej zgłodniała dusza, już szykowała miejsce na ciepłą szarlotkę. Powoli Wielka Sala zaczęła się napełniać. Rozmowy zwiększyły na sile, przypominając przeciętny poranek tuż przed zajęciami. Chwyciła za dzbanek z gorącą herbatą, zatrzymując spojrzenie na stole nauczycielskim. Spostrzegła czarną szatę. Przełknęła ślinę, drżącą dłonią odstawiając dzbanek. Starała się zachować spokój i nie podnosić wzroku, jednak wydarzenia z dnia poprzedniego było silniejsze. Pod pozorem ciekawości, kto już swoją obecnością zaszczycił Wielką Salę, zaczęła rozglądać się wokół.
Niespiesznie, nieco mozolnie przesuwała wzrok, aby zahaczyć go w końcu o stół nauczycielski. Był tam. Siedział, przeżuwając bez pośpiechu pieczeń. Nagle uniósł wzrok, a ich spojrzenia się spotkały. Trudno było cokolwiek odczytać ze spojrzenia profesora Snape’a, albowiem prędko odwrócił wzrok.
– Nie gap się tak. – poczuła kopnięcie w kostkę. Odwróciła się prędko w stronę Ginny.
– Wcale się nie gapię.
– Oh masz rację. Oglądasz jedynie zastawę stołu nauczycielskiego. – tym razem to Hermiona kopnęła ją w kostkę.
– Bądź ciszej – rzuciła pod nosem, gromiąc Ginny mroźnym spojrzeniem. Przeniosła wzrok na Harry’ego i Rona, upewniając się, że nie zainteresowali się ich wymianą zdań, ale ci jedynie podpierali głowy, zapewne pragnąc już powrócić do wieży Gryffindoru. – Skończyliście już?
– Już więcej nie wcisnę – mruknął Harry.
– Idziemy? Głowa mnie boli… – jęknął Ron.
Maszerując wzdłuż Wielkiej Sali, Hermiona jedynie raz obróciła się za siebie. Jednak profesora Snape’a nie było już przy stole nauczycielskim. Zniknął, zostawiając parujący kubek.
***
Poniedziałek minął dość szybko. Wtorek rozpoczął się niespiesznie, a to od podwójnej lekcji historii magii, która rozleniwiła Hermionę z trudem pokonując resztę dnia. Niczym na szpilkach chodziła po korytarzach, bojąc się, że spotka tam profesora. Zwyczajnie nie była gotowa na pierwsze spotkanie, po dosyć śmiałym wyznaniu miłosnym. Na swoje szczęście zajęć z eliksirów jeszcze nie miała, opóźniając mimo wszystko konfrontacje.
Przeszła przez dziurę w portrecie, taszcząc pod pachami ogromne tomiszcze zielarstwa. Z lekkim hukiem położyła księgę na stolik, zapadając się w fotelu. Wypuściła ze świstem powietrze, rozmasowując obolałe dłonie. Cóż droga do szkolnej biblioteki nie należała do najkrótszych. Już miała przekartkować tom, nim kątem oka spostrzegła, że ktoś usiadł na kanapie naprzeciwko. Uniosła wzrok, lekko się uśmiechając.
– Cześć Seamus.
– Cześć Hermiono. Coś lekkiego do poczytania? – wskazał palcem na księgę, nie kryjąc podziwu.
– Ah wiesz, coś na rozruszanie.
– Rozumiem. – oparł się na kanapie, patrząc na nią uważnie. Hermiona poczuła się zdominowana przez ostre spojrzenie przyjaciela, więc uniosła nieśmiało głowę.
– Tak?
– Jak sytuacja z Brown?
– Co masz na myśli?
– W dalszym ciągu jest dla ciebie niemiła?
– Cóż… – podciągnęła kolana pod brodę. – Wiesz, miłością do siebie nie pałamy, ale bynajmniej się do mnie nie odzywa.
– Połowa sukcesu. – pokiwał głową.
Seamus zamilkł, odwracając wzrok na półkę z książkami. Siedział tak jakiś czas, myśląc nad czymś intensywnie, a Hermiona spokojnie czekała, nie chcąc przerywać batalii w jego umyśle. Miała silne przeczucie, że rozmowa nie była na dobre skończona. Chwyciła za poduszkę i zaczęła obracać ją w dłoniach, nie chcąc natarczywie spoglądać na Seamusa. W końcu popatrzył na nią, a jego twarz przeszedł dość smutny uśmiech, wymieszany z poczuciem żalu.
Zostawiła poduszkę na fotelu i usiadła obok Seamusa na kanapie. Zajrzała w granatowe tęczówki, wiedząc, co nastąpi. Obrócił się do niej bokiem, posyłając w jej stronę lekki uśmiech. I takiego go właśnie lubiła. Rozpromienionego z łobuzerskim uśmieszkiem, ale o wyjątkowo czułym i delikatnym sercu.
– Chyba wiesz, co chciałbym powiedzieć…
– Wiem…
– Będzie tylko trudniej – wypuścił powietrze z płuc. – I tak udało nam się nie wzbudzić większych podejrzeń.
– Wywarliśmy ogromne wrażenie na Lavender – powiedziała półgębkiem Hermiona.
– I to jakie…
– Masz jakiś plan? Wiesz, jak to chcesz zorganizować?
– W sumie coś mi chodzi po głowie – zamyślił się na chwilę. – Ale najpierw ustalmy termin.
– Może w piątek wieczorem? Tutaj w pokoju wspólnym? – Seamus pokiwał głową. – Plotka jeszcze szybciej dojdzie do Lavender.
– Jeszcze nie słyszałem o parze, która ustala ze szczegółami plan zerwania – parsknął śmiechem.
– No cóż… – wzruszyła ramionami. – Jesteśmy wyjątkowi.
– To prawda.
Wyciągnął ręce w górę, rozprostowując kręgosłup. Obserwowali wchodzących i wychodzących z pokoju wspólnego Gryfonów. Przez moment, ujrzeli nawet Parvatil Patil, ale nie było obok niej Lavender Brown, co było dziwne, bo dziewczęta wszędzie chodziły parami. Hermiona poklepała Seamusa w kolano, uśmiechając się zwycięsko pod nosem.
– Chyba na coś wpadłam.
– Zamieniam się w słuch. – przysunął się bliżej.
– Posłuchaj uważnie – wyszeptała. – Zrobimy tak…
***
Hermiona spoglądała na oddalającą się sylwetkę Dracona Malfoya. Maszerował władczo opustoszałym korytarzem, a dłonie nonszalancko wciśnięte miał w kieszeniach szaty. Westchnęła zwycięsko. Udało się jej wytrzymać aż trzy godziny w towarzystwie Ślizgona, tylko dwa razy podnosząc na niego głos. A było to wyjątkowym sukcesem, pamiętając, jak wyglądały jeszcze niedawno ich wspólne patrole.
Obróciła się na pięcie, maszerując w przeciwległą stronę, samotnie podążając korytarzem na drugim piętrze. Spokojnie, bez większego pośpiechu zbiegała po schodach, błądząc myślami w dalekich krainach. Tak była pochłonięta własnym światem, nierealistyczną rzeczywistością, całkowicie ignorując wszystko, co działo się wokół niej. Raptownie poczuła, jak stopa ześlizguje się ze stopnia, a następnie wpada w dziurę, promieniejąc ostrym bólem od kostki, aż do kolana. Machała rękoma, zaciskając mocno powieki. Szykowała się na ostry upadek na kamiennych schodach, gdy niespodziewanie ktoś złapał ją za ramiona. Odetchnęła głośno, nie zdając sobie sprawę, że kręci w bezradności głową, a jej czoło opiera się o czyjąś klatkę piersiową.
– Cholera, przepraszam cię…
Jęknęła zażenowana. Już szykowała w umyśle listę kandydatów, na kogo mogła wpaść. Niestety pojawił się tam również Draco Malfoy, który mógł zawrócić ze swojej drogi, ale po cichu liczyła, że niezdarnie wpadła jedynie na jakiegoś Krukona, czy Puchona. Delikatnie odepchnęła się od czyichś ramion, prostując barki. Zanim jednak spojrzała na swojego wybawcę, rzuciła okiem na uwięzioną stopę. No tak, całkowicie zapomniała, że znajdowała się na schodach między parterem a korytarzem na drugim piętrze. Nie wiedziała kiedy minęła parę gobelinów, na których szczycie stała zbroja. Nieświadoma tego, że wkracza na schody, gdzie uważność powinna być na pierwszym miejscu, wpadła we własną pułapkę. Sama tłumaczyłam pierwszorocznym, aby uważali na ten stopień, skarciła się w myślach.
– Czyżby przeszliśmy na ty?
Ugryzła się w policzek, ostrożnie unosząc głowę. Cholera jasna!, pisnęła. To nie był żaden uczeń, to nie był nonszalancki Draco Malfoy, a jeszcze gorzej, był to jego własny opiekun. Spojrzała niepewnie w ciemne oczy czarodzieja.
– Profesor Snape – napomknęła cicho.
– Panna Granger.
– Przepraszam – podrapała się po zaczerwienionym karku. – Wpadłam na pana – rzuciła beztrosko, jakby profesor wcale nie zdawał sobie z tego sprawy.
– Sama również wpadłaś, panno Granger. – kiwnął głową na otwarty stopień.
– Ha, no tak – wypaliła, starając się brzmieć zabawnie.
– Wygodnie? – uniósł brew ku górze.
– Oh… – pisnęła zażenowana. – Oczywiście, że nie…
Z całych sił uniosła nogę ku górze. Syknęła z bólu, a stopa zapadła się o kilka centymetrów głębiej. Posłała mężczyźnie taki uśmiech, jakby całkowicie panowała nad sytuacją. Założyła dłonie na biodra i patrząc hardo w oczy profesora Snape’a raz jeszcze szarpnęła nogą. Cholera, cholera, jęknęła spanikowana, zapadając się jeszcze niżej.
Obserwował ją w ciszy, przekrzywiając głowę w bok. Starała się nie dać mu satysfakcji, aby nie wypominał jej tego żenującego spotkania do końca roku szkolnego. Spięła wszystkie mięśnie raz jeszcze, próbując się wydostać. Z przerażeniem w oczach zapadła się aż do kolana.
– Profesorze Snape – wybełkotała cicho, będąc kompletnie speszoną. Gdyby tylko postarała się jeszcze bardziej, mogłaby zapaść się ze wstydu pod ziemię. Biorąc pod uwagę, że pozycja, w jakiej się znalazła, była paskudnie nie wygodna, a uwięziona noga niebezpiecznie drętwiała, zdusiła w sobie wszelką dumę, patrząc hardo w oczy mężczyzny. – Czy mógłby mi pan pomóc? – zapytała z nadzieją w głosie. – Proszę – dodała.
– Już sądziłem, że pani nie zapyta.
– I pozwoliłby mi pan zapaść się jeszcze niżej?
– Doprawdy, byłby to niecodzienny widok – lewy kącik ust, odrobinę zadrżał, jakby z całych sił próbował się nie zaśmiać, trzymając fason. Oczy Hermiony powiększyły się dwukrotnie. Na pewno żartuje, pocieszyła samą siebie.
– Możemy nieco później porozmawiać o tym, jak komicznie bym wyglądała z jedną nogą zapadniętą po całości, a skupić się na wyciągnięciu mnie? – dodała już nieco błagalnym głosem.
– Proszę złapać mnie za szyję.
Niczym w zwolnionym tempie obserwowała, jak pochylił się niżej. Zbliżył swoją twarz, tak blisko, że mogła bez problemu policzyć delikatne zmarszczki wokół ust. Jednak interesujące okazały się ciemne, jak dno studni oczy. Patrzyły na nią z taką intensywnością, że Hermiona poczuła ostry dreszcz, przepływający wzdłuż kręgosłupa. Nie patrzył na nią tak grzecznie, jak patrzy się na ciocię na imieninach. Hermiona poczuła, jak topi się w jego spojrzeniu.
Nie spuszczając wzroku z hipnotyzujących czarnych oczu, oplotła ramionami jego szyję, nieświadomie łaskocząc go włosami w ziemisty policzek. Mogłaby przysiąc, że przez moment, przez krótką chwilę, mężczyzna delikatnie zadrżał. Chciała się dłużej nad tym rozwodzić, analizować i tworzyć różne teorie, nim płuca zostały zaatakowane cudowną mieszanką perfum. Rozgrzane policzki oblał oddech czarodzieja, który był spokojny i harmonijny. Raptownie wciągnęła ze świstem powietrze, gdy poczuła wokół talii palący dotyk. Trzymał ją mocno i stabilnie, jakby oboje zapomnieli o całym świecie.
– Postaraj się nie ruszać stopą – poradził cichym głosem.
W ciągu następnych kilku chwil napiął wszystkie mięśnie i jeszcze mocniej obejmując ją w pasie, pociągnął w górę. Hermiona poczuła ogromną ulgę. Przez ułamek sekundy trzymał ją przy sobie, wpatrując się w nią. Z iskrą w oku zahaczyła wzrokiem o wąskie wargi, które były zaledwie kilka centymetrów od jej ust. Pozwoliła sobie zastanowić się, jak muszą smakować, kiedy profesor przerwał jej rozterki, najostrożniej jak potrafiąc, pomagając spocząć na kamiennych schodach. Przez ułamek sekundy poczuła lekkie uczucie żalu.
– Dziękuję – powiedziała całkiem poważnie, dotykając kostki.
– Boli? – zapytał, kucając obok niej. Zagryzła wargę, będąc świadomą, jak blisko był. Oddech delikatnie przyśpieszył. Uspokój się, no już!, skarciła samą siebie.
– Oj… – syknęła delikatnie, poruszając stopą. – Chyba jest w porządku. Troszkę stłuczona. Pewnie z paroma siniakami.
– Powinna pani zajrzeć do Madame Pomfrey.
– Ostatnio spędziłam tam tyle czasu, że podziękuję. Naprawdę wszystko jest w porządku.
– Mam nadzieję, że została jeszcze pani maść?
– Trzymałam ją na tę chwilę – rzekła, starając się brzmieć całkiem poważnie. Profesor Snape przekrzywił głowę w bok, mrużąc oczy. – Nie, oczywiście, że nie. Nie planowałam tego – dodała prędko, nie wiedząc, czy załapał jej poczucie humoru. – Zostało mi jeszcze sporo maści.
– Złamała pani regulamin.
– Wpadając w stopień pułapkę? – zaśmiała się lekko.
– Spacerując nocą po zamku.
Hermiona przełknęła gulę w gardle, a uśmiech spełzł z ust. Wzięła uspokajający oddech, nakładając na twarz maskę oazy spokoju. Spojrzała delikatnie na profesora, przekrzywiając głowę w bok. Nie mogła się powstrzymać, aby lekko nie zafalować długimi, czarnymi rzęsami, byleby ratować własną skórę.
– Chyba czegoś nie rozumiem profesorze… jakie spacerowanie po zamku? – wzruszyła ramionami. – Dobrze pan wie, że jestem prefektem…
– Który najwyraźniej lubi łamać szkolny regulamin – no i tyle zostało po masce, którą przybrała. Zagryzła wargę, patrząc na niego niepewnie.
– Ma pan racje – rzuciła w końcu, wiedząc, że kłamstwo nie przyniesie niczego dobrego. – Wykradłam się w nocy z dormitorium.
– A co mogło być tak ważnego panno Granger, aby opuścić wieżę, wiedząc, że jest zakaz?
– Musiałam się przejść – powiedziała zbyt szybko. Profesor Snape zmrużył oczy.
– Wprost do lochów?
– Profesorze ja…
– Co to było Granger? Zakład?
Ton profesora Snape’a stał się lodowaty. Poderwał się, wpatrując się na nią z góry. Nie mogła być zdominowana. Nie mogła dopuścić, aby pomyślał, że był to jakiś zakład, że stroiła sobie z niego żarty, gdyż wcale tak nie było. Zagryzła zęby, podnosząc się ze schodów. Syknęła, stojąc na uwięzionej chwile wcześniej stopie.
– To nie był zakład profesorze – wyszeptała.
– Czyli wybrała się pani do lochów o tak późnej porze, aby wyznać mi miłość?
Trudno było ocenić, czy w głosie profesora Snape’a pojawiła się nutka zawiści, chłodu, czy totalnej obojętności. Zerknęła w ciemne, jak dno studni oczy, starając się znaleźć tam odpowiedź własnych rozterek. Aczkolwiek maska, którą przyodział, udaremniły jej poczynania. Czując, jak ogarnia ją strach, zacisnęła dłonie w piąstki, starając się ukoić ich drżenie. Już wiedziała co miał na myśli Neville, mówiąc, że profesor Snape bywa naprawdę przerażający.
– Tak… – głos zadrżał, co mężczyzna od razu zauważył, mrużąc oczy. – Mam na myśli, że… nie… – jęknęła przerażona. – Chciałam tylko powiedzieć… – zakryła twarz dłońmi, nie wiedząc, jak wybrnąć z tej pułapki.
– Jeszcze raz dowiem się, że chodzisz pod peleryną niewidką Pottera, to postaram się, aby Gryffindor został bez jakichkolwiek punktów – wycedził cicho.
Odszedł bez słowa, wspinając się na drugie piętro. Hermiona ze łzami w oczach wpatrywała się w oddalającą się sylwetkę czarodzieja, czując, że serce ponownie rozpadło się na milion kawałków. Chciała, aby się odwrócił. Zamierzała mu wszystko wyjaśnić, że nie był to głupi zakład. Pragnęła, tylko żeby powiedział, że on również odwzajemnia jej uczucia, że nie jest mu wcale obojętna. Przełknęła gulę w gardle, widząc, jak skrawek czarnej szaty znika za zakrętem.
– Naprawdę pana kocham – wyszeptała.
~*~
Witajcie kochane Misiaczki ♥
Rozdział zwarty i gotowy! Akcja w opowiadaniu nabrała tępa a nasze Sevmione zaczyna nabierać kolorów :)
Ciii... Teraz Misie posłuchajcie. Nasza kochana Cyzia ma dzisiaj urodziny! :D Ja jako skromna cząstka rodziny bloggerowej życzę Ci wszystkiego najlepszego! ;**
Udanych wakacji Wam życzę! ;**
Jazz ♥
Osz kurczaki... Jakiego mam banana na ryju... Nie no wybacz dziś raczej nic sensownego nie napiszę, ale postaram się. Jaka ja dziś najarana jestem, że OMG. xD Jak to miło, że ktoś pamięta o moich urodzinkach, jejciu rumienie się, a banan na mordce się powiększa do granic możliwości. Hihihihiih, aw... Twoje zaproszenie jest w toku robienia, tylko powiedz mi jaki chcesz brokat, różowy czy zielony. ^^ Hahaah odwala mi dziś... Dobra teraz konkrety czyli rozdział, który był zajebisty, nie potrafię tego inaczej określić. Mm... ta scenka pomiędzy Panną-Wiem-Wszystko, a czarnym nietoperzem z lochów, była nieziemska. Świetnie ją opisałaś. :3 Hahaah ciasnota w spodniach... ah ta Granger, nie dobra, oj nie dobra...^^ Teraz to ja się boję dodawać rozdziału, bo on nie dorównuje Twojemu geniuszowi.. Ciocia Cyzia czym starsza, tym bardziej się stacza. xD
OdpowiedzUsuńOjej czekoladowe ciasteczka mamusi... hahahah jebłam. xD zaraz mi się to skojarzyło z tą reklamą... "CIASTECZKOWY POTWÓR", mam chore myśli. xD
Ahh ta Brown... Jak ona mnie wkurza... Chętnie bym ją na pal na dziedzińcu, za te jej kłaki powiesiła. Wstrętne babsko, swoją wrednością pobija Umbridge i Skeeter, które z resztą bardzo lubię. Dobrze to ja czekam na NN. <3
Całuję zajarana Cyźka. :**
Ps: Wybacz chaotyczny komentarz, po prostu aura jaka znajduje się w moim pomarańczowo-zielonym pokoiku doprowadza mnie do histerycznego śmiechu.
PIERWSZA!! :D
UsuńHah twoje słowa co do panny Brown mnie powaliły.! Jebłam, kwiczę i nie wstanę xd
UsuńNo, ale ja nie o tym chciałam ;d
Wszystkiego naj, naj, najlepszego Cyziu.! <33
Pozdrawia i składa pokłony dzisiejszej jubilatce : To$ka
Co? Ty nie napiszesz nic sensownego? Buhaha... przepraszam ale to była siła wyższa :D Ja zawsze pamiętam o innych mimo, że ma tą, no kurde... jakoś się to nazywa... a już wiem! Mam tą sklerozę O.o
UsuńCoś mi się wydaje, że te scenki przypadły mi do gustu. Kurde... chyba będzie ich więcej ^.^ Mój nie dorównuje Twojemu? Och... jak ja podwinę rękawy i wparuje na ten Twój obóz to będziesz inaczej śpiewać :D
Ty, ty, ty...? Ty się staczasz? Ej... to mój tekst! I cicho to ja się staczam nie ty. Koniec i kropka z uśmieszkiem na koniec xd
Ja za mało oglądam tv. Jaka była reklama z potworkiem? ^.^
A jesteś pierwsza, i chyba jesteś pierwszy raz pierwsza... ;3 Jak to przeczytałam to nic nie kumam z tego ♥
Jebłam normalnie no! :D Pierwsza osoba w historii mojego bloga, która pojechała po pannie Brown! Xd Brawa! 10 punktów dla Slytherinu :)
Buziaczki! ;**
Kochanieńka rozdział...CUDO po prostu.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie rozmowa naszej ,,parki'' ;P była super. Ja również nie przepadam za Brown :] A wzmianka o krówce SUPER !!!
Osz ten nasz Sev...Jak ja się ciesze, że w końcu coś się między nimi dzieje. Już sobie wyobraziłam tą ostatnią scenę i szok na twarzy Hermiony Biedulka...
Czekam na nn
Pozdro i weny
POISON
Bardzo mi miło ^.^
UsuńHehe... jakoś uwielbiam Seamusa, a on i Hermiona to mieszanka wybuchowa :D
Zgodzę się z Tobą. Biedna mogła wziąć tego nietoperza za szatę i przycisnąć do siebie i nie puścić. Powiedzmy, że prawie tak zrobiła hihi ;3
Całuski ♥
Mnie też się najbardziej rozmowa Seamusa i Hermiony podobała :D
OdpowiedzUsuń"Bo to ja myślę w tym związku"
Fajnie się umawiali, kiedy ze sobą zerwą XD
Haha, a biedny Ron uciekał jak tylko zobaczył jakieś Krukonki xD
Wesołych wakacji... Nie wiem, czy będą wesołe. Tak się strasznie nie chciałam żegnać z klasą, no i ten dzień nadszedł. Płakałam jak głupia, bo się rozstajemy...
A u ciebie jak było? :C
To będzie taki krótki komentarz, że aż mi wstyd :c
Całusy i do nn :)
Czołem pani detektyw! :)
UsuńOch... cieszy mnie, że Ci się podobała ich rozmowa ♥ Wiesz, kultura musi być hue hue xd
U mnie wiesz jak było... ehh lepiej teraz o tym nie mówić :c
Nie martw się, że krótki. Ja kocham każdy Twój komentarz! ♥
Buźka ;**
No wiesz co?! xd
OdpowiedzUsuńCzemu Sev najczęściej musi robić takie świństwo Hermionie?! Mógł ją pocałować i później odejść, ale nie... xd
Nie no rozdział cudny! :D
Dialog pomiędzy Hermioną, a Seamusem mnie rozwalił. Zastanawiam się, co by się działo kiedy Severus usłyszałby ich rozmowę, z tymi "kotkami: i w ogóle :D
Weny życzę! ;3
Kochana to Severus tego nie zrozumiesz :D
UsuńRozwalił, ale myślę, że jakoś cała jesteś? Hehe xd
No i teraz o tym myślę. Nie mam bladego pojęcia co pomyślał by Severus. No może tam troszeczkę hue hue ;3
Buziaczki ♥
Oh nie dziwię się zachowaniu Rona xd "Biedaczek nasz" xp
OdpowiedzUsuńNie no i jeszcze ta rozmowa między Hermi i Seamusem...tsa nie ma to jak obmyślanie jak i kiedy ze sobą zerwą xd
Merlinie.! Sev i Hermi *.* Po raz kolejny muszę to powiedzieć...Jazz jesteś mistrzynią.!
To jak oni na sobie leżeli i ta późniejsza rozmowa oraz końcowa scena *o* Ippppp, mordka mi się cieszy xd Mam taki zaciesz jakiego nie miałam od dłuższego czasu ;d
No, ale Sev nie byłby sobą gdyby się...hmmm jak to ująć...nie "zabawił" Hermi ;d Dupek xd Ale i tak go kocham *_^
Oj weny Jazz, weny i jak najwięcej czasu na pisanie nn, który mam nadzieję pojawi się w miarę szybko <33
Pozdrawiam i ściskam : To$ka
Kulturka w związku musi być, a jak! :D
UsuńPochlebia mi to, że aż się rumienie ^.^ Mistrzynią, no bez przesady... :)
Czyli jestem dumna, bo dzięki mnie masz banana na twarzy. Yeah! :D
Ja go zawsze i wszędzie kocham och... ♥
No teraz wakacje, lenistwo mnie rozpiera.... ale dla Ciebie i innych spróbuję coś naskrobać :)
Całusy ;**
Bożeeee, jakie to świetne! Pisałam z koleżanką podczas czytania tego rozdziału i wysayłałam jej dialogi, śmiałyśmy się non stop!
OdpowiedzUsuńTylko nie ze sceny na ostatku. Była bardzo fajna, podobała mi się - bo nienaturalnie by było, gdyby Snape za wcześnie uległ Hermionie!
Jazz, ty zboczeńcu!
Nie mam ci tego za złe, oczywiście... XD
"- Bo w tym związku ja myślę.
- To wiem! W piątek.
- Ale co?
- Och...podobno myślisz. "
Takie teksty tylko u Jazz!
Najlepszego, Cyziu! ♥
Do nn! ;*
I jeszcze to mnie rozwaliło, zapomniałam dodać:
Usuń"- Podnoś sadełko. Szybciutko.
- Nie jestem gruba! – wstała
- Jak to nie?! Jak Hipogryf.
- A pan... pan, to czai się jak nietoperz po kątach, by każdego przyłapać. Ot co...!
- Nie czaje się panno Granger! - oburzył się.
- Czai się pan, jakby rozdawali w Hogsmeade pachnący, mięciutki, różowy papier toaletowy!"
Wystarczy to, by cię pokochać!!
Ajć... ja wiem, że mnie kochasz ♥
UsuńHah... czyli włączyła Ci się głupawka? Ja no ten... to nie moja wina! :D
Nie jestem zboczeńcem... taka scena była potrzebna hue hue ;3
Sev jakby jej nie „odrzucił” to by coś było z nim nie tak xd
Czuję się zaszczycona: „Takie teksty tylko u Jazz!” To było takie miłe, dziękuję ;**
Dużooo Ci się tekstów podobało, co mnie niezmiernie cieszy :)
Całuski! ♥
o mój Ra.
OdpowiedzUsuńTo jest jeden z moich ulubionych rozdziałów. matkoo..
Ginny taka odważna ;d . prawdziwy Gryfon. ucieka XD. Honorowe zachowanie Harry'go, brawo XD !.
ta rozmowa, między Seamusem, a Hermioną, mnie powaliła XD. po prostu.. hyc o podłogę, Anthony kwa bęc ;3. aż normalnie nabrałam ochoty na krówkę <33. to chyba jedna z najlepszych rozmów o zerwaniu, eva. Ra, jaki brecht ;d.
" - Dobra kotek nie warcz. W piątek zerwiemy.
- Wieczorem.
- W pokoju Wspólnym.
- Idealnie. " - nie mogę, hahahahah XDDDDDDDDDDDDDD. tak bardzo kulturalnie ;]
a do wątku Sevmione. o em dżi.. - jak czytałam, to poczułam budyń w skarpetkach. ohh. co ja bym dała, za taką sytuacje z profesorem. jeny. *---*. kocham ich rozmowy, aww. takie słodkie kłótnie, w których przegrywa ten, który jest bardziej zawstydzony. sam seks.
on chyba musi być mistrzem (ano w sumie jest) samokontroli, że jej tam nie przelizał .. hihihihi. kocham kocham kocham kocham - KAROLINA CHCE WIĘCEJ ! ja to bym na miejscu Hermiony, rzuciła się na nietoperza i nie puściła ! <3. omnomnomnom. już się nie mogę doczekać dalszej akcji, matko ..
popopopozdrawiam ;3.
Witaj moja, ukochana, najlepsza, jedyna Beto! <3
UsuńBoże rumieńca mam! I to Twoja wina, no...! Ulubiony rozdział he? :D
Moi Gryfoni są bardzo „odważni” xd
Ja jebłam normalnie jak to czytałam. Musiałam sobie włączyć... kto ma dziecko, niech da dziecko... Kurcze wiesz o co chodzi, ja nie śpiewam bo takie treści :D
No widzisz jacy oni są słodcy? ;3 Umawiają się nawet kiedy zerwą. No ja mówię kulturka totalna :D
A jaki smak? Budyń oczywiście hue hue ^.^
Matko jakie teksty teraz funkcjonują „przelizał”? :D Jejku to tak teraz się nazywa pocałunek? Xd Może będzie więcej specjalnie dla mojej Bety? Hmm.... hah zobaczę ;3
Buziaki! ;**
Ten komentarz będzie taki... Ni w pięć ni w dziesięć... Ale sama znasz przyczynę...
OdpowiedzUsuńPowiem tyle, że przeczytałam, podobało mi się, ale jestem zawiedziona jeśli chodzi o końcówkę.
Jak tak można?
Pozdrawiam
Dziękuję kochana, że w ogóle weszłaś, przeczytałaś i skomentowałaś! ;**
UsuńJuż niedługo scena może powróci i nie będziesz zawiedziona :)
Tak, tak... jestem zła i okrutna przerywając tzn niszcząc ten moment :D
Całuski! ♥
Biedna Ginny, ucieka przed pastą... Jak bym widziała swoją kolonię w tamtym roku i wojnę na pasty. xd
OdpowiedzUsuńSeaumus + Hermiona = zajebista rozmowa. Nie ma to jak ustalić datę zerwania! :D
Kisiel w majtakach? ;> Skojarzyło mi się to z miesiączką, ale to szczegół. Nietoperz tworzy okres. No dobra, za dużo South Park. ;d
Uch, ach... nie ma to jak dźgnąć kolanem niechcący (i tak dobrze wiemy, że Hermionka zrobiła to chcący ;d) nauczyciela. I nagle staje mi przed oczami mój zboczony nauczyciel muzyki. Nie fajnie! xd
Czekam na kolejny rozdział i życzę weny. ;*
O...! Musisz mi kolonie kiedyś opowiedzieć :)
UsuńOj... ja to powtarzam, kulturka obowiązuje. Oni są słodcy i tyle xd
Nie miałam na myśli miesiączki :D Hehe... xd
No wiesz to mógł być przypadek. Jej kolano było w złym miejscu i o złej porze xd Ale musiała mieć minę :D A Sev lepszą xd Oj... biedna ty :c Zły Twój nauczyciel!
Buziaki ;3
Nie no, nie mogę z Ciebie haha ;*
OdpowiedzUsuń* "Podobno myślisz" - Diss Jazz'a :*
* Dyrektor i jego cytrynowe dropisiki, na które nawet ja bym poleciała :D
* Kisiel w matkach, to to już było mistrzostwo!
Hah... dzięki! :D
UsuńJa pierdziele po Twoim komentarzu nie umiem nic normalnie sklecić. Matko... xd
Ale mogę chyba ocenić, że się podobało :D
Buziaczki ;**
Prosze o informowanie mnie o następnej notce na 46645650 pozdrawiam i życzę weny Ayame ;3
OdpowiedzUsuńHeh... ;3
UsuńMamy już szczegóły ustalone :)
Całuski i pozdrawiam! ;**
Cześć właśnie przeczytałam twojego bloga i jestem pod wrażeniem naprawdę swietnie piszesz i mam nadzieje ze dokończysz bloga bo masz świetny pomysł i uwielbiam ten paring prosze o info otce na
OdpowiedzUsuńNo to ją potraktował. No ale to przecież Snape.. czego się mogłam spodziewać :-) No i chyba przez to jest taki tajemniczy i w pewnym sensie interesujący. Nie można w nim czytać jak w otwartej księdze więc z pewnością ma wiele sekretów, które chowa przed światem. Przeczytałam cały ten blog już kilka dni wcześniej, ale zapomniałam dodać komentarza więc proszę bardzo. Podoba mi się to jak piszesz i to jak kreujesz bohaterów. Dodałam sobie twojego bloga więc teraz będę na bieżąco. Jeśli coś to wpadaj do mnie :-)
OdpowiedzUsuńWłaśnie przeczytałam jednym tchem wszystkie Twoje rozdziały ale muszę skomentować właśnie ten.
OdpowiedzUsuńPiszesz bardzo dojrzale(z nie licznymi wyjątkami ale ciii!), składnie i co najważniejsze na temat. Potrafisz trzymać czytelnika w napięciu, niczego nie przyspieszasz i to mnie bardzo urzekło. Życzę Ci aby wena Cię nie opuściła i żebyś dodawała rozdziały jak najczęściej.
Pozdrawiam
Alice
P.S. Czytam sobie ten właśnie rudział, napięcie trzyma mnie tak, że nawet brzuch zdołał mnie rozboleć a Ty nagle rzucasz takim tekstem " Delikatnie musnął ją wargami, wywołując u dziewczyny kisiel w majtkach."
xD no błagam xD troche powagi ^^
O Merlinie... nikt nie powiedział mi, że piszę dojrzale. Może to przez mój wiek...? No ja na blogerze jestem starą dupą i to musisz wiedzieć xd
UsuńBo u mnie ma być wszystko powoooli... wszystko idzie ślimaczym tempem :3
Bardzo Ci dziękuję za radę. Postaram się jej trzymać i nie zawieść.
Ajć... Jazz taka już jest. Rozbrajam na łopatki każdego xd
Dziękuję za komentarz i myślę, że zostaniesz na dłużej ;**
KISIEL W MAJTKACH XD XDDDDDDDD HAHAHAH XD
OdpowiedzUsuńNiewiem czemu ale myślę że Seamus jednak nie będzie chciał zerwać z Hermioną :P
OdpowiedzUsuń