Ostatni dzień roku przyniósł ze sobą burzę śnieżną, która zostawiła po sobie wszechobecny biały puch oraz mróz szczypiący w nos i uszy. Nora została udekorowana nieco skromniej niż w poprzednich latach, a to ze względu ostatnich wydarzeń. Hermiona została namówiona przez panią Weasley do pojawienia się u nich tego dnia, bo jak to określiła, nie mogłaby patrzeć jak dziewczyna, siedzi sama w zamkniętym pokoju.
Granger, chcąc nie chcąc, musiała przyznać rację pani Weasley. Nie może uciekać od nikogo. Może to właśnie oni są mi potrzebni, aby przejść tę żałobę, pomyślała Hermiona. Spojrzała raz jeszcze na swoje odbicie w lustrze i pochyliła się po koszyk, w którym spokojnie leżał Krzywołap. Chwyciła garść proszku fiuu i weszła do kominka, gdzie zielone języki ognia delikatnie oplotły jej ciało.
- Kwatery Severusa Snape’a – rzuciła proszek pod stopy, a płomienie powiały w górę, otaczając całą jej sylwetkę.
Hermiona wyszła z kominka, otrzepując z ramion popiół. Koszyk z Krzywołapem postawiła na podłodze, a sama rozejrzała się po salonie Snape’a. Przeszła cały pokój i podeszła do uchylonych drzwi sypialni, z których wylewało się mdłe światło. Pchnęła delikatnie drewniane drzwi i ujrzała jego, Severusa Snape’a. Stał, wpatrując się w swoje odbicie w lustrze. Na sobie miał czarną szatę ozdobioną srebrną nicią. Hermiona musiała przyznać, że wygląda bardzo elegancko. Odwrócił się do dziewczyny z nietęgą miną.
- Nie możemy tu zostać?
- Rozmawialiśmy o tym rano – podeszła do niego i wtedy dopiero ujrzał ją w całej okazałości. Stała z dłońmi splecionymi przed sobą, ubrana była w czarną suknię do ziemi, która podkreślała jej wąską talię. Snape podszedł do niej i założył jej kosmyk włosów za ucho. - Obiecałam pani Weasley, że zjawie się tam na chwilę. A ty powiedziałeś, że nie puścisz mnie samej, więc idziemy oboje.
- Wyglądasz pięknie – szepnął, składając delikatny pocałunek na jej ustach. - Obiecałem, że pójdę z tobą, bo nie wyglądasz za dobrze. Wciąż jesteś bardzo słaba Hermiono, chyba już wiem dlaczego.
- Ja też – spojrzała mu głęboko w oczy.
- Smocza ospa – skłamał gładko Snape. Dziewczyna kiwnęła głową zgadzając się z nim co do swoich podejrzeń - Nie wszystkie objawy podane w książkach muszą wystąpić. Te najbardziej charakterystyczne jak osłabienie, brak energii, wypadanie włosów, słaba kondycja akurat dopadły cię.
- Czytałam o tym, ale chyba nie umrę, prawda?
- Zgłupiałaś Granger, oczywiście, że nie umrzesz. Skąd ci to przyszło do głowy? - spojrzał na nią surowo. - Oczywiście smocza ospa, może być śmiertelna, ale to tylko w ekstremalnych przypadkach. Zaufaj mi, jesteś młodą, silną czarownicą, bez żadnych chorób współistniejących.
- A co z profesor McGonagall?
- Profesor McGonagall ma smoczą ospę, co nie oznacza, że umrze. Przebywa na oddziale św. Munga pod bardzo dobrą opieką. Uwierz mi Granger, tobie ani profesor McGonagall nic poważniejszego nie będzie. I wyprzedzam twoje pytanie, smocza ospa nie jest zaraźliwa. W magicznym świecie choroby wyglądają nieco inaczej niż wśród mugoli.
Hermiona pokiwała głową nieco spokojniejsza. Severus miał rację, dopadła ją tylko smocza ospa. Jeszcze tylko kilka dni i wszystko wróci do normy.
Snape, podał jej flakonik z eliksirem, zapewniając, że pomoże jej nabrać sił i szybciej wróci do zdrowia. Dziewczyna posłusznie wypiła eliksir, lekko się krzywiąc. Czarodziej w tym czasie skorzystał z okazji i wyciągnął z szafki nocnej ciemne pudełko. Kilkukrotnie obrócił je w dłoniach, po czym zbliżył się do kobiety.
- Nie miałem wcześniej okazji – wyciągnął w jej stronę pudełeczko – Wesołych Świąt Granger.
- To dla mnie?
- Otwórz – zachęcił ją.
- Ale ja nic nie mam dla ciebie, przez to wszystko… - urwała, patrząc na niego ze łzami w oczach.
- Ja mam wszystko, niczego mi nie potrzeba. Śmiało – kiwnął głową na podarunek.
Hermiona spojrzała na niego raz jeszcze i ostrożnie uchyliła wieczko. Znalazła tam łańcuszek z połyskującym czarnym kamieniem. Z wielkim niedowierzaniem spojrzała na Severusa, a ten zaoferował pomoc i zahaczył go na jej szyi.
- Czarny diament – jego głęboki głos zabrzmiał tuż przy jej uchu – Umieszczony na białym złocie – dotknął opuszkami palców, wystającego obojczyka kobiety, która pod tym gestem delikatnie zaciągnęła powietrze.
- Ja nie mogę tego przyjąć – już miała chwycić naszyjnik z zamiarem odpięcia go, ale Snape był szybszy. Skutecznie unieruchomił jej nadgarstki.
- Jest w rodzinie od pokoleń, dostałem go od swojej babki, która wiedziała, jaki jest mój ojciec. Pewnie zrobiłby krzywdę mojej matce, gdyby tylko zauważył, jak ma go na sobie – powiedział gorzko. Po chwili zdał sobie sprawę, z czego tak naprawdę się zwierzył dziewczynie. Dorzucił na koniec nieważne i powędrował wzrokiem na framugę drzwi, odpychając od siebie wspomnienia z dzieciństwa. Hermiona chciała go w tym momencie przytulić, przypominając sobie jego wspomnienia, które widziała w Myśloodsiewnii, ale Snape ją wyprzedził, mówiąc: Ten naszyjnik ma w sobie potężną, pradawną moc. Pochodzi jeszcze za czasów Salazara Slytherina.
- Tym bardziej nie mogę go przyjąć!
- Granger – warknął – Nie pytam się, czy chcesz, jest to prezent, który nalegam, byś przyjęła. Tylko musisz mi obiecać jedno.
- Co takiego?
- Nigdy, pod żadnym pozorem go nie zdejmiesz. Rozumiesz?
- Ale Severusie...
- Rozumiesz Granger? To bardzo ważne.
Hermiona pokiwała głową w akcie zgody, chociaż umysł podrzucał jej najróżniejsze myśli. Koniec końców stanęła po stronie Snape’a. Spojrzała na swoje odbicie w lustrze, gdzie połyskiwał diament i musiała przyznać, że pasował jej. Było w nim coś takiego, czego nie potrafiła sobie w żaden logiczny sposób wytłumaczyć. Czarodziej poruszył ostatni raz temat naszyjnika i powiedział, że jest to rodzaj amuletu ochronnego. Po tym już nie miał zamiaru wysłuchiwać kolejnych pytań ze strony kobiety, która tym faktem nie była zadowolona.
- Idziemy? - podał jej ramię.
- Tylko wezmę Krzywołapa – spojrzała na niego. - Nawet nie pytaj. Krzywołap idzie z nami. Postanowione.
- Zwariowałaś Granger – rzucił tylko pod nosem, co nie uszło uwadze dziewczyny.
Zarzucili płaszcze zimowe i wyszli na szkolne błonia kierując się w stronę pola teleportacyjnego. Hermiona nieco mocniej zacisnęła palce na jego ramieniu, zatrzymując się na chwilę. Przeszli dość krótki kawałek po białym puchu, a Granger stała usilnie próbując nabrać powietrza. Snape rzucił na nią szybkie spojrzenie, w jedną rękę wziął od dziewczyny koszyk z Krzywołapem, który zaczął niepokojąco miauczeć na zachowanie swojej pani, a ją wziął na ramiona, mocno przyciskając do siebie.
Rozległ się charakterystyczny dźwięk teleportacji i wylądowali na ciemnym podwórku Weasleyów. Z daleka było widać światło jarzące się z okien Nory. Snape postawił dziewczynę na ziemi, po czym zniósł barierę ochroną i przeszli przez nią.
- Jak się czujesz?
- W porządku – skłamała, posyłając mu blady uśmiech – Jest znacznie lepiej.
- Jestem cały czas tutaj – pocałował ją przelotnie w czoło – W każdej chwili możemy wrócić – dziewczyna pokiwała głową w akceptacji.
- Nikt o nas nie wie, prawda? - spojrzała na niego, kiedy przemierzali drogę do Nory.
- Nie i musi tak zostać – rzucił, bacznie się jej przyglądając. Zauważył w jej spojrzeniu całkowitą akceptację jakby to, co powiedział, miało sens w obecnej sytuacji.
- Jesteś tutaj tylko po to, żeby mieć oko na mój stan zdrowia, jak to zalecił profesor Dumbledore. - dodała jeszcze ciszej.
- Dokładanie. Gotowa? - stanęli przed drewnianymi drzwiami Nory. Ścisnął mocniej jej rękę i otworzył przed nią drzwi, wpuszczając zimne powietrze do środka.
Nastało poruszenie obecnych w Norze i wszyscy przerwali rozmowy, witając się z nowo przybyłymi gości. Artur zabrał ich płaszcze, a Molly mocno przytuliła dziewczynę, wprowadzając ją w głąb pomieszczenia. Snape nie wiedział, co miał ze sobą zrobić. Czuł się niekomfortowo pośród tych wszystkich osób, z której tylko do Granger łapał pozytywne emocje. Każdy z obecnych rzucił na niego okiem i kiwnął głową, lekko się uśmiechając. Zdziwiony Snape odwzajemnił gest lekkim skinieniem głowy. Lupin przywitał się z nim, podając mu grzańca. Snape zamoczył zmarznięte wargi w napoju, czując przyjemne ciepło. Krzywołap nie tracąc okazji, wyskoczył z koszyka i pobiegł pod kominek, gdzie siedziała najmłodsza latorośl Weasleyów.
Nowy rok niósł ze sobą wiele obietnic i nadziei. Wszyscy siedzieli przy obficie zastawionym stole, który przyszykowała Molly, starając się czerpać z tego wieczoru jak najwięcej pozytywnych emocji, jak tylko mogli.
Ginny włączyła czarodziejskie radio, z którego pobrzękiwała muzyka. Wzięła za rękę Harry’ego i pociągnęła go gdzieś w bok, gdzie zaczęła się z nim lekko kołysać w rytm utworu. Po chwili większość zgromadzonych poszła za ich śladem i przy stole zostali tylko Snape z Granger.
- Chodź Granger – szepnął jej do ucha.
Dziewczyna spojrzała na niego, a ten kiwnął głową na wyjście do ogrodu. Zabrał ich płaszcze zimowe, po czym niezauważenie wymknęli się na zewnątrz. Jednym machnięciem różdżki wyczarował drewnianą ławkę i małe ognisko. Zdumiona dziewczyna usiadła obok niego i wyciągnęła dłonie przed siebie, lekko je ogrzewając. Siedzieli w ciszy, nie odzywając się do siebie. Każde z nich siedziało zagłębione we własnych myślach. Granger rozmyślała o rodzicach, a Snape zanurzył się w rozważaniach nad jej klątwą. Lekko oparła swoją głowę o jego ramię, przysuwając się bliżej niego.
Nie dane im było posiedzieć w samotności, gdzie po kilku minutach drzwi do Nory się otworzyły i wyszło z nich większość osób. Dziewczyna automatycznie odsunęła się od Severusa, a ten prychnął pod nosem, widząc jak Artur wraz z Lupinem, wyczarowują większą ilość ławek, by usadowić się obok nich.
- Mówiłem, że nie chce tu przychodzić – mruknął oschle.
- To trzeba było zostać – odpowiedziała mu cicho, nie patrząc na niego. Zauważył jak, zaciska niespokojnie szczękę.
- Niedługo północ – oznajmiła Molly z tacą pełną kieliszków. Wręczyła każdemu wino musujące i spojrzała gdzieś w bok – Ron, Harry możecie już się szykować - chłopcy ustawili pudła z magicznymi fajerwerkami.
- Zaraz wracam.
- A ty gdzie? - zapytał Snape wstając automatycznie za nią.
- Muszę znaleźć Krzywołapa, nie chce, by się bał – oznajmiła mijając Ginny.
- Zaczekaj Granger – rzucił, doganiając ją. Wyciągnął coś z kieszeni płaszcza i wręczył jej mały flakonik.
- Co to?
- Eliksir usypiający – odpowiedział, przepuszczając ją w drzwiach.
- Zawsze nosisz przy sobie eliksiry? - posłała mu lekki uśmiech, ale kiedy nie odpowiedział, kontynuowała – Ale czy to bezpieczne? Nic mu nie będzie?
- Zaśnie od razu, będzie spał tylko godzinę – zapewnił ją.
Hermiona uklękła przy kocie, który wygrzewał się przy kominku, a Snape w tym czasie nalał do miski wody i przelał do niej parę kropel eliksiru usypiającego. Postawił ją na podłodze tuż przy pyszczku kota, a ten od razu zamoczył w niej język. Obserwowali jak Krzywołap wypija całą miskę wody, by po chwili mógł posłać im ostatnie spojrzenie.
Ułożyła go w koszyku i spojrzała na zegar, który lada chwila miał wybić północ. Snape podał jej swoje ramię i wyszli z Nory. Tam chwycili kieliszki ze złotym płynem i stanęli nieco z boku, obserwując jak kolorowe światła, wbijają się w górę, rozświetlając ciemne niebo. Rozległ się aplauz i wszyscy zadzierali głowy w górę, obserwując pokaz. Snape wykorzystał okazję, gdzie każdy był skupiony na kolorowych światełkach i pociągnął dziewczynę parę metrów w tył, oddalając się tym samym od pozostałych. Po czym pochylił, się uważnie studiując, każdy cal jej twarzy. Hermiona wciągnęła powietrze, kiedy poczuła na swoich ustach pocałunek.
- Szczęśliwego nowego roku, Granger – wyszeptał głębokim głosem.
Dzień dooobry! ♥
Rozdział lekki i przyjemny, ale niech Was to nie zwiedzie. Już w kolejnych rozdziałach akcja bardziej się zaostrzył i wprowadzę taki mały rollercoaster, ale taki malutki, taki tyci, tyci - obiecuję.
Nie mogę się już doczekać Waszych komentarzy, dajcie śmiało znać co sądzicie ♥
Na drugim blogu pojawił się nowy rozdział, wszyscy jesteście tam mile widziani. Zapraszam! ♥
Rozdział 53 przewiduje na pierwsze dni grudnia. Także uważnie wyczekujcie sowy. Do usłyszenia kochani!
Całuję,
Jazz ♥
Tym rozdziałem wprowadziłaś mnie w taki zimowy nastrój, że aż się rozmarzyłam. Śnieg, grzaniec...mmmmm...dajcie mi to tej zimy, w Święta, a będę szczęśliwa :D
OdpowiedzUsuńRozdział faktycznie bardzo lekki, ale skoro obiecujesz rollercoaster i to już w pierwsze dni grudnia, to niech Ci będzie. W takim razie czekam na niego i pamiętaj! Ja kocham rollercoastery! Im bardziej ekstremalny, tym lepszy! :D
Ściskam gorąco! Tośka <3
Dziękuje za komentarz kochana! Zawsze mam uśmiech na twarzy, jak je czytam 🤗
UsuńHaha ja właśnie poproszę o trochę wyższe temperatury, ale przy grzańcu z chęcią pozostanę 😄
Mam nadzieję, że następny równie mocno Ci się spodoba jak ten 😍
Całuję,
Jazz ♥
Jak to wspaniale czytało widząc śnieg za oknem🥰
OdpowiedzUsuńGdzieś tam rzuciła mi się w oczy jakaś literówka, ale kto by się tym przejmował.
Czekam z utęsknieniem na rollercoaster bo coś za spokojnie tutaj się zrobiło.
Lecę czytać drugi
Paaa😘
Oj dziękuje bardzo! Jeszcze udaje mi się wprowadzać miłą atmosferę, no jestem wciąż z siebie dumna. Brawo Jazz 😄
UsuńMasz rację, stało się zdecydowanie za spokojnie, trzeba to zmienić 😋
Dziękuje bardzo za Twój komentarz kochana! Cieszę się, że tu jesteś 😍😍
Ściskam,
Jazz ♥
Ja spóźniona, bo wpadłam ostatnio w trans, wybacz mi, moja miła :D.
OdpowiedzUsuńTeraz mamy sielanke, ale jak coś zaraz WALNIE to czuje, że się nie pozbieramy! :D
Moje przedmówczynie zawarły już moje emocje w swoich wypowiedziach, toteż podpisuję się obiema rękami.
Ależ bym się napiła grzańca...
Buziak! :*
Jeśli ten trans tak Cię pochłania i wychodzą z niego takie cuda, ja absolutnie nie mam nic przeciwko temu! 🤗
UsuńHahah... mam nadzieję, że będzie to duże buuum. Przypomniał mi się tekst: "zaraz Krum zrobi buuum" 😁
Dziękuje za komentarz kochana!
Dobrze jest mieć Ciebie tutaj 😘
Całuję,
Jazz ♥
Jak ja kocham to opowiadanie ❤
OdpowiedzUsuń