UWAGA, ROZDZIAŁ ZAWIERA TREŚCI +18
Snape był rozdarty pomiędzy tym co kochał a tym co uważał za słuszne. Wciąż nie mógł dojść do siebie, po tym co się wydarzyło poprzedniego dnia. Na myśl o danie dostępu Granger, do swojej ciemnej strony duszy, tej nieco zabłąkanej, a jednocześnie przerażającej – mocniej zacisnął kościste palce na kubku z chłodną już kawą. Chwilę, temu co wrócił od Granger, zostawiając ją śpiącą w komnatach. Przymknął powieki, czując siarczysty ból z tyłu głowy. To było za wiele nawet jak na niego.
Przez wiele lat krył się pod maską obojętności i chłodu nie pozwalając nikomu zbliżyć się do siebie. Szpiegostwo nauczyło go radzenia sobie z emocjami, ignorowania całego otaczającego go świata wraz z bandą idiotów zniechęcając ich do podjęcia jakichkolwiek prób komunikacji z nim. Całe życie kreślił dystans i zrażał do siebie ludzi, co wychodziło mu idealnie. Nikt nigdy nie był blisko niego jak ona. Nikt przedtem nie dotknął jego duszy, nie zajrzał w nią, jak uczyniła to tylko ona. Oczywiście pojawiły się w pewnym etapie jego życia osoby jak Murry, Maria czy Ariana, które w jakiś sposób sprawiły, że jego egzystencja stała się znośna. To właśnie oni pozostawili po sobie ślad w jego życiu i w sumie nigdy tego nie żałował, że pozwolił im na to. Wiedział, że gdyby nie oni pewnie już dawno by go tu nie było. Szanował ich jak nikogo innego, na tym pożal się Merlinie świecie i wiedział, że jeśli przyjdzie taki moment, wskoczy za nimi w ogień, nawet się nie wahając. Odda duszę samemu diabłu gdyby tylko coś im groziło. Mimo ogólnego zniechęcenia do świata, cierpkiego humoru i specyficznego sposobu bycia, był lojalny. Lojalny do samego końca.
To Murry wraz z Marią zawsze ratowali go i jego matkę, przed pijanym ojcem, który podnosił rękę na swoją rodzinę. To oni brali go na święta, kiedy jego matka, próbowała zapanować nad charakterem Tobiasza, starając się go utemperować, wierząc wciąż, że jest dobrym człowiekiem, jest cudownym mężczyzną, za którego wyszła pewnego lipcowego dnia. Starania jego matki zawsze kończyły się tak samo raz nad podbitym oku, a raz na złamanej ręce. Zależało to w głównej mierze od humoru czy nastroju Tobiasza, który całe dnie głównie przesiadywał w dziurawym fotelu otoczony zewsząd pustymi butelkami po mocnych trunkach unikając, jakiejkolwiek pracy. Gdyby nie oni już by dawno siedział w Azkabanie za zabójstwo Tobiasza.
A Ariana? Zawsze się zastanawiał, dlaczego Merlin zesłał ją na jego drogę. Dlaczego właśnie zjawiła się w jego życiu, a nie kogoś innego? Ariana jako młoda jeszcze dziewczyna sprawiła, że Severus pozwolił jej wtedy wejść do swojego życia. Zaufał jej jak kiedyś Lily Evans. Oczywiście stała w przedsionku przez bardzo długi czas nim Snape się otworzył przed nią, pozwalając jej pozostawić ślad w jego życiu. Gdyby nie ona sam nie wiedziałby, jakim stałby się człowiekiem po wkroczeniu do szeregu Czarnego Pana. Czy furia i chęć siania wszędzie spustoszenia ogarnęłaby całe jego życie, gdyby nie Ariana? Czy mordowałby każdego zdrajcę krwi i mugolaka w imię idei Voldemorta? Gdyby nie ona zapewne tak by się stało. Chociaż nie może powiedzieć, że jest dobrym człowiekiem, bo nigdy nim nie był. Musiał się przyznać sam przed sobą, że Ariana coś w nim zmieniła, naprawiła jakąś małą cząstkę jego zbolałej duszy. Jako jedyna wiedziała o głęboko skrywanym uczuciu do Lily Evans i to ona przy nim trwała kiedy rudowłosa odeszła. Wszyscy Ci pojawili się w jego życiu z jakiegoś powodu i zostawili po sobie ślad. Chociaż uważał, że większość społeczeństwa to banda idiotów machająca różdżkami, tak tylko o nich miał inne zdanie, jako jedyni zyskali respekt i sympatię Severus Snape’a.
I zjawiła się w końcu taka Granger. Nie stała w przedsionku jego życia, jak Ariana. Gryfonka wlazła w jego życie z buciorami, nawet na moment się nie zatrzymując. A on dziwiąc się sam sobie, poddał się temu uczuciu, uległ. To właśnie ona dotknęła jego duszy w taki sposób czego nie udało się dokonać Murry’emu, Marii czy Arianie. To właśnie przy niej poczuł prawdziwy i jedyny ucisk w okolicy serca. To ona sprawiła, że poczuł się kochany i doceniony. Nie patrzyła na niego jak na mordercę czy przesiąkniętego do szpiku kości złem mężczyznę. Zawsze zastanawiał się, dlaczego ona patrzy na niego tymi swoimi brązowymi oczami w taki sposób, że czuł, jak wyraża czułość, szacunek i radość. Nigdy nie udało mu się pojąć, co ona takiego w nim zauważyła i dlaczego wciąż przy nim trwała.
Czuł do siebie wstręt za to co jej zrobił, za to, że pozwolił jej przejść granicę, którą nigdy nie powinna przekroczyć i znaleźć się w jego duszy, tej ciemnej i mrocznej. Zastanawiał się również jak mocno, posunie się ciemna strona Granger, wierzył, że jakaś dobra cząstka, która w niej pozostała – a miał nadzieję, że utrzymała się, nie pozwoli jej duszy posunąć się zbyt daleko.
Prychnął pod nosem na własne myśli, przecież o to właśnie chodzi. Przecież ma jej pomóc przejść na ciemną stronę, aby Szyszymora doszczętnie jej nie zabiła. Pokręcił głową, próbując odrzucić od siebie resztki wspomnień z wczorajszego dnia. Westchnął zrezygnowany i machnięciem różdżki odesłał pusty już kubek do kuchni, zarzucił na siebie jeszcze czarną szatę i wyszedł z komnat, kierując się do Wielkiej Sali, wciąż przed oczami mając brązowooką dziewczynę.
Tam, nie spotkał Granger na śniadaniu. Omiótł kilkukrotnie spojrzeniem stół Gryffindoru, ale przy Potterze, ani Weasleyu, nie zauważył brązowej czupryny. Po skromnym posiłku wyszedł pośpiesznie do lochów, kierując się na pierwsze zajęcia z Puchonami i Krukonami, z czwartego roku. Nieco koło dwunastej, kiedy dzwonek zadzwonił, rozpoczynając lekcję Snape podszedł do Pottera.
- Potter – syknął zimnym tonem. Ten podniósł na niego wzrok, poprawiając okulary, które zsunęły mu się na nos. - Gdzie się podziała jedna trzecia świętej trójcy? Gdzie jest Granger?
- Nie mam pojęcia, profesorze Snape – odpowiedział, wzruszając ramionami. Harry spojrzał na Rona, kiedy Snape już odszedł i obydwoje zastanawiali się, gdzie tak naprawdę jest ich przyjaciółka.
Czarodziej stanął przed swoim biurkiem, machnął różdżką, a na tablicy pojawiły się ingrediencje do eliksiru, który mieli uwarzyć jego podopieczni.
- Wiecie co macie robić. - zwrócił chłodne spojrzenie na rudowłosego chłopaka siedzącego tuż obok Pottera. – Radzę panować nad kociołkami, chyba nie chcemy usunąć Hogwartu z powierzchni ziemi.
Przez cały dzień niedane mu było sprawdzić co się z nią tak naprawdę dzieje, albowiem od razu, po zakończonych zajęciach, on i Ariana zostali wezwani przez Czarnego Pana. Kiedy dwugodzinne zebranie dobiegło końca, zjawił się ponownie w Hogwarcie. Stanął w wejściu do Wielkiej Sali, podczas trwającej tam kolacji. Omiótł wzrokiem stół Gryffindoru i z niepokojem przyznał, że nawet teraz jej nie było. Gwara rozmów umilkła, kiedy minął zakręt, kierując się do prywatnych komnat Granger. Stanął przed drzwiami i syknął. Przecież nie podała mu hasła.
- Alohomora – machnął różdżką, ale drzwi ani drgnęły. - Annihilare – spróbował innego zaklęcia, ale na nic. Przecież nie mógł użyć Bombardy Maxima, demolując jej połowę komnaty, a tym samym sprowadzając tu połowę ciekawskich spojrzeń z Wielkiej Sali.
Zamaszystym krokiem zaczął kierować się do lochów, siarczyście klnąc pod nosem. Będąc już w swoich kwaterach chwycił garść proszku fiuu, który był w ceramicznym naczyniu. Wszedł w płomienie, a one niczym węże oplotły jego ciało.
- Do prywatnych kwater Hermiony Granger – rzucił proszek pod stopy i zniknął w zielonych płomieniach.
Rozejrzał się po nowych komnatach Granger i wnet ujrzał ją na kanapie. Spała jakby nigdy nic z głową odchyloną w tył. Parę kosmyków jej włosów leżało bezwładnie na jej twarzy, a klatka piersiowa delikatnie się wznosiła i opadała. Chwycił księgę, którą miała na swoim brzuchu i zaczął ją kartkować. Coś w nim pękło, spojrzał na Granger i ogarnęła go czysta furia. Był wściekły na siebie i na Granger. Był wściekły na Arianę i Czarnego Pana. Był wściekły na wszystkich. Zamknął z hukiem księgę, na fragmencie opisującym Morderstwo Idealne, z rozdziału piętnastego.
Zdecydowanym ruchem chwycił dziewczynę za ramię, budząc ją boleśnie. Po niedługiej chwili otworzyła oczy i spojrzała na niego wciąż lekko zaspana.
- Granger – ryknął – Co ty wyprawiasz?
- Severus – potarła dłonią oczy i usiadła, ściskając szlafrok mocniej w pasie. – Co się stało? Dlaczego tak krzyczysz?
- Co ty robisz?
- Ja? - zapytała nieco speszona, wciąż nie rozumiejąc, o co mu tak naprawdę chodziło.
- A co ja? - krzyknął na nią. - Gryffindor traci dwadzieścia punktów!
Jaki on był wściekły. Z jego oczu cisnęły błyskawice, a drżenie rąk próbował opanować, zaciskając je w pięści. Spojrzał na jej przerażoną twarz. W myślach zwyzywał się za to co jej zrobił, za pozwolenie odkrycia jego umysłu i czarnej strony swojej duszy. Spojrzał w bok, zaciskając mocno wargę. Krew się w nim zagotowała, jak dotarło do niego, co się właśnie stało, jak uzmysłowił sobie, że ona już stawia pierwsze kroki, oddając się w sidła czarnej magii. Wiedział, że to tylko jego wina. Przecież ona nawet nic nie wiedziała, czarno magiczna siłą sterowała nią jak marionetką. Snape wypuścił cicho powietrze i usiadł obok niej na kanapie. Przecież o to właśnie chodziło, przecież miała się zapoznać z czarną magią Snape. Usłyszał ten niewdzięczny głosik w głowie. Chyba chcesz, żeby przeżyła? Dodał jeszcze na koniec.
- Możesz mi wytłumaczyć co się z tobą dzieje? - zapytał już nieco opanowanym tonem. Granger wyglądała na nieprzekonaną, bo spojrzała na niego z ukosa, marszcząc brwi.
- O co ci chodzi, Snape? - odbijając piłeczkę, za wcześniejsze bezpodstawne krzyki w jej stronę.
- Opuściłaś zajęcia – warknął. No bo co miał jej powiedzieć właściwie?
- Ja… - spojrzała na zegarek, potem na swój szlafrok, który miała od rana, potem na księgę, która leżała na stoliku i spłonęła purpurą. - Zaczytałam się.
- A co takiego ciekawego czytałaś, że zapomniałaś o całym świecie?
- Nic ciekawego – widząc jego pytające spojrzenie, dodała niepewnie: Początki numerologii.
Zauważył jak uszy dziewczyny, zaczynają zmieniać kolor na krwistą czerwień. Nie dał po sobie poznać, że wiedział o jej kłamstwie i kiwnął tylko głową. Zdawała się być usatysfakcjonowana, bo zauważył, jak rozluźnia pięści, które miała zaciśnięte na kocu. Pewnie postronny obserwator nie zauważyłby tego małego gestu, ale on, szpieg doskonały, widział to, czego inni nie widzieli. Hermiona nie rozumiała do końca swojego zachowania, nie wiedziała, dlaczego okłamała Severusa, ani tym bardziej, dlaczego zaczęła czytać tę księgę. Dziwna satysfakcja oblała jej ciało, kiedy do jej umysłu doleciała informacja, co tak właściwie czytała jeszcze kilka godzin temu. Dlaczego jej się to podobało, dlaczego chciała wygonić Snape'a i wrócić do księgi? Nie rozumiała kompletnie co się z nią dzieje.
- Nie jesteś głodna? - zapytał, bacznie się jej przypatrując. Zdawała się być w innym świecie, gdyż mógł ją zdradzić jej zamglony wzrok. Snape pstryknął jej przed twarzą palcami, a na jego ustach pojawił się wredny uśmieszek.
- Co? - pokręciła głową zdezorientowana.
- Ciekawe, o czym tak myślisz Granger - rzucił. Nie odpowiedziała, właściwie to nie mogła zrozumieć czemu jej myśli, wciąż powracają do tej księgi. - Zjemy coś? - zasugerował.
- Tak, z chęcią – mruknęła, wiedząc, że nie wygra z nim tak łatwo odnośnie jedzenia. Już nie raz jej wyrzucił, że jego zdaniem je zbyt mało, a w tym momencie nie chciała się z nim kłócić o coś takiego.
Snape machnięciem różdżki przywołał trochę pieczonych ziemniaczków, rybę duszoną na parze oraz pudding owocowy, wprost z Wielkiej Sali, gdzie jeszcze trwała kolacja. Mały stolik, który stał przy sofie, zapełnił się zastawą, a pucharki wypełniły się sokiem dyniowym. Rzucił na dywan poduszkę, którą miał za plecami i usiadł po turecku. Hermiona również chwyciła za poduszkę i zrobiła to samo, przysiadając się po przeciwległej stronie stolika. Chwyciła za widelec i zaczęła powoli kosztować dań pod bacznym wzrokiem mężczyzny.
Po skończonej kolacji Snape przywołał ze swoich komnat butelkę czerwonego wina i dwa kieliszki. Podał jeden dziewczynie, na co podziękowała skinieniem głowy. Snape wrócił na sofę, gdyż siedzenie po turecku, wywołało nieprzyjemny ból w nogach, z ulgą wyciągnął je przed siebie, kosztując wino.
Hermiona machnięciem różdżki zapaliła ogień w kominku i spojrzała na Severusa, który również uważnie się jej przyglądał. Odstawiła kieliszek na stolik i wstała pod czujnym wzrokiem mężczyzny. Podeszła wolnym krokiem i odchyliła powoli szlafrok, ukazując prawy obojczyk. Nie spuszczając wzroku ze Snape'a, przejechała po gołej skórze palcami. Przełknął bezgłośnie ślinę, obserwując jej poczynania ani na moment starając się nie przegapić żadnego ruchu. Odstawił na podłogę kieliszek, delikatnie pochylając się w przód, nie spuszczając z niej wzroku. Znów się zbliżyła do niego i popchnęła jego klatkę piersiową o oparcie sofy. Wsunęła stopę między jego nogi, przez co mógł zobaczyć nagie udo kobiety. Przełknął ślinę, widząc jak Granger, powoli ściąga z siebie szlafrok i odrzuca go w tył. Ujrzał jej nagie ciało i nie mógł się powstrzymać, chwycił ją za pośladki, delikatnie przejeżdżając dłonią po jej skórze. Kobieta na ten gest wygięła się w tył, jęcząc cicho. Snape skorzystał z jej rozkojarzenia i zaczął składać pocałunki na jej brzuchu, schodząc powoli w dół. Kiedy był już na dole, Granger głośniej westchnęła i wsunęła palce w jego włosy, mocniej go przyciskając. Na to posunięcie Snape, szybciej zatoczył kółko i delikatnie ssał jej skórę, pieszcząc ją czule. Znów wydała z siebie jęk. Odsunął się, widząc jej pytający wzrok i chwycił ją w talii. Opadła na niego, mocniej wciągając powietrze, czując jego nabrzmiałą męskość. Odrzucił jej włosy w tył i zaczął składać delikatne pocałunki na jej szyi, a dłońmi błądził po plecach.
Nie minęła chwila, nim poczuła, jak chwyta ją mocno w talii, po czym znalazła się na sofie w pozycji leżącej, a on pochylił się nad nią, z wrednym uśmieszkiem. Przytrzymał jej nadgarstki, by nie mogła się ruszyć i zjechał językiem na jej dekolt, sunąc do jędrnej piersi, na której złożył parę intensywnych pocałunków. Znów jęknęła głośno, próbując się poruszyć. W końcu Snape puścił ją i wstał z kanapy, patrząc jej uważnie w oczy. Ściągnął z siebie szatę i odrzucił w bok. Widział intensywne spojrzenie Granger, kiedy rozpinał powoli guziki koszuli.
- Oh pośpiesz się – jęknęła.
- Nie tak szybko, panno Granger – ton jego głosu był tak spokojny, że poczuła ciarki na całym ciele.
Nie śpiesząc się, Snape powoli odrzucił koszulę za siebie. Pod bacznym wzrokiem kobiety chwycił za pasek, odpinając go, potem zajął się guzikiem i suwakiem. Jaką miał satysfakcję, kiedy obserwował zniecierpliwioną Granger. Ta nie mogąc już wytrzymać podeszła do niego i całując go intensywnie, pomogła mu ściągnąć buty, skarpety, spodnie, a następnie bieliznę. Zarumieniła się niczym piwonia, widząc jego nabrzmiałą męskość. Poczuł jak jej palce, błądzą po jego plecach, na co przymknął powieki, cicho wzdychając. Był to drugi raz kiedy byli w tak intymnej sytuacji, teraz wydawali się być śmielsi w swoich czynach, co w gruncie rzeczy obojgu im się podobało. Kolejny raz zaczęła dominować, chwyciła go za dłoń i popchnęła na dywan tuż przed samym kominkiem. Patrząc mu intensywnie w oczy, zaczęła, sunąc dłońmi od kolan w dół do jego męskości, robiąc to powoli, drażniąc się z nim trochę. Snape wygiął się momentalnie w tył, czując jej gorący język właśnie tam. Delikatnie lizała i ssała go, a dłonią przytrzymała nasadę, pomagając sobie, aby sprawić mu jak najwięcej przyjemności. Odchylił głowę w tył, przymykając powieki. Z zaciśniętych warg mimo wszystko wydostał się jęk, na co zareagowała natychmiastowo. Zassała mocniej jego członka, a dłoń zaczęła poruszać się w górę i dół. Zadrżał z przyjemności.
- Coś nie tak Sev? - zaniepokoiła się, ocierając kciukiem kącik ust, kiedy ten nagle spiął się cały i usiadł na dywanie pod bacznym wzrokiem kobiety.
- Chyba nie chcesz być w ciąży? - zapytał głębokim głosem, po czym przywołał ze swoich komnat eliksir, który już wcześniej piła podczas ich pierwszej nocy. Posłusznie przelała całą zawartość do ust i spojrzała na niego.
- Tak bardzo cię pragnę Severusie.
- Ja ciebie też, Granger – wyszeptał w jej usta, całując ją czule.
Spojrzał jej w oczy, odgarniając z czoła kosmyki kasztanowych włosów. Delikatnie się uśmiechnęła i kiwnęła głową, w ten Snape znalazł się nad nią. Złożył na jej ustach czuły pocałunek, po czym delikatnie w nią wszedł. Poruszał się powoli, dając jej ciału przyzwyczaić do jego obecności. Oddech zaczął przyśpieszać, stał się szybszy i Hermiona wygięła się w tył, szepcząc jego imię, czując szczyt rozkoszy.
Tej nocy kochali się jeszcze wiele razy, wciąż pragnąc więcej i więcej bliskości.
***
Po intensywnej nocy Snape wrócił do lochów, usprawiedliwiając się obowiązkami zawodowymi. Hermiona obiecała mu, że dzisiejszego dnia zjawi się już na zajęciach, a sytuacja z poprzedniego dnia się już nie powtórzy. Jak powiedziała, tak zrobiła. Siedziała wraz z innymi uczniami na zajęciach z transmutacji, które zdawały się ciągnąć w nieskończoność. Pierwszy raz niechętnie siedziała w ławce, odliczając tylko minuty do zakończenia zajęć, wystukując jakiś tylko znany jej rytm paznokciami o ławkę. Harry z Ronem posłali między sobą pytające spojrzenie. Przed oczami ujrzała siebie i Severusa pod prysznicem jak kochali się kolejny raz tej nocy. Nie wiedziała nawet, w którym momencie przetransumotował jej wannę w duży prysznic, że oboje mogli się tam spokojnie zmieścić. Czuła jego palący dotyk na skórze, jak błądził dłońmi po mokrej skórze, jak pieścił jej piersi i to jak w pewnym momencie chwycił ją za pośladki i przycisnął ciałem do ściany, wchodząc w nią szybkim ruchem. Wciąż słyszała swój jęk, jak błagała go o więcej, o szybsze ruchy, o to by pozwolił jej dojść kolejny raz tego wieczoru, słyszała również jego pojękiwania tuż przy jej uchu kiedy sam dochodził. Musiała przyznać, że taki dźwięk z warg Severusa działał na nią jak narkotyk.
- Hermiono, gdzie ty wczoraj byłaś? - szepnął Harry, pochylając się w jej stronę, aby uniknąć spojrzenia profesor Torres, która siedziała za biurkiem. Otrząsnęła się z nieczystych myśli i spojrzała na przyjaciela, starając się, aby jej głos był całkiem normalny.
- Spędziłam całą noc w bibliotece, jak wróciłam wieczorem, to przespałam później cały dzień – wzruszyła ramionami.
- No w sumie – jęknął z końca ławki Ron.
Takie zachowanie ich przyjaciółki uciekającej do biblioteki, by spędzić tam jak najwięcej wolnego czasu, było czymś całkiem normalnym. Więc Harry z Ronem wymienili między sobą spojrzenia, wzruszając ramionami. Przecież Hermiona nie miałaby powodu, aby ich okłamywać. Zwłaszcza teraz, kiedy straciła rodziców, dzień wolnego czy dwa również się jej należały.
- Panno Granger – nagle zjawiła się przed nimi profesor Torres z założonymi rękoma. Jej głos był cierpki, zupełnie jakby była żeńską wersją Snape’a. Omiotła ich spojrzeniem, zatrzymując się dłużej na Granger. - Proszę czytać, a nie wpatrywać się w zegar. - stuknęła różdżką w jej podręcznik. - Chyba że ta treść nie jest dla pani wystarczająco interesująca.
Hermiona wyprostowała barki, wpatrując się w kobietę. Dałaby sobie uciąć rękę, że wyczuła jakby kobieta, nawiązywała jakimś sposobem, do księgi, którą czytała cały wczorajszy dzień. Poczuła nieprzyjemne kolce na karku, a źrenice profesor Torres się zwęziły. Przecież to niedorzeczne Hermiono, za dużo myślisz o tej księdze, przeszło jej przez myśl. Poczuła pod ławką, jak dłoń Harry’ego zaciska się na jej drżącej dłoni.
- Proszę się skupić na tekście panno Granger – oparła dłonie na ławkę, pochylając się w ich stronę. - Któż wie, może informacje zawarte w tym rozdziale znajdą się na egzaminie – ściszyła głos tak, że tylko Harry, Ron i Hermiona zdołali to usłyszeć. Wyprostowała barki i odeszła do swojego biurka nie posyłając im już ani jednego spojrzenia.
- Czy ona właśnie nam powiedziała, co będzie na egzaminie? - szepnął po chwili zdziwiony Ron, pochylając się do nich.
- Na to wygląda – wzruszył ramionami Harry, przewracając stronę podręcznika do transmutacji.
- Ktoś próbuje na siłę nam pomóc – szepnęła pod nosem Hermiona, jeszcze nie zdając sobie sprawy, jakie profesor Torres ma wobec niej plany.
Przez resztę lekcji nie mogła się skupić na treści podręcznika od transmutacji. Co jakiś czas zerkała ukradkiem w stronę profesor Torres, próbując rozgryźć kobietę. Nie wiedziała, kim właściwie ona jest, nigdy nawet o niej nie słyszała, a nawet nie znalazła żadnej informacji o kobiecie w księgozbiorach znajdujących się w bibliotece. Zjawiła się tak nagle w Hogwarcie, akurat po odesłaniu profesor McGonagall na oddział do Św. Munga. Tylko Severus zdawał się być jedyną osobą, która ją znała, a skoro on ją znał i pewnie darzył ją zaufaniem w jakimś stopniu, to może ona też powinna to zrobić. W końcu Severus nigdy się nie myli i zawsze ma rację.
Kobieta nagle podniosła na nią wzrok znad dokumentów. Hermiona lekko się spięła, zaciskając ręce pod ławką. Poczuła, jak wbija sobie boleśnie paznokcie we wewnętrzną stronę dłoni. Nie udało się jej wyczytać nic ze spojrzenia profesor Torres, jej oczy były puste, bez wyrazu. Dokładnie takie samo spojrzenie miewał Snape. Wnet kobieta uniosła lekko kącik ust w górę i wskazała dłonią na podręcznik, kiwając głową. Hermiona posłusznie odwróciła wzrok, spoglądając na stronę pięćdziesiątą pierwszą, chociaż jej myśli błądziły już daleko poza salą transmutacji.
Dzień dooobry! ♥
Zakończy ten rok z rozdziałem +18! ♥
Życzę Wam wszystkim, aby nowy rok był o niebo lepszy niż ten. Szczęśliwego Nowego Roku! ♥
Co myślicie? Nie mogę się już doczekać Waszych komentarzy, które bardzo mnie motywują do dalszego tworzenia historii. Zostawcie po sobie ślad, wiele do dla mnie znaczy ♥
Na drugim blogu pojawił się nowy rozdział, wszyscy jesteście tam mile widziani. Zapraszam! ♥
Kolejny rozdział planuję opublikować razem z moim drugim opowiadaniem, gdzieś w pierwszej połowie stycznia, także uważnie wyczekujcie sowy!
Całuję,
Jazz ♥
P.S. Za wszystkie literówki, błędy najmocniej przepraszam.
ZAKLEPUJE SOBIE PIERWSZE MIEJSCE I IDE CZYTAĆ HAHAHA :D
OdpowiedzUsuńNo i jestem ponownie :D
UsuńPo pierwsze, bo to musze zaznaczyć - ILE JA BYM DAŁA, ŻEBY MOI WYKŁADOWCY MI CHOCIAŻ RACZYLI Z A S U G E R O W A Ć CO BĘDZIE NA TYM PIEKIELNYM EGZAMINIE. ZŁOTA TRÓJKO, CIESZ SIĘ TYM CUDEM!
Wiesz co, zawsze na twarz wchodził mi taki specyficzny uśmieszek, kiedy sceny +18 odgrywały się na "zasadach akademickich", w sensie raz w tej scenie Snape zwrócił się do niej "Panno Granger" - kurde, to takie perwersyjne XD ale w totalnie pozytywnym tego słowa znaczeniu. Przyznać się, która nie fantazjowała o nauczycielu czy wykładowcy, niech pierwsza rzuci kamieniem XD No bo skąd się niby wzieło Sevmione? Jasne, z miłości do Alana Rickmana, jednak motyw romansu nauczyciela/wykładowcy z uczennicą również jest w pewnym sensie intrygujący dla pewnej części odbiorców. Filmy są na ten temat, książki - to i FanFiction musi być. A oni do siebie pasują jak mało kto XD
Cieszę się, że mimo wszystko zakończyłaś z nami ten rok, jestem z Ciebie taka dumna! Oby tak dalej!
Ściskam i baw się dziś dobrze :> Pozdrów Lubego ode mnie! Wiem, że mnie nie zna, ale co tam, ściskam Was gorąco, zakochańce!
A witam, witam w Nowych 2021 roku, trzeba się nauczyć już nową datę zapisywać. Co roku ten sam problem 😂
UsuńHaha widzisz? Chociaż jedna rzecz naszej Złotej Trójcy się udała, lizusy jedne 🙄 Ile bym tyle dała by mieć chociaż taką podpowiedź odnośnie egzaminu!
Musiałam wcisnąć tę "pannę Granger", po prostu musiałam, nie mogłam się powstrzymać. Wiesz taka dominacja trochę i droczenie się 🙈
Jejku dziękuję, aż mam rumieńce na twarzy! Jest to mega miłe, na prawdę! Wie o Tobie doskonale, że w dużej mierze dzięki Tobie wróciłam do Narkotyka, więc nie jesteś dla niego nieznajomą. Przesyła Ci najlepsze życzenia noworoczne i ściska mocno!
Dziękuję za Twoje wsparcie!
Całuję!
Jazz ♥
I można pisać cudowne sceny erotyczne bez wulgarnosci? Można! Autorki tego świata patrzcie i uczcie się.
OdpowiedzUsuńJestem, wróciłam, żyje, i moja nieobecność wcale nie ma nic wspólnego z sylwestrową nocą 😅😇
No, no, no co ja widzę Panna Granger okłamuje swojego nauczyciela, nieładnie, nieładnie...
Jaką ja mam wielką nadzieję że uda się ją po wszystkim wyrwać z tej ciągoty do czarnej magi...
Lecę na następny i do zobaczenia wkrótce 😘🤗
Czekałam na Ciebie, mam nadzieję,że wróciłaś już na dłużej. Mam nadzieję,że to nie wina sylwestra, który tak zadziałał na Ciebie 😁🙈
UsuńSceny erotyczne są dla wyzwaniem. Nigdy nie chciałam ująć ich jako wulgarnych, czy wyuzdanych. Dlatego Twoje słowa wiele dla mnie znaczą, dziękuję! 😇
Widzisz co ta czarna magia robi z naszą wzorową uczennicą? Aż strach myśleć co będzie dalej! 😦
Do następnego kochana. Dziękuję za Twoją obecność! 😘
Całuję,
Jazz ❤
Aaaa no nie wierzę nowe rozdziały, już lecę czytać :D
OdpowiedzUsuńO święty duch! Poison! KOPĘ LAT KOCHANA 😂
UsuńHej, hej Rickmanicka Ciebie też niedługo nawiedzę XD
UsuńPowtórzę to co Rickmanicka, no nie wierzę, kogo mu tu mamy! 😁💕
UsuńO kuź......wa.... jest rozdział jest!!!!!
OdpowiedzUsuńSCENY 18+ MIÓD NA MOJE SERCE❤
OdpowiedzUsuńzarąbiste
OdpowiedzUsuńsorki za spóźnienie całuski
OdpowiedzUsuń