piątek, 12 lutego 2021

Rozdział 59

  Profesor Torres przemierzała korytarze zamku, a w tle rozchodził się stukot jej obcasów. Zacisnęła palce na różdżce i odgarnęła z czoła kosmyki włosów, które na złość od samego rana opadały na jej twarz. Poirytowana ponownie odgarnęła włosy, gdy te bezczelnie znów się tam pojawiły, zasłaniając jej pole widzenia. Minęła paru uczniów, którzy podesłali w jej stronę krótkie spojrzenie. Miała przeczucie, że boją się jej tak samo, jak Severusa. Nawet nie raz słyszała, że jest żeńską wersją Snape’a, a to porównanie niezmiernie ją bawiło. Raz jak powiedziała o tym Severusowi to przez resztę dnia się do niej nie odzywał. Profesor Torres zbytnio nie przejmowała się tym, czy uczniowie się jej boją, czy nie, czy pałają do niej jakąkolwiek sympatią. Tak samo jak Severus uwielbiała mieć dyscyplinę na zajęciach i pewnie tej umiejętności nauczyła się od starego przyjaciela.


W jej stronę właśnie kroczyła panna Granger z plikiem obszernych ksiąg w ramionach. Profesor Torres przystanęła przy jednej z kolumn i skinieniem dłoni dała znak uczennicy, aby do niej podeszła. Zaplotła przed sobą dłonie, formując je w koszyczek.


- Panno Granger.

- Dzień dobry pani profesor – Hermiona uśmiechnęła się nieśmiało.

- Wiem, że pędzisz teraz na obronę przed czarną magią, ale mogę zająć ci chwilę?

- Naturalnie pani profesor, mam jeszcze piętnaście minut do rozpoczęcia zajęć. Czy coś się stało?

- Nic strasznego – uśmiechnęła się w jej stronę pokrzepiająco, wiedząc jej zdezorientowaną minę. - Przejdźmy do mojego gabinetu.


Starsza czarownica wskazała dłonią drogę prowadzącą sali. Drogę pokonały w ciszy, a Hermiona kompletnie nie wiedziała, co się takiego stało, że profesor Torres pragnęła z nią porozmawiać. Może nie tak wykonuję obowiązki prefekta?, pomyślała gorączkowo. Nawet nie zdała sobie sprawy, kiedy nogi same zaprowadziły ją do gabinetu profesorki, a po chwili siedziała już przed biurkiem czarownicy. Kobieta odłożyła różdżkę, splotła palce razem i spojrzała na nią, a Hermiona nie potrafiła odczytać nic ze spojrzenia czarownicy. Wciąż była dla niej chodzącą zagadką, a rozgryzienie tej wiedźmy, było trudniejsze, niż mogła się spodziewać.


- Panno Granger, nie miałyśmy jeszcze okazji porozmawiać – zaczęła kobieta, a Hermiona nieświadomie zacisnęła palce na pliku książek, które spoczywały na jej kolanach. - Czy nowe komnaty spełniają twoje oczekiwania? Czy potrzebujesz czegoś więcej?

- Komnaty są kompletne i nie mogłam sobie ich lepiej wyobrazić pani profesor. Jeszcze raz dziękuję, za możliwość przydzielenia mi osobnych komnat – przyznała się szczerze.

- Jestem twoją opiekunką i pragnę, aby moi podopieczni czuli się komfortowo niezależnie od sytuacji, jaka ich spotkała. Jak oceniasz ostatnie dni nauki? - oparła się lekko na fotelu. - Chciałabyś zacząć nauczanie indywidualne, czy obecna forma zajęć jest wystarczająca?

- Nawet o tym nie myślałam – podrapała się po karku zdezorientowana. - Wydaje mi się, że możliwość spędzenia zajęć z przyjaciółmi będzie dla mnie korzystniejsza, będzie mi łatwiej powrócić do rzeczywistości. Nie chciałabym nawet zawracać głowy profesorom, aby odbywali ze mną indywidualne zajęcia, to za dużo kłopotu.

- Panno Granger to żaden kłopot, każdy z twoich nauczycieli wyraził chęć na przeprowadzenie z tobą zajęć indywidualnych, gdybyś tylko się zdecydowała. To nie jest żaden problem, proszę nawet tak nie myśleć – dodała cieplejszym tonem, a Hermiona podniosła na nią wzrok, lekko się uśmiechając.

- Dziękuję raz jeszcze, ale zostanę przy obecnej formie zajęć.

- No dobrze panno Granger – kiwnęła głową, zgadzając się z jej decyzją. - Jest coś jeszcze, o czym chciałabym z panią porozmawiać - jej głos był spokojny, a Hermiona spojrzała na nią z zaciekawieniem oraz całkowitym skupieniem. - Chciałabym ci zaproponować dodatkowe lekcje z transmutacji. Moim założeniem jest zaproponować je uczniom, tym najbardziej utalentowanym, a na chwilę obecną jesteś jedyną osobą, która byłaby idealna na to miejsce.

- Ja nie wiem co powiedzieć – poczuła na policzkach palący rumieniec. Musiała zamrugać kilkakrotnie, gdyż nie była pewna, czy przypadkiem się nie przesłyszała. Dodatkowe zajęcia? Merlinie, uwierzyłbyś? Zdawało się jej, że na ustach profesor Torres pojawił się mały uśmiech, zapewne spowodowany reakcją Gryfonki.

- Zapewniam cię panno Granger, że twoje zaangażowanie w zajęcia pomoże zdać ci jeszcze lepiej egzaminy i przygotować się do Owutemów. Jest to materiał ponadprogramowy, ale wierzę, że na pewno sobie z nim poradzisz. Zastanów się spokojnie i daj mi znać, dobrze? - podniosła się z fotela i chwyciła swoją różdżkę.

- Zgadzam się od razu pani profesor – powiedziała energicznie, a na jej ustach wpłynął delikatny uśmiech. Również wstała, przyciskając do siebie książki.

- W takim razie spotkajmy się dziś o dziewiętnastej na dziedzińcu.

- Naturalnie! Czy powinnam coś zabrać ze sobą?

- Będzie ci potrzebna tylko różdżka.

- Oczywiście.

- Panno Granger – odezwała się, kiedy stały już na korytarzu, a kobieta zabezpieczała zaklęciem swój gabinet. - Proszę się tylko ciepło ubrać.

- Dobrze – kiwnęła głową. - Do zobaczenia pani profesor

- Do zobaczenia panno Granger – odpowiedziała profesor Torres, odchodząc w przeciwległym kierunku. Po kilku minutach marszu na końcu korytarza pojawił się profesor Snape, który kroczył ku niej, a czarna szata powiewała za nim jak skrzydła nietoperza, dodając mu mroczności. Kobieta przystanęła, spoglądając na niego spod wachlarza czarnych rzęs.

- Torres – przywitał się czarnowłosy. - Koniec zajęć na dziś?

- Mam jeszcze dwie godziny z pierwszorocznymi – uśmiechnęła się lekko w stronę mężczyzny. - Spotkałam się z panną Granger – obróciła się, sprawdzając, czy znajdują się sami na korytarzu, a kiedy potwierdziła swoje przypuszczenia spojrzała w ciemne oczy Snape’a. - Wyraziła chęć odbycia dodatkowych zajęć.

- Oczywiście, że się zgodziła, w końcu to Panna-Wiem-To-Wszystko – powiedział, unosząc brew ku górze w charakterystyczny dla niego sposób. - Musisz się nauczyć Torres, że panna Granger nie daruje sobie odpuszczenia dodatkowych zajęć. Wszystko, aby szerzyć wiedzę.

- Spragniona wiedzy – zaśmiała się lekko z uznaniem. - Po dziewiętnastej pasuje ci?

- Jak najbardziej.

- Znajdziesz nas przy jeziorze. Severusie – dodała już nieco poważniejszym tonem. - Myślisz, że Hermiona jest na dobrej drodze? - zapytała, ściszając lekko głos, chociaż znajdowali się sami na korytarzu. Snape spojrzał gdzieś przed siebie.

- Powoli zaczyna wkraczać na tę niebezpieczną ścieżkę, jak na razie zatapia się w księgach, które pochłania w zawrotnym tempie, ale nie można się temu dziwić. W końcu Granger to chodzący mol książkowy – na jego wargach pojawił się malutki uśmieszek. - Zaczęła kolejną księgę – dodał już poważniejszym tonem.

- Skąd wiesz?

- Księgi, które ma w kwaterach są z mojej prywatnej kolekcji. Wiem doskonale, co czyta, bo magiczne pióro, które mam w gabinecie zapisuje każdą ukończoną przez nią księgę – pochylił się w jej stronę i ściszył głos - Teraz czyta Najczarniejszą Historię Magii.


***


Profesor Torres miała na sobie elegancji zimowy płaszcz. Włosy wyglądały już na nieco ujarzmione, a żadne kosmyki włosów nie spadały na jej twarz, drażniąc tym kobietę. Stała pośrodku dziedzińca spoglądając na ciemne niebo, gdzie migotały gwiazdy, a jej myśli były daleko od Hogwartu. Wyczuła, że ktoś staje obok niej, nie ruszyła się, wciąż miała wysoko zadartą głowę i lekko się uśmiechnęła pod nosem.


- Czy nie są piękne? Większość gwiazd mają zwykle od jednego do dziesięciu miliardów lat. Wiesz o tym, że im gwiazda jest mniejsza, to żyje dłużej? Spójrz tam – wskazała dłonią na ciemne niebo – Jest to gwiazda olbrzymia, świeci bardzo mocno, ale bardzo szybko się wypala.

- Nie miałam o tym pojęcia – odpowiedziała Hermiona, również spoglądając na rozgwieżdżone niebo.

- Kosmos i otaczający nas wszechświat jest jedną wielką zagadką, ale jak interesującą i tajemniczą. Przejdziemy się?

- Myślałam, że będziemy odbywać zajęcia – zauważyła Hermiona spoglądając na kobietę.

- Oh tak panno Granger, spokojnie. - posłała jej uśmiech, kierując się w stronę jeziora. - Wiesz, kim chciałabyś zostać po ukończeniu szkoły? Co chciałabyś robić?

- Nie mam pojęcia – odpowiedziała szczerze zbita lekko tym pytaniem. - Jeszcze niedawno fascynowała mnie ogólna historia Hogwartu i magicznego świata, myślałam nawet o pracy w Ministerstwie Magii, a teraz, gdy moje życie zmieniło się w ciągu ostatnich trzech tygodni, po prostu nie wiem.

- Na pewno jest coś, co chociaż trochę cię interesuje.

Znalazły się przy jeziorze, a tam profesor Torres przetransumotała kamienie, w dwa drewniane fotele. Machnęła ponownie różdżką, a obok nich pojawiło się małe ognisko, zupełnie takie same, które wyczarował Severus przed posesją Weasleyów w sylwestra. Wskazała dłonią, by dziewczyna spoczęła i uczyniła po chwili to samo.


- Pewnie wszystko po trochu – spuściła głowę, spoglądając na swoje palce. Hermiona doskonale wiedziała co w ostatnim czasie, zaczęło ją interesować, ale nie mogła się do tego przyznać profesor Torres, ani nawet nie powinna wciągać w to Snape’a. Jakby zareagowali kiedy powiedziałaby im, że zaczyna się interesować czarną magią? Że działa w jakiś sposób na nią fascynująco, a ona nie potrafi się jej oprzeć. Na pewno miałaby ogromne kłopoty, gdyby ktoś tylko się dowiedział o jej nowym upodobaniu.

- Rozumiem – odpowiedziała profesor Torres. - Wiesz, transmutacja jest jednym z najbardziej złożonych i najtrudniejszych rodzajów magii. Gdyby Severus usłyszał to co właśnie ci powiedziałam obraziłby się na mnie na śmierć. Na pewno zdajesz sobie sprawę, jak kocha on eliksiry.

- Dobrze zna pani profesora Snape’a? - kobieta przyglądała się jej dłużej, zanim odpowiedziała.

- Poznałam Severusa jak miałam trzynaście lat, a on siedemnaście. Spotkaliśmy się na konkursie eliksirów organizowanym przez Ministerstwo Magii dla młodych czarodziejów. Nie zdziwi cię to pewnie, że Severus zdobył pierwsze miejsce, warząc piekielnie trudny eliksir – uśmiechnęła się pod nosem na wspomnienie tamtych lat.

- Jest to dość oczywiste – poczuła przyjemne ciepło na karku, widząc przed oczyma mężczyznę. - Mogę zapytać o coś?

- Słucham panno Granger.

- Przepraszam za moją zuchwałość, ale nigdy w księgach nie znalazłam pani nazwiska, mam na myśli tomy poprzednich roczników. - poczuła, jak rumieni się po całe końcówki włosów, miała nadzieję, że kobieta nie uchwyci tego. - W którym była pani domu, jeśli można wiedzieć?

- Spokojnie nic się nie stało – posłała jej ciepły uśmiech, jakby to pytanie wcale nie było nie na miejscu wręcz przeciwnie, jakby Hermiona po prostu pytała o jutrzejszą pogodę. - Nigdy nie należałam do żadnego domów w Hogwarcie. Wiesz, byłam bardzo chorowitym dzieckiem, do tego stopnia, że uczyłam się w domu. Miałam dobrych wykładowców... – zamyśliła się na chwilę, jakby chciała coś jeszcze dodać, ale w końcu urwała.

- Musiało być pani ciężko, bez rówieśników.

- Tak, nie było lekko – przyznała kobieta. - Ale za swoją ciężką pracę udało mi się załapać do konkursów eliksirów, gdzie właśnie poznałam twojego profesora.

- Zastanawiała się pani, w jakim domu mogłaby się pani znaleźć?

- Wielokrotnie – zaśmiała się. - Jestem pewna, że należałabym do Ravenclaw za inteligencję czy kreatywność lub byłabym w Slytherinie za swój spryt, ambicję. W sumie nigdy się już tego nie dowiem.

- Ostatnie pytanie, przysięgam – zapewniła kobietę, kładąc dłoń na piersi. - Dlaczego została pani naszą opiekunką?

- Moja odpowiedź będzie wystarczająca jeśli powiem, że profesor Dumbledore nie znalazł nikogo na miejsce w tak krótkim czasie?

- Oczywiście pani profesor – odpowiedziała, chociaż poczuła lekki niedosyt, miała cichą nadzieję, że kobieta powie jej trochę więcej.

- Panno Granger, przechodząc już do naszych zajęć, chcę, żebyś zapamiętała, że transmutacja może służyć równie bardzo dobrze do obrony, jeśli użyje się jej dość szybko i w odpowiednim momencie.


Wstała okrążając Hermionę, a w dłoniach delikatnie podrzucała swoją różdżkę. Nagle stanęła przed nią i wycelowała w nią magiczny kij. Hermiona już miała sięgnąć po swoją różdżkę gdy głos profesor Torres zadudniał w jej uszach.


- Obsidio – w stronę Hermiony poleciało białe światło. Zamknęła oczy, oczekując bólu, ale nic takiego się nie stało. Otworzyła oczy i w ten poczuła jak jej dłonie, jakaś niewidzialna siła ciągnie w tył i krępuje jej nadgarstki. Potem poczuła, jakby coś się wokół nich zacisnęło, unieruchamiając ją.

- Co to było? - zapytała spanikowana.

- Przetransmutowałam twoje rękawiczki w blokadę, krępując ci ręce, coś jak kajdanki – uniosła różdżkę i wtenczas Hermiona poczuła rozluźniający się supeł, a jej dłonie były wolne. Rozmasowała obolałe nadgarstki. - Widzisz Hermiono - usiadła obok niej. – Transmutacja jest bardzo potężna. Możesz używać jej do obrony, blokując przeciwnika.

Spoglądała na starszą kobietę i zdała sobie sprawę, że to, co właśnie się wydarzyło, spodobało się jej. Zaklęcie, którego użyła profesor Torres, wciąż dudniło jej w uszach. Hermiona wiedziała, że takiego zaklęcia nigdy by nie poznała na zajęciach z profesor McGonagall. Nagle przyszło jej do głowy coś, co mogłoby się zgadzać. Zmrużyła oczy, spoglądając na kobietę. Czy to właśnie było zaklęcie czarnomagiczne? Przecież pamięta ten moment kiedy profesor Torres insynuowała na zajęciach księgi, które czytała. Czy profesor Torres wie o wszystkim i stara się jej to pokazać w jakiś sposób? Hermiono, chyba już ci mózg zamarza! Skarciła się w myślach, nim ugryzła się w język, posyłając w stronę kobiety pytanie:


- Pani profesor, czy to było czarnomagiczne zaklęcie? - ale kobieta już jej nie odpowiedziała, zawiesiła wzrok na kroczącej ku nim postaci. Znikąd zjawił się Snape stając nad Hermioną. Ubrany był w gruby czarny płaszcz, oczywiście czarny szalik i rękawiczki.

- Wszystko w porządku panno Granger? - spojrzał na nią, uważnie studiując, każdy cal jej twarzy, a ona mimowolnie utonęła w głębi jego ciemnych oczu.

- Oczywiście profesorze.

- Severusie, a co tutaj robisz? Właśnie załapałeś się na zajęcia dodatkowe panny Granger – odezwała się Torres, stając u boku Snape’a.

- Doprawdy? - uniósł brew ku górze. - I jak panno Granger?

- Są dość... ciekawe.

- Wierzę, że profesor Torres zainteresuje cię transmutacją – odezwał się Snape. - Chociaż uważam, że eliksiry są lepsze. - dodał z przekąsem.

- A nie mówiłam? - Torres puściła oczko w stronę Hermiony. - Tylko eliksiry i eliksiry.

- Uważaj Torres, chyba nie chcesz znaleźć w swojej herbacie eliksiru przeczyszczającego.

Zabrzmiało to tak zabawnie, że Hermiona wybuchła śmiechem łapiąc się za brzuch. Starsi czarodzieje spojrzeli w jej stronę, a potem profesor Torres również się zaśmiała spoglądając na Snape’a. Ten uniósł delikatnie kąciki ust w górę, kręcąc głową. Był to pierwszy raz od dawna kiedy poczuła się tak swobodnie. Nie wiedziała czemu, ale ta dwójka czarodziejów niezwykle działała na nią dobrze. Hermiona zaczęła delikatnie przekonywać się do profesor Torres, chociaż na samym początku nie miała względem niej pozytywnych uczuć.


Spojrzała na Severusa, również wyglądał tak, jakby obecność profesor Torres była dla niego czymś naturalnym. Wyglądał zupełnie tak jak podczas spotkania z jego wujkiem Murrym. Był całkowicie rozluźniony, bez żadnej maski, bez żadnego udawania. A Hermiona musiała przyznać, że lubiła ten widok, lubiła kiedy się uśmiechał, chociaż nie robił tego zbyt często.


- Panno Granger, pokaże pani teraz ostatnie zaklęcie, dobrze? Jutro masz zajęcia z rana, a nie mam serca trzymać cię tak długo. - posłała w jej stronę lekki uśmiech. - Gotowa?

- Oczywiście. Co mam robić? - zrobiła krok w przód, unosząc w gotowości różdżkę. Profesor Torres posłała w stronę Severusa uśmiech, po czym zaczęła krążyć wokół Hermiony.

- Czy znasz jakieś zaklęcia tropiące? - Hermiona spojrzała na nią, to na Severusa milcząc, a profesor Torres uznała to za jednoznaczną odpowiedź. - No dobrze, spróbjemy inaczej, jak wykryjesz ślady magii?

- No Granger – zaczął Snape. - Na pewno znasz zaklęcie, pewnie o którymś słyszałaś.

Jego głos był spokojny, nie ociekał jadem. Spojrzała na niego, a on jakby w jakiś sposób kibicował jej, żeby spróbowała odnaleźć w zakamarkach swojego umysłu odpowiedź. Na pewno gdzieś ona była, przeczytała wszystkie księgi dostępne w bibliotece, zapewne chociaż raz musiała natknąć się na to zaklęcie. Przymknęła powieki, jakby to miało jej pomóc skupić się i potem oczami wyobraźni ujrzała ją, obszerną, czerwoną księgę spoczywającą na jej kolanach. Tylko Hermiona już nie wiedziała, czy zapoznała się z tą księgą w bibliotece szkolnej, czy pochodziła ona z biblioteczki znajdującej się w jej nowych kwaterach.


- Jest zaklęcie Appare Vestigium, które ukazuje ślady aktywności magicznej - odpowiedziała. Spojrzała na mężczyznę, a w jego oczach ujrzała lekki blask, czy on był właśnie w tym momencie z niej dumny? Czy właśnie Snape połechtał ego, panny Granger? Spuściła wzrok lekko zawstydzona, co od razu wyłapała starsza czarownica, patrząc to na podopieczną, to na przyjaciela.

- Severusie mogę cię poprosić? - zauważyła, jak unosi oczy ku gwiazdom, prycha pod nosem, ale w końcu oddala się od nich na parę metrów i przechadza się od lewej do prawej, a następnie powraca do nich. Hermiona już miała o coś zapytać, nim kobieta odwróciła się w jej stronę.

- Proszę obserwować uważnie, panno Granger.

Profesor Torres podeszła do miejsca, gdzie stał niedawno Severus, wymówiła wyraźnie formułkę zaklęcia, a następnie dmuchnęła w trzonek różdżki, obracając się wokół własnej osi. Z Końca magicznego kija, została rozpylona złota poświata rozchodząca się na kilkanaście stóp w dal. Złoty pył nie opadł na ziemię, jak sądziła Hermiona, wręcz przeciwnie unosił się w powietrzu. Poczuła ukłucie w bok, zorientowała się, że był to Severus, który wskazywał palcem na coś. Wtedy zauważyła w złotej mgiełce jakby ducha Severusa, ukazującego go, gdzie podążał chwilę wcześniej przed demonstracją zaklęcia.


- Zaklęcie nie jest długotrwałe – wyjaśnił jej Severus. - Spójrz – wskazał dłonią przed siebie. - Widzisz? Złoty pył zaczyna opadać. Tak jak wcześniej powiedziała Ariana, jest to zaklęcie tropiące, widziałaś, gdzie się udałem. Jest ono przydatne, ale może ci pomóc tylko na chwilę, dać jakiś znak, jakąś wskazówkę dokąd ktoś się udał, w którą stronę poszedł, albo możesz nawet wykryć aktywność magiczną, ukazującą nawet magiczne zwierzęta.

- Zaklęcie nie jest zbyt popularne – dołączyła się profesor Torres. - Efekt w postaci złotego wiru może widzieć każdy, magiczny jak i mugol.

- Na żywo to zaklęcie wygląda jeszcze lepiej, niż opisywała je książka – powiedziała rozpromieniona.

- Panno Granger robi się już późno, proponuje na dziś zakończyć nasze zajęcia.

- Oh – wyrwało się jej.

- Chętna wiedzy – odezwał się Snape, a ona mogła przysiąc, że puścił jej oczko.

- Nie wątpię, panna Granger to tęgi umysł – zauważyła profesor Torres. - Ale nawet jej przyda się chwila wolnego. Panno Granger w takim razie proszę oczekiwać mojej sowy z następnym terminem zajęć, dobrze?

- Oczywiście pani profesor. Dziękuje za lekcje!

- Dobranoc panno Granger – kiwnęła głową w jej stronę. - Widzimy się na śniadaniu Severusie.


Profesorka transmutacji zaczęła oddalać się w stronę ciemnego jeziora. Snape posłał jej ostatnie krótkie spojrzenie i chwycił za dłoń Gyfonkę kierując się w stronę zamku. Hermiona niepewnie na niego spojrzała, wyczuł to, bo odwrócił się w jej stronę.


- Słucham Hermiono – zatrzymał się nagle.

- Czy mogłabym na tobie wypróbować zaklęcie, które pokazała mi profesor Torres, zanim się pojawiłeś? - zapytała nieśmiało. - Oczywiście w celach pogłębienia praktyki!

- Wyciągnij różdżkę – odpowiedział nagle. Nie musiał jej dwa razy tłumaczyć, posłusznie wyciągnęła magiczny kij i podniosła go w górę. - Zanim zaczniesz, lewa noga w tył, oprzyj ciężar ciała na prawej nodze, nie wiadomo jak zadziała na ciebie siła zaklęcia.

Był to taki mały szczegół, taka mała rada, a na ustach Hermiony pojawił się uśmiech. Oczywiście kto jak kto, ale Severus nikomu nigdy nie dawał rad. Czuła ogromną satysfakcję, wiedząc, że może uczyć się od najlepszych. Chociaż wiedziała, że są to zajęcia dodatkowe u profesor Torres, to miała taką cichą nadzieję, aby Severus również brał w nich udział. Sama jego obecność wpływała na nią niezwykle kojąco i motywująco. Kto jak kto, ale Snape potrafi nieźle nakopać, jednocześnie porządnie tym motywując.


- Obsidio – z różdżki Hermiony wyleciała tylko lekka mgiełka, która rozpłynęła się tak szybko jak się pojawiła. - Obsidio! - powtórzyła, ale znów się nic nie stało.

- Granger, Granger – rzucił Snape krążąc wokół niej. Podniósł różdżkę, celując w nią. - Obsidio!

Magiczny kij wyleciał jej z ręki, kiedy jej nadgarstki nagle znalazły się z tyłu, a jej rękawiczki zaczęły blokować je, uniemożliwiając żaden ruch. Snape zbliżył się do niej, nie spuszczając z niej wzroku. Poczuła jego palący oddech na twarzy, co niezmiernie ją pobudziło. Nachylił się nad nią i odgarnął parę kosmyków za ucho, a jego oddech niezwykle zaczął drażnić jej policzek. Przymknęła powieki, czując przyjemny ucisk w podbrzuszu.


- Może powinniśmy to zaklęcie wykorzystać w sypialni? - wyszeptał.

- Severusie – zapiszczała, czując, że się rumieni. Znalazł się jeszcze bliżej niej, delikatnie muskając wargami płatek jej ucha. Przymknęła powieki, delektując się tą chwilą, nim Snape wyprostował barki.

- Ćwiczymy dalej – machnął różdżką, a blokada zniknęła z jej nadgarstków. Zdawał się słyszeć oburzenie, ale już nie skomentował, jedynie na jego ustach pojawił się wredny uśmieszek. - Przygotuj się.

- Obsidio – nic się nie stało.

- Więcej życia w to włóż Granger!

- Obsidio!

- Pomyśl tylko – znalazł się bliżej niej, szepcząc jej do ucha – Że jesteśmy teraz w mojej sypialni i próbujesz mnie unieruchomić. Jak to zrobisz? - odsunął się kilka kroków w tył, kiwając do niej głową.

- Obsidio! - z jej różdżki wyleciała, biała struga światła, która ugodziła Snape’a. Nagle jego ręce z prędkością błyskawicy znalazły się z tyłu, gdzie nie mógł już poruszyć nadgarstkami.

- Udało się! - prawie krzyczała, podnosząc się z ziemi, kiedy odrzuciło ją w tył podczas rzucania zaklęcia. Podbiegła do Severusa, a ten po prostu stał, nawet nie cofnęło go o centymetr.

- Widzisz Granger, jak dobrze się ciebie zmotywuje, to potrafisz – posłał jej wredny uśmieszek. - Teraz mnie uwolnij.

- Ale jak?

- Co jak?

- No jak mam to zrobić?

- Nie pokazała ci tego? - warknął gardłowo.

- Profesor Torres machnęła tylko różdżką i mnie uwolniła – odpowiedziała, wzruszając ramionami.

- Na co czekasz Granger? Machnij różdżką!


Zdawało się, że Snape powoli trafi już kontrolę nad sobą. Hermiona już nie miała zamiaru pytać, w jaki konkretny sposób ma machnąć różdżką, bo pewnie Snape zamordowałby ją tu i teraz, gdyby tylko próbowała zapytać. Unosząc wysoko głowę, dodając sobie tym powagi, chwyciła magiczny kij, który był na trawie. Uniosła go wyżej i wtedy poczuła przyjemne ciepło wypływające spod różdżki. Tak jakby przemawiała do niej i już wiedziała, co miała zrobić. Uniosła różdżkę, wykonując zwinny ruch nadgarstkiem. Blokady uwolniły dłonie Snape’a. W dwóch krokach znalazł się przy niej, chwycił ją w talii, przyciągając mocno do siebie. Przez chwilę toczyli walkę na spojrzenia nim Snape pochylił się w jej stronę, a jej twarz otulił przyjemny zapach drogich perfum.


- Następnym razem Granger – wyszeptał głębokim głosem. - Zostawię cię rozpaloną w mojej sypialni, użyję Obsidio i będziesz mnie błagała, abym ci pomógł dojść – zagroził jej.

Poczuła rumieniec na policzkach, ale nie zrobiła już niczego więcej, oprócz delikatnego walnięcia go w ramię. Snape jedynie prychnął pod nosem, marudząc coś na temat Gryfonów i pociągnął ją za rękaw, kierując się w stronę zamku. Żebym ja cię nie zostawiła rozpalonego w sypialni, pomyślała wrednie, zerkając na kroczącego ku niej ukochanego.






~*~


Dzień dooobry! ♥


Tak jak ostatnio miałam problem z rozdziałem, pisałam go, poprawiałam, usuwałam, tak samo w przypadku tego było tak samo. Jednak ambitna Jazz po stoczonej batalii może z dumą powiedzieć, że się udało. Mamy to!


Ponownie przybliżyłam Was do postaci Ariany. Co sądzicie o dodatkowych zajęciach z transmutacji? Mają one swój powód, ale podświadomie wiem, że wiecie, o co chodzi i dlaczego Severus również się pojawił na tych zajęciach.


Tak jak mam w zwyczaju publikowanie rozdziałów w tym samym czasie na dwóch blogach, z wielką radością zapraszam Was na moje drugie opowiadanie: Hermiona i Severus - A kiedy przyjdzie czas. Nowy rozdział czeka na Was ♥


Rozdział 60 już niedługo, także uważnie wyczekujcie sowy! Do usłyszenia 😘



Trzymajcie się ciepło,

Jazz ♥




P.S. Za wszystkie błędy, literówki najmocniej przepraszam.






8 komentarzy:

  1. Jak Torres jej zaproponowała zajęcia indywidualne to miałam takie "i co jeszcze? Może powiedz jej, że krążą plotki,że jest w ciąży, dlatego jej to proponujesz XD"
    Ty no Severusie, ale żeby ją aż tak kontrolować? Hahah 😂😂 Hermiono, nie czytaj żadnych erotyków, bo to nie ujdzie jego wścibskiej uwadze 😂😂
    Jesli tak mają wyglądać zajęcia Z Torres, że Severus i tak się tam pojawia a później... Ekhem... dobitnie okazują gdzie by tego Obsidio nie użyli i w jakich okolicznościach, TO JESTEM NA TAK 😂
    Lecę na 2 bloga 😎

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha uwielbiam Cię po prostu! 😂😂 pewnie nie raz się Severus jeszcze pojawi na zajęciach, ale już przeczuwam, że nie będą one takie kolorowe 😳😂

      Zdecydowanie poprawiłaś mi humor tym komentarzem 💕
      Dziękuję, że jesteś!

      Ściskam ciepło,
      Jazz ❤

      Usuń
  2. Rozdział super, czekam na to, aż wykorzystają zaklęcie z kajdankami w przyjemny sposób <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to czy wykorzystają je, to się jeszcze okaże hihi 😈💕

      Dziękuję za komentarz! 🙈

      Całuję,
      Jazz ❤

      Usuń
  3. Miło, że znów pojawiła się Torres, lubię ją - z resztą jak można nie lubić żeńskiej wersji Seva? 😅
    Buzia sama się cieszy na sceny z tą trójką 😊
    Tak Sev, powinniśmy to zaklęcie wykorzystać w sypialni, zdecydowanie :3 A co do tej sceny - oj wie chłop jak zmotywować kobietę XD
    Bardzo fajny i ciekawy rozdział, czekam na więcej 😃
    Tośka ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mówiłam, że Torres to ta dobra i ta fajna? Mówiłam 😁 cieszę się, że coraz więcej osób się do niej przekonuje A w sumie jak można nie lubić postaci, która dodaje pikanterii relacji Severusa i Hermiony 😈

      Nie spodziewałam się takiego odzewu odnośnie zaklęcia, zdecydowanie będę musiała je użyć, w którymś rozdziale haha 😈🥰

      Ajj kochana! Bardzo się cieszę, że rozdział Ci się spodobał 💕😇
      Dziękuję Ci, że jesteś tutaj ze mną!

      Całuję,
      Jazz ♥

      Usuń
  4. Oj Granger, Granger...Ja bym się jeszcze podroczyla z tym machnieciem różdżka i tak był bez niej 😅😏

    No...można powiedzieć, że lekko się do Torrens przekonuje, ale niech jeszcze się nie czuje na tyle pewnie...

    Mamusiu przy czytaniu sceny tego treningu rumienilam się bardziej niż przy czytaniu scen wprost erotycznych...Ja nie wiem jak Ty to robisz i właściwie CO ty robisz...🙃

    Lecę patrzeć co tam się wydarza u Granger, którą Snape zostawił samą na klatce schodowej...(jak tak można to ja nie wiem🤨😠)

    Paaa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osz Ty bestio! Coś czuję, że Snape nie darowałby Granger takiego obrotu spraw, gdyby dłużej się z nim droczyła 😁

      Haha cieszę się bardzo, że udało mi się wywołać takie emocje u Ciebie, podczas użycia zaklęcia "obsido" 🙈 Chyba będę musiała je częściej wykorzystywać, ale to już najlepiej tylko pomiędzy naszą dwójką jak będą sami 😈

      Dziękuję za komentarz kochana! Cieszę się, że jesteś tutaj ze mną 🥰

      Buźka,
      Jazz ♥

      Usuń

Każdy komentarz, uwaga czy spostrzeżenie znaczy dla mnie bardzo dużo i pobudza Pana Wenę, który czasem bywa leniwy :)