Śnieg prószył za oblodzonymi oknami, w które uderzał hulający wiatr. Jego świst był na tyle głośny i budzący grozę, że niejeden czarodziej przechadzający się po korytarzu mógłby go pomylić z rykiem górskiego trolla. Ron i Hermiona jako jedyni znajdowali się na balkonie, opuścili Wielką Salę, by złapać trochę tchu pomiędzy tańcami, które żwawo toczyli na parkiecie.
– Trzymaj – Ron podał przyjaciółce swoją marynarkę, widząc, jak trzęsie się z zimna. Otuliła się materiałem, uśmiechając się delikatnie.
– Dzięki. Jak się bawisz?
– Całkiem dobrze. – wyszczerzył zęby. – Mamy z chłopakami – ściszył głos, pochylając się w jej stronę – Ognistą Whisky...
– Ron! – Hermiona zrobiła oczy wielkości galeonów. – Pamiętasz, jak skończyło się wasze ostatnie picie? – skarciła go. Ona sama na to wspomnienie płonęła purpurą. – Jeśli jakiś nauczyciel wyczuje od was al...
– Spokojnie, poradzimy sobie – przerwał jej szybko. Podszedł do Hermiony i wyciągnął z kieszeni marynarki pomiętą paczkę, wyciągnął papierosa i odpalił go, powoli się zaciągając.
– Znowu to samo – powiedziała znużonym tonem Ginny, trzymając za rękę Harry’ego. Wraz z nimi przyszli Neville, Luna, Seamus i Dean, który trzymał w dłoniach kolorowe babeczki.
– Dlaczego jesteś z Malfoyem? – zapytał Harry, poprawiając sobie okulary. Po jego wyrazie twarzy było widać, że nie jest z tego faktu zadowolony, zresztą – nie tylko on. Ron również skrzywiony kręcił nosem.
– Dumbledore tak kazał, z góry ustalił pary. Wszyscy musieli się do tego dostosować, chcąc czy nie chcąc. Dean może potwierdzić.
– Taaag pylo – odparł Dean, mlaszcząc głośno przy pożeraniu babeczki. Nie przełknął dobrze jednej, a już wcisnął do ust kolejną, brudząc nos truskawkowym kremem.
– Zachowywał się, chociaż w porządku wobec ciebie? – spytał badawczo Seamus posyłając jej długie spojrzenie.
Hermiona była pewna, że jej przyjaciele będą komentować Ślizgona, a jednak spotkała ją troska z ich strony. Poczuła się tak, jakby ktoś wylał jej miód na serce. Zdała sobie sprawę, jak przez ostatni czas oddaliła się od przyjaciół, uciekając w tylko jej znany świat, który sama wykreowała. Gdy pomyślała o tym intensywniej, miód zmienił się w kubeł zimnej wody, w gardle wyrosła wielka gula, a ona poczuła się fatalnie. Oni byli cały czas przy niej, a ona ciągle odsuwała się od nich, uciekając tylko w sobie znanym kierunku. Zacisnęła dłonie w pięści, które schowała do kieszeni marynarki.
– Nie było tak źle. Byłam pewna, że będzie gorzej – odparła, po czym zawiesiła spojrzenie na prószącym śniegu.
– Poważnie? – zdziwił się Ron, drapiąc się po policzku, który przybrał kolor jego ognistoczerwonych włosów.
– No tak. Zimno strasznie. – zadrżała na potwierdzenie swoich słów. – Idziecie do środka?
– Jeszcze zostanę. – Ron podniósł dłoń, w której trzymał papierosa.
– Ja też – oznajmił Harry.
– A ja uciekam! – rzuciła Ginny.
– To my zostaniemy – powiedział Seamus, a Neville i Dean pokiwali głowami. Hermiona oddała Ronowi marynarkę i przeniosła wzrok na rozmarzoną Lunę.
– Zostajesz?
– Słucham? - spojrzała na nią swymi wielkimi błękitnymi oczami, po czym uśmiechnęła się nagle rozpromieniona. - Oczywiście, że idę z wami. Wyczuwam tutaj gnębiwtryski, lepiej chodźmy, nim namieszają nam w głowach.
Po powrocie dziewczyny napiły się rozgrzewającej malinowej herbaty, spoglądając w stronę sceny. Tłum stłoczonych uczniów był tak ogromny, że nie było szans, by znalazły się pod sceną. Wszyscy z niecierpliwością czekali na gwiazdę wieczoru, która miała pojawić się lada chwila. Ginny z pewnością siebie poprawiła włosy i popatrzyła na towarzyszki, mówiąc niemo: „Ja nie dam rady?”. Zaczęła przedzierać się w stronę sceny, krzycząc: „Z drogi pani prefekt idzie". A wszyscy jak jeden mąż odsunęli się od sceny pod zdziwionym spojrzeniem Hermiony oraz Luny. Ginny natomiast wzruszyła ramionami jakby niby nic i oparła dłonie o podest sceny.
Wszystkie światła skierowały się w stronę sceny i zabrzmiał dźwięk perkusji. Uczniowie z ogromnym entuzjazmem przyjęli wokalistów Fatalnych Jędz, nagradzając ich gromkimi brawami. Cały tłum zaczął podskakiwać i głośno śpiewać z wokalistą największe przeboje. Obróciła się przez ramię i zauważyła go, jak siedzi przy stole nauczycielskim z kieliszkiem przy ustach i wpatruje się w nią. Zatrzymała spojrzenie na jego wargach, które dotykały złotego trunku. Poczuła tak silną ochotę, że chciałaby posmakować jego ust, które teraz były nasiąknięte alkoholem. Policzki zaczęły jej płonąć kiedy uniosła wzrok, a para ciemnych oczy wpatrywała się w nią, wypalając jej dziurę od środka. Odwróciła wzrok, czując, jak ktoś dźga ją łokciem w ramię. Spotkała się ze stalowym spojrzeniem Malfoya, za którym stała cała jego banda: Zabini, Crabbe i Goyle. Draco kiwnął do niej głową i odwrócił się w stronę sceny, ruszając się w rytm muzyki, a reszta Ślizgonów podążyła za nim. Hermiona spojrzała na Ginny i Lunę pytającym wzrokiem, ale one jedynie wzruszyły ramionami, również nic nie rozumiejąc.
Myron, wokalista Fatalnych Jędz, po skończonej piosence stanął na krawędzi sceny i zaczął szukać wzrokiem Hermiony i Dracona. Gdy ich odnalazł, a nie trwało to długo, wskazał na nich dłonią i zadedykował im najnowszy utwór. Wyróżnieni spojrzeli niepewnie na siebie, a w tle cała Wielka Sala zadudniła od oklasków, nie mogąc się doczekać nowej piosenki zespołu. Bębny zawyły i Myron zaczął śpiewać, podskakując w rytm melodii, a zgromadzenie przed nim zrobiło to samo.
– Co tak sama stoisz? Nie boisz się? – powiedziawszy to, zbliżył się trochę, a Hermionę uderzył odór tytoniu i alkoholu.
– Nie mam czego – zmierzyła go od góry do dołu obojętnym spojrzeniem. Kiedy zauważyła, że drgnął mu kącik ust, odruchowo zrobiła krok w tył. Poczuła, jak dotyka plecami zimnej barierki, skutecznie znajdując się w pułapce. Chciała wyciągnąć różdżkę, którą miała przymocowaną tasiemką nad kolanem, ale on był szybszy.
– Przejdziemy się – złapał ją pewnie za nadgarstek, przyciągając do siebie.
– Puszczaj mnie! – krzyknęła i zaczęła się gorączkowo rozglądać.
– Cichutko... – wysyczał i zbliżył się do niej, wciągając nosem zapach jej włosów. Hermiona zaczęła się szarpać coraz gwałtowniej i już miała krzyczeć, ale poczuła zimną dłoń chłopaka na swoich ustach.
– Co jest?! – krzyknął nerwowo Ślizgon, puszczając Granger.
– Szlaban jest – Snape chyba wyrósł spod ziemi, bo nagle jedną ręką trzymał mocno Ślizgona za kark, a drugą przyciskał mu różdżkę do policzka. – Do pokoju, no dalej, zjeżdżaj! – wycedził mrożąco lodowatym tonem. Chłopakowi nie trzeba było tego dwa razy powtarzać, nie minęła chwila, a Severus i Hermiona zostali sami.
– Nic ci nie jest? – Snape zaczął się jej przyglądać, jakby szukał zadrapań, ran czy siniaków.
– Jest w porządku... – odrzekła, unikając jego wzroku. Zaczęła jedynie rozmasowywać obolały nadgarstek. – Niewychowane te Ślizgony jakieś – skomentowała i spojrzała na niego z wyrzutem, obejmując się ramionami.
– Wracaj do środka – nakazał, wskazując głową w stronę wejścia.
Wyminęła go i po chwili była w zamku. Czuła, jak idzie tuż za nią, jak intensywnie się w nią wpatruje, jak stawia delikatnie kroki, ale nie odwróciła się ani razu. Gdy, przekraczając próg Wielkiej Sali, Ginny dopadła ją, wypytując, czy wszystko jest w porządku, bo Hermiona była chorobliwie blada, a z jej oczu wyzierał strach. Ginny nie była pewna, czy profesor Snape, który ich wyminął, nie zrobił nic Hermionie. W Wielkiej Sali panował zgiełk, ale Granger doskonale słyszała, jak Weasley rzuca kąśliwe uwagi w stronę Mistrza Eliksirów – lecz nic z tym nie robiła. Po prostu wpatrywała się w oddalającą się postać mężczyzny, w duchu dziękując mu, że w porę się zjawił. Nawet nie chciała sobie wyobrażać, co mogłoby się stać, gdyby nie było go w tamtym momencie.
Hermiona opowiedziała wszystko, co się stało, przy cudem znalezionym pustym stoliku. Ginny przestała łypać na profesora złowrogim spojrzeniem, zastępując je wzrokiem wdzięczności i szacunku, co w jej przypadku było czymś niecodziennym. Granger spojrzała na stoły, przy których siedzieli Ślizgoni, ale nie zauważyła chłopaka, który jeszcze kilka minut temu próbował się do niej dobierać. Na samą myśl poczuła wstręt, ale głębszym przemyśleniu przeszkodziła Ginevra, która szturchnęła ją, wskazując sugestywnie oczami na zajętych sobą Lunę i Neville’a, którzy stali w kącie sali. Chłopak pochylał się szepcząc coś na ucho blondwłosej, a Luna co chwila słodko chichotała. Dziewczyny uśmiechnęły się do siebie porozumiewawczo, po czym poszły na parkiet, gdzie dołączyły do chłopców, którzy już tam stali. Fatalne Jędze zaprezentowały wolniejszy kawałek, który spotkał się z uznaniem wielu osób. Seamus pojawił się przed Hermioną uprzejmie prosząc ją do tańca. Z chęcią się zgodziła, a on, uprzednio kładąc jej dłoń w talii, zaczął prowadzić. Przez cały ten czas przyglądał się jej uważnie, przynajmniej takie miała wrażenie, jakby chciał zapytać, czy wszystko w porządku. Uśmiechnęła się, najpiękniej jak potrafiła, nakładając maskę na twarz. Miała nadzieję, że przekonała tym przyjaciela, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.
Chwilę później na parkiet weszli Luna i Neville, którzy górowali nad innymi parami, tańcząc z taką gracją i uczuciem, że zdawało się słyszeć jęki zazdrości dochodzące od innych par. Hermiona spotkała się przez chwilę spojrzeniem z Ginny i obie się uśmiechnęły, ciesząc się szczęściem przyjaciół.
Zbliżała się północ, a bal trwał w najlepsze. Uczniowie bawili się, toczyły się głośne rozmowy, a w tle słychać było tym razem melodię fortepianu. Przez większość czasu Hermiona spoglądała ukradkiem na profesora Snape’a. Kilka razy złapał ją na tym, ale jedynie odwzajemniał spojrzenie i zajmował się czymś innym. Chłopacy zaczęli się sprzeczać, który z nich pierwszy zatańczy z profesor Torres, bo jeszcze nikt nie ośmielił się poprosić ją do tańca. Lavender chichotała cały czas, choć Hermionie nie było do śmiechu. Za każdym razem, gdy rzucała okiem na nową nauczycielkę transmutacji, przed oczami miała wizję jej i Snape’a sprzed kilku dni.
Kiedy tańczyła z Harry’m, zauważyła, że to jedno miejsce przy stole nauczycielskim, które obserwowała przez większość wieczoru właśnie było puste. Sądziła, że zgubiła go, że odwróciła wzrok tylko na moment, ale kiedy zdała sobie sprawę, że zmierza w ich kierunku, poczuła zimne kropelki potu na karku. Z gracją stanął wyprostowany, a kiedy powiedział „Odbijamy Potter”, Harry zrobił wielkie jak dwa spodki oczy, a serce zaczęło jej walić jak opętane, gdy zrozumiała, co właśnie powiedział. Niechętnie puścił dłoń partnerki i odszedł, cały czas podejrzliwie patrząc na przyjaciółkę, to na mężczyznę. Snape kiwnął głową i wyciągnął dłoń przed siebie. Przez chwilę się w nią wpatrywała jak zauroczona i chwyciła ją, przyjemne dreszcze przeszły wzdłuż kręgosłupa, a z jej ust wydało się ciche westchnienie, kiedy poczuła silną dłoń mężczyzny na swojej talii. Miejsce, gdzie trzymał dłoń, zdawało się płonąć, a każda komórka jej ciała krzyczała, że jest to przyjemne uczucie. Uniosła wzrok, zatapiając się w głębi spojrzeniu mężczyzny, a dreszcz ponownie przeszył jej ciało. Jeśli przez ostatnie dni unikała go, teraz czuła się jak zaczarowana, kiedy wpatrywała się w jego oczy, jakby tamto zdarzenie nie miało w ogóle miejsca. Kiedy chciała zrobić pierwszy krok, niesfornie nadepnęła na stopę profesora, który w odpowiedzi uniósł brwi.
– Granger, Granger... Coś ci nie idzie. – spojrzał wymownie na zdeptanego buta, a ona mogła wyczuć w jego głosie nutkę rozbawienia.
– Sprawdzałam, czy ma pan czucie w palcach – odpowiedziała zadziornie.
– Zabawne... – sarknął, obracając ją wokół osi. – Coś cię trapi?
– Dlaczego? Nie rozumiem...
– Myślę, że dobrze rozumiesz. Chodzi o Arianę?
Zadrżała mimowolnie, a on to chyba wyczuł, bo mocniej ścisnął jej dłoń przez moment, próbując nawiązać z nią kontakt wzrokowy. Hermiona w tym momencie wpatrywała się w Deana tańczącego ze wspomnianą profesorką, co sprawiło, że stała się jeszcze bardziej zmieszana. Odwróciła wzrok, spoglądając na niego, a w jego spojrzeniu jakby ujrzała rozbawienie? Ciężko było określić, czym był błysk w jego oku.
– Kuchnia się postarała, te kurki w sosie...
– Przestań, nie zmieniaj tematu – warknął.
– Mnie naprawdę nie interesuje pana życie intymne – powiedziała chłodno, dobitnie podkreślając każde słowo.
– Do niczego nie doszło. – przyciągnął ją bliżej siebie, by ich ciała się stykały, i zbliżył swoje wargi do jej ucha. – Nie miało miejsca nic, absolutnie nic. Rozumiesz?
– Nie rozumiem. – uniosła wyżej głowę i zajrzała mu w ciemne oczy. Ich twarze dzieliły jedynie centymetry, a przez myśl jej przeszło, że chciałaby wbić się w jego usta, które wyglądały bardzo kusząco.
– Zaufaj mi – rzekł, wyrywając ją z rozmyślań. Po chwili zrozumiała, co powiedział. – Jakie masz plany na święta? – zapytał ni stąd, ni zowąd.
– Jadę do rodziców. Dlaczego pan pyta?
– Książkę pisze – odparł złośliwie.
– Z kim pan spędzi święta?
– Po co ci to wiedzieć?
– Książkę piszę. – użyła tych samych słów, których on użył chwili wcześniej, zaśmiała się, ale trwało to tylko chwilę, bo jego spojrzenie było puste. – Zostaje pan profesor na święta w zamku?
Nic nie odpowiedział, tylko ją obrócił i znów przyciągnął do siebie. Poczuła się nad wyraz przytłoczona informacją, że spędzi święta sam w szkole. Nie spodobało się jej to, nie powinien być sam. Stanęła na palcach i wyszeptała mu do ucha:
– Mogę dotrzymać towarzystwa i posiedzieć z panem te kilka godzin, zanim pojadę do domu.
– Nie bronię – odpowiedział tak ciepłym głosem, że jej serce zaczęło bić w zdwojonym tempie. – Wiesz, jak trafić do lochów - i odszedł, zostawiając ją na środku parkietu.
– Ale jesteś zarumieniona!
Ginny odciągnęła ją z parkietu, uważnie się jej przyglądając. Hermiona zauważyła kawałek czarnej szaty znikający wśród tłumu uczniów wychodzących z Wielkiej Sali, delikatnie uśmiechnęła się, spoglądając na przyjaciółkę, po czym uśmiechnęła się życzliwie.
– Wszyscy się na was patrzyli! Nikt nie mógł uwierzyć, że Snape tańczy!
– Tak, jest dobry – potwierdziła Hermiona.
- Przez pierwszy utwór tylko na was patrzyli, a potem dali sobie spokój.
- To ile tańczyliśmy?
- Jakieś trzy piosenki - zaśmiała się Ginny.
– Sam mnie zapytał o tamten wieczór – obwieściła, gdy odeszły w ustronne miejsce.
– Nie wierzę! I co powiedział?
– Że do niczego między nimi nie doszło...
– Mówiłam!
– Powiedział, że mam mu zaufać. – Granger ściszyła głos.
– A ty? - zapadł moment ciszy, jednak Hermiona przerwała go, mówiąc pewnie i zdecydowanie:
– Zaufałam mu.
– Wiedziałem, że przyjdziesz – usłyszała głos Severusa.
Nie miał już na sobie eleganckiej szaty wyjściowej, tylko czarną koszulę i ciemne spodnie. Czyli standard, ale ten, który uwielbiała. Włosy okalające mu twarz sprawiały, że mogła patrzeć na niego godzinami, a blask płomieni z kominka przyjemnie oświetlał jego twarz. Ponownie poczuła przyjemne łaskotanie motyli w brzuchu podczas tego wieczoru.
– Mówiłam, że się zjawię – powiedziała melodyjnym głosem. Snape podszedł do niej z dwoma parującymi kubkami.
– Skusisz się? – podał jej kubek, po czym oboje usiedli na skórzanej sofie, wpatrując się w kominek.
– Gorąca czekolada... – rozmarzyła się, wciągając cudownie słodki zapach.
Nie zauważyła kiedy opuścił salon, zostawiając ją na moment samą. Kiedy wrócił, położył na stoliku talerzyk zapełniony piernikami w lukrze i w czekoladzie, mrucząc coś pod nosem, że Skrzaty zostawiły mu pokaźny zapas tych świątecznych słodkości. Położyli jednocześnie dłoń na tym samym pierniku, a skóra, której właśnie dotknął, zapłonęła przyjemnym ciepłem. Spojrzała na niego. Chłodne palce mężczyzny delikatnie zaczęły paraliżować jej dłoń.
– Weź. – w końcu zabrał dłoń, oddając jej piernika, a sam wybrał innego. – Pięknie wyglądasz – powiedział oszczędnie, ale to jej wystarczyło.
– Ddziękuje - zająknęła się, cała purpurowa na twarzy.
– Już się tak nie jąkaj. – spojrzał na nią spod byka.
– Może chcesz ze mną pojechać na święta? – bąknęła szybko, chowając nos w kubek.
– A dlaczego miałbym chcieć? – zapytał cicho.
– Święta to czas radości. Nikt nie powinien go spędzać sam.
– Nie będę sam. – upił łyk czekolady.
– Nie? – zdziwiła się. – Ach, no tak... Będziesz u Murry'ego i Marii?
– Jeszcze nie wiem...
– Zaprosili cię?
– Oczywiście, że mnie zaprosili – powiedział, nieco podnosząc głos, mogła zauważyć, jak wywraca oczami w charakterystyczny dla niego sposób. – Tylko nie wiem, czy skorzystam. Wszystkie dzieciaki się zjadą z wnukami. I po co tam ja? – dodał już spokojniejszym głosem.
– Skoro cię zaprosili, to chcą, żebyś był – powiedziała poważnie, odwróciwszy się w jego stronę.
– Gadanie.
Zapadła cisza, którą wykorzystali oboje, zatapiając się we własnych myślach. Hermiona co jakiś czas upijała gorącą czekoladę, powracając do momentów z dzieciństwa kiedy jej babcia często przygotowywała ten słodki trunek, gdy spędzała z dziadkami ferie zimowe, jeszcze kiedy chodziła do mugolskiej szkoły. Snape odezwał się nagle spokojnym głosem, wyrywając ją z zadumy, jakby mówił o jutrzejszej pogodzie.
– Jadę do domu.
– Do domu? – powtórzyła, a on przewrócił oczami.
– Też mam coś takiego jak dom – warknął poirytowany, odstawiając pusty kubek na stolik.
– Och, no tak... – wybąkała, biorąc ostatni łyk. – Co tu robiła profesor Tones? – spytała dociekliwie i odłożyła kubek.
– Musieliśmy porozmawiać.
– Mhm... Taka rozmowa, że aż koszula sama ci się rozpięła? – zarzuciła chłodno, stając przy kominku.
– Oblałem się winem i właśnie ubierałem czystą – wyjaśnił równie zimno.
– Rozumiem, wino, rozmowa...
– Nic nie zaszło między nami – powiedział spokojnie. Podszedł do niej i złapał od tyłu w talii. – Powiedziałaś, że mi ufasz – wyszeptał jej do ucha. Zadrżała, kiedy jego ciepły oddech otulił jej szyję. – Nie mogę ci nic więcej powiedzieć.
– Dlaczego? – obróciła się, zaglądając mu w ciemne oczy. – Dlaczego nie możesz? Wiesz, że nie powiem nikomu.
– Och, Hermiono... Gdybym tylko mógł. – pogłaskał ją po policzku. – To skomplikowane. Między mną a Arianą nigdy do niczego nie doszło i nie dojdzie. Możesz być o to spokojna. Wszystko jest ze sobą powiązane i nie mogę ci nic powiedzieć. Musisz mi zaufać. Kiedyś ci to wyjaśnię, ale nie teraz.
– Obiecujesz? – spojrzała na niego z nadzieją.
– Dotrzymuję słowa. – pochylił się i złożył na jej wargach delikatny, niewinny pocałunek. – Zależy mi na tobie.
– Mi na tobie jeszcze bardziej – powiedziała całkowicie szczerze.
Ponownie ją pocałował, przyciągając do siebie. Jego język subtelnie łączył się z jej, powodując rozkoszne dreszcze u obojga. Mogłaby trwać w tej chwili wieczność, być tu z nim, a reszta, cały otaczający ją świat nie miałby znaczenia. Hermiona oderwała się na chwilę od niego i pociągnęła go do sypialni. Tam wziął ją na ręce i ostrożnie położył na śnieżnobiałej pościeli, a materac pod jej ciężarem przyjemnie się ugiął. Ściągnął jej buty, aby w niczym nie przeszkadzały; ze swoimi zrobił to samo. Położył się obok niej, łagodnie gładząc zaróżowiony policzek dziewczyny i wpatrując się w czekoladowe oczy. Jej dłonie powędrowały do jego koszuli, po czym zaczęły odpinać każdy guziczek po kolei, delikatnie muskając przy tym gołą skórę mężczyzny. Po uporaniu się z górą ubrania dotknęła jego nagiego torsu i pocałowała go z czułością w usta.
– Jesteś tego pewna? – przyjrzał się jej uważnie. – W każdej chwili możemy przestać.
– Wiem, co robię. Chcę tego, Severusie. – uśmiechnęła się promiennie, stając przy łóżku. – Pomożesz mi? – odwróciła się do niego tyłem.
Rozsunął zamek i zsunął z jej ramion suknię, całując ją po karku. Odruchowo wygięła się w tył, chichocząc z przyjemnej rozkoszy. Czuła, jak z upływem czasu jego spodnie są coraz bardziej napięte, ukazując zarys męskości. Ponownie wziął ją na ręce i położył na ogromnym łóżku. Z nocnej szafki wyciągnął granatowy flakonik i podał jej.
– Wypij do końca.
Posłusznie wykonała polecenie. Severus zaczął obsypywać jej ciało słodkimi pocałunkami. Na brzuchu kreślił drogę językiem w dół, a kiedy był przy linii koronkowej bielizny, delikatnie wsunął pod nią język, rozpalając jeszcze bardziej kobietę. Na ten śmiały krok wygięła się w łuk, jęcząc cicho. Nie kontrolując się, przyciągnęła jego głowę, by wbić się zachłannie w usta Severusa. Gładził rękoma jej ciało, a jej ręce rozpinały pasek jego spodni, które po chwili zsunął, pozostając w samych bokserkach, podkreślających jego nabrzmiałą, gotową do zadania męskość. Spojrzała na niego zdumiona i głośno przełknęła ślinę. Złapał ją za dłonie, ucałował czule, po czym, patrząc prosto w jej czekoladowe oczy, zaczął składać pocałunki na jej dekolcie.
– Och, Merlinie! – jęknęła.
– Wystarczy profesorze – posłał jej złośliwy uśmieszek i złapał za malutką kokardkę na jej cielistym staniku. Poczuła przyjemne dreszcze oblewające całe jej ciało.
Położyła dłoń na umięśnionej klatce piersiowej, posiadał wiele blizn, za wiele jak na jednego człowieka. Severus westchnął cicho pod dotykiem jej smukłych palców. Odgarnął jej włosy i pocałował w szyję, nie będąc dłużny. Posłał jej imitację uśmiechu i złapał ją za pośladki, a ona z cichym chichotem zaplątała nogi wokół jego bioder. Pobudzona tą zmienioną pozycją, językiem oblizała jego wargi. Severus uchylił je, użyczając jej wstępu, po czym ich języki zaczęły namiętny, gorący taniec, przeobrażający się w grę o dominację. Przez jej ciało przeszedł dreszcz ekstazy, kiedy poczuła na plecach zimną dłoń mężczyzny, odpinającą haftki jej bielizny. Ostrożnie ściągnął go i zaczął całować jej bark, schodząc ustami na dekolt. Była pierwszy raz w takiej sytuacji z mężczyzną, nigdy nie była z nikim tak blisko, jak z nim w tym momencie. Wypuściła powietrze z ust, czując się całkowicie odprężona. Kiedyś obawiała się, jak taka chwila może wyglądać, gdy będzie sama z mężczyzną, sądziła, że będzie zasłaniać się dłońmi zawstydzona, ale tak się nie stało. Czuła się przy nim tak dobrze, czuła się bezpieczna, a to było dla niej najważniejsze. Poczuła delikatnie ruchy jego smukłych dłoni na kobiecych atutach, a jego usta namiętnie składały pocałunki na jej szyi. Odchyliła głowę w tył, dając mu dogodniejszy dostęp do swojego ciała.
– Jesteś taka piękna – wyszeptał między pocałunkami.
Zsunął z siebie bokserki, pokazując się jej w całej okazałości. Panna Granger nieśmiało położyła rękę na brzuchu partnera i zjechała w dół do jego męskości. Przeszedł go dreszcz, kiedy poczuł jej zgrabne palce badające go w każdy możliwy sposób. Jęknął z rozkoszy i przyciągnął ją do siebie, całując namiętnie. Ostrożnie zsunął z niej dolną część bielizny i zajrzał głęboko w jej oczy.
– Na pewno tego chcesz? - zapytał szeptem.
– Tak...
– Gotowa?
– Zaczekaj! – przerwała nagle.
– Coś jest nie tak? – zaniepokoił się i spojrzał na ukochaną. – Jeśli nie chcesz, ja to zrozumiem, wystarczy jedno słowo i przestaniemy.
– Nigdy tego nie robiłam – mruknęła cicho, odwracając wzrok. Delikatnie złapał ją za brodę i nakazał, by spojrzała na niego.
– Hermiono, po pierwsze nie wstydź się tego. Ja jestem dumny.
– Ale z czego?
– Że będę tą osobą, z którą przeżyjesz swój pierwszy raz.
– Naprawdę?
– Oczywiście, że tak. Obiecuję, że nie poczujesz bólu, tylko całkowitą przyjemność.
Ustawił się przy jej kobiecości i czekał na znak. Przymknęła oczy i po niedługiej chwili kiwnęła głową. Jedną dłonią przytrzymał jej biodro a drugą wplótł swoje palce w palce Hermiony i wszedł w nią płynnie jednym ruchem. Poczuł, jak zadrżała. Pogłaskał ją po policzku, nie poruszając się, dając się jej przyzwyczaić do tego uczucia. Po chwili cicho mruknęła, przymykając powieki. Poruszał się w niej powoli, by nie sprawić jej bólu, cały czas obserwując jej twarz, gdy zaczęła odpływać do krainy rozkoszy. Stali się jednością, tylko ona i on, nic więcej nie miało znaczenia. Biodra złapały wspólny rytm, oddechy stały się nierówne, przepełnione pojękiwaniami. Severus był najszczęśliwszym mężczyzną na Ziemi, kiedy z jej ust wydobyło się jego imię, gdy osiągała szczyt upojenia. Nie był jej dłużny i cicho pomrukiwał przy jej twarzy, dochodząc i pozwalając, by ciepły płyn rozgrzał jej wnętrze. Wyszedł z niej ostrożnie i przyciągnął kobietę do siebie, całując w czubek głowy. Hermiona wtuliła się w Severusa, ogrzewając się bliskością jego ciała i zaciskając dłonie wokół jego talii.
– To było niesamowite – wyszeptała w jego tors. On jedynie pogłaskał ją czule po głowie.
– Byłaś cudowna. Spójrz na mnie. – uniósł jej brodę wyżej. – Ja...
– Coś jest nie tak? – zaniepokoiła się. Wyglądał tak, jakby słowa, które chciał powiedzieć, nie przechodziły mu przez gardło.
– Kocham cię do cholery, Granger – warknął, wtulając się twarzą w jej włosy.
– A teraz pomyśl, że ja ciebie jeszcze bardziej – powiedziała sennym głosem i jeszcze mocniej wtuliła się w mężczyznę, powoli zasypiając. Spojrzał na nią ostatni raz, złożył delikatny, pełen obietnic pocałunek na jej wargach i odpłynął w objęcia Morfeusza.
Witajcie Czarodzieje! ♥
Znów minęło sporo czasu odkąd wrzucam rozdział... Nie wiem co napisać. Mam pustkę w głowie. Jedynie co mogę powiedzieć to szczerze przepraszam. Minęło dużo czasu... działo się też u mnie sporo. To nie jest miejsce ani moment by się nad tym rozczulać. Jednak mam nadzieję, że teraz będę na dobrej drodze z rozdziałami :) Trzymajcie za mnie kciuki! :3
Rozdział zwarty i gotowy, co myślicie? :)
Jazz ♥