czwartek, 23 grudnia 2021

Rozdział 67

 

Teleportacja międzykontynentalna to niezwykle męcząca i wymagająca sztuka. Niewielu czarodziejów jest w stanie udźwignąć nieludzkiego przemęczenia, jakie ciągnie za sobą zjawisko podróży między wezbranymi wodami oceanu. Profesor Torres za nic nie wkupywała się w te schematy. Z gracją i lekkością wylądowała na środku jakiegoś opuszczonego pomieszczenia, a jej kruczoczarne włosy były ułożone w misternie idealnej fryzurze, niewzburzone teleportacją nawet o milimetr, czego nie można powiedzieć o pannie Granger. Dziewczyna pod siłą teleportacji upadła kolanami na kamienną posadzkę, a jej włosy starczyły dosłownie wszędzie, powodując niezliczoną ilość kołtunów, z którą później będzie musiała walczyć. Szalik prawie spadł z jej szyi, a guziki płaszcza samoczynnie odpięły się pod siłą teleportacji. Otrzepała kolana, patrząc z niemą dumą i jednocześnie czymś na kształt lekkiej zazdrości w stronę profesor Torres. Zastanawiała się jakim sposobem ona wygląda jak chodzące nieszczęście, gdzie w tym czasie profesorka krążąca wokół niej, prezentuje się jakby tyle, co powstała z fotela, po popołudniowej herbacie.


Rozejrzała się po pomieszczeniu, w którym właściwie się znalazły. Półmrok otaczał je prawie z każdej ze stron. Oprócz jednej podartej kanapy, krzesła, nie było tu nic, na czym można byłoby zawiesić spojrzenie. Hermiona zadarła głowę w górę, słysząc ćwierkanie. Dwa ptaki zadomowiły się na stalowych belkach, podwieszonych do sufitu. Podeszła do okien, które ciągnęły się przez całą długość pomieszczenia. Gdzieniegdzie szyby były powybijane, a ostre kawałki szkieł, niebezpiecznie sterczały spod metalowej ramy. Przetarła skrawkiem kurtki zakurzoną szybę. Widocznie to pomieszczenie stało puste już przez dłuższy czas. Z oddali może dwustu, trzystu metrów widziała światła uliczne i mijające się samochody.


- Na którym piętrze jesteśmy? - zapytała, stając na palcach, chcąc lekko wyjrzeć w dół, w ciągnącą się bez kresu ciemność.

- Na piętnastym. Nie wychylaj się Hermiono – upomniała ją kobieta, krążąc po pomieszczeniu i zataczając wokół nich nieznane jej zaklęcia.

- Gdzie właściwie jesteśmy? Nie wygląda mi to na Londyn.

- Jesteśmy w Seattle.

- Dlaczego właśnie tu?

- Dlaczego nie? - odpowiedziała pytaniem na pytanie kobieta. - Jest to piękne miasto, jednakże jesteśmy dość daleko od centrum.

- Co to było za zaklęcie, której przed chwilą pani naniosła?

- To? - wskazała dłonią na rozpływającą się łunę światła. - Protego totalum, zaklęcie ochronne.

- A to chwilę wcześniej?

- Dzięki Salvio hexia stajemy się niewidzialni, a to przez naniesioną barierę, która odbija również zaklęcia.

- Ciekawe… - mruknęła pod nosem Hermiona, czując, że przy profesor Torres, zasób jej wiedzy z zaklęć niezwykle mocno się powiększy.


Usiadła na krześle, narzucając na nie chwilę wcześniej chołoszczyć, usuwając z niego kotłujący się kurz. Teraz już rozumiała, skąd znalazło się u niej aż tak wielkie zmęczenie. Jeszcze nigdy niedane jej było podróżowanie między kontynentami. Spojrzała na profesor Torres, zastanawiając się, jak często pokonywała tak ogromne dystanse przy użyciu teleportacji, że nie było widać po niej ani krzty zmęczenia.


- Zjedz, doda ci trochę energii.

- Co to? - przyjęła od niej mały prostokątny pakunek, owinięty w papier.

- Ciasto czekoladowe.

- Jak udało się pani wynieść cokolwiek z kuchni?

- Mam swoich ulubieńców wśród skrzatów – odpowiedziała, wyciągając dla siebie drugi kawałek ciasta.

Kosztowała wypiek, spoglądając na puste miejsce na kanapie obok profesor Torres. Nie było wśród nich Severusa, z którym nie widziała się od poprzedniego wieczoru. Od rana miał przeprowadzać z Harrym pierwsze zajęcia z oklumencji. Zastanawiała się, jak im poszło, czy wspólna nauka, która odbyła z Wybrańcem, chociaż w lekkim stopniu pomogła mu oswoić dość ciężki i skomplikowany materiał ochrony umysłu. Wierzyła w siłę zaparcia i determinację Harry’ego w zdobyciu wiedzy potrzebnej mu w ochronę własnego umysłu przed Czarnym Panem. Liczyła, tylko aby Severus nie wybuchł zbyt szybko, tracąc nad sobą panowanie i wyrzucając Harry’ego za drzwi. Pewnie gdyby tak się stało, zostałaby o tym poinformowana nazajutrz przez obie strony.


Podciągnęła rękaw płaszcza, wpatrując się w tarczę zegarka. Było już po osiemnastej, a to oznaczało, że zajęcia z oklumencji już dawno się skończyły. Zapewne w tym czasie Severus przebywa w Wielkiej Sali na kolacji, by odnaleźć, a następnie zwabić wprost do swojego gabinetu Ginny pod pretekstem braku oddania pracy domowej, całkowicie modyfikując jej wspomnienia. Hermiona starała się nie myśleć o tym, że zapewne o tej porze, kiedy ona będzie praktykować zaklęcia wraz z profesor Torres, jej przyjaciółka zostanie pozbawiona jakiejkolwiek wiedzy o jej romansie z profesorem eliksirów. Wcisnęła cały kawałek czekoladowego ciasta do ust, starając się zdusić w sobie otaczające ją poczucie smutku.


Tak będzie bezpieczniej, pisnął jakiś głosik w jej głowie, a ona chcąc nie chcąc musiała się z nim zgodzić.


Gdyby tylko Hermiona wiedziała, że w czasie, kiedy ona siedzi na piętnastym piętrze opuszczonego budynku jakiejś dawnej hali, Severus bez problemu odwraca uwagę Ginny, by wedrzeć się do jej umysłu. Jak na tacy miał podane wspomnienia Hermiony z rudowłosą, nawet nie musząc zbytnio przeszukiwać jej wspomnień. Umysł panny Weasley nie posiadał żadnej blokady, nie miała wzniesionego żadnego muru, co gorsza, dziewczyna nawet nie wiedziała, że jej umysł był tak naprawdę przeszukiwany w danym momencie. Zbytnio nie chcąc oglądać innych wspomnień dziewczyny, czym prędzej opuścił jej umysł, całkowicie modyfikując właściwe dla niego wspomnienia.


- Hermiono? Możemy zaczynać? - z rozmyślań wyrwał ją głos profesor Torres.

- Oczywiście.

- Na dziś przygotowałam coś innego, podejdź.

Podczas gdy Hermiona rozmyślała nad Ginny i tym, że jej przyjaciółka nie będzie miała najmniejszego pojęcia o jej sekrecie, o tym, że łączy ją coś niedozwolonego z ich profesorem, pomieszczenie, w którym przebywały, zmieniło się dość znacząco, a to za sprawką profesor Torres. Na podłodze w każdym z kątów były ustawione cztery metalowe, dość wysokie pojemniki, w którym tlił się ogień. Naprzeciw niej znalazł się manekin, taki jakiego można znaleźć w sklepie odzieżowym dla mężczyzny. Nawet był ubrany w ciemne, granatowe spodnie, cielisty sweter i musztardową marynarkę w kratę, która kompletnie nie pasowała do zestawu.


Profesor Torres również odrzuciła w bok swój elegancki płaszcz, stojąc przed nią w czarnej szacie, z uniesionym kołnierzykiem pod samą szyję. Wcięcie w talii idealnie podkreśliło figurę kobiety, a czerwone usta, zaznaczone szminką, dodawały profesor Torres niewidzialnych iskier.


- Dziś popracujemy nad atakiem. Głównie nie będziemy używać dzisiaj różdżki.

- Dlaczego?

- A co zrobisz jeśli przeciwnik odbierze ci różdżkę? - kobieta zaczęła krążyć wokół niej. - Jak postanowisz się bronić?

- Wykorzystam to co mam wokół siebie. Zbadam teren, przeanalizuję najlepsze opcje...

- Nie ma czasu na analizowanie Hermiono – przerwała jej kobieta. - Liczy się czas, w szczególności jeśli nie ma się opanowanej magii bezróżdżkowej, trzeba zdać się na inne sposoby.

- Więc?

- Więc z pomocą przyjdzie ci to – profesor Torres zaczęła przeczesywać palcami włosy, by po chwili wyciągnąć z nich dwie wsuwki.

- Wsuwki do włosów mają mi uratować życie? - zaśmiała się z poczucia humoru profesorki. Ta jednak nie wyglądała na dotkniętą brakiem taktu ze strony uczennicy.

- Zmienisz zdanie.

I gdy już Hermiona miała otworzyć usta i coś dodać, profesor Torres rzuciła wsuwkami w stojącego manekina. W jakiś dziwny i pokręcony dla Hermiony sposób, gdy wsuwki znalazły się w odległości mniej niż pół metra od manekina, nagle zamieniły się w dwa sztylety, wbijając się w plastikową klatkę piersiową. Hermiona pisnęła zszokowana, zakrywając dłonią usta. Czegoś takiego się nie spodziewała.


- Twoja kolej, spróbuj.


Profesor Torres wyciągnęła sztylety z manekina, a te na nowo stały się wsuwkami. Podała je uczennicy, bacznie ją obserwując. Przyjęła więc je, rzucając w manekina, jednak nic się z nimi nie stało. Nie zamieniły się w połyskujące sztylety, ani nic do nich podobnego. Opadły na posadzkę.


- Dlaczego nic się nie stało? - zapytała, podnosząc je z podłogi.

- Nie byłaś zdecydowana. Musisz bardzo tego chcieć.

- To spróbuje jeszcze raz – ponownie rzuciła nimi w manekina, lecz nic się nie stało.

- Brak silnej woli i koncentracji – mówiła do niej profesor Torres, krążąc wokół niej. - Musisz się skupić.

- Jestem skupiona – jęknęła żałośnie.

- Niewystarczająco. Raz jeszcze.

Raz po raz wsuwki opadały na posadzkę, ani razu nie zmieniając się w sztylety. Hermiona po godzinie próby chwyciła je, by następnie wcisnąć je w dłoń kobiety. Profesor Torres spojrzała na nią z lekkim uśmiechem na ustach, a to kompletnie nie spodobało się i już tak rozdrażnionej Hermionie.


- Nie wychodzi mi – mruknęła, odchodząc od niej i obejmując się ramionami. - Niedorzeczny ten pomysł… - dodała jeszcze na koniec pod nosem.

- Musisz bardzo tego chcieć – powiedziała raz jeszcze kobieta.

- Przecież chcę tego! Myślę o tym od godziny i nic mi nie wychodzi – spojrzała na nią z wyrzutem.

- Czego właściwie chcesz?

- Słucham? - spojrzała na nią jakby spadła z choinki. - Przecież mówię pani, że chcę wbić się w tego cholernego manekina.

- Błąd.

- Jaki znowu błąd?

- Tu nie chodzi wcale o wbicie się w manekina.

- A o co?

- O chęć zadania bólu.

Głos profesor Torres zawdzięczał w jej uszach. Początkowo myślała, że się przesłyszała, że czarownica wcale tego nie powiedziała. Jeśli tylko móc zastanowić się nad tym chwilę dłużej, Hermiona poczuła oblewające ją dziwne uczucie spokoju. Było to samo uczucie, gdy rozmawiała z opiekunką w jej gabinecie, a ona obiecała jej poznać sekrety czarnej magii. To samo uczucie nawiedziło ją również, gdy rzuciła w Goyle'a zaklęcie pochodzące z podręcznika Księcia Półkrwi.


Może o to w tym chodziło? O chęć zadania bólu, o poczucie spływającego wzdłuż kręgosłupa przyjemnego dreszczu. Zamrugała kilkakrotnie, wracając myślami do opuszczonej hali. Bez słowa zabrała wsuwki z dłoni kobiety i rzuciła je w manekina, a te zmieniły się w sztylety, rozrywając kremowy sweter. Poczuła, jakby zanurzyła się w głębi oceanu, krążąc i dryfując wśród ciemnych wód.


- Brawo, udało ci się – profesor Torres wyciągnęła sztylety, które po chwili zamieniły się w dwie wsuwki. - Trzymaj raz jeszcze. Tylko już nie w manekina.

- A w co?

- We mnie – odpowiedziała spokojnym tonem.

- Zwariowała pani – szybko zakryła usta dłonią, coś takiego nigdy nie powinno się jej nawet wymsknąć. W jednej chwili jej policzki oblały się żarem.

- Mówię całkiem poważnie – jak gdyby nic, podała jej wsuwki, kompletnie ignorując wcześniejszą wypowiedź uczennicy. - No dalej Hermiono.

- Nie zrobię tego, nie ma mowy!

- Dlaczego?

- Nie chcę pani zranić.

- Daj spokój Hermiono – prychnęła pod nosem. - Nie jesteś w stanie mnie zranić. No już, przygotuj się.

- Pani profesor, ja nie mogę...

- Czekam.

Jak gdyby nic ustawiła się przed manekinem zakładając ręce na biodra. Na jej czerwonych wargach wpłynął uśmieszek, którego Hermiona kompletnie nie rozumiała. Może ta teleportacja międzykontynentalna namieszała w głowie profesor Torres? Może to jakiś opóźniony skutek uboczny podróży? Bo któż o zdrowych zmysłach każde się godzić nożem przez własną uczennicę.


Spojrzała na czarne wsuwki. Nie chciała tego robić, nie chciała rzucać nimi w kobietę. Nie daj Merlinie, zrobi jej krzywdę, jak wrócą wtedy do Hogwartu? Czy będzie w stanie teleportować je obie? A co jeśli nie uda się jej opatrzyć rany? Co jeśli kobieta się wykrwawi? A co jeśli...


- Hermiono – z burzliwych rozmyślań wyrwał ją głos profesor Torres. - Nie mamy czasu, pośpiesz się.

Wiedząc, że nie ucieknie od tego, wzięła głęboki wdech i rzuciła przed sobą wsuwkami, zaraz potem odwracają głowę. Nasłuchiwała dźwięku opadanych wsuwek o posadzkę, ale nic takiego nie miało miejsca. Czym prędzej obróciła głowę, a dwa sztylety znajdowały się w ciele jej profesorki. Jeden przebił bark, drugi natomiast był niewiele wyżej niż nad pępkiem.


- Pani profesor, ja nie chciałam – jęknęła, podbiegając do niej.

- Oczywiście, że tego nie chciałaś Hermiono – jej głos był tak spokojny, jakby nie wskazywał, że właśnie oberwała dwoma sztyletami. Hermiona dotknęła ostrożnie miejsca przy wbitych ostrzach, ale nawet nie pojawił się ślad krwi, co było nieco dziwne i niezrozumiałe w tej sytuacji.

- Ja nic nie rozumiem...

Ariana uśmiechnęła się nieco tajemniczo i jak gdyby nic chwyciła sztylety wyciągając je ze swojego ciała. Nie jęknęła z bólu, nawet nie zacisnęła zębów. Hermiona spojrzała na czyste ostrze sztyletów, nieposiadających ani grama krwi. Po chwili zmieniły się one w czarne wsuwki, które kobieta umieściła między czarnymi kosmykami włosów.


- Nie chciałaś wyrządzić mi krzywdy i tak się też stało. Nie zraniłaś mnie w żaden sposób. Sztylety magicznie przyczepiły się do mojego ciała, składając się.

- Jednak zmieniły się w sztylety. Dlaczego?

- Bo czułaś presję mojego rozkazu. Nie chciałaś sprawić mi bólu, ale chciałaś wykonać powierzone przeze mnie zadanie. I udało ci się.

- Dlaczego właściwie pokazała mi to pani? - zapytała, kiedy cała scenografia zniknęła, a one znowu stały w pustym pomieszczeniu z jednym krzesłem i starą, podziurawioną kanapą.

- Byś miała jakikolwiek wybór gdyby coś się stało, gdybyś znalazła się w sytuacji bez wyjścia.

Mogąc dłużej się nad tym zastanawiać, Hermiona doszła do wniosków, że lekcja ta nieco przerażająca, w dziwnym, odosobnionym miejscu przyniosła jej nieopisane poczucie szczęścia i ekscytacji. Jakby hulający w jej ciele narkotyk, porwał w tango każdą żywą komórkę, pragnąc więcej i więcej. Już rozumiała, dlaczego tak ważnym było dla kobiety, by odbyć zajęcia, zdała od Hogwartu. Dość ciężko byłoby im się wytłumaczyć, dlaczego jedna z najpilniejszych uczennic rzuca sztyletami we własną opiekunkę, stojąc pośrodku błoni.


- Właściwie, tobie mogą przydać się bardziej – przeczesała palcami włosy, wyciągając z nich wsuwki. Spojrzała na nie z lekkim sentymentem, a na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech, jakby właśnie przywoływała do siebie odległe wspomnienie.

- Nie wiem, czy powinnam...

- Śmiało. Weź je.

- Dziękuje – podpięła po obu stronach wystające kosmyki włosów. Sądziła, że będzie czuć rozpływające się ciepło, dreszcze wzdłuż całego ciała, albo ekscytację jakby właśnie zdobyła jakiś puchar, czy nagrodę.

- Oczekiwałaś fajerwerk? - zażartowała profesor Torres, widząc jej skołowaną minę.

- Powiedzmy – odpowiedziała nieco zmieszana, zarzucając na szyję szalik.

***


Snape zdał sobie sprawę, jak brak barier chroniących umysł kuleje wśród osób najbliższych Potterowi. Świadomość panny Weasley stała przed nim otwarta. Dziewczyna nie ustawiła wokół siebie żadnego muru, nie wyczuła nawet obcych sił, penetrujących jej umysł. Jednak czego mógł się dziwić. Zapewne nikt nigdy jej nie pokazał, czy wytłumaczył czym jest oklumencja i jakie ma zadanie. Snape chciał liczyć tylko podświadomie, że w porę udało mu się zmodyfikować wspomnienia panny Weasley, gdzie nikt wcześniej przed nim, nie poznał skrywanego przez nią sekretu.


Spojrzał na kominek, w którym ukazały się zielone płomienie. Nie spodziewał się jej, nie o takiej porze. Otrzepała popiół z ramion i spojrzała na niego w ten konkretny sposób, który powodował delikatny dreszcz na skórze. Bez żadnego słowa podeszła do niego i wyciągnęła z jego dłoni szklaneczkę ze złotym trunkiem, odkładając ją na stolik. Nie protestował. Obserwował, jak siada na nim okrakiem, by wbić się po chwili w jego usta. Smakował Ognistą Whisky, a jego perfumy otuliły ją przyjemną wonią. Nie pytał, co tu robi, jak było na zajęciach z Arianą. Po prostu siedział, czując jak jej dłonie, suną po jego ciele, a smukłe palce rozpinają koszule. Nie sprzeciwił się gdy jej wargi złożyły na jego szyi, a następnie na obojczykach parę gorących pocałunków. Odchylił głowę w tył, wciągając ze świstem powietrze.


- Jak ty na mnie działasz Granger – wyszeptał.

Uśmiechnęła się nieco chytrze, zdejmując z niego koszulę. Patrząc prosto w jego oczy, zrzuciła z siebie sweterek, pozostając jedynie w czarnym staniku. Skanował wzrokiem każdy skrawek jej ciała, pragnąc już nigdy nie wypuścić jej ze swoich ramion.


Noc rozpoczęli i zakończyli w sypialni, odkrywając tajemnice swoich ciał. Uśmiechnął się delikatnie pod nosem, patrząc jak leży naga wtulona w jego klatkę. Pogłaskał ją po włosach, przymykając powieki. Tak mógłby spędzić resztę życia, nie myśląc o niczym innym, mając tylko ją u swojego boku. Już wyobrażał sobie, jak rzuca posadę nauczyciela, porywa gdzieś Granger, oczywiście z Krzywołapem, bez którego nie ruszyłaby się na krok i uciekają z dala od wszystkiego i wszystkich. Gdzieś gdzie mogą cieszyć się tylko sobą. I gdy już zaczął snuć plany, jego rozmyślenia przerwał cichy chichot.


- Co cię tak bawi? - zapytał, nie otwierając oczu.

- To, że polubiłam profesor Torres – odpowiedziała nieco sennym głosem.

- Czyżby Ariana zaszła ci za skórę na początku? - zaśmiał się, doskonale znając odpowiedź.

- Nie będę ukrywać, ale nie polubiłam jej początkowo. Teraz kiedy mogę spędzić z nią więcej czasu, muszę stwierdzić, że nie jest taka zła, na jaką się wydaje.

- Niedługo będę zazdrosny, że będziesz spędzać tyle czasu z nią, zapominając już o mnie – rzekł nieco żartobliwie, sunąc dłonią, po jej nagich łopatkach.

- Coś ty, nikt mi nie zastąpi takiego zrzędliwego i gburowatego nietoperza – odpowiedziała, chcąc brzmieć całkiem poważnie, jednak na jej ustach wkradł się nieśmiały uśmiech.

- A mi nikt takiej upierdliwej wiedźmy – odpowiedział głębokim głosem, składając na jej czole pocałunek.

- Kocham cię Severusie.

- Ja ciebie też Hermiono.



~*~

Drugi raz w tym miesiącu pozwolę sobie przywitać się z Wami słowami: ho, ho, HO! Tak się super trafiło, że kolejny rozdział dostaliście wprost na święta 🎅🎁🎄

Jak spodobał Ci się nowy rozdział? 😊 Uważasz, że Severus skutecznie zmodyfikował wspomnienia Ginny? Czy jednak powstaną jakieś komplikacje, o których nawet on nie przypuszczał? 🤔 Jestem ciekawa Twojej opinii! Śmiało zostaw po sobie ślad w komentarzu, będzie mi bardzo miło przeczytać parę słów od Ciebie! 💕 A gdybyś tylko miał/a ochotę na dodatkową porcję Sevmione, zapraszam Cię na moje drugie opowiadanie: Hermiona i Severus - a kiedy przyjdzie czas, gdzie również pojawił się nowy rozdział 🤭


Widzę, że kolejny raz tekst nie został wyjustowany. Wszystko ucieka do lewej. Wybaczcie! Robię z tym co mogę... 😩


Zdrowych i Spokojnych Świąt Bożego Narodzenia! 🎅🎁

Wyczekuj uważnie sowy, kolejny rozdział pojawi się niebawem. Do usłyszenia! Ściskam, Jazz ♥



P.S. Za wszystkie błędy, literówki najmocniej przepraszam.


4 komentarze:

  1. Dobra
    Tym razem jestem pierwsza
    I JA POTRZEBUJE SZTYLETOWYCH WSUWKĘ W MOIM ZYCIU
    SERIO PRZYDAŁBY MI SIE
    ogólnie całe zajęcia z Torres bardzo pomysłowe, w sensie to rozróżnienie na chęć zadania bólu, bardzo mi się spodobało, że tutaj pojmujemy zamiar jako początek popełnienia danego czuby, ponieważ ja do tego podeszłam stricte prawniczo xD takie skrzywienie xD
    No i ta nasza parka. Aż wyślę ci na priv filmik który mi do tego rozdziału mega pasuje, zwłaszcza przez ten gif
    No co ona z tobą robi Severusie... 😏😏😏
    Ściskam świątecznie ❤️❤️❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej kochana! 🥰

      Potrzymaj moje pióro, zaraz podskoczę do Ariany. Dla Ciebie zawsze coś się znajdzie 🤨

      Staram się, jak mogę, aby zajęcia z Torres były jak najbardziej barwne i różnorodne. Czekaj do kolejnego rozdziału, tam to dopiero będzie 🙈

      Ten filmik jest cudowny! Jejku, aż serce mi się rozpływa 🥺

      Biedny Sev, co nie? Żeby kobieta nad nim zapanowała to jedno, ale żeby to była jeszcze nieszczęsna Gryfonka? Merlinie, chroń go! 😮

      Dziękuję za komentarz kochana! Dobrze jest Cię mieć tutaj 😘

      Całuję ciepło, trzyma się tam! 🤗💕

      Jazz ♥

      Usuń
  2. Praktycznie od początku jestem z Twoim blogiem i ta historia i jak widze nowy rozdział to aż serce się raduje 😍 uwielbiam ta historie i Ciebie 😘 marzenie mieć ja w oprawie na półce 😁😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej Ewa! 🙋

      Jak miło Cię widzieć tutaj! Ah! 🥰 Bardzo się ucieszyłam na Twój komentarz, a co więcej, to moje serce się raduję, wiedząc, jaki nowy rozdział wprawił w świetny nastrój. To najlepsze co może przeczytać autor 🤭
      Oj uwierz mi, że gdybyś chciała ustawić Narkotyka na półce, byłoby to niezłe tomiszcze. Na chwilę obecną mam plik, w którym mam wszystkie rozdziały i posiada on 430, a opowiadanie jeszcze się nie zakończyło 🙈

      Dziękuję raz jeszcze za komentarz! Do usłyszenia już niedługo, bo rozdział pojawi się dość szybko 😊 W międzyczasie zapraszam Cię na moje drugie opowiadanie Hermiona i Severus - a kiedy przyjdzie czas, ta historia również Ci się spodoba! Cudownie byłoby mieć Cię również tam 🥰

      Całuski,
      Jazz ♥

      Usuń

Każdy komentarz, uwaga czy spostrzeżenie znaczy dla mnie bardzo dużo i pobudza Pana Wenę, który czasem bywa leniwy :)