piątek, 19 lutego 2016

Rozdział 44

            Przez ostatnie dni Hermiona zdawała się być nieobecna duchem. Lekcje wydawały się ciągnąć się w nieskończoność, tak samo jak przeplatane koszmarami noce. W jej głowie rozgrywa się wciąż ta sama scena, którą ujrzała w gabinecie profesora Snape’a – nowa nauczycielka transmutacji z uśmiechem na twarzy w jego prywatnych kwaterach. On w rozpiętej koszuli i z tą maską obojętności, obdarowujący ją pustym, chłodnym spojrzeniem. A na samym końcu w jej bębenkach dźwięczał śmiech profesor Torres i profesora Snape'a, którzy patrzyli na nią jak na intruza.

            Podczas posiłków starała się uciekać wzrokiem, byleby nie patrzeć na stół nauczycielski, tak samo na zajęciach z eliksirów była nienaturalnie cicho, ani razu nie wyrywając się do odpowiedzi, mająca utkwione spojrzenie w podręcznik Eliksirów dla Zaawansowanych. Zajęcia z transmutacji były podobne, czuła na sobie przeszywające spojrzenie profesor Torres, a kiedy została wywołana do odpowiedzi czuła, że rozpada się na kawałki, spoglądając w oczy starszej czarownicy. Nie rozumiała sytuacji, która wydarzyła się tamtego wieczoru, ale rozpamiętywanie jej i próba odnalezienia odpowiedzi, kończyła się nieprzyjemnym uciskiem w okolicy serca.

   

– Proszę – wymruczała, mocniej przytulając policzek do poduszki, szturchnąwszy czubkiem nosa resztki snu, które jeszcze spokojnie na niej spoczywały.

– I co, gotowa? – spytała Ginny, wślizgując się do dormitorium. – Hermiono! Niedługo bal! – krzyknęła i groźnie oparła dłonie na biodrach. Starsza Gryfonka nadal w najlepsze leżała na łóżku, jedynie naciągnęła kołdrę pod sam czubek głowy, gdy usłyszała głos przyjaciółki.

– Nie chcę tam iść. – Ginny westchnęła i usiadła na skraju łóżka. – On tam będzie, ona też…  Zresztą, wszyscy tam będą.

– I co? Chcesz przegapić imprezę życia, bo on tam będzie? To niedorzeczne. Przecież oni nie musieli spać razem, mogli robić eliksir i, ehkm... coś mogło pójść nie tak...

– Jak to nie spali razem? – Hermiona rozzłościła się, ściągając z siebie kołdrę i wyprostowała się niczym torpeda, spoglądając w oczy Ginny. Jej włosy zdawały się trzaskać elektrycznością. – To dlaczego ona była w jego komnatach? Dlaczego mówi do niego po imieniu? Dlaczego był w rozpiętej koszuli, a ona się tak uśmiechała?

– To na pewno nie tak, jak myślisz.

– A jak? Powiedz mi, jak?

– A tak! I tyle. Najważniejsze, żebyś się nie załamała. Masz tam iść i pokazać, jaka jesteś twarda, a przede wszystkim dobrze się bawić. Niedługo bal. Idź pod prysznic, a ja przyniosę kosmetyki i zrobimy z ciebie najpiękniejszą kobietę na tym balu, aż mu szczęka opadnie. – co powiedziawszy, oddaliła się w stronę drzwi. - Hermiono po prostu z nim porozmawiaj - dorzuciła jeszcze na koniec uśmiechając się pokrzepiająco, zanim opuściła sypialnię przyjaciółki. Granger musiała stwierdzić, że rudowłosa miała po prostu rację.




***


Ginny zapiszczała i zaklaskała w dłonie z radości, kiedy Hermiona wyszła z łazienki. 

 

– Wyglądasz ślicznie!


Rudowłosa wcześniej zrobiła jej makijaż i ułożyła włosy, a chociaż panna Granger była przekonana, że jest za mocno pomalowana, zaufała wyczuciu Ginny. Jej czupryna nie była już sianem. Teraz na prawym barku Hermiony spoczywały gustownie spięte włosy, a ozdobna spinka mocno je trzymała, co wyglądało klasycznie i szykownie. Miała na sobie suknię do ziemi z wydłużonym trenem w brzoskwiniowym kolorze, która wyglądała jakby ktoś, umoczył piórka w brzoskwiniowym atramencie i przykleił do ubrania. Koronkowa góra w pasie spotykała się z piórkami. Dekolt wycięty w kształt litery „V” elegancko wieńczył całość, delikatnie podkreślając jej kobiece atuty.


Hermiona stanęła przed lustrem, gdzie zobaczyła się w całej okazałości. Ginny podeszła do niej, chwyciła za dłoń i także spojrzała w odbicie. Rudowłosa była ubrana w suknię do samej ziemi w kolorze grynszpanu, mieniącą się niczym miliony diamentów. Wycięcie na plecach ukazywało zgrabne łopatki, za to długie rękawy zasłaniały blizny na rękach. Z upiętego koka były wypuszczone pojedyncze rude pasma, które okalały jej twarz, a delikatny makijaż podkreślał młodzieńczą urodę Ginny. Ich wzrok się spotkał, po czym obie się uśmiechnęły.


– To teraz możesz mi powiedzieć, z kim idziesz na bal.

– Nie mogę.

– No proszę – zajęczała Ginny.

– Przestań, niedługo się dowiesz. – Hermiona roześmiała się pierwszy raz tak szczerze od zajścia w lochach i nagle poczuła tak silną potrzebę przytulenia przyjaciółki, że obie prawie wylądowały na podłodze. – Kocham cię, tak bardzo, bardzo mocno!

– No... Ja ciebie też, ale puść mnie już, bo fryzury nam się zniszczą, a nie ma czasu na poprawki.

– Och, racja. Muszę już uciekać. – Hermiona spryskała się perfumami i ostatni raz zerknęła w lustro.

– Jak to musisz? – zdziwiła się Ginny. – Myślałam, że pójdziemy razem – dodała smutnym głosem.

– Prefekci mają jeszcze krótkie spotkanie, więc muszę tam być. Rozumiesz chyba?

– No rozumiem...

– Widzimy się na balu. Ginny - odwróciła się ostatni raz za siebie. - Wyglądasz ślicznie, Harry jest szczęściarzem, mając tak piękną dziewczynę. - i zostawiła Ginny w pokoju, z delikatnymi rumieńcami na policzkach.


W Pokoju Wspólnym na jednej z kanap ujrzała siedzącego Deana Thomasa. Ubrany był w elegancką szatę wyjściową, a dłonie miał złożone w koszyczek, wpatrując się w buchający ogień z kominka.


– Cześć.

– Hermiona! Hej. – podniósł się szybko z miejsca. – Wyglądasz ślicznie.

– Dzięki, Dean. Ty też niczego sobie, muszę przyznać. Idziemy?

– Oczywiście, panie przodem. – przepuścił ją w przejściu. W myślach zaczęła przeklinać samą siebie za niezabranie jakiegoś szala, który mogła zarzucić na ramiona. Chłód panujący na korytarzu powodował nieprzyjemne dreszcze.

   

Niespodziewanie ukazał się im Irytek. Unosił się w powietrzu ze skrzyżowanymi nogami, mrużąc oczy i śmiejąc się złośliwie. Znienacka Dean złapał Hermionę i pociągnął w tył, ratując przed lecącym w ich stronę pociskiem z atramentu, który finalnie trafił w ścianę. Poltergeist zaczął szykować kolejny, kiedy ku uciesze Gryfonów nadleciał Krwawy Baron. Na jego widok Irytek prędko czmychnął w któryś z korytarzy; najwyraźniej coś przeskrobał, bo Krwawy Baron podążył za nim. Prefekci pokręcili głowami na niemądre żarty poltergeista i poszli dalej, uprzednio usuwając plamę atramentu ze ściany. Nagle Dean stanął jak wryty.


– Zapomniałeś o czymś?

– No właśnie zapomniałem... – pobladł na twarzy. – Hermiono, muszę lecieć, spotkamy się przed wejściem!

– Nie ma problemu – odparła i zeszła samotnie po schodach.


Kiedy znalazła się przed wejściem do pokoju nauczycielskiego, Malfoy już na nią czekał. Oparty był nonszalancko o ścianę, a dłonie trzymał w kieszeniach spodni, jak w zwyczaju miał robić. Wpatrywał się w podłogę, nie zauważając, że obok niego pojawiła się Gryfonka.


– Malfoy.

– Granger. – podniósł szybko głowę, wyprostował zgarbione barki i przeczesał palcami platynowe włosy. Omiótł dziewczynę zdziwionym spojrzeniem, lustrując całą jej sylwetkę kilkukrotnie. Granger także to zrobiła, uważnie mu się przyjrzała, po czym oświadczyła:

– Dlaczego nie masz krawatu, tylko muszkę?

– Zdziwi cię to pewnie, Granger... – odparł, przeciągle wymawiając jej nazwisko. – ale nie udało mi się znaleźć pomarańczowego krawatu. Za to zdobyłem pomarańczową muszkę.

– Och, Malfoy, chyba nie znamy się na kolorach. To – wskazała na swoją suknię – jest brzoskwiniowy, a nie pomarańczowy. - spojrzał na nią tak, jakby przed chwilą spadła z choinki, pokręcił głową, ale się już nie odezwał. Stali w ciszy, choć Hermiona kilka razy wyczuła na sobie spojrzenie szlachcica.

– Panna Granger i pan Malfoy. – usłyszeli głos profesor Sprout. – Dobrze, że już jesteście, reszta też powinna za chwileczkę się zjawić.


Rzeczywiście, reszta prefektów kilka minut po jej przyjściu dołączyła do nich. Wszyscy wyglądali elegancko i dostojnie. Hermiona poczuła się tak jak podczas ostatniego balu Bożonarodzeniowego. Profesorka zwołała do siebie uczniów, udzieliła im kilku ostatnich rad i uśmiechnęła się serdecznie w ich stronę.


– Wszyscy są już w Wielkiej Sali, zaraz czas na nas! Stremowani? – nie dała im nawet odpowiedzieć, tylko klasnęła żwawo w dłonie. – To świetnie, idziemy!

– Nie czegoś, a raczej kogoś zapomniałeś – mruknęła Hermiona do Deana, spoglądając na jego partnerkę.

– Nie musiała na mnie czekać. – spojrzał szybko na Hannę Abbott, którą trzymał pod ramię. Zdawała się nie słyszeć niczego, zapewne była stremowana wystąpieniem przed całą szkołą. – Wiesz, ona kazała na siebie czekać – dodał dobitnie.

– Kobiety nigdy nie są spóźnione, to mężczyźni są przed czasem – odpowiedziała Hermiona, po czym razem z Deanem zachichotali.

   

  Wyprzedziła ich profesor Sprout. Hermiona zdała sobie sprawę, że wcześniej nie widziała biegnącej nauczycielki zielarstwa, a był to całkiem zabawny widok. Przez moment na jej twarzy pojawił się uśmiech. Pomona Sprout odwróciła się do nich, podnosząc dwa kciuki w górę, i weszła do Wielkiej Sali. Ośmioro prefektów usłyszało głosy dobiegające ze środka, po czym drzwi zamknęły się za czarownicą i nastała cisza.


    Granger spojrzała na swojego partnera, który właśnie zerkał na zegarek, pokazujący godzinę dziewiętnastą pięćdziesiąt siedem. Nagle zaczęło szumieć jej w uszach, wszystko zdawało się być w zwolnionym tempie, a sylwetki pozostałych prefektów zaczęły się lekko rozmazywać. Ustawiali się przed wejściem parami, a ona stała bezradnie i nie mogła się ruszyć. Czy tak właśnie trema obejmuje władzę nad umysłem i ciałem? Ktoś szarpnął ją za ramię, mrugnęła kilka razy i zauważyła poruszającą ustami Cho Chang. Mówiła coś do Hermiony, ale ta nie mogła wyłapać sensu słów, które do niej kieruje. Kiedy Krukonka pstryknęła palcami, panna Granger wreszcie obudziła się z transu. Cho uśmiechnęła się lekko na dodanie otuchy i zaprowadziła Hermionę do Malfoya, który patrzył na nią z nieopisanym wyrazem twarzy, próbowała odczytać coś ze stalowych oczu szlachcica, ale nie udało się jej. Poczuła zimne kropelki potu na karku, a w ułamku sekundy stało się jej tak gorąco, że nie wiedziała, czy zaraz nie osunie się na posadzkę. Odruchowo wsunęła swoją dłoń w dłoń chłopaka. On tylko spojrzał na nią, świdrując ją spojrzeniem, i ścisnął na kilka sekund jej dłoń. Pochylił się nad nią i zaczął szeptać jakieś słowa, ale Hermiona nie potrafiła sprecyzować, co dokładnie mówił. Wiedziała tylko, że jego głos był cieplejszy niż zwykle.


    Drzwi Wielkiej Sali otworzyły się, lekko skrzypiąc, i na korytarz wpadło jasne światło, które początkowo oślepiło wszystkich prefektów. Z chwilą kiedy pierwsza para przekroczyła próg sali, rozległa się cicha, kojąca melodia skrzypiec.  Michael Corner  z Pansy Parkinson zaczęli iść przed siebie, a po nich Dean Thomas z Hanną Abbott. Spojrzała na twarz Malfoya, ale on patrzył dumnie przed siebie, unosząc łobuzersko kącik ust w górę. W ostatniej chwili puściła dłoń chłopaka, nie zdając sobie sprawy, że wciąż ją mocno ściska, i wsunęła dłoń pod jego ramię. Ruszyli za pozostałymi parami, a na końcu poszła Cho Chang z Erniem Macmillanem.


    Ze sklepienia Wielkiej Sali prószył sztuczny śnieg, nie był zimny, wręcz przeciwnie, w zetknięciu ze skórą był przyjemnie ciepły i powodował lekkie uczucie łaskotania. Granatowe zasłony otulały okna; ciężki materiał ciągnął się do samej ziemi. Na końcu sali, tam, gdzie zwykle stał stół dla nauczycieli, teraz prezentowała się ogromna scena. Tam, stojąc na taborecie, malutki profesor Flitwick dyrygował szkolną orkiestrą. Po lewej stronie swoje miejsce mieli nauczyciele, a okrągłe stoły po prawej stronie były przeznaczone dla uczniów. Przez cały sufit ciągnęły się srebrne oraz granatowe wstęgi, które układały się we wdzięczne fale. Połączenie prószącego śniegu i olbrzymich choinek, które stały w rogach sali, sprawiało wrażenie, że Wielka Sala przeniosła się do krainy baśni.


    Uczniowie zebrali się po obu stronach wejścia, robiąc drogę dla prefektów. To było dziwne uczucie, ale czuła się pewniej, kiedy kroczyła z Malfoyem, gdy ten trzymał ją pod ramię. Jakby jego obecność dodawała jej niewidzialnej otuchy. Podczas gdy zaczęli kiwać głowami to w lewo, to w prawo przez salę przebiegły ciche pomruki: „Kim jest ta dziewczyna? Wygląda niesamowicie!”, „Kto jest z Draco?”, „Czy to Hermiona Granger?”... Ona jedynie wyprostowała się, uniosła wyżej głowę i z pewnym już uśmiechem szła przy boku szlachcica. Starała się nie zważać na Ślizgonów, którzy co chwilę szeptali, zerkając w stronę jej i Draco. Spoglądając w prawą stronę, ujrzała swoich przyjaciół. Wszyscy wyglądali tak samo: blada twarz i szeroko otwarte usta. Dlaczego? Hermiona szła z ich największym wrogiem, Draconem Malfoyem!

   

    Światła były skierowane na środek sali, gdzie stali prefekci, trzymając za dłoń swe partnerki. Wielką Salę wypełniła melodia skrzypiec i fortepianu, a Draco pociągnął Hermionę za sobą, okręcając ją pierwszy raz wokół własnej osi, i przyciągnął bliżej siebie, kładąc rękę na jej talii. Panna Granger przez moment zapomniała, jak się oddycha. Draco ukłonił się, spojrzał jej w oczy, a taniec zaczął się rozkręcać.  Obrót w lewo, przejście, obrót w prawo i całkiem zapomniała o tremie, która przed chwilą paraliżowała jej umysł i ciało. Szlachcic pewnie kierował swoją partnerkę, przez co oboje wyglądali, jakby delikatnie unosili się w powietrzu. Musiała przyznać sama przed sobą, że czuła się dobrze. Podobało jej się to, ten taniec, to, jak po raz pierwszy wszyscy patrzyli na nią z podziwem. Chłopak uniósł ją w górę jak podczas ich próby, a ta o mało zapomniała, jak się oddycha, kiedy ujrzała przemieszczającą się charakterystyczną czarną szatę, która mogła należeć do tej jednej osoby. Nie wiedziała, ile czasu minęło, kiedy na parkiet wszedł sam dyrektor z profesor Sprout, a za nim jeszcze kilku profesorów i uczniowie.


    Albus Dumbledore, najpotężniejszy i najmądrzejszy czarodziej w magicznym świecie, wspiął się na scenę z kieliszkiem złotego płynu i spojrzał na wszystkich zebranych w Wielkiej Sali z charakterystycznym błyskiem w oku, pełnym dobroci i niepojętej wiedzy. Jego przemowa otwierająca Bal Zimowy była krótka, lecz chwytliwa. Tak jak Tiara Przydziału na początku każdego roku szkolnego śpiewała o ważnych rzeczach, tak samo Albus swoją przemową nawiązywał do przyjaźni, dobra, przebaczenia, a w szczególności do zaufania, co podkreślał kilkukrotnie. Była jedna osoba na tej sali, która czuła, jakby wszystkie słowa były nawiązywane do niej. Wariuje na starość, pomyślał znienawidzony przez większość uczniów profesor Snape.








***


    Zrzucił z siebie maskę śmierciożercy, która poturlała się pod regał pełen opasłych ksiąg, i wszedł do pracowni. Tam machnięciem ręki otworzył kufer, schowany pod jednym z pulpitów, i zaczął szukać lewą ręką małego, granatowego eliksiru. Jego prawa ręka była cała we krwi, z licznych głębokich ran krew sączyła się strumyczkiem, skapując na posadzkę. Kiedy go znalazł, zębami wyciągnął korek i wypluł go przed siebie, a zawartość fiolki wlał do gardła. Gęsta substancja zaczęła go szczypać w  podniebienie, po czym ból w prawej ręce zniknął natychmiast. Był już w stanie ruszać dłonią, a palce mu nie sztywniały, co znaczyło, że eliksir zadziałał prawidłowo. Rozerwał prawy rękaw szaty i włożył rękę pod strumień lodowatej wody. Zmył z siebie krew i dotknął opuszkami palców miejsc, gdzie jeszcze niedawno były głębokie rany. Zakręcił kurek, przyłożył ręcznik do ramienia, by nie kapała z niego woda, i wyszedł z pracowni. W salonie usiadł w swoim ulubionym fotelu ze szklaneczką zacnej Ognistej Whisky i odchylił głowę w tył, oddychając głęboko.


    Dziś zabrał oficjalnie Arianę do Czarnego Pana. Voldemort nakazał wyjść wszystkim pozostałym i został z nią sam na sam. Severus czekał na kobietę, krążąc pod salą z założonymi z tyłu rękoma. Nie miał pojęcia, jak długo to trwało, godzinę, może dwie, ale kiedy wyszła, twarz miała spokojną i opanowaną. Następnie Lord Voldemort wezwał Severusa, który miał zabrać Arianę ze sobą, by pokazać jej, jak to określił akcję w terenie. Towarzyszyć miała im Bellatrix, której obawiał się najbardziej. Bella ze swoim niewyparzonym językiem i różdżką niosła spustoszenie niczym Longbottom na jego zajęciach.


        Teleportowali się do małej wioski na południu Belgii. Bellatrix jak najprędzej znalazła swoje ofiary, wykrzykując obelgi pod ich kątem. Bella zaatakowała ich tak nagle, we śnie, wkraczając do ich mieszkania, że nie byli w stanie wyciągnąć różdżek, by się bronić, kiedy Bella unieruchomiła ich Cruciatusem. Było to zapewne młode małżeństwo, bo patrzyli na siebie z taką dobrocią i miłością, jakiej Snape dawno nie widział. Ariana stała z boku i śmiała się bez krzty współczucia dla tych dwojga, chociaż w głębi siebie widziała, na co się pisze. W głowie tworzyła plan, co najprawdopodobniej może zrobić, aby ich uratować, albo co może uczynić, by dać im uciec. Poczuła zimne spojrzenie mężczyzny, który delikatnie pokręcił głową, by przestała. Widocznie Snape od dłuższej chwili siedział w jej głowie.


      Bellatrix nie pozwoliła im na krótką, bezbolesną śmierć. Torturowała ich tak długo, aż młoda kobieta nie osunęła się na posadzkę, wykrwawiając się na śmierć. Severus szybkim machnięciem różdżki odebrał życie mężczyźnie, nie chcąc, by konał w agonii. To nie spodobało się Bellatrix, która wpadła w szał. Zaczęła we wszystkie strony miotać zaklęcia. Severus oberwał w prawe przedramię, czując palące ognie w miejscu, gdzie zaklęcie głęboko przecięło mu skórę. Ariana dostała tak silnym zaklęciem, że odrzuciło ją kilka metrów w tył. Upadła na starą komodę dysząc ciężko. Snape pośpiesznie machnął różdżką rozbrajając Bellatrix. Szybkim krokiem znalazł się przy niej, chwycił ją za ramię. Zaczął szeptać coś lodowatym tonem do jej ucha, a kobieta w ułamku sekundy uspokoiła się, szaleństwo, które było widoczne w jej oczach, zniknęło, a następnie odsunęła się potulnie pod ścianę.


Znalazł się przy Arianie, podnosząc ją za łokieć w górę. Miała rozciętą wargę i potargane włosy. Omiótł ją szybkim spojrzeniem, szukając ran i zadrapań.


- Oberwałaś gdzieś?

- Nie spokojnie, nic mi nie jest.


Rzucił Bellatrix jej różdżkę, a to po chwili się teleportowała do siedziby Czarnego Pana, wciąż kuląc się pod zimnym spojrzeniem Snape'a. Chwycił za ramię Arianę i teleportowali się na błonia Hogwartu. Nałożył na nich zaklęcie kameleona, żeby nikt ich nie zauważył, jak przemierzają szkolne korytarze i odprowadził czarownicę do jej tymczasowych komnat.


- Wiesz, że już nie możesz zrezygnować, nie możesz się wycofać z kręgu Czarnego Pana - powiedział cicho opierając się o ścianę, kiedy ta ściągnęła maskę i odrzuciła w bok okrycie wierzchnie.

- Wiem o tym Severusie - podeszła do niego i ostrożnie dotknęła jego ramienia. - Jesteś ranny.


Milczeli przez chwilę, wpatrując się w jego zakrwawione ranę, zanim Snape zareagował. Wiedział, że pierwsza akcja może być dla niej trudna, szczególnie mając Bellatrix u swojego boku, która była nieobliczalna. Nie mógł dłużej patrzeć na Arianę, mimo wszystko czuł odrazę do siebie, że pozwolił jej wkroczyć do kręgu Czarnego Pana. Był świadomy, że to była tylko jej decyzja, nikt jej do tego nie zmuszał, ale przez te wszystkie lata ich znajomości, poczuł się w jakimś stopniu odpowiedzialny za nią.


- To nic takiego, poradzę sobie, a ty odpocznij. - spojrzał w oczy czarownicy. - Widzimy się na balu - dodał, po czym opuścił jej komnaty.


    Ostatni raz wlał Ognistą do ust i podniósł się z fotela. Wzięcie kąpieli nie zajęło mu wiele czasu. Po piętnastu minutach osuszył zaklęciem włosy i ubrał się we wcześniej naszykowane szaty wyjściowe. Rzucił na komnaty zaklęcie sprzątające, które schowało jego szatę i maskę śmierciożercy, usunęło zakrwawiony ręcznik z pracowni, a stolik, na którym wcześniej stała butelka z Ognistą Whisky wraz ze szklaneczką, lśnił czystością. Ostatni raz spojrzał za siebie i wyszedł z ponurych lochów, kierując się do Wielkiej Sali. Poczuł czyjąś obecność przy sobie, u jego boku znalazła się Ariana, która wyglądała nieco lepiej, kiedy ją zostawił w komnatach. Zauważył jedynie zmęczenie i ból w jej spojrzeniu, zdradzające przeżycie z dzisiejszego dnia. Zadrapania na twarzy zniknęły, po rozciętej wardze nie było śladu, a na blade policzki nałożyła róż, starając się wyglądać całkiem normalnie, jakby przed chwilą nie była świadkiem morderstwa.


Rozbrzmiały skrzypce oznaczające rozpoczęcie balu. W tłumie uczniów odnalazł swojego chrześniaka, a u jego boku ujrzał ją. Musiał przyznać, że wyglądała pięknie w tej sukni, jej włosy w końcu były okiełznane, nie sterczące, w każdą stronę, a wszystko wieńczył jej delikatny uśmiech. Nie mógł oderwać od niej wzroku, stał niczym zahipnotyzowany, obserwując, z jaką łatwością sunie w tańcu przy boku Draco. Spojrzał na Arianę, potem znów na Granger, a w ułamku sekundy poczuł, jakby ktoś wylał na niego kubeł zimnej wody. Co ta Granger wbiła sobie do głowy, kiedy go odwiedziła? Na pewno wyciągnęła z tego jeden wniosek, pomyślał. Kiedy o tym rozmyślał, zaśmiał się na głupotę dziewczyny. Że coś miało go łączyć z Arianą? To niedorzeczne! Profesorowie, którzy stali najbliżej niego, uciszyli go, bo w tym samym momencie Dumbledore wszedł na scenę i zaczął swoją przemowę. Wszystkie znaki na niebie wskazywały, że starzec w swojej krótkiej mowie ma na myśli tylko jego. Niemal czuł, jak błękitne spojrzenie dyrektora świdruje mu dziurę w brzuchu.


CDN.




- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 


Czarownice i Czarodzieje! ♥


 Taa...daa...dam! :D I pojawił się kolejny rozdział :) Podoba Wam się przedsmak balu? Obiecuję, że 2 części pojawi się o wiele szybciej  :3


Ukłon w stronę mojej nie zastąpionej Bety, która za każdym razem zachwyca mnie coraz bardziej. Gdyby nie ona, było by tu pełno różnorakich błędów, a z nimi ciężko się czyta :c  Dziękuje Ci kochana <3


Dziękuje za wszystkie komentarze, które od Was dostałam! <3 To naprawdę miłe, że czekacie tak cierpliwie na kolejne rozdziały i wierzycie jeszcze we mnie :*  To jest najważniejsze i daje mi ogromną motywację do dalszej pracy. Dziękuje jeszcze raz za wszystkie ciepłe słowa! 


Napiszcie swoją opnie o tym rozdziale, strasznie jestem ciekawa :)




Buziaki Miśki!

Jazz ♥


35 komentarzy:

  1. Buahahaha pierwsza! A teraz idę czytać xD
    Itamiś

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział cudo. No no nie ładnie tak budzić Hermione no ale Ginny to Ginny :D. Ależ ta Torres się uparła na posadkę u wężo mordego... Bellatrix jak zwykle coś odbiło i musiała nawalać zaklęciami w każdą stronę... grunt że obyło się bez ofiar śmiertelnych, no pomijając to młode małżeństwo. Przedsmak balu świetny i bardzo niecierpliwie czekam na kontynuacje
    Pozdrawiam życzę dużoo weny
    S.A

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo... dziękuje za komentarz! :* :) i za miłe słowa także, ma się rozumieć :33

      Ściskam cieplutko
      Jazz ♥

      Usuń
  3. Hej! Ojej, no świetny rozdział. Zaskakujesz mnie bo naprawdę świetnie piszesz :) Nie wiem co mogłabym więcej dodać. Czekam na kolejny rozdział i nie mogę się już doczekać jakiegoś rozwoju akcji! :D
    PS: W końcu mam konto xD
    Wiki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No hej! :* cieszę się strasznie, że Ci się podobało i dziękuje za te ciepłe słowa! :) Następny rozdział już szybciej się pojawi :33
      Ej no cieszę się! :D W końcu konto xd :*

      Buziaczki
      Jazz ♥

      Usuń
  4. Warto było czekać! Rozdział świetny z resztą jak zawsze! Jesteś najlepsza! Pozdrawiam ciepło i życzę weny :D Paulina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej no... bo się zarumienię *o* <3 Hihi :3 Cieszę się strasznie, że Cie się podobało! :)

      Całuski
      Jazz ♥

      Usuń
  5. Rozdział mniamuśny xD (tak zawsze mówił mój nauczyciel w-f) ale to chyba mało istotny szczegół xD Piszesz rewelacyjnie i oby tak zostało;) Napisz kolejny rozdział bo ja znów jestem chora i nie mam już co czytać xD Pozdrawiam
    Itamiś

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha... :D Już lubię Twojego nauczyciela xd Dziękuje kochana za miłe słowa :* A Ty kuruj się i wracaj szybko do zdrowia :)

      Buziaczki
      Jazz ♥

      Usuń
  6. Czytałam wiele historii o Severusie i Hermionie,wszystkie w pewnym stopniu ciekawe , ale dopiero to co piszesz Tu składa się w logiczna całość.
    Zarwalam noc żeby przeczytać wszystkie rozdziały.
    Jestem "maniaczka' jeśli chodzi o Snape'a ;)
    Pisz dziewczyno pisz bo nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
    pozdrawiam
    M. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurczaczki... czytam Twój komentarz i mam taki uśmiech na twarzy, że... oh no nie znika :D :* Nie Ty jedna jesteś zachwycona Sevmione, ja też przeczytałam sporo opowiadać hihi <3
      Próbuję, staram się nie pomijać ważnych kwestii, opisywać wszystko po kolei by jako tako miało sens :) I po Twoim komentarzu widzę, że mi się to udaje chyba :) To świetne uczucie przeczytać tak ciepłe słowa od czytelnika, tu nowej czytelniczki :) Mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej :)
      Dziękuje za ciepłe słowa! :*

      Jazz ♥

      Usuń
  7. I jak z tym rozdziałem? Doczekam się??
    ;)

    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, doczekasz się :) Niedawno opublikowałam ten :D

      Jazz ♥

      Usuń
  8. W jeden dzień pochłonęłam wszystkie rozdziały i już nie mogę się doczekać kolejnego! Jesteś genialna :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie miło mi takie rzeczy czytać! :) Dziękuje ślicznie za komentarz :*

      Jazz ♥

      Usuń
  9. Jesteś niesamowita! Od kilku dni czytam Twojego bloga - muszę przyznać - z zapartym tchem. Od początku do końca. Patrząc trochę ze strony "humanistycznego zboczenia zawodowego" widzę jak wielka zmiana dokonała się w Twoim pisaniu. Jest mniej banalne, intryguje i wzbudza emocje. Błędy są faktycznie mniej zauważalne.

    Motyw Ariany tak mnie wkurza, że po prostu mam ochotę ją wyciąć z tego opowiadania :D Oczywiście jest genialny i dlatego wzbudza tyle emocji!

    Proszę, pisz szybciutko coś nowego! :) Wiem, że opowiadanie to opowiadanie, ale może malutka sugestia - dawaj czasami więcej GIF-ów, zdjęć, to pobudza wyobraźnię...

    PS Największa zaleta Twojego bloga: historia Sevmione toczy się POWOLUTKU, co jest cudowne! Intrygujące, acz denerwujące (pozytywnie) :D. Ta wciąż nie przekroczona granica uczennica-profesor. Podoba mi się, jak Hermiona przeżywa wszystkie sytuacje związane z profesorem, jak opisujesz jej stany emocjonalne. PROSZĘ O WIĘCEJ! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Początki były ciężkie, muszę Ci przyznać rację :) Ale po pewnym czasie unormowało się jako tako :) Mam też Betę, która trzyma rękę nad tym co piszę i sprawdza pod każdym względem tekst aby był jak najlepiej przedstawiony :33

      Haha rozumiem :D Nie może być cukierkowo w opowiadaniu, musi powiać troszkę grozą hehe xd ;) Gdyby wszystko było tak idealne, zaczynało by się stawać nudne, troszkę adrenaliny nikomu nie zaszkodzi :D

      Nie zawsze uda mi się znaleźć jakieś ciekawe zdjęcie, które idealnie pasuje do rozdziału, ale daję taką formę urozmaicania rozdziałów od dawna i będę się tego trzymała :) Może uda mi się czasem dać ich więcej ^^

      Nie chcę by wszystko było podane na tacy, nie umiem rzucać od tak wątkami nie opisując ich :) Dziękuje za obszerny komentarz i tyle uwag :) Mam nadzieję, że zdobyłam na dłuższy czas nową czytelniczkę! :*


      Całuski :33
      Jazz ♥

      Usuń
  10. Skończyłam wczoraj czytać i jestem niezadowolona, że będę teraz musiała czekać na kolejną część. Ehh, mogłam sobie dozować, co kilka dni parę rozdziałów, a nie wszystko za jednym zamachem. Anyway, podoba mi się to, co do tej pory przeczytałam. Jest spójne, logiczne, tylko niektóre wypowiedzi Snape'a wydają mi się nieco infantylne, nie pasują mi do niego. Razi mnie też podkreślanie jego hmm... "nietoperzowatości", za dużo tego czasami :) Ale tak poza tym to trzymaj poziom, bo dobry. I dawaj nexta ;)
    Pozdrawiam i weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za uwagę odnośnie Snape :) Wezmę sobie to do serca :) Postaram się dodać jak najszybciej kolejny rozdział heh :33 Dziękuje za pozostawiony komentarz, a wena w 100% się przyda! :*

      Ściskam
      Jazz ♥

      Usuń
  11. Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału. Świetnie piszesz i oby tak dalej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh dziękuje bardzo, za miłe słowa *-* :)

      Jazz ♥

      Usuń
  12. Jestem strasznie ciekawy ile masz lat ? Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz... kobiet o wiek się nie pyta :p Hehe :D No ale... troszkę mam tych latek ;)

      Trzymaj się :)
      Jazz ♥

      Usuń
  13. Wow... blog zawieszony, ale już odwieszony i... boski!!! Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Cieplutko pozdrawiam =^.^=

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje ślicznie za miłe słowa :33

      Wesołych Świąt! :)
      Jazz ♥

      Usuń
  14. Jazz kiedy kolejny rozdział? Bo już nie mogę się doczekać!A tak w ogóle to wesołych świąt!Paulina:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam już co nieco napisane, jestem na dobrej drodze c: Tylko brakuje mi czasu by skończyć ten rozdział. Tyle nauki jest, że sama nie wiem za co się zabrać :__: Mogę się pochwalić, że mam już... sporo stron napinanych i rozdział nie powinien być krótki :)

      Oj kochana jesteś! :* Dziękuje ślicznie za życzenia! :) :* Ja Tobie również życzę przede wszystkim zdrowych, wesołych i spokojnych Świąt :3

      Ściskam
      Jazz ♥

      Usuń
  15. Nie ma to jak przeczytać całego bloga w ciągu jednej nocy. :D Mega mi się ten fanfik podoba! Nie mogę doczekac się nastepnego wpisu. Mam nadzieję, że pojawi się szybko! Może ktoś polecić podobne blogi (z dokończonymi opowiadaniami)? Pozdrawiam! Koko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie się cieszę, że podoba Ci się mój blog :3 Yeah! :D
      Na górze masz różne kategorie, jest tam "Myślodsiewnia" - kliknij tam, a zobaczysz listę opowiadań o tym paringu :)

      Całuski :*
      Jazz ♥

      Usuń
  16. Jazz!! Kiedy nowy rozdział? Bo ja już nie wytrzymam ! :-*

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja już nie wytrzymam !!!!!

    OdpowiedzUsuń
  18. piękne *.* jakbys mogla to wysyłaj mi na e-mail ze jest nowy rozdział alex.serigala@onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  19. Hallo! Ja tu już nie mogę doczekać się kolejnej części tego super opowiadania. Normalnie połykam notkę za notką.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  20. Rownież czekam z niecierpliwoscią i jestem odrobinę zaniepokojona . Wiele razy natrafiałam na świetne opowiadania które nie zostały zakończone, czułam wtedy niesamowity niedosyt . Powoli zaczynam się niepokoić o Ciebie minęło tyle czasu od ostatniego rozdziału że zaczęłam się o Ciebie martwić . Wiem to może brzmi głupio ale dzięki twojej twórczości poczułam z Tobą więź i dlatego błagam nawet jeśli straciłaś bądź stracisz w przyszłości chęć do prowadzenia tej strony zakończ ją i nie zostawiaj nas bez pożegnania . Uff mam nadzieję że nie pomyślisz sobie o mnie źle ale piszę to z czystej sympatii i podziwu dla twojej wyobraźni . Pozdrawiam ������������

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz, uwaga czy spostrzeżenie znaczy dla mnie bardzo dużo i pobudza Pana Wenę, który czasem bywa leniwy :)