środa, 16 grudnia 2020

Rozdział 54

Nastał styczeń, a wraz z nim zamek ponownie zapełnił się uczniami powracającymi z ferii świątecznych. Przez pierwsze dwa dni w Hogwarcie było nieco chaotycznie. Uczniowie wymieniali się między sobą wspomnieniami z przerwy świątecznej, a także szeptali o tragedii, która spotkała pannę Granger w dniu Bożego Narodzenia. Gryfonka przez cały czas czuła na sobie palące spojrzenia innych uczniów podczas posiłków w Wielkiej Sali, na korytarzu, a nawet podczas trwających zajęciach. Harry wraz z Ronem powtarzali jej, żeby starała się tym nie przejmować. Musiała się z nimi zgodzić, chociaż to nie było proste, kiedy na każdym kroku czuła na sobie spojrzenia innych.


Jeszcze przed pierwszymi zajęciami w nowym semestrze Hermionę odwiedziła profesor Torres, nowa opiekunka Gryffindoru. Zaproponowała jej indywidualne nauczanie przez profesorów do momentu, kiedy będzie czuła, że jest już gotowa powrócić na zajęcia wraz z innymi uczniami. W związku z tragedią, jaka ją dotknęła.


Granger długo rozmyślała nad propozycją czy powinna z niej skorzystać. Nie chciała współczucia, ani marnowania czasu profesorów, którzy mieli zostawać z nią po godzinach. Nawet Harry uczęszczał ze wszystkimi uczniami na zajęcia po śmierci Syriusza w Ministerstwie. Skoro jej przyjaciel dał radę to udźwignąć, to ona również podoła temu wyzwaniu. Złapała profesor Torres w dzień przed pierwszymi zajęciami i podziękowała za propozycję, którą jej złożyła, ale niestety musiała jej odmówić. Nowa nauczycielka transmutacji pokiwała ze zrozumieniem głową, a Hermiona mogła przysiąc, że kobieta dziwnie się jej przygląda, jakby chciała wejść z butami do jej umysłu. Dziewczyna szybko odepchnęła tę myśl od siebie, przecież to niedorzeczne, pomyślała.


Hermiona wyszła ze swoich nowych komnat, zmierzając do lochów, na pierwsze zajęcia z eliksirów w nowym semestrze. Nowe zakwaterowanie dało jej tę przewagę, że mieszkała na parterze i nie musiała pokonywać siedmiu pięter jak to było w przypadku wieży Gryffindoru, gdzie mieszkała przez prawie ostatnie sześć lat swojej nauki. Minęła otwarte drzwi do Wielkiej Sali, w której trwało śniadanie i skierowała się ku kamiennym schodom prowadzącym do lochów. Ostatnimi czasy straciła apetyt jadła kiedy już było to konieczne. Zazwyczaj pojawiał się Severus i obrzucał ją chłodnym spojrzeniem. Wiedziała, że z nim nie może dyskutować i musiała wtedy wcisnąć coś w siebie. Patrząc, nie patrząc taki obraz mężczyzny, który się o nią martwi, nawet się jej podobał, a Severus zazwyczaj o nikogo się nie martwił.


Będąc już na ostatnim stopniu, zacisnęła mocno palce na barierce. Czuła się tak słabo, jakby ktoś nagle usiadł jej na barki, ciągnąc w dół. Poczuła odpływającą krew z twarzy, a nogi pod nią zaczęły drżeć niebezpiecznie. Osunęła się na stopnie, chowając głowę między kolana. Zachłannie wciągała powietrze, próbując się uspokoić, niestety bezskutecznie. Czuła nieprzyjemny ścisk w klatce piersiowej kiedy starała się zaciągnąć świeżego powietrza. Hermiona czuła, że smocza ospa, z którą walczy, jest poważniejsza, niż myślała. Może powinna jednak przyjąć propozycję profesor Torres i zacząć odbywać zajęcia indywidualnie, skoro nawet przejście kilku kroków było dla niej trudem. Przeleciała nawet jej przez myśl opcja pójścia do Skrzydła Szpitalnego, do Madame Pomfrey, ale wiedziała, że przez to opuści zajęcia, a to był dopiero nowy semestr, w którego trzeba było włożyć jeszcze więcej wysiłku niż w poprzednim.


- Wszystko gra Granger? - ten majestatyczny głos rozpoznałaby wszędzie. Chłopak zjawił się znikąd. Jeszcze jego teraz tu brakowało, przebiegło jej przez myśl. Nie podniosła na niego wzroku, wciąż siedziała skulona na zimnej posadce, obejmując kurczowo kolana.

- Zostaw mnie Malfoy – wyszeptała, kręcąc głową. Wyczuła, że się zbliża, że staje obok niej. Doleciał do niej zapach drogich perfum chłopaka. Były przyjemne, ale nie mogły się równać z tymi, których używa Severus, które powodują rumieńce na jej policzkach. Nie wiedząc kiedy, nie wiedząc jak, Ślizgon pochylił się nad nią, odgarniając ostrożnie kosmyki włosów z jej twarzy. Wtedy ich spojrzenia się spotkały. Był to drugi raz kiedy chłopak był tak blisko niej. Pierwszy raz jak wpadł na nią na korytarzu i bezczelnie leżał na niej, wbijając jej łokieć w brzuch. Teraz ukucnął przed nią i studiował każdy cal jej twarzy. Hermiona nie potrafiła wyczytać nic z tych stalowych oczu.

- Jesteś cała blada. Nie wyglądasz za dobrze Granger. - nie wyczuła w jego głosie irytacji, czy odrazy, wręcz przeciwnie, było to coś, czego na tę chwilę nie potrafiła rozpoznać. Czyżby nagle wszyscy Ślizgoni zaczęli być opiekuńczy? Pomyślała, widząc przed oczami Severusa, który podstawia jej pod nos talerz z gorącą zupą.

- Zostaw – jęknęła cicho, kiedy poczuła, jak chłopak łapie ją pod ramię i unosi w górę. Zacisnął mocniej palce na jej talii, aby się mu nie osunęła. Granger nie chciała z nim współpracować, nogi bezwładnie ciągnęła za sobą, nie mogąc nawet się wyprostować.

On już nie odpowiedział. Zarzucił torbę Gryfonki na swój lewy bark, a w prawej prowadził dziewczynę do dobrze mu znanych drzwi. Na jego szczęście były one uchylone, więc wystarczyło tylko lekko pchnąć je nogą. Posadził ją na pierwszym z brzegu krześle i przemierzył całą salę eliksirów, pukając do drzwi znajdujących się na końcu pomieszczenia. Nie minęła chwila, a drzwi otworzyły się zamaszyście ukazując postawną sylwetkę Snape'a. Czarodziej uniósł pytająco brew ku górze, spoglądając na chrześniaka.


- Znalazłem ją na schodach – wskazał dłonią na tył klasy. - Granger jakoś dziwnie wygląda.

Dopiero po chwili doleciały do niego słowa chrześniaka. Snape w kilku szybkich krokach znalazł się przy dziewczynie, która leżała z głową na ławce. Miała mocno zaciśnięte piąstki, próbując uspokoić drżenie ciała. Czarodziej ostrożnie podniósł jej barki, pomagając oprzeć się jej na krześle. Szybko zlustrował spojrzeniem jej bladą twarz i sine usta. Dreszcze wciąż przechodziły po jej ciele, a Snape poczuł ściskającą się gule w gardle. Nie sądził, że nastąpi to tak szybko. Czuł jakby dopiero co wczoraj rozmawiał z Arianą o klątwie Granger.


- Co jej jest? - zapytał Draco stojąc nieco z tyłu. - Nie wygląda to za dobrze.

- Ma smoczą ospę – skłamał gładko Snape. - Draco, znajdź profesor Torres i poproś ją o przeprowadzenie dodatkowych zajęć z transmutacji zamiast eliksirów, a potem niech się zjawi u mnie. Trwa jeszcze śniadanie – spojrzał na zegarek. - Powiadom uczniów o zmianie dzisiejszych zajęć.

- A co z Granger?

- Zajmę się nią, wygląda, że będę musiał jej podać mocniejsze eliksiry niż te, które są w Skrzydle Szpitalnym – znów skłamał, jak na szpiega przystało. - Idź już Draco. - chłopak kiwnął głową i opuścił salę eliksirów, rzucając ostatnie spojrzenie na wuja.

- Granger, spójrz na mnie – dotknął jej policzka, próbując nawiązać z nią kontakt wzrokowy. - Granger, słyszysz mnie? Otwórz te cholerne oczy – wysyczał, studiując, każdy cal jej twarzy gdy coś boleśnie ścisnęło jego serce. Pogładził ją po włosach, ale ona nawet nie podniosła na niego wzroku.

Wziął dziewczynę na ramiona, przeszedł całą salę i wszedł do gabinetu, następnie kierując się do prywatnych kwater. Położył dziewczynę w swojej sypialni, okrywając szczelnie kołdrą, by ukoić jej drżenie. Snape wpatrywał się w jej bladą twarz i sine usta. Kości policzkowe były zapadnięte, a skóra na twarzy straciła niegdyś młodzieńczy zdrowy blask. Klątwa szalała w zawrotnym tempie. Jeśli jeszcze wcześniej myślał, że z Gryfonką jest źle, to teraz był pewny, że to właśnie jest ten moment, w którym jej stan jest tragiczny.


Czarodziej zaszedł jeszcze szybko do swojego gabinetu, przeszukując biblioteczkę z opasłymi księgami. Jego smukłe palce szybko błądziły po grzbietach książek. Pod niektórymi z dzieł czuł przyjemne ciepło pod palcami, które promieniowało po całym jego ciele. I wnet znalazł to czego szukał. Chwycił mały tomik, obity w czarną skórę i wrócił do sypialni.


Snape usiadł po prawej stronie łóżka, wcześniej ściągając sztywny surdut, który krępował mu ruchy. Podwinął lewy rękaw koszuli. Odchylił kołdrę, którą przykrył Granger i wślizgnął się obok niej, chwytając jej prawą dłoń. Przejechał delikatnie opuszkami palców po jej nadgarstku, czując ściskającą się gulę w gardle. Chwycił za swoją różdżkę, którą zrobił podłużne nacięcie na swoim nadgarstku i uleciał z niego szkarłatny płyn. Sięgnął po dłoń dziewczyny i pewnym ruchem zrobił to samo, a z jej nadgarstka uleciała krew, skapując na białą pościel. Snape splótł jej palce ze swoimi, a ich nadgarstki się połączyły. Przez jego ciało przeszedł mocny dreszcz, od koniuszków palców aż po cebulki włosów. Spojrzał na dziewczynę, ale ona nie zdawała się niczego czuć, wciąż leżała z zamkniętymi oczyma. Różdżką nakierował na ich splecione dłonie, w ten z trzonka wyleciała złota poświata, robiąc spiralne okrążenia wokół ich nadgarstków. Oparł się o nagłówek, wyciągnął długie nogi przed siebie i spojrzał na dziewczynę.


- Obyś kiedyś mi to wybaczyła. - prawą ręką chwycił czarną księgę, którą przyniósł z gabinetu, przekartkował ją, trafiając na mocno pożółkłą już stronę. Nadal, ściskając mocno dłoń kobiety, wciągnął powietrze i zaczął odczytywać na głos zapiski swojego pamiętnika. - Pierwsze zabójstwo było czymś fascynującym, kolejne tylko wzmagały we mnie żądzę do czarnej magii…


Z każdą przeczytaną stroną pamiętnika, magiczna pętla szybciej wirowała wokół ich nadgarstków, a Snape czuł takie zmęczenie, poprzez udzielenie dziewczyny dostępu do swojej duszy, że ledwo powstrzymywał powieki przed zamknięciem. Minęła godzina, potem kolejna, a podświadomość Hermiony łapała, każde to nowe wyznanie, które podesłał jej Snape pragnąc więcej i więcej.


Trzask zamykanych drzwi rozległ się po gabinecie Snape'a. Nim uniósł wzrok w drzwiach stała zdyszana Torres, a na jej policzkach widniały rumieńce. Snape nie przerywał czytać swoich wspomnień, a Torres starała się ich nie słuchać – prywatnych zwierzeń jej przyjaciela, które swoją drogą były bardzo bolesne. Podeszła z drugiej strony łóżka siadając przy wciąż nieprzytomnej dziewczynie. Dotknęła jej policzka, wyczuwając lekkie ciepło.


- Severusie – wyszeptała, patrząc na czarodzieja. - Już wystarczy. - Snape patrzył na nią, próbując nie zamknąć powiek, wciąż ściskając dłoń Granger. Kobieta udawała, że nie widzi jak czarodziej opiekuńczym gestem, pogładził kciukiem dłoń dziewczyny. Torres spuściła wzrok, wpatrując się w swoje dłonie.

Snape zamknął pamiętnik, odkładając go na szafkę nocną. Dotknął różdżką ich splecionych dłoni, szepcząc zawzięcie skomplikowaną formułkę. Złota pętla, która wirowała wokół ich nadgarstków przez ostatnie dwie godziny, została wchłonięta w miejsce, gdzie Snape zrobił nacięcia sobie i Granger.


- Ferula – wyszeptał, kierując koniec różdżki, na ranę Granger, a ta w kilka chwil się zagoiła. Ze swoją uczynił to samo i spojrzał nieobecnym wzrokiem na Torres.

- Tak mi przykro Severusie – Ariana podeszła do niego. Zauważył w kącikach jej oczu mieniące się łzy. Snape wstał, przytulając kobietę do siebie.

- Nie chciałem tego zrobić – wyszeptał. - Nie chciałem, nie chciałem – powtarzał niczym mantrę. Torres wtuliła się w jego ramię, głaszcząc go po plecach.

- Uratowałeś właśnie jej życie – Snape na te słowa prychnął.

- Co to za życie? - odsunął się od niej, patrząc na swój nadgarstek.

- Wiem, że to ciężkie, ale teraz już nie możemy przestać. Nie możemy się cofnąć, Severusie. To jest bardzo ważne – Torres chwyciła go za dłoń i zwilżoną ściereczką, którą przywołała, starła mu krew z nadgarstka, wcześniej postępując tak samo z dziewczyną. - Pomogę ci w tym, nie zostawię cię samego – zapewniła przyjaciela. Nim na nią spojrzał, w ten dodała: Musimy jeszcze bardziej zbliżyć pannę Granger do czarnej magii, by proces połączenia twojej duszy z jej nie poszedł na marne.


Snape niechętnie pokiwał głową, zgadzając się z nią. Tylko czy to nie było samolubne i egoistyczne z jego strony? Zatrzymać przy życiu kobietę którą, kocha tylko dlatego, że nie chciał jej stracić? A co w zamian jej ofiarował? Zmarnowane życie – brawo Snape, pomyślał. Torres nie pozwoliła mu dłużej się zamartwiać, dotknęła jego ramienia.


- Teraz będzie cię potrzebować, zabierz ją do jej komnat, a ja tu posprzątam – wskazała na zakrwawione łóżko.

- Ariano – odezwał się, biorąc nieprzytomną dziewczynę na ręce. – Dumbledore nie może się o niczym dowiedzieć.

- Oczywiście Severusie – kiwnęła głową.

Zniknął w zielonych płomieniach kominka. Szybko pokonał odległość dzielącą go od sypialni Gryfonki. Tam, odrzucił na bok kołdrę i położył dziewczynę. Sam wszedł z drugiej strony, ostrożnie przytulając ją do siebie. Jeszcze machnięciem różdżki zgasił świece, przez co nikt nie mógł zobaczyć srebrnej łzy, która spłynęła na jego policzek. Otarł ją tak szybko jak się pojawiła. Wypuścił powietrze z płuc, czując palący ból w klatce piersiowej i okropny wstręt do siebie. Chyba pierwszy raz w życiu tak się bał. Instynktownie przytulił kobietę bliżej siebie, całując ją w czubek głowy. Pierwszy raz władały nim tak potężne skrajne emocje, że nie potrafił się uspokoić.


Poczuł się zupełnie nagi, kiedy pozwolił wejść Granger do swojej podświadomości. Ukazując jej najciemniejsze strony swojej duszy. Te wszystkie obrzydliwe i haniebne czyny, których dokonał – i o dziwo, upajał się niegdyś z tego dumną, będąc jeszcze młodym człowiekiem. Teraz z biegiem czasu, każdego dnia czuł coraz większy wstręt do siebie, coraz bardziej czuł wyrzuty sumienia za te wszystkie uczynki, które zrobił z własnej woli i pod nadzorem Czarnego Pana. W głębi serca wiedział, że jest złym człowiekiem, przesiąkniętym do szpiku gości. Nikt, ani nic nie mógł tego w nim zmienić. Wciąż dziwił się Granger, co w nim takiego zauważyła. Czy nie czuła odrazy do tego mordercy? Nie bała się go?


Ile razy myślał, żeby ze sobą skończyć, ile razy próbował odebrać sobie życie jak zwykły tchórz. Czyż nie byłoby wtedy lepiej dla niego i dla reszty magicznego świata? Wtedy zjawiła się Granger, ze swoją arogancją Panna-Wiem-To-Wszystko, weszła w jego życie z buciorami. Namieszała w jego uczuciach, sprawiła, że poczuł przyjemne ciepło po tak długim czasie, kiedy zrozumiał, że nie może żyć tylko wspomnieniem Lily Evans. Nie mógł się dłużej opierać, ale coś przyjemnie rozpływało się w okolicy jego serca, kiedy tylko myślał o Granger, kiedy tylko zdał sobie sprawę, że ją kocha. Początkowo wszystko traktował jako kolejne zadanie Dumbledore’a do wykonania, ale z biegiem czasu umocnił się w przekonaniu, że Granger to ta, na którą czekał. Nie mógł jej zostawić, nie mógł pozwolić jej odejść. Nie był w stanie obronić Lily, więc musi obronić ją. Nawet jeśli będzie zmuszony bronić Granger przed nią samą.


Hermiona zaczęła niepewnie poruszać się w jego ramionach. Wciągnęła delikatnie powietrze, próbując otworzyć oczy. Snape widząc to, że powoli się wybudza, machnięciem różdżki zapalił świece. Dziewczyna zaczęła poruszać powiekami, by po chwili ostrożnie je uchylić. Dotknęła głowy, z której pulsował okropny ból, jęknęła cicho. Wyczuła tak dobrze znany jej zapach męskich perfum, który sprawił, że na moment się uspokoiła. Poczuła się bezpieczna.


- Hermiono – wyszeptał Snape, nie chcąc jej wystraszyć. - Jak się czujesz?

- Moja głowa – mruknęła, mrużąc powieki – Co się stało? Nic nie pamiętam.

- Zemdlałaś, nic dziwnego, że nic nie pamiętasz. Już jest dobrze – delikatnie pogłaskał ją po włosach, a ona na tą miłą pieszczotę przymknęła powieki.

- No tak – uniosła głowę po chwili, natrafiając na parę czarnych oczu. Czuła jak się rumieni, kiedy Snape dotknął jej policzka, nie spuszczając z niej wzroku. Pochylił się, dotykając jej ust swoimi. Delikatnie rozszerzyła wargi, pozwalając mu wejść do środka. Całował ją powoli, delikatnie z czułością chyba jak nigdy dotąd. - Jak ja się tu znalazłam? - zapytała kiedy się od niej oderwał. Próbowała podeprzeć się na łokciach, ale nieudolnie opadła na poduszki.

- Malfoy cię znalazł przed salą, praktycznie zemdlałaś mu na rękach. Przyprowadził cię do mnie, a ja podałem ci eliksiry wzmacniające i przyniosłem tutaj – skłamał gładko.


Hermiona nic praktycznie nie pamiętała z tego co mówił Snape. Chociaż przed oczami widziała głowę szlachcica i to jak prowadzi ją do sali od eliksirów. Wtedy nastała ciemność. Obróciła się bokiem do Snape'a, który bacznie się jej przyglądał, a ona ziewnęła, delikatnie się przeciągając. Posłała mu nieśmiały uśmiech i ponownie zamknęła powieki, odpływając w krainę snów. Mistrz Eliksirów jeszcze chwilę spoglądał na brązową czuprynę, czując palący ból w okolicy serca. Przygarnął Hermionę do siebie przymykając powieki. Kroczył przez ciemność swojej świadomości, czując objęcia Morfeusza.


***


Granger zbudziła się ze snu, mocno się przeciągając. Ze smutkiem stwierdziła, że miejsce obok niej jest puste, a po Severusie nie było śladu. Wpatrywała się przez jakiś czas tępo w sufit nim Krzywołap wskoczył na łóżko i zaczął ocierać się o jej dłoń, domagając się uwagi.


- Dzień dobry kochanie – podrapała go za uchem, a ten przymknął powieki, mrucząc delikatnie.


Kiedy Krzywołap uciekł do swojego nowego legowiska, które sprawił mu Severus, Hermiona odrzuciła kołdrę za siebie i postawiła nogi na puchatym dywanie. Jakieś dziwne uczucie oblało nagle jej ciało. Poczuła się tak, jakby weszła do głębi oceanu. Próbowała zidentyfikować to uczucie, ale coś pomiędzy ekscytacją a strachem nie wiele jej mówiły. Podparła się szafki nocnej, przypominając swoje omdlenie poprzedniego dnia i ostrożnie się podniosła. Lekko przymknęła powieki, czując szum w uszach. Odczekała chwilę, wzięła głęboki oddech i powolnym krokiem udała się w kierunku toalety. Tam, spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Na widok zapadniętych policzków, bladej cery i spierzchniętych ust, wzdrygnęła się nieprzyjemnie. Wyglądała tak niekorzystnie jak jeszcze nigdy wcześniej. Zrzuciła z siebie ubranie i odkręciła gorącą wodę w wannie. Zatkała korek, a kiedy woda napełniła wannę wystarczająco, zakręciła kurki i ostrożnie weszła do niej, cicho sycząc. Gorąca woda automatycznie sprawiła, że przez jej ciało przeszły pulsujące prądy. Zmęczenie oblało całą komórkę jej ciała, domagając się odpoczynku. Przymknęła powieki i odchyliła głowę w tył, ponownie odpływając w krainę snów.


Zbudziła się kiedy woda była już lodowata. Wzdrygnęła się niechętnie, widząc opuszki palców, które były pomarszczone. Osuszyła się ręcznikiem, zarzuciła na nagie ramiona szlafrok i weszła do salonu. Krzywołap już na nią czekał, siedząc przed kominkiem i władczo machając puszystym ogonem. Skierowała się do biblioteczki, nie rozumiejąc uczucia, które usilnie ją tam prowadziło. Nie miała jeszcze okazji zapoznać się z księgozbiorem od kiedy zjawiła się w swoich nowych komnatach. Z zaciekawieniem przyglądała się egzemplarzom, które posiadała i musiała stwierdzić, że żadnego z tytułu wcześniej nie spotkała, nawet w bibliotece.


Chwyciła opasły tom obity w smoczą skórę. Zdziwiona, nie znalazła tam żadnej informacji o tytule, autorze czy roku wydania, co niekoniecznie ją zniechęciło, wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej chciała się zagłębić w jej treść. Okryła się kocem i usiadła na sofie, podkulając nogi. Kiedy błądziła dłońmi po chropowatej okładce, wyczuła dziwną ekscytację, której nigdy dotąd nie poczuła. Otworzyła pierwszą stronę i zaczęła czytać, marszcząc czoło. Początkowo nie mogła zrozumieć, co czyta, z jakiej dziedziny była ta księga, ale w gruncie rzeczy nie przeszkadzało jej to, wręcz przeciwnie, z ogromnym zapałem przewracała kolejne strony. Nagle jej puste oczy zabłysły i poczuła dziwną ekscytację, kiedy zaczęła czytać o najmroczniejszych torturach. Co rusz, bardziej zagłębiała się w księdze, nie kontrolując swoich czynów, czując szybsze bicie serca.


Insane, inside the danger gets me high

Can't help myself got secrets I can't tell

I love the smell of gasoline

I light the match to taste the heat


I've always liked to play with fire

Play with fire

I've always liked to play with fire


I ride (I ride) the edge (the edge)

My speed goes in the red

Hot blood (hot blood), these veins (these veins)

My pleasure is their pain

I love to watch the castles burn

These golden ashes turn to dirt


I've always liked to play with fire

Play with fire

Play with fire

Fire, fire

I've always liked to play with fire


Oh, watching as the flames get higher

Oh, I've always liked to play with (mm)


Sam Tinnesz - Play With Fire






~*~


Dzień dooobry! ♥


Oddaję w Wasze ręce kolejny rozdział. Jak już pewnie zauważyliście, coraz częściej pojawia się profesor Torres w rozdziałach, a to jest świadomy czyn z mojej strony. Mam nadzieję, że również polubiliście ją tak samo jak ja. Ciekawa jestem, co sądzicie o nowym rozdziale. Dajcie śmiało znać  ♥

Brakuje mi Waszych komentarzy, chcąc nie chcąc bardzo mnie one motywują do dalszej pracy i pobudzają Panią Wenę ♥


Kolejny rozdział pojawi się w ostatnich dniach grudnia. Zakończmy wspólnie 2020 rok z rozdziałem +18. Także uważnie wyczekujcie sowy!


Na drugim blogu pojawił się piąty rozdział, wszyscy jesteście tam mile widziani. Zapraszam! ♥


Całuję, 

Jazz ♥



P.S. Za wszystkie błędy, literówki najmocniej przepraszam.



8 komentarzy:

  1. Ten moment kiedy doba jest za krótka, bo masz tyle do zrobienia i nie wiesz za co najpierw się zabrać...więc postanawiasz zacząć od przeczytania nowych rozdziałów Jazz XD <3
    Draco jest uroczy, mógłby być z niego dobry przyjaciel ^^
    Biedna Hermiona...I przede wszystkim biedny Sev!...Mam nadzieję, że koniec końców, wszystko się dobrze skończy...I że z pomocą Ariany dzadzą radę.
    Zawsze z niecirepliwością wyczekuję kolejnych rozdziałów, ale skoro już teraz wiem, że następny będzie 18+ to tym bardziej nie mogę się doczekać!
    Ściskam, całuję i lecę na drugiego bloga <3
    Tośka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tosiek Ty to zawsze jesteś u mnie pierwsza normalnie. Jak Ty to robisz? Haha... kocham Cię!  No wiesz, taki początek dnia może dać niezłego kopa i mam nadzieję, że ze wszystkim się uporałaś już! 🤗

      Chciałam od początku wykreować Draco jako dobrego chłopaka. Wiadomo, bywa chamski, zarozumiały i pewny siebie - zresztą jak każdy Ślizgon chyba. W gruncie rzeczy to dobry chłopak, tylko wystraszony i zmanipulowany niestety.

      Mam nadzieję, że nie zawiedziesz się następnym rozdziałem 🥰

      Dziękuję kochana za komentarz i Twoje wsparcie cały czas! Kocham Cię tak po prostu ♥


      Ściskam ciepło,
      Jazz ♥

      Usuń
  2. A dzień dobry! :D
    Malfoy jaki kochany, od razu wiedział do kogo pędzić, kiedy Granger zaniemogła :D
    Severus wybawiciel, normalnie książę :D
    Do Hermiony mi tu pasuje Dark Horse od Katy Perry :D "So, you wanna play with magic? Boy you should know what you fighting for... :D"
    No niezmiernie jestem ciekawa co też nam pokażesz w następnym rozdziale jesli chodzi o fabułę B)
    Hermiona zafascynowana czarną magią jest niczym nastoletni Sevcio :D
    Nie zauważyłam jakichś błędów, także spokojnie ;p
    Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dzień dobry Pani! 💕

      Jak to Hermiona pomyślała, nagle wszyscy Ślizgoni stali się opiekuńczy, coś musi w tym być, że nawet taki Draco się nią zainteresował 🤗

      Wiesz co akurat tej piosenki nie znam, aż dziwne 🤔

      Wszystko będzie się wyjaśniać w następnych rozdziałach, obiecuję.

      Dziękuję za komentarz! Wiele dla mnie znaczy 💕

      Twoja,
      Jazz ❤

      Usuń
  3. No witam, witam!

    Po zbyt długim okresie rekonwalescencji dla moich palców uznałam, że czas ponadrabiać zaległości w rozdziałach i oto jestem 😇

    Czy ja coś przegapiłam lub czegoś nie pamiętam czy Malfoy jest podejrzanie uczynny i troskliwy, ale dobra może się czepiam..
    Merlinie jedyny czy ten rytułał będzie się dało potem odkręcić...?
    Czy polubiłam Torrens...No to trudne pytanie jest...i sama na nie odpowiedzi nie znam, ale mnie nurtuje co innego A mianowicie wątek Murry'ego i Marii...Tak po cichu liczę, że w końcu się dowiem jaki eliksir był im potrzebny i co od Snape'a chce jego ojciec...
    No także lista próśb i roszczeń złożona A ja lecę na drugiego bloga 😊

    Paa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam, witam! 💕

      Mam nadzieję, że wszystkie egzaminy i zaliczenia poszły Ci świetnie. W końcu mocno trzymałam kciuki 🤗

      Nie spokojnie, nie czepiasz się. Moim zamiarem jest ukazać Draco jako dobrego chłopaka. Zagubionego, ale wciąż dobrego. Już we wcześniejszych rozdziałach delikatnie to pokazywałam - jego zachowanie wobec Granger.

      Na razie muszę poruszyć inne wątki, które po prostu palą mi się pod palcami, ale obiecuję, że wyjaśnię sytuację z Tobiaszesz i wujostwem Snape'a 🤗

      Dziękuję za komentarz! 💕

      Ściskam mocno,
      Jazz ❤

      Usuń
    2. Co do egzaminów i zaliczeń, kciuki pomogły bo niczego nie zaliczyłam na mniej niż 4+, ale nigdy przez 12lat mojej edukacji nie miałam tak dość altówki jak przez te 2tyg A to tylko wstęp przed sesją na przełomie stycznia i lutego 🙈...zaczynam się poważnie obawiać o moje nadgarstki

      Usuń
  4. Ciekawa jestem jak daleko Hermiona posunie się w studiowania czarnej magii🤔

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz, uwaga czy spostrzeżenie znaczy dla mnie bardzo dużo i pobudza Pana Wenę, który czasem bywa leniwy :)