niedziela, 24 listopada 2013

Rozdział 38

Ciężkie ciemne chmury zakryły pełen gracji i szyku księżyc, spoczywający nad ogromnym zamkiem. Jesienne wieczory przypominały bardziej te zimowe, więc brakowało jedynie białego puchu pod stopami i świątecznych pieśni. Temperatura spadła do zera, wywołując szczękanie zębów, gęsią skórkę i pociągnięcie nosem. Większość uczniów nosiła między lekcjami rękawiczki ze smoczej skóry, by chociaż tak ogrzać zmarznięte dłonie.

 

Dwójka czarodziei przemierzała w tym momencie drogę do wioski Hogsmeade, zamieszkanej jedynie przez ludzi do nich podobnych. Wysoka postać trzymała w lewej ręce bukiet czerwonych róż i torebkę z zapakowanym winem. W drugiej kurczowo dzierżył różdżkę, która oświetlała mu i jego towarzyszce ścieżkę. Postać po prawej stronie mężczyzny szła, starając się dorównać mu kroku. Naciągnęła sobie na uszy czapkę z fretek, którą dostała od gajowego jako prezent urodzinowy i schowała zmarznięte ręce w kieszeniach kurtki. Księżyc oświetlał sylwetki czarodziejów, a blade promienie światła padło na twarz mężczyzny, ukazując zarys jego haczykowatego nosa, a gdzieniegdzie oczy błyszczały mu wraz z blaskiem księżyca.

 

Snape nie był zadowolony, zabierając ze sobą Granger na imieniny jego przyszywanej ciotki. Nie chciał, aby jakiś uczeń, a zwłaszcza Gryfon, poznał jego oblicze od przysłowiowej 'kuchni'. Spojrzał na kobietę, która wlokła się za nim i ponaglił ją. Dziewczyna zagryzła zęby i przyśpieszyła kroku, by po chwili wpaść na plecy nauczyciela, otrzymując złośliwe warknięcie. Przez dalszą część drogi nie odzywali się do siebie, z czego oboje byli zadowoleni. Każde z nich było pochłonięte własnymi myślami. Zerknął w bok i zauważył, jak dziewczyna marszczy nos, co potwierdzało fakt, że myśli nad czymś uporczywie. Odwrócił głowę i sam zaszył się w swoim myślach, rozmyślając nad ciotką Marią, zadaniem dyrektora i nią – kobietą, która stąpała teraz u jego boku, nieświadoma tego, że jeśli on nic nie zdziała, to ona umrze.


 

- Za kilka minut będziemy na miejscu – powiedział, gdy znaleźli się w wiosce Hogsmeade.

- Panie profesorze, ale to nie jest chyba odpowiednie, abym szła tam z panem – oznajmiła, zerkając na niego.

- Nie mam ochoty przebywać tam z tobą, więc masz się zachowywać. – Zatrzymał się i przeszył ją morderczym spojrzeniem, kiedy jego twarz mieniła się w bladym świetle latarni. – Zrozumiałaś, Granger?

- Oczywiście. Nie będę się wcale odzywać, oddychać i ruszać – mruknęła gdy minęli kawiarnię Pani Puddifoot.

- Świetnie. – Jego usta ułożyły się we wrednym uśmieszku, kiedy rozglądnął się wokół.

- Możemy się tu zatrzymać na chwilkę? - Stanęła przed drzwiami do Miodowego Królestwa.

- Nie mam czasu na twoje zachcianki. Idziemy.

- To w takim razie musi pan poczekać – rzuciła, i nie czekając na reakcję nauczyciela, weszła do środka.

- Co do chole... – warknął, kiedy zobaczył, że nie ma podopiecznej przy nim. Przycisnął twarz do szyby i zauważył kosmyki jej włosów, znikające gdzieś za półkami w głębi sklepu. Przybrał taką minę, jakby zjadł kilo wyjątkowo paskudnych cytryn i wszedł do środka.


Hermiona w tym czasie przemierzała półki w poszukiwaniu jakiegoś podarunku dla ciotki jej nauczyciela. Nie znała kobiety, i bała się, że nie trafi w jej gust nawet w kwestii słodyczy, ale nie potrafiła wejść do jej domu z pustymi rękami. Taka już była. Zatrzymała się przy fasolkach wszystkich smaków Bertiego Botta. Po krótkiej jednak chwili stwierdziła, że nie nadają się na prezent dla starszej kobiety. Wyminęła fasolki i już miała skręcić w prawo, kiedy natknęła się na swojego nauczyciela, nonszalancko opartego o ścianę z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Wpatrywał się w róże trzymane w dłoni. Z przyśpieszonym biciem serca obserwowała jego ciemne oczy, ziemistą cerę i kruczoczarne włosy, gdy ten podniósł na nią wzrok, a ona spłonęła rumieńcem, chowając się z powrotem wśród fasolek.

 

Spojrzał na sklepowy zegar wiszący nad ladą i warknął w myślach. Chwilka dziewczyny zamieniła się w pół godziny straconego dla niego czasu. Rozejrzał się w poszukiwaniu Gryfonki, lecz nigdzie jej nie dostrzegł. Wybrał przedział z musami-świstusami w poszukiwaniu uczennicy. Mijał różnorakie słodycze, gdy wtedy ją dostrzegł. Stała na końcu sklepu pod regałem z bombonierkami, marszcząc, jego zdaniem, uroczo nosek. Podszedł bliżej po cichu i stanął za nią. Zajrzał jej za ramię i ujrzał, jak wpatruje się w dwa pudełka bombonierek z nadzieniem migdałowym i miętowym.

 

- Mięta – powiedział, a młoda kobieta wciągnęła powietrze i odwróciła się natychmiast do niego, przyciskając bombonierki jak tarczę do siebie. On natomiast uśmiechnął się z satysfakcją, składając sobie w myślach oklaski, że wystraszył pannę Granger.

- Słucham? - spytała zdezorientowana.

- Wybierz miętę. Lubi ją – rzekł, po czym odszedł w stronę wyjścia ze sklepu.

 

Dziewczyna dołączyła do niego kilka minut później, już z zapakowaną bombonierką. Posłał jej krótkie spojrzenie, po czym wyszli z Miodowego Królestwa. Szli przez kilka minut w ciszy, kiedy Snape zatrzymał się nagle koło drzwi niedaleko apteki. Poprawił róże i zapukał trzy razy. Hermiona, nie wiedząc czemu, schowała się za nauczycielem, kiedy w tym samym czasie drzwi się otworzyły, a jej nauczyciel wszedł do środka. Chwilę potem i ona weszła, zamykając za sobą drzwi. Jej policzki nawiedziło ciepłe powietrze, z czego była bardzo zadowolona. Obróciła się i zobaczyła swojego nauczyciela witającego się z jakimś mężczyzną. Kiedy ów staruszek się odsunął, a zgadła to po siwej czuprynie, rozpoznała z widzenia sprzedawcę apteki, gdzie na początku każdego roku kupowała składniki potrzebne jej do zajęć z Eliksirów. Po zakupie spędzała kilka minut z ów mężczyzna na pogawędce, by teraz automatycznie uśmiechnąć się do niego. Snape spojrzał na nią, ściągnął płaszcz i zostawiając ją samą ze swoim wujkiem, poszedł w głąb mieszkania, które znał nawet za dobrze.

 

- Dobry wieczór.

- Witam, Hermiono. – Uśmiechnął się wesoło i podał jej dłoń. Uścisnęła ją, po czym podziękowała za zabranie jej płaszcza. - Chodź za mną.

- Ale...

- Czekaliśmy na was. – Znów się uśmiechnął i objął ją ramieniem, wprowadzając ją do uroczego salonu. Tam myślała, że ma jakieś zwidy. Jej nauczyciel uścisnął swoją ciotkę, by po chwili pocałować ją kilka razy w policzek i wręczyć zarumienionej pani kwiaty i butelkę wina.

- Zobacz, kto nas odwiedził – przerwał im radosnym głosem staruszek. Snape posłał pannie Granger mordercze spojrzenie i odsunął się od kobiety, siadając w gustownym fotelu.

- Hermiono! - Otworzyła ramiona tak jak mama stęskniona za swoimi dziećmi. Dziewczyna niepewnie podeszła bliżej, tym samym uwalniając się od wspierającego ramienia staruszka i wpadła w uścisk kobiety.

- Dobry wieczór – wydusiła łapiąc powietrze kiedy kobieta ją wytuliła za kilka lat z góry. Hermiona z zaróżowionymi policzkami powiedziała: - Nie chciałam robić kłopotu państwu. Ja tylko złożę pani życzenia i poczekam w kawiarni Pani Puddifoot na profesora Snape'a, - Nie czekając na odpowiedź kobiety, kontynuowała. - Z okazji imienin pragnę życzyć pani długich lat życia, przepełnionych zdrowiem i szczęściem pogody ducha, pomyślności i ludzkiej życzliwości, dni pełnych słońca i radości oraz wszystkiego, co najpiękniejsze i najmilsze w życiu.

- Kochanie ty moje! – W oczach kobiety ukazały się łzy. Znów przytuliła ją do siebie i wyszeptała podziękowania.

- Nie miałam jak kupić czegoś bardziej odpowiadającego na tę okazję z racji tego, że profesor Snape w ostatniej chwili powiadomił mnie o wyjściu i na każdym kroku poganiał. – Wyciągnęła w stronę ciotki nauczyciela bombonierkę.

- Severusie! - Kobieta spojrzała na niego karcąco.

- No co?

- Pstro, wiesz. – Snape westchnął, wiedząc, że z Marią nie wygra tak łatwo. - A ty nigdzie nie wychodzisz, zostaniesz z nami.

- Nie chcę przeszkadzać państwu.

- Masz rację, Granger – wtrącił się Snape.

- Severus! Dosyć już tego. Idź sobie z Murrym porozmawiaj, a ja zaparzę herbaty.

- To ja pomogę – powiedziała i na uśmiech kobiety poszła za nią do kuchni.

 

Dziewczyna na prośbę ciotki Snape'a rozpakowała pudełko czekoladek, z czego solenizantka była uradowana, i to bardzo, tak, że wzięła kilka miętowych czekoladek do ust jednocześnie. Po skosztowaniu łakoci z Miodowego Królestwa kobieta wyciągnęła gustowne filiżanki, podobne do tych, co babcia Hermiony zawsze trzymała w barku pod kluczykiem. Maria wrzuciła torebki herbaty do filiżanek i wyciągnęła blachę ciasta i tortu, gdzie z pomocą Hermiony zaczęła kroić je na równe porcje.







- Dlaczego nie skorzysta pani z różdżki? – zapytała, nim ugryzła się w język. Kobieta jedynie się uśmiechnęła, tak jakby Hermiona już kiedyś widziała ten uśmiech.

- Jestem charłakiem, kochanie.

- Ja... nie wiedziałam. Przepraszam. - Wbiła zawstydzona wzrok w posypkę na torcie.

- Nic się nie stało, moje dziecko. – Poczuła dłoń kobiety na ramieniu, podniosła wzrok i wtedy zrozumiała. Przed nią stała ta sama osoba, która była wspomnieniu jej nauczyciela. Osoba rozmawiająca z jego matką w wigilijny poranek w kuchni. To była Maria. Zmianę zdradził tylko czas, więc na jej twarzy pojawiło się kilka zmarszczek, a zamiast ciemnych włosów zostały siwe, niczym upierzenie gołębia. To ona zabierała Snape'a wraz z mężem na święta do siebie. Dziewczyna teraz zrozumiała, jak ważną jest osobą w życiu jej nauczyciela. Chciała rzucić się na nią i podziękować jej, że chociaż tak mogła zająć się wtedy małym Severusem. Kiedy ta myśl zwiększała na sile ledwo, się powstrzymała. Nie chciała, aby jej nauczyciel wiedział, że ona zna jego przeszłość. – Zanieś talerzyki i ciasto, a ja przyjdę zaraz z herbatą.– Z rozmyślań wyrwał ją ciepły głos kobiety.

- Dobrze. – Hermiona wchodząc do salonu z tacą, natknęła się na urywek rozmowy jej nauczyciela ze staruszkiem.

- ...mówił, że chce cię zobaczyć – powiedział Murry, wyciągając z barku lampki do wina.

- Chcieć to on sobie może wiesz co – warknął nauczyciel eliksirów, odpakowując wino.

- Minęło sporo czasu, od kiedy Tobiasz ostatni raz się odezwał, Severusie.

- Trudno. Nie mam o czym rozmawiać z tym człowiekiem. On dla mnie nie istnieje od kilkudziesięciu lat... - Miał coś jeszcze powiedzieć, ale dziewczyna nie dowiedziała się co, bo mężczyzna urwał, widząc pannę Granger.

- Przepraszam... j-ja przyniosłam... - zatkało ją w ten sposób, że tylko kiwnięciem głowy wskazała na tacę na jej dłoniach.

- Nie jąkaj się, tylko postaw to – warknął, wstając z fotela i usiadł przy stole, po czym wymienił krótkie spojrzenie z wujkiem, dając mu znak, że nie dokończą rozmowy, z czego był bardzo zadowolony.

- Murry, usiądź w końcu do stołu – skarciła męża piorunującym spojrzeniem żona, stając u boku Hermiony.

- Już się robi, skarbie. – Żwawo podskoczył, mimo swoich lat, i usiadł, jednak po chwili wstał, odsunął żonie krzesło i w końcu opadł na swoje. – Severusie, co stoisz jak kołek lodu? No odsuń Hermionie krzesło.

- Za późno – powiedziała szybko i usiadła na krześle po drugiej stronie stołu, naprzeciwko starszego małżeństwa. Wiedziała, że zarówno dla niej, jak i jej nauczyciela ten gest byłby niezręczny. Snape posłał jej krótkie spojrzenie i zasiadł u jej boku.

- Co ty robisz? - oburzył się kilka godzin później Snape, gdy Murry próbował dać skosztować jego podopiecznej likieru czekoladowego, robionego własnymi rękami.

- Spróbujesz? - zapytał już z zaróżowionymi policzkami staruszek, uśmiechając się pogodnie w kierunku dziewczyny.

- Wydaje mi się...

- Granger! - przerwał jej Snape. - Uczniom jest zabronione spożywać wyborów alkoholowych na terenie zamku.

- Jest już pełnoletnia Severusie – uspokoiła go Maria, posyłając łagodne spojrzenie. - I nie jest na terenie zamku.

- Ale... - zabrakło mu argumentów. Hermiona spojrzała na głupią minę nauczyciela, który wstał od stołu i spojrzał na nią z góry. Wziął butelkę i nalał jej na dno szklanki, przez co dziewczyna stwierdziła, że jego poczynanie jest z lekka chytre. - Tylko spróbuj zwymiotować mi na dywan, to porozmawiamy inaczej.

- To ty nie masz eliksiru na kaca? - zdziwił się Murry. Granger spojrzała zaciekawiona na swojego nauczyciela opartego już o framugę drzwi prowadzących do kuchni. Spojrzała mu w oczy, uśmiechnęła się tak, że zauważył to tylko on i zbliżyła szklankę do ust, by po chwili kosztować się kremowym smakiem.

- Profesorze, taką ilością likieru nawet Skrzat nie jest w stanie się upić – stwierdziła, odkładając szklankę. - Bardzo pyszne – zwróciła się do wykonawcy ów trunku.

- Jeszcze chcesz może? – Murry podniósł butelkę do góry.

- Pannie Granger już podziękujemy – wtrącił się Snape z wrednym uśmieszkiem na twarzy.

 

Rozmawiali jeszcze długo, a Hermiona tak polubiła wujostwo jej nauczyciela, że nie chciała wychodzić. Maria była taka sama, jak z jego wspomnienia: czuła, z matczyną dobrocią i wrażliwością, ale że kilka razy skarciła mężczyznę za jego zachowanie względem dziewczyny, to była tylko czysta formalność. Wrócili do zamku zaledwie parę minut przed północą. Snape nie zaszczycił jej nawet jednym słowem, tylko poszedł prosto do swojej sypialni, gdzie pozbył się ciężkich szat i wskoczył pod kołdrę. Ona natomiast przemyła twarz wodą, przebrała się w piżamę, po czym oddała się w objęcia Mofreusza. 




***

Krople deszczu bębniły o szyby, a błyski rozdzierały niebo na pół. Grzmoty i huki powodowały ciarki na całym ciele dziewczyny skulonej pod śnieżnobiałą kołdrą. Tak, panna Granger bała się burzy, wręcz panicznie. Potężny grzmot, potem białe, wręcz oślepiające niebo, spowodowało cichy pisk wydobywający się z ust nastolatki. Wiele razy rozmyślała nad tym, dlaczego właściwie boi się burzy. Był to w jakimś stopniu uraz z dzieciństwa. Jej mama opowiadała wiele razy za namową córki pewną scenkę, która wydarzyła się, gdy Hermiona miała trzy latka.


Był sierpniowy, słoneczny dzień, kiedy państwo Granger wraz z córką urządzili sobie piknik na łące. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że nagle zerwał się mocny wiatr, zrywając małej dziewczynce kapelusz z głowy. Chmury stały się ciemne, a delikatne krople deszczu zaczęły swą ucztę. Hermiona, myśląc, że go złapie, wyrwała się z uścisku ojca i pobiegła za swoją własnością. Los chciał, że kilkadziesiąt metrów przed miejscem, gdzie kapelusz dziewczynki zawędrował, błyskawica uderzyła w drzewo powodując zapalenie się dębu. Potem był tylko krzyk dziewczynki…


W jej głowie krążyły myśli, jak, u licha, w listopadzie pojawiają się burze? Zaciągnęła kołdrę jeszcze bardziej na kasztanową czuprynę i spróbowała oddychać miarowo oraz spokojnie, lecz bez skutecznie. Cienie drzew, niczym demony, snuły po błoniach Hogwartu. Odrzuciła kołdrę za siebie, postawiła drżące stopy na zimnej posadzce i stanęła ledwo na nogach. Do jej uszu doleciał grzmot, a ona skuliła się w sobie. Otworzyła po chwili oczy i przemierzyła odległość dzielącą ją do wyznaczonego celu. Stanęła przed drzwiami prowadzącymi do sypialni czarodzieja i nadusiła drżącą dłonią klamkę. Błysk sprawił, że przez okno wleciało światło sprawiając, że zauważyła sylwetkę jej profesora, leżącego na łóżku i zapewne smacznie pogrążonego we śnie, nie to co ona. Po chwili zapanowała ciemność, a ona z obrazem, jaki przed chwilą widziała, po omacku dostała się do łóżka jej nauczyciela.


- Profesorze... - szepnęła niewyraźnie, bojąc się swojego głosu, kiedy stała po drugiej stronie jego łóżka. - Śpi pan? - Czekała na reakcję z jego strony, ale nic nie odpowiedział i straciła już wszelką nadzieję kierując się do drzwi, kiedy wraz z grzmotem usłyszała jego ponury głos.

- Chrapiesz? - mruknął jakby przez sen.

- Słucham?

- Zapytałem, czy chrapiesz - doleciał do niej jego głos, już bardziej opanowany, jakby odgonił przed chwilą resztki snu. Dziewczyna stała i drżała ze strachu, a ten stan pogłębił kolejny grzmot.

- Nie. Oczywiście, że nie. - Usłyszała odgłos odrzucania ciężkiej kołdry.

- Chodź. - Jedno słowo wystarczyło by zrozumiała. Podeszła do łóżka i usiadła na jego skraju. - Boisz się? – spytał, gdy się już położyła przy nim, z dziwnym uczuciem ekstazy w brzuchu.

- Ja? - prychnęła. - Czego Gryfon może się bać? - Mimo, że cała drżała, a on to na pewno wyczuł.

- Może burzy? - Przykrył ich kołdrą. Choć było ciemno, czuła jego wzrok na sobie, pod którym chcąc czy nie, płonęła kolorem mocno dojrzałych wiśni. W pewnym momencie poczuła jego dłonie wokół jej tali, jak przyciągają ją do siebie. - Czy aby na pewno? - usłyszała jego aksamitny głos przy swoim uchu.

- Może tak troszeczkę... - wyszeptała i znów zadrżała, kiedy okropny dźwięk kolejny raz się powtórzył, a z jej ust wyleciał niekontrolowany pisk. On zrozumiał to od razu. Mocniej ją do siebie przyciągnął, by po chwili mógł ją trzymać skuloną w swoich ramionach.

- Dobranoc, panno Granger - wyszeptał w jej niesforne loki.

- Profesorze?

- Ja śpię... - tym razem warknął i się w nią wtulił, co niezmiernie ją uradowało.

- Gdybym nie powiedziała, że boję się burzy... to przytuliłby mnie pan, mimo wszystko? – spytała, a na jej ustach pojawił się szatański uśmieszek.

- Któż to wie - wymruczał tajemniczo.

- Dobranoc – powiedziała i objęła go ramionami, zagłębiając się w jego ramionach. Nie wystarczyło jej to, i po chwili już maksymalnie do niego przywarła, czując jego ciało tak blisko niej. Teraz to u niego na ustach pojawił się szatański uśmieszek.


Leniwe promienie słońca wpadły przez okno, zatrzymując się na twarzy czarodzieja. Raziło. Cholernie raziło. Jęknął i już miał zakryć poduszką twarz, kiedy nie mógł się ruszyć. Spojrzał w dół i zobaczył czuprynę czekoladowych włosów. Hermiona, jak gdyby nigdy nic, leżała wtulona w niego, słodko mrucząc. Merlinie, ona mruczała, najzwyczajniej w świecie wydawała z siebie dźwięki, jak jakaś kocica. Przez chwilę pomyślał i jęknął, przypominając sobie, że jest w końcu z Gryffindoru. No dobra, nie była tym lwem a uroczą lwicą leżącą na nim. Przetarł dłonią oczy, przypominając sobie ostatnią noc. Westchnął cicho i delikatnie, aby nie zbudzić dziewczyny, ściągnął ją z siebie i usiadł na krawędzi łóżka.


Kilka minut później czarownica otworzyła oczy, kończąc tym samym sen, po czym wyciągnęła się na łóżku. Chwila... to nie jej łóżko. Takie miękkie? Ten zapach... kojarzył się jej przecież tylko z jedną osobą. Przewróciła się na bok i zastygła. Na krawędzi siedział tyłem do niej jej profesor w Merlinie... samych bokserkach. Czyli to nie był sen. Byli razem przytuleni kilka godzin, otoczeni krainą snu. Przygryzła z podniecenia dolną wargę. Zlustrowała prawie nagie ciało nauczyciela, cicho mrucząc. I ona miała go na wyłączność? Merlinie, uwierzyłbyś? Wtedy poczuła, jakby ktoś wylał na nią kubeł zimnej wody. Na jego plecach widniała długa, cienka blizna, a ona podejrzewała już, skąd się tam znalazła. Poznała jej historię. Nie brzydziła się jej, tak samo jak wielu innych, które posiadał. Miał wiele blizn. Za wiele, jak na jednego człowieka. Zrobiło jej się go przykro. Dla niej świadczyły, jakim to on jest odważnym człowiekiem i ile poświęcił. Snape jakby wiedział, że rozmyśla o nim, odwrócił się przez ramię, a na jego twarzy pojawił się minimalny uśmieszek, widząc jej włosy.


- Dzień dobry, panno Granger – przywitał ją nad wyraz miło, bez warczenia wstając.

- Dzień dobry, profesorze. – Mimo że się powstrzymywała, nie dała rady. Zlustrowała całą sylwetkę nauczyciela od stóp do głów, mimowolnie zatrzymując się dłużej w okolicy bokserek, po czym natrafiła na jego spojrzenie. Chrząknęła szybko, zawstydzona swoją głupotą, odwracając wzrok i bezsensownie machając ręką, jakby odganiała natarczywą muchę sprzed nosa. Na jego ustach ukazał się jedynie nikły uśmieszek.

- Lepiej ujarzmij te włosy – powiedział i narzucił na swoje nagie ramiona szlafrok pod czujnym okiem kobiety.

- No wie pan co? – prychnęła, usilnie je przygładzając, ale jednak to był błąd. Wyglądały po tym jeszcze gorzej. Odrzuciła od siebie kołdrę i wstała.

- Moja koszula się przydaje? - zapytał. Stała przy oknie przodem do niego, a on mógł pożerać wzrokiem jej nagie nogi.

- Oczywiście – powiedziała i, na swoje niedowierzanie, wyszła z pokoju, kręcąc kusząco biodrami, po czym pobiegła w stronę łazienki.

- Granger! Wynocha!

- Byłam pierwsza – krzyknęła zza drzwi.

- Moja łazienka – warknął.

- Jestem pana gościem i mam prawo korzystać z pomieszczeń, jakie są w pańskich kwaterach – zaśmiała się, kończąc tym samym temat wojny o łazienkę jej profesora.






Po śniadaniu Snape wszedł do salonu z kilkoma księgami w dłoni i usiadł na kanapie, a literaturę położył na stolik przed nim. Dziewczyna z ciekawością oglądała swojego profesora: jak otwiera każdą z nich, po czym, po kolei wkłada w nią czysty pergamin. Odwrócił się i spojrzał na nią. Kiwnięciem głowy nakazał jej przyjść do siebie. Wstała z łóżka, założyła kapcie i po chwili z ciekawością usiadła koło mężczyzny. Kazał jej zrobić z każdego przedmiotu notatki skrótowe, aby wiedziała, o czym, mniej więcej, była dana lekcja. Nie okłamujmy się, po incydencie w Zakazanym Lesie, dziewczyna opuściła sporo lekcji. Gryfonka oparła się wygodnie i zaczęła czytać, po czym najważniejsze, według niej, informacje zapisywała na pergaminie. I tak robiła z każdą księgą. Czytała i notatki, i tak w kółko. Po dwóch godzinach z cichym uderzeniem zamknęła podręcznik z transmutacji i potarła powieki. Spojrzała w bok i napotkała swojego profesora, jak sprawdza testy. Zerknęła mu za ramię z ciekawości, aby zobaczyć, kto ma prawie cały pergamin zapisany czerwonym atramentem, co potwierdzało, że marna będzie ocena.


- Zabierz to siano mi sprzed nosa – syknął znad pergaminu czwartoklasisty.

- Coś chyba nie poszło? A tyle pergaminu zapisane... – westchnęła, a on wywrócił oczyma.

- Panno Granger, nie liczy się długość, ale jej treść – prychnął.

- Herbaty?

- Kawy – odpowiedział i odłożył pergamin na kupkę sprawdzonych, po czym wziął kolejny. Natrafiając na samo nazwisko prychnął pod nosem.

- Proszę. – Postawiła chwilę później na stoliku parujący kubek czarnego płynu. Sama usiadła przy nim, podkuliła nogi i dmuchała parę swojego kubka, zerkając co jakiś czas na mężczyznę w czerni.


Musi zacząć w końcu działać, musi wziąć się w garść i nie pozwolić jej umrzeć. W końcu to on jest najlepszym sługą Czarnego Pana. To on mordował miliony mugoli, kobiet i dzieci, patrząc im w oczy, a ręka mu nie drgnęła. A teraz się boi rozkochać w sobie wiedźmę z hormonami. Nie wie sam, ile jej zostało czasu, nie wie, kiedy klątwa na dobre nią zawładnie, a ona najzwyczajniej umrze. Może został jej miesiąc, tydzień, albo ten jeden dzień? Może za minutę zadrży jej młode ciało i osunie się sztywna na poduszki? Zerknął dyskretnie na nią. Trzeba zacząć działać i to jak najszybciej! Tylko ją rozkocha i rzuci, co to dla niego, jakże obleśnego nauczyciela z lochów, który przez miliony osób jest uważany za dupka bez serca. A jeśli jest taki? Jeśli tak naprawdę nie uratuje jej swoimi egoistycznymi myślami? Jak potem spojrzy w oczy jej mugolskich rodziców, że ich jedyna córka może nie zginęła z jego rąk, ale z jego winy? Nie zniósłby tego. Uratuje jej życie, mimo że będzie przez nią potem przeklęty na wieki.


- Co pan czyta? – zaciekawiła się Hermiona, kiedy mężczyzna skończył sprawdzać prace uczniów, a zajął się lekturą. Jej nauczyciel siedział obok niej i zażarcie pochłaniał tekst, nie odrywając wzroku od książki.

- Nic nie czytam – warknął po chwili.

- Jak to? - zdziwiła się i przysunęła bliżej niego, próbując zajrzeć mu przez ramię.

- Tak to.

- To, co pan robi?

- Oglądam literki – warknął, przewracając kartkę.

- Profesorze... - jęknęła. - No co pan czyta?

- 101 sposobów jak zabić Gryfona autorstwa Severusa Snape'a – mruknął tajemniczo, a dziewczyna pobladła. - Głupia ty...

- To co w końcu?

- Książkę, Granger, książkę. – Pomachał jej nią przed nosem i uśmiechnął się, gdy dziewczyna uroczo zmarszczyła nosek, tym razem ze złości.

- Profesorze... - zaczęła jednak po chwili. - Jeśli pan już zakończy pracę nad eliksirem i go przyjmę, to co wtedy? - Po raz pierwszy oderwał wzrok od książki i uważnie spojrzał w jej oczy.

- Krwawe łzy miną.

- To już będzie koniec? - Oczy powiększyły się jej.

- W rzeczy samej – mruknął, odkładając książkę i usiadł tak, aby być bokiem do oparcia, a przodem do niej, bo wiedział, że będzie jeszcze wiele pytań ze strony dziewczyny.

- Będę musiała odejść?

- Możesz przychodzić na szlabany, panno Granger. – Uśmiechnął się po swojemu.

- Będę mogła przychodzić do pana, tak bardziej...

- Jak?

- Tak jak teraz jesteśmy tu? Będziemy rozmawiali bez warczenia na siebie? - cicho mruknęła, bojąc się jego reakcji.

- Czyżby panna Granger proponowała mi randkę? - Kącik jego ust minimalnie powędrował ku górze.

- Ja... t-to znaczy, niech pan zapomni, co mówiłam – szybko powiedziała, odwracając wzrok.


To był ten moment, by zacząć. Ostrożnie i delikatnie, jeden nieprzemyślany ruch może wszystko zniszczyć. Od teraz musi pokazać ściągniętą maskę. Teraz zacznie wykonywać swoje zadanie. Wziął głębszy oddech i położył swoją dłoń na jej. Przez chwilę nie wykonała żadnego ruchu. Nie obróciła się w jego stronę, ani nawet nie strąciła dłoni. Bał się, że ją wystraszy, albo jeszcze gorzej, jak wybiegnie stąd z krzykiem. Już poczuł kropelki potu na szyi. Chwilę jednak po tym, pogłaskał kciukiem jej brzoskwiniową skórę i zadziałało. Odwróciła się ku niemu. Jej wzrok był inny. Jakby chciała zwykłym spojrzeniem przekazać całą swą radość. Przybliżyła się do niego i delikatnie położyła mu głowę na ramieniu. On jednak wyswobodził swoje ramię, co nie uszło uwadze dziewczyny i objął ją, przyciągając do siebie. Hermiona położyła mu dłonie na brzuchu i przymknęła powieki, skrycie wdychając hipnotyzujący zapach, nieświadoma tego, że on robi to samo, aby zatrzymać to jak najdłużej w pamięci. Nie tylko skóra, oczy, włosy czy zapach pobudzały go. Cała panna Granger działała na niego jak narkotyk. Poczuł po chwili, jakby dziewczyna rozluźniła mięśnie. Spojrzał na nią, a na jego twarzy pojawiła się imitacja uśmiechu spowodowanego wyglądem Gryfonki. Hermiona wyglądała jak mała dziewczynka. Policzki lekko rumiane, a usta mimowolnie, wraz z noskiem, poruszała w czasie snu. Ostrożnie się podniósł i położył dziewczynę na kanapie, którą przed chwilą oboje zajmowali. Wziął puchaty koc, po czym okrył nią dziewczynę, pogłaskał po policzku i wyszedł z salonu.




***

Dorzucił dwadzieścia kolców jeżozwierza, liście Mandragony i zamieszał chochlą cztery razy w prawo i raz w lewo. Dodał kilka kropel krwi węża, gdy wywar zmienił barwę na rdzawy kolor – co oznaczało, że eliksir jest prawidłowy. Ściągnął go z ognia i zabezpieczył zaklęciem. Mężczyzna w ciemnej szacie zamaszystym krokiem dostał się do małej szafki, z której wyciągnął flakoniki i po chwili przelał tam bulgoczącą zawartość kociołka. Odłożył fiolkę na bezpieczne miejsce i wyszedł, po kilku godzinach pracy, ze swojej pracowni. Leniwie przetarł dłonią zmęczoną twarz i chcąc czy nie, zwinął się, skarżąc na brak snu w ostatni czasie.


Wchodząc do ciemnego salonu, tylko raz zerknął na uczennicę, wciąż śpiącą na kanapie w tej samej pozycji, jaką ją zostawił i skierował się do łazienki. Tam pozbył się ciężkich szat i wszedł pod prysznic, odkręcając letnią wodę. Przymknął powieki i relaksował się tą chwilą. Krople wody spływały po nagim ciele mężczyzny, dając coś w rodzaju ukojenia. Przeczesał dłonią mokre włosy i skierował twarz pod strumień wody. Przykrył dłonią mroczny znak i cicho jęknął. Odetchnął kilka razy na uspokojenie, zaciskając zęby. Kiedy każdy skrawek ciała mężczyzny pokrywały krople wody, on zakręcił kurek i wyszedł spod prysznica, stając przed ogromnym lustrem. Spojrzał, krzywiąc się, na ciało mężczyzny. Blada skóra, wiele blizn na całym ciele, znak na lewym przedramieniu, ukazujący jego młodzieńczą głupotę, haczykowaty nos, włosy, co zawsze wyglądały na tłuste i nieświeże, i te oczy. Czarne jak dwa jeziora, które skrywały wszystkie emocje czarodzieja. Tylko ich nikt mu nie odbierze, jedyna rzecz, którą posiada. Po rozmyślaniu osuszył się ręcznikiem, przepasał go wokół bioder i wyszedł z łazienki. Granger spała, a on mógł też za chwilę oddać się w objęcia Morfeusza. Ubrał świeżą bieliznę, rzucił ręcznik gdzieś na fotel i wystarczyło tylko przyłożenie twarzy do poduszki, aby po chwili mógł pogrążyć się w śnie.


***

Otworzył oczy w jakże paskudnym humorze. Nie wiadomo, czy było spowodowane to faktem, że przez kilka ostatnich godzin ważył eliksir na krwawe łzy Panny Granger, czy to, że ów kobieta dziś opuszcza jego komnaty. Spojrzał na zegarek i przeklął. Nigdy nie zdarzało mu się wstawać po południu. Nawet kiedy wieczorami zabawiał się z Ognistą Whisky, rankiem wstawał normalnie. Zwlókł się z łóżka, założył sweter na swój nagi tors i poszedł do łazienki. Przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze, cicho warknął, rozcierając czerwony policzek, na którym odcisnęła się poduszka. Wychodząc z łazienki, mimowolnie skierował wzrok na kanapę, która była... pusta. Warknął w myślach i pierwsze, co mu przyszło do głowy to kuchnia. Tak myśląc, tak zrobił.


Cicho otworzył drzwi, wślizgnął się niezauważalnie, jak na szpiega przystało i stanął w rogu pomieszczenia. Hermiona krzątała się po kuchni, rozkładając talerze, sztućce i przyprawiając nieznaną mu substancje w garnku. Miała zaróżowione policzki, niesforne kosmyki włosów uciekały z koka, a na jej nosie był biały proszek. Wyglądała zabawnie i musiał się przyznać sam przed sobą, że podobał mu się ten widok. Coś, no właśnie, nie wiadomo co, gdzieś w okolicy, gdzie powinien mieć serce, rozpłynęło się ciepłym żarem, dając ukojenie. A on musiał się zgodzić, że było to przyjemne, cholernie przyjemnie uczucie, dorównujące nawet jego ukochanej Ognistej. Tak jak wszedł do kuchni, tak samo niezauważalnie z niej wyszedł, kierując się do sypialni. Z głupim uśmieszkiem na ustach wyciągnął koszulę i spodnie, wspominając jak to panna Granger, z mąką umazaną na nosie, wyglądała uroczo. Choć ‘uroczo’ w Ślizgońskim słowniku raczej nie jest mile widziane, ale jemu Severusowi Snape'owi, wszystko wolno.


Nie byłby sobą, gdyby nie wszedł, zamaszyście otwierając drzwi. Dziewczyna podskoczyła, ale widząc swojego profesora w spodniach i koszuli, zamiast swojej mrocznej szaty, gdzie wyglądał seksownie, spłonęła rumieńcem. Zaczęła się uspokajać, nakazując swemu mózgowi, by pracował normalnie, ale wspomnienie, że przyciągnął ją wczoraj do siebie i przytulił, w niczym nie pomagało. Ich usta, które złączyły się w namiętnym pocałunku, ich wspólna noc...


- Skończyłaś mnie podziwiać? – warknął, przywracając ją do porządku. Cicho chrząknęła i zamieszała w garnku zupę, starając się zachować całkiem normalnie.

- Dzień dobry, profesorze. – Wskazała ręką na jego miejsce. - Niech pan usiądzie.

- Co ty masz na sobie? - Wskazał na nią palcem, po czym usiadł.

- Fartuszek. – Uśmiechnęła się. Spojrzała na niego spod wachlarza rzęs i mimowolnie spłonęła rumieńcem.

- Wiem, co to jest.

- To dlaczego pan pyta? - zaśmiała się cicho i wzięła jego talerz, nalewając zupy.

- Irytujesz mnie, Granger – warknął, nachylając się nad talerzem. - Dyniowa.

- Oczywiście – zgodziła się z nim, siadając przy stole. - Nic nie dodałam, nie otruje się pan – westchnęła, kiedy mężczyzna spoglądał podejrzanie na to coś, o czym ona mówiła, że jest zupą w jego talerzu.

- Spróbowałabyś tylko. – Nabrał łyżką trochę zupy, wcześniej mrożąc ją spojrzeniem i spróbował. Rozpływała się w jego ustach, przypominając mu to, jak jego matka robiła taką samą, idealna kopia wręcz. - Jadalne.

- Cieszę się. Profesorze... – zaczęła, kiedy on odłożył łyżkę, a sam oparł się na krześle najedzony. - Dziękuję.

- Za co?

- Za opiekę nade mną podczas mojego pobytu u pana. Chciałabym jakoś podziękować, dlatego ugotowałam ten obiad i jestem niezmiernie zadowolona, że smakował. – Wypięła się dumnie.

- Nie powiedziałem, że mi smakował, panno Granger.

- To dlaczego wziął pan dokładkę?

- To nie ma znaczenia.

- Niech panu będzie – mruknęła i zabrała jego talerz, kiedy on wyszedł z kuchni. Pozmywała naczynia, wytarła je, schowała do szafki, zamiotła podłogę i ściągnęła fartuszek, machnęła różdżką, gdzie zniknął, będąc odesłanym do Hogwartckiej kuchni. Jeszcze wyciągnęła z piekarnika ciasto, które upiekła, pokroiła je i zostawiła na talerzu na stole. Poszła do salonu, gdzie ubrała grubszy sweter i wzięła w dłonie swoją torbę. Spojrzała ze smutkiem na kwatery jej nauczyciela, które przez ostatni czas zastępowały jej dom, świadoma tego, że jest tu po raz ostatni.

- Proszę zaczekać. Jeszcze jedno. – Obróciła się do niego, a ten pomachał jej fiolką z eliksirem. - Otwórz usta. - Dziewczyna wykonała polecenie i poczuła słodki smak mikstury.

- Dziękuję za wszystko, profesorze. Za pomoc i opiekę nade mną. – Wspięła się na palce i pocałowała go w policzek. Spojrzała na niego. Miał pusty wzrok, a twarz bez emocji. Myślała, że coś powie jeszcze, że usłyszy z jego ust, aby nie wychodziła, aby z nim została, lecz nie doczekała się tego. Kiwnęła jedynie głową mężczyźnie, po czym opuściła jego komnaty, kierując się do Wieży Gryffindoru.



~*~


Kochane Misiaczki ♥
Były problemy aby napisać. Cokolwiek. Poznaliście już Marię (Vanessa Redgrave) i jak się Wam podoba ciotka Snape'a?  ;)  Dziękuję za Wasze komentarze, które strasznie pomagają w pisaniu ♥ Rozdział pragnę zadedykować:

Weasley - dziękuję Ci, że zaproponowałaś mi swoją funkcję jako Bety. Dziękuję za zbetoewanie pierwszego rozdziału i przepraszam, że tyle nerwów straciłaś czytając błędy ;.;  Dziękuję za włożoną pracę i usunięcie tych wszystkich wrednych robaczków, zwanych potocznie błędami, które niszczą rozdział  ^^

To$ce - Boże... jest tyle słów, a tam mało czasu i okazji aby je wypowiedzieć. Dziękuję Ci za obecność, za uleczenie w jakimś sensie ran, które (nie)mile widziane powracają. Dziękuję za to, że nie musiałaś, to wysłuchałaś mnie i jakoś pomogłaś mi w tylu sprawach, że nie jestem w stanie ich zliczyć. To miłe było siedzieć na łóżku i po chwili patrzeć jak w drzwiach stoisz Ty. Dziękuję Ci, za to, że odwiedziłaś mnie wtedy w Skrzydle Szpitalnym. Cieszę się, że jesteś chętna aby swoim kochanym ciałkiem Pandy uratować mnie przed tym złem. Wiem, że jestem tylko człowiekiem i będę upadać, ale jesteś świadoma tego, że bez obawy będę mogła wyciągnąć w Twoją stronę łapkę szukając azylu. Kocham Cię i doskonale o tym wiesz! ♥

Alexie - ile Ty zmarnowałaś na mnie czasu aby mi ciągle przez jedną osobę ogarniać tyłek. Merlinie... dziękuję Ci za wszystko co zrobiłaś dla mnie wtedy i teraz robisz. Choć wiem, że znów napisze a ja zwrócę się bezradna do Ciebie. Dziękuję za wszystko, za nawet jedno słowo z Twojej strony. Za tyle wiadomości co dostawałaś ode mnie nocą czy rano Ty i tak odpisywałaś i pomagałaś. Wiem, że bez Ciebie byłabym bezradna i nic bym nie zrobiła. Dziękuję za Twoje trzeźwe myślenie w każdej sytuacji i każde wyjście jakie mi udzielałaś. Wiem, że bez Ciebie nie poradziłabym sobie  ;**


+ Dziękuję tym wszystkim osobą, które chciały mi pomóc w funkcji Bety, a mianowicie: Zet, Magdzie Gada, Justynie Włodek, @pani_potter   <3

48 komentarzy:

  1. Wspaniały rozdział :) Ciotka Snape super :) Dlaczego Snape nic nie zrobił? Och jak on nieraz mnie denerwuje :/ Ale jak go nie kochać? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *.* Cieszę się, że Maria jako tako jest fajna :D Bo Snape to Snape, tego nie ogarniesz :_: Dziękuję kochanie za komentarz ;**

      Ściskam cieplutko! ^^

      Usuń
  2. Alebdoevjzieebbs dlaczego nio? :<
    Mam nadzieje, że Granger szybko jakiś szlaban dostanie xD <3
    Biedny Sevcio niedługo oszaleje nie mając z kim się podroczyć ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z szlabanem idą ujemne punkty... O.o Damy Gryfoną taki ból? xd Spokojnie... zadbam o to aby nie oszalał, już Jazz'a w ty głowa :D
      Dziękuję za komentarz :33

      Jazz ♥

      Usuń
  3. Rozdział marzenie :) Ciocia Seva bardzo fajna i pozytywna postać podobnie jak wujek. Twój Sev jest cudny ja tak nie umiem ;/ Czemu Sev ja puścił przecież miał ja w sobie rozkochać a na odległość trochę mu będzie trudno ;P Rozdział pisało ci się może trudno ale nie jest upuczony jest świetny.
    Pozdrowienia
    Jane

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam jak najlepiej wykreować Marię i Murry'ego jako sympatyczną parę staruszków ^^ Twój Sev jest świetny i dobrze o tym wiesz kochana *.* Jazz jakoś to rozegra bo chyba nie chcemy aby panna Granger padła trupem przez Snape'a xd
      Skarbie dziękuję Ci za motywujące słowa! ♥

      Jazz ^^

      Usuń
  4. Om nom nom nom *,*
    Rozdział świetny. I tak długo wyczekiwany.
    A propo tego wina i róż pod koniec ostatniego rozdziału już Ci na gg pisałam c:
    I mam teraz taką myśl... Czyżby Ciocia Seva dała Hermionie przepis na jakąś rodzinną dyniową? Skoro smakowała jak jego matki?
    Wiem, że nigdzie nie ma o tym słowa, lecz ja nie byłabym Grellem nie szukając dziury w całym! -^-
    Weny!
    Grell
    Nya~ *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dłuuugo? Nie, skądże... tylko Ci się tak wydaje xd I no właśnie tego nie ujęłam w rozdziale ani nic... Jazz bierze wszystko w swoje łapki i tłumaczy ^^ Więc tak na początku prostuje - Maria nie dała Hermionie żadnego sekretnego przepisu xd Panna Granger, przepis na zupę dyniową wyniosła z własnego domu, czyli jej mama go robiła a ona się nauczyła *.* A że Severus'owi przypomniało to jego matkę to już czysty zbieg okoliczności :33 Chyba w miarę jako tako wyjaśniłam ^^
      Dziękuję za komentarz kochana *.*

      Jazz ♥

      Usuń
  5. Rozdział cudny jak zawsze :* Ciocia Sevie'go marzenie! niech Granger jakiś szlaban dostanie bo Sev nie ma z kim się droczyć. Mój ulubiony parring zaraz po Hinny. Cudnie piszesz! Informuj mnie o NN :* Dziękuję <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj... ^^ Każdy martwi się o Seva, że biedak nie ma na kim się wyżyć. To słodkie xd Cieszę się, że Maria się spodobała :33 Dziękuję za komentarz i miłe słowa ;**
      Oczywiście powiadomię o NN ^^

      Jazz ♥

      Usuń
  6. A ja głupia myślałam że to kwiaty dla Hermiony i będzie co innego niż tu przeczytałam ale cieszę się że zostałam tak mile zaskoczona. Ta scena w której razem śpią mega słodka ale na szczęście Sev się słodki nie zrobił... Tylko ta końcówka rozdziału, normalnie masakra. Powinien ją pocałować albo chociaż przytulić ale wtedy to nie był by Sev....
    Czekam na następny rozdział bo po tym jeszcze bardziej wciągnęła mnie ta historia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam zaskakiwać :3 Choć cieszę się, że miałaś też własne koncepcje jakby to mogło się skończyć :) I to mnie bardzo cieszy, że czytelnik myśli 'jejka co dalej?' ^^ Strasznie dziękuję za komentarz i myślę, że kolejny grudniowy rozdział też będzie w miarę do przyjęcia ;)

      Ściskam cieplutko, Jazz ♥

      Usuń
  7. Jazz, skąd ty bierzesz takie pomysły?! Normalne cud, miód i fasolki wszystkich smaków <3
    A tak wogle, to strzelam foch na 5 minut. Ja tu czytam, że Miona leci do sypialni Seva i myślę: Będzie się działo! A tu dupa blada -,- Ale to, jak ją do siebie przytulił w salonie było słodkie *O*
    Będę płakać. Dlaczego Hermiona musi już zostawić Seva? No dlaczego się pytam! Wtedy, jak się żegnali myślałam, że Nietoperz ją pocałuje albo chociaż przytuli. Ale wyję na całego gdy pomyślę, że Sev musi rozkochać w sobie Mionkę, a potem ją porzucić. A wszystko przez JEBANEGO Dropsoholika -,- Mam nadzieję, że Jazz nie jest bardzo zUa i sprawi, że Wąż i Lwica będą mogli być razem. Ale po niej możemy się wszystkiego spodziewać :P Pozdrawiam cieplutko i weny życzę ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia :o Same wpadają do głowy, i tak siedzą, siedzą, że szkoda z ich nie skorzystać xd Już w pewnym sensie działo się myrymyry między nimi więc wiesz... :D Uwarzył eliksir i do widzenia Panno Granger :__: Ja zła? Ja jestem dobre dziecko, takie grzeczne i... no xd Czy będą razem? O.o któż to wie? :33

      Ściskam! ^^

      Usuń
  8. Ojejunu, aż się wzruszyłam ;.; Nie, nie tekstem... w sumie jakby się dokładniej zastanowić to tekstem też xD Chodzi o dedyk :3 Chyba troszeczkę przesłodziłaś, gdyż JA tylko pisałam to co myślę i nadawałam pewnej osobie dość często różne-niezbyt pozytywne- przezwiska :D Ale dziękuje <3 Też Cię kocham siostro!! ;*
    Wracając do tekstu xd Bardzo mi się spodobała scena w łóżku ^.^ A pytanie "Chrapiesz?" powaliło mnie na ziemie xD
    Ciocia Severusa jest straaaaaaaasznie sympatyczna i wcale, a wcale do niego podobna xd Tak samo wujek :D Nie ma to jak faszerować biedną Gryfonkę likierem xd
    Rozdział cudowny, tak samo jak dedyk dla mła :>
    Weny życzę i ciepluuuuuuuuutko pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie to! Że pisałaś to, że mi pomogłaś jest dla mnie ważne! ^^ Taaak pomińmy fakt, że leciało wiele cudownych epitetów xd Merlinie... nie masz pojęcia ile Twoje czyny dla mnie znaczą c: No ja wiem, że mnie kochasz sis! ^^ Jak mnie można nie kochać? xd
      Scena w łóżku? Mamooo... otworzyły mi się drzwi z napisem "+18" zły mózg.... xd Także uwielbiam Marię... jedyna osoba, która mimo wszystko pozwoli Ci wypić :D Yeah! xd

      Kocham ♥

      Usuń
  9. Kochana! ;3 Rozdział naprawdę bardzo dobry. Uwielbiam twoje opowiadanie ( o czym ty bardzo dobrze wiesz ^.^ ) i dla mnie każda część jest wspaniała do czytania.. O rety :D Nie no.. Nawet nie wiesz ile to mi dało radości na ponury niedzielny wieczór.
    Scena z burzą i wspólnym spaniem- moja ulubiona xd ;3 Jestem tak niezmiernie ciekawa jak będą się zachowywać na lekcjach eliksirów... Ja coś czuję, że ona jeszcze trafi na kilka nocy do jego komnat ^.^ xd
    Mam nadzieję, że ten rozdział, trochę przełamał lody z weną..
    Jazz, ty kawoholiczko, dziękujemy za kolejną część <3 ^.^
    Wiesz, gdzie mnie znaleźć. ;>
    Ananasiak

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejka... ^^ (pomińmy ten temat xd) Ponury? O.o Zaparzę Tb herbatki a mi kawy (!) Ave kofeina! <3 I porozmawiamy :33 Oh... u mnie tak pada :__: Aż mi się przypomniała piosenka 'za oknem deszcz... a ona, ona u mnie jest' :D Ehm mam taki meeega zaczepisty głos! xd Niech nad Hogwart'em częściej zjawiają się burze! :D Taa... mam mściwy plam buhaha xd A to wszystko się wyjaśni już niedługo... :33 Weny nie brakowało jako tako, brakowało innych składników, o których po części wiesz... ;.;
      Kawoholiczka do usług bejbe xd

      Całuski ^^

      Usuń
  10. Jejku, oni są tacy słodcy, że aż głowa mała. Ogólnie to nie przepadam za tym paringiem, ale u Ciebie strasznie mi się podoba. Mam szczerą nadzieję, że Snape uratuje Hermione i znajdzie miłość swojego życia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurczaczki.... *.* ależ mi nasłodziłaś ajć :33 Cieszę się, że u mnie jako, tako Sevmione Ci się spodobało, mimo że nie przepadasz za tym paringiem :D Czuje się z siebie dumna xd Yeah! Jazz ^^ Ehm... siła wyższa, proszę o wybaczenie xd Jak to się wszystko zakończy? Któż to wie... Milord powiada, że zacna Jazz coś wie, no ale ta nic nie chce zdradzić :o Ajć... ale ona okrutna :D
      Dziękuję za zacny komentarz :33

      Jazz ♥

      Usuń
  11. Dlaczego ja nie mam takiego talentu do pisania jak Ty?! :O
    Cudowne, czytam i czytam a Ty ciągle mnie zaskakujesz !
    Czekam na kolejny :* Weny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja + talent ( O.o ) = brałaś coś?! xd Skarbie... nie znasz chyba definicji talentu :33 Ja go nie posiadam, a krążą pogłoski, że nie odwiedzi mnie, jest u innych cudownych pisarek ^^ Hue hue... Jazz taka szalooona, uwielbia zaskakiwać :D
      Dziękuję za komentarz skarbie! ;**

      Ściskam cieplutko, Jazz *.*

      Usuń
  12. No i fajnie.
    Hermiona zapewne upiła się tym trunkiem Murry'ego, tak, ja to wiem :D
    Maria jest genialna, już ją lubię. Taka..."dobra ciocia" o tak, to dobre określenie, biorąc pod uwagę więzy łączące ją z Severusem...
    Kurcze, nie wyjdzie mi ten komentarz, ale głowa mnie boli, zadanie samo się nie odrobi... ech.
    Jak to dobrze, że Hermiona boi się burzy :3 Jesli wiesz, co mam na myśli. Tylko trochę szkoda, że już się od niego wyprowadziła :C
    Świetny rozdział, z resztą jak zawsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Upiła? O.o Wzorowa uczennica? No ehm... oczywiście, że nie xd Hermiona jest baaardzo grzeczną dziewczynką, która się boi burzy i wkrada się do łóżka swojego nauczyciela xd Tylko brać z niej przykład :D Maria podbija serca moich czytelniczek! *.* Jestem z siebie dumna :33
      Wyszedł komentarz i to bardzo siostrzyczko *.* Dziękuję za niego <3

      Twoja, kochana siostra Jazz ^.^

      Usuń
  13. Cześć i czołem :* Przepraszam że dopiero teraz ale no... no wiesz, szlabanik :D Tyle tu rzeczy że no ja pitole *.* Oczywiście pięknych rzeczy :D Ja tak se czyta, czytam i już tak jestem na końcu i tak jakoś sobie pomyślałam "Zaraz, zaraz.. to napisałam moja cudowna, kochana Jazz? Przecież to geniusz!"
    Na co muszę zwrócić uwagę... pojawiło się słowo K.A.W.A ^^ :D Oj no nie byłabym sobą, gdybym nie zwróciła ci uwaga :D Ach ta Jazz... i to ja między wierszami ją opisuje? :D
    Rozdział wspaniały. Świetnie wyszło ci opisywanie emocji i uczuć ;) Normalnie jak byli u tej ciotki, a wcześniej w Miodowym Królestwie, no to takie słodkie :D Ale jak się dowiedziałam, że to TA MARIA! no to normalnie szok o.O Boskie! :D
    Mimo to najbardziej podobał mi się fragment z burzą *O* No po prostu nawet nie wiesz jak bardzo mi się to spodobało. Sama wyobraźnia mi szaleje i nie mówię tu nich ;) (taa o nich też xD) Jak ona się bała, jej zachowanie , to po prostu ... nie mogę opisać :)
    No i jeszcze ONI. Gwałciciel Bells wcale nie miał skojarzeń :D (miał :D) Było po prostu słodko, bosko i ANIELSKO.
    Ale kolejny raz nie byłabym sobą gdybym wszystko zrozumiała :D O co chodziło z tym chrapaniem xD Mój mega wielki mózg tego nie rozkminił :D
    No to weny kocie :* Czekam na następny rozdział :D *SZEPCE* Wypij tam czasem za mnie :*
    Pozdrawiam gorącoooo BellatriX ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem taka zła... grr...! Piszę swój zacny komentarz i kurde... usunął się :__: Co za życie nie sprawiedliwe :o I właśnie zapomniałam na początku... kochanie Ty moje! <3 Oh... nie mam pojęcia czemu, ale widząc, że Ty napisałaś komentarz mam po prostu mega wielkiego banana na twarzy :D Widzisz jak na mnie działasz? xd Mrauuu *.*
      Ehm... Tylko moje kochanie potrafi czytać rozdział i po chwili skapnąć się na czyim blogu jest xd Oklaski dla Ciebie mała ;D Ja geniusz? *.* Jejka... weź mi tak już nie słodź, bo wypieków na twarzy dostanę :33 Ave Kofeina! ♥ Takie tam wyznanie miłości <3 Słodkie, wspaniałe, boskie, anielskie? O.o O mamooo... ale mnie rozpieszczasz kochanie *.* A ja się ogromnie cieszę, że się podobało i to jak! :33 + uwielbiam Tw wyobraźnię, mrr ^^
      Wiesz co się stało?! Dzieci! *.* Duuużo dzieci dziś... xd No właśnie jejka... ale miałam radochę, a jeszcze z misiami szły bo Dzień Misia dziś oh ^.^ Wypiłam dziś, kochanie <3

      Kocham, ściskam, całuję ♥

      Usuń
  14. No cześć. ;> :3
    Pierwsze, co powiem, to myślałam, że to zdjęcie Sevka z Hermionką, no że oni są nadzy, no! No zawiodłam się, Malwino, zawiodłam się i to bardzo! Ja już taki uśmieszek, że oni nadzy, a tu on tylko bez koszuli, no i ten... Cierpię. :(
    No dobra, mogę ci jednak wybaczyć tym, że Hermiona popatrzyła na jego bokserki, nie? To można wybaczyć i jej biodra, które robią kręcu, kręcu. xd O.o Nie wiem czemu, ale właśnie teraz przed moimi oczami stanęła właśnie ona i nasz profesorek i jak on jej daje ręcznikiem po tył... Nieważne, zostawmy moje myśli w spokoju. Myślę, że tak będzie dobrze dla każdego...
    ,,- Czyżby panna Granger proponowała mi randkę?
    - Tak, panie profesorze! Jutro. Ja. Ty. Moje łóżko. Może i prysznic. Będzie ostro." - to tak było, nie? Tak, tak było. Na pewno. Mam świetną pamięć! xd
    Hermionę trzasnął piorun, gdy miała 3 latka?! No, ale mimo tego, że to jest bardzo smutne, to przynajmniej wiemy skąd te włosy. xd
    Ja już kończę, kończąc słowem CIOCIA. ;> No to ten masz tu trochę weny i nie wydaj jej na głupoty!
    Całuski. :*****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No heeej bejbe <3
      Widziałaś ich nagich na zdjęciu? Albo chciałaś widzieć... xd Głodnemu chleb na myśli :D Ej! Nie zawiodłaś ^^ Nie, no jesteś genialna. Nie wyobrażam sobie ich pobudki w stylu 'dzień dobry' i to wszystko. Musiałam dać trochę pikanterii, różu na policzkach i przyśpieszone oddechy... xd Heh ta Jazz :D Twe myśli... nie ja nie wnikam, oj nie xd To ja mam sklerozę, no oczywiście skarbie, że tak było xd Zgadzam się w 100% :D
      Chyba napisze o kawie. Ave kofeina! ♥ Taa... nie pójdzie na głupoty oj nie xd

      Mraśne buziaczki, Jazz ♥

      Usuń
  15. Nominowałam cię do Liebster Blog Award. Szczegóły u mnie:http://hogwart-z-punktu-widzenia-dumbledore.blogspot.com/p/nominacje.html
    P.S sorry za spam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh... to strasznie miłe, dziękuję kochana. Postaram się jak najszybciej wpaść ♥

      Usuń
  16. Pomysł że Snape ma rodzinę jest świetny - dotychczas zawsze był sam. Rozdział super, czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie dziękuję za miłe słowa ♥ Dziękuję za komentarz ;**

      Całuski, Jazz <3

      Usuń
  17. AAAA <3 Cudny rozdział *__* Może dlatego,że dawno nie czytałam u Ciebie,dzisiaj nadrobiłam 37 i 38 :) I dzięki za informację w SPAMIE ;* No więc nie mam zbyt czasu,bo historia nudna czeka na mnie ;C Więc fajnie było z tą ciotką Sevka :-) I Hermiś,Hermiś ♥ Kocham,kocham ;3 Nie wiem co mogę jeszcze napisać <3 Powiem jedno : zaiste ;-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jejka *.* taki miły komentarz skarbie... ^^ Dziękuję Ci bardzo! ♥
      Mam nadzieję, że z historią było w miarę przyjemnie xd Ja ostatnio marketing gwałciłam :D
      Dziękuję za komentarz ;**

      Całuski, Jazz ♥

      Usuń
  18. Aaaa jaram sie! Codziennie patrzylam czy jest nowy rozdzial no i prosze! Jest jak zwykle cudny. Masz talent dziewczyno <3

    Pani Potter :* x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oł... em... dżi.... O.o xd Tyle słów w jednym komentarzu a ja mam rumieńca *.* Hio, hio... cieszę się ogromnie, że rozdział był w miarę do przegryzienia :D Gdy czytam, że ktoś codziennie tu zagląda i poszukuje nowego rozdziału to... to jest strasznie miłe, że to coś co ja pisze, chce być czytane nadal :33
      Dziękuję za komentarz <3

      Buziaki ♥

      Usuń
  19. Nie miałam co robić, więc odwiedziłam twojego bloga i jeszcze raz przeczytałam ostatnia notkę. I wiesz czo... popłakałam się. Sama nie wiem dlaczego. Gdy czytałam ją pierwszy raz emocje musiały skumulować się we mnie, ale za drugim razem nie miałam już sił ich w sobie tłamsić.
    Więc Jazz, niech następny rozdział emanuje pozytywną aurą bo kolejnej dawki takiej ilości smutnych,wg. mnie, informacji nie przeżyję...
    Pozdrawiam cieplutko w te cholernie zimne dni ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na prawdę 38 wywołał takie emocje? :o Powiedziałabym śmielej, że właśnie 37 był takim dość specyficznym rozdziałem. Choć każdy czytelnik odbiera to inaczej :3 Czyli mam zamówienie na kolejny rozdział? xd Będzie pozytywnie a może będzie dawka łez? Oj... nic nie powiem :D Zła Jazz! xs Wszytko wyjaśni się w grudniu tylko już nie płacz mała ^^

      Ściskam cieplutko ♥

      Usuń
  20. Oj, kolejny roździał cudny :D Najbardziej mi się podobało jak Sev spytał się miony czy chrapie xD I teraz smutniej: Nie roździeeeeelllaj ich niech mieszkają z sobą!!!!!!! Ok ogarnełam się, to teraz lece z pytaniem czy bym mogła skopiować tekst z twojego bloga, ale nie na mojego czy coś tylko na komputer, jakbyś usuneła bloga żebym mogła sobie poczytać, kurde pogóbiłam się, ok czy będe sobie mogła skopiować na komputer Twoje opowiadanie? Nigdzie niemam zamiaru go wstawiać, na żadnego bloga czy coś. Tylko skopiować do notatnika i zapisać, chyba rozumiesz oco mi chodzi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh... strasznie się cieszę, że się podoba ^.^ Ajć... za późno, Hermiona już się wyprowadziła :D
      Wszystko zrozumiałam :33 Blog jeszcze istnieje więc nie martw się, że rozdziały wyparują w jakiś niewyjaśnionych okolicznościach ;) Oczywiście możesz skopiować. Jest miłe, że zapytałaś najpierw niż to zrobiłaś :) No ja myślę, że mój Narkotyk (skrócona nazwa bloga *.*) nigdzie się nie znajdzie xd

      Całuski, Jazz ♥

      Usuń
  21. czesc. swietnie piszesz! czekam na rozwoj sytuacji! powiadomisz mnie jak dodasz cos nowego? ania.faltynowicz@op.pl pozdrawiam i zycze weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za miłe słowa :33
      Oczywiście będę Cię powiadamiać o NN, nie ma sprawy ♥

      Ściskam cieplutko, Jazz ^^

      Usuń
  22. Dopiero zaczęłam czytać twojego bloga jest super. :D
    Kiedy kolejne część?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh... :33 Dziękuję za komentarz, to bardzo miłe ^.^ Cieszę się również, że się podoba :33
      Może ukaże się jeszcze w tym tygodniu rozdział 39 :)

      Pozdrawiam i ściskam cieplutko! ;**
      Jazz ♥

      Usuń
  23. Rozdział napisany jak zwykle cudownie nic dodać nie ująć przepraszam że dopiero teraz dodaje komentarz ale net mi nie chodził szybko dawaj następny bo nie wytrzymam czekam na szybki next.
    Pozdrawiam Bartek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jejka... *.* Dziękuję Ci bardzo za miłe słowa ♥ Wiesz... Voldek maczał paluszki w Twoim internecie więc już znamy przyczynę :D

      Ściskam, Jazz ♥

      Usuń
  24. No i jestem.! W końcu :_:

    "Przycisnął twarz do szyby..." Hahaha nie chcesz wiedzieć jakie obrazy podsyła mi moja wyobraźnia xD
    Nw czemu, ale mam chory zaciesz jeśli chodzi o tę scenę gdy Hermi wymijała fasolki i natknęła się na Seva. No normalnie sam seksik z niego *.*
    On powinien mieć zakaz takiego skradania się.! Na zawał by można zejść z tym jego głosem. Gdyby tylko wiedział jak to działa na kobiety :_:
    Murry.! <3 Ojć już pokochałam Marię. Aż bije od niej ciepły blask radość, życzliwość i opiekuńczość ^^ A małżeństwo z nich genialne.!
    Tobias chce się spotkać z Sevem.?! To są jakieś jaja o.O
    Awwww.! O mój ty Merlinie, czy ty to widzisz.? Słodko, opiekuńczo...To nie Sev.! Ale i tak to jak pozwolił Hermi się z nim położyć i scena po ich obudzeniu...Myryryry, aż banan sam się na ustach pojawia <3
    Już.? Tak po prostu odeszła.? No nie, no po prostu se wszyła z jego kwater, a ten cielak nic nie zrobił.! Zupełnie nic.! Stał jak ciołek, no :_:

    Czekam na ciąg dalszy.! *.*
    +A co tam. Już Ci życzenia składałam, ale jeszcze raz...Wesołych Świąt i niech nowy Rok przyniesie Ci dużo, spokojnego czasu i pozytywnie wpłynie na Pana Wena, który będzie przynosił Ci nowe pomysły ;3

    Jazz...Kawoholiku...Mycho.! Nasłodziłaś mi mendo mała.! Gadałyśmy o tym :_: Dobrze wiesz, że nie masz za co mi dziękować.! Mimo wszystko zawsze będę przy Tobie i będę starała się wspierać, pomagać i pocieszać jak tylko będę umiała, ale też jestem tylko człowiekiem. Też Cię kocham misiaku <3

    To$ka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tosiek... musimy umówić Cię do specjalisty :D To z szybą było całkiem normalne... ^^ Chociaż Ty i tak wyłapiesz coś xd Kocham Twój zaciesz, oł jeee.... *.* Hah... nie no ja nie mogę *.* Twoje komentarze mnie powalają na łopatki xd I potem się dziwić, że wszystko mnie boli xd Heh ;p
      Mówiłam Ci to prosto w twarz... ale wydaje mi się, że to lepiej tu ujęłam... chociaż chciałam abyś ode mnie to usłyszała też :33 Wiesz doskonale, że Cię kocham? <33
      Jejka... Tosiek no ^^ Dziękuję Ci słońce, chociaż zapomniałaś dodać o czasie i snu bo bardzo mi się to też by przydało :33 Właśnie! Wszystkiego najlepszego kocie! *.* Że nie wpadłam z kawą na Twoje imieniny... grrr... :__: Za rok spodziewaj się mnie mrauuu :33 Ej... ale dzień się jeszcze nie skończył! Hue hue... xd + Wesołych i spokojnych świąt! ;**

      Kocham, ściskam, całuję! ;**
      Twoja Mycha ♥

      Usuń

Każdy komentarz, uwaga czy spostrzeżenie znaczy dla mnie bardzo dużo i pobudza Pana Wenę, który czasem bywa leniwy :)