Pchnęła dłonią ciężkie mahoniowe drzwi, a ciepło znajdujące się w pomieszczeniu od razu uszczypnęło ją w nos i blade od mrozu policzki. Do jej nozdrzy doleciał duszący zapach alkoholu i papierosów. Gryfonka strzepała z ramion biały puch i ściągnęła płaszcz, zawieszając go przez ramię. Rozejrzała się uważnie po pomieszczeniu i dostrzegła tuż przy schodach grupkę głośno śmiejących się mężczyzn, którzy popijali Ognistą Whisky i co chwilę zerkali na drugi koniec sali. Hermiona spojrzała tam, gdzie oni i ujrzała nieznaną jej kobietę wyglądającą na oko na ponad trzydzieści pięć lat. Miała kruczoczarne włosy do ramion, cerę koloru kości słoniowej i idealnie pomalowane szminką krwistoczerwone usta, co chwilę wypuszczające duszący dym papierosowy. Jej nienaganna sylwetka przyciągała wzrok większości mężczyzn w barze – ukradkiem spoglądali na jej odsłonięty, dumnie prezentujący się dekolt. Kobieta upiła łyk wina i podniosła wzrok na pannę Granger, wciąż stojącą przy drzwiach. Nieznana czarownica zmierzyła ją od stóp do głów, by po chwili posłać jej dość dziwny uśmiech i kwiknąć głową wraz z kieliszkiem pełnym czerwonego napoju. Gryfonka dopiero po chwili odwzajemniła gest, zmuszając kąciki ust do uniesienia się w górę, po czym odwróciła wzrok i zajęła krzesło przy barze, gdzie złożyła zamówienie. Kelner przetarł miejsce, przy którym zasiadła dziewczyna, i postawił filiżankę gorącej zielonej herbaty, uśmiechając się dobrodusznie. Hermiona położyła na blacie monety, upiła łyk napoju i odwróciła się, lecz nieznajomej już nie było. Zostawiła niedokończone wino i papierosa, który spoczywał w popielniczce, a jego dym unosił się leniwie w górę.
Lokal powoli zaczęli opuszczać klienci, a właściciel jednym machnięciem ręki umieszczał krzesła na blatach dębowych stołów i zagaszał świece przy pustych stolikach. Ziewnął głośno, przetarł dłonią znużone czoło i zniknął za barem, wynosząc puste skrzynki na zaplecze. Hermiona wzięła ostatni łyk napoju, zabrała ze sobą płaszcz i wdrapała się po schodach, gdzie w jednym z pokoi był kominek połączony z Hogwartem za pomocą sieci Fiuu. Potarła zmęczone powieki i pchnęła drzwi, które niemiłosiernie zaskrzypiały tak głośno, że na jej twarzy ukazał się cierpki grymas. Szepnęła pod nosem Lumos stojąc w progu, aby oświetlić sobie zaklęciem pomieszczenie, w którym się znalazła. Już miała chwycić garść proszku Fiuu i wejść do kominka nim usłyszała czyjś zaspany głos dochodzący z ciemnego kąta pomieszczenia. Zacisnęła palce na różdżce, odwracając się za siebie.
– Dłużej się nie dało?
– Malfoy – wzdrygnęła się zaskoczona, zdając sobie sprawę z kim ma do czynienia. Przecież jeszcze niedawno zostawiła chłopaka w tym samym pokoju, w którym znajdują się teraz i kazała mu wracać do zamku, a ten jakby gdyby nic wciąż tutaj był. Skierowała się bliżej niego, a blade światło z różdżki oświetlało twarz Ślizgona. Jego zawsze idealnie ułożone włosy teraz były rozczochrane, w artystycznym nieładzie co wyglądało jakby chwilę temu, wybudził się ze snu. – Co ty tutaj robisz?
– Em... – powiedział ironicznie i popatrzył teatralnie na swoje stopy. – Siedzę, nie widzisz?
– Ale po co? – Chłopak podniósł się z fotela, a ona spojrzała na niego uważnie.
– Wróciłem... ale – westchnął żałośnie – zawróciłem.
– O czym ty mówisz? – położyła dłonie na biodrach i pokręciła głową, nic nie rozumiejąc. Malfoy podszedł do niej i stanął, patrząc na nią z góry, a że był wyższy, to mimo że miała buty na korku, panna Granger poczuła się w tym momencie bardzo malutka.
– Och, Granger... – zacmokał, przekrzywiając głowę na lewo. – Wróciłem do zamku, schodząc do lochów natknąłem się na wychodzącego profesora Snape'a, a ten... – skrzywił się nieznacznie – kazał mi wrócić i czekać na ciebie tak długo, aż nie przyjdziesz, a potem zabrać cię do zamku.
– Profesor Snape kazał Ci po mnie przyjść?
– Niestety - wzruszył ramionami. Hermiona poczuła lekki ucisk w okolicy serca kiedy zdała sobie sprawę co właśnie powiedział jej Ślizgon. Opuściła nieco niżej różdżkę, aby nie mógł zauważyć małego rumieńca, który wkradł się na jej policzki. - Dobra Granger nie mam całego wieczoru, wracamy – chwycił ją za łokieć tak nagle, że pisnęła zaskoczona, czując jego dotyk.
– Przecież poradzę sobie – wyrwała się z jego stalowego uchwytu, po czym obróciła się na pięcie, wzięła garść proszku i zniknęła w płomieniach ognia, nawet nie zaszczyciwszy go ani jednym spojrzeniem.
– Kobiety – prychnął chłopak, również biorąc proszek Fiuu. – Nawet nie potrafią podziękować.
Kiedy Draco wyszedł z kominka, wyprzedził dziewczynę w drzwiach i od razu zaczął kierować się w przeciwległą stronę korytarza, gdzie spostrzegł w blasku pochodni sylwetkę kobiety opartej o ścianę. Dziewczyna jedynie zauważyła nikły łobuzerski uśmiech wpływające na jego wargi, nim przyśpieszył kroku i zniknął jej z pola widzenia, oddalając się do nieznajomej.
Panna Granger zagryzła zaciekawiona wargę, rozmyślając z kim spotyka się młody Malfoy w środku nocy. Może jest to posiadaczka czerwonej szminki, która zostawiła ślad na jego policzku tuż przed spotkaniem z wokalistą Fatalnych Jędz? Może to była panna Parkinson? O zgrozo! Na samą myśl o Ślizgonce przeszły ją nieprzyjemne dreszcze. Założyła kosmyk włosów za ucho i oparła się o chłodną ścianę, przymykając powieki. Przed oczami ujrzała scenę jeszcze sprzed kilku godzin w gabinecie Mistrza Eliksirów, wciąż czuła jego wargi na swoich i jego oddech, który otulał jej szyję niczym najlepszy aksamit. Przeszło jej przez myśl ile Snape mógł pozbawić jej dom punktów za jej miłosne wyznanie w gabinecie. Może nie było aż tak źle? Może nie odebrał im wszystkich punktów i zostawił ich chociaż trochę? Zaśmiała się, kręcąc głową z niedowierzaniem. Snape zostawiłby jakiekolwiek punkty Gryfonom? Nonsens, panno Granger, nonsens.
Wyprostowała się, zacisnęła pięści i dość równym krokiem zaczęła kierować się do sali eliksirów. W gruncie rzeczy jakoś nie odczuła strachu przed najbliższym spotkaniem ze Snape’em. Nie bała się jego morderczego spojrzenia czy chłodnych komentarzy; obawiała się braku jakiejkolwiek uwagi z jego strony. Przerażała ją myśl, że mężczyzna zachowa się jakby nic, nie miało miejsca, jakby się nie całowali, jakby nic się nie wydarzyło, a ktoś tylko wyciął ten felerny fragment kiepskiej komedii romantycznej. To martwiło ją najbardziej. Rozejrzała się, by sprawdzić, czy żaden Ślizgon nie chodzi po korytarzu, by nie powstały jakieś durne plotki wyssane z palca. Mieszkańcy Domu Węża wprost uwielbiają wszelkiego rodzaju sensacje. Upewniwszy się kilka razy, że jest sama, zapukała.
Czekała minutę, dwie i kolejną, aż jej otworzy, ale nic takiego nie miało miejsca. Może powinna przyjść jutro? Profesor Snape na pewno się nie pogniewa, jeśli przekaże mu następnego dnia prośbę Murry’ego. A jak to nie jest tak dobry pomysł? W jej głowie zaczęły krążyć najróżniejsze myśli, począwszy od śpiącego Snape’a w jego komnatach, aż po wypadek w jego pracowni. Jest odpowiedzialną dorosłą osobą i na pewno by mu się nic nie stało, wszystkie ingrediencje dodaje z uwagą i panuje nad wszystkim. Poczekała jeszcze chwilę i odeszła, oglądając się ostatni raz.
Ciężko wlokła nogi po schodach, prosząc samą siebie, aby dała radę – zostało jej tylko kilka stopni. No, Hermiona, dalej! Czuła tak intensywny piasek pod oczami, tak bardzo była zmęczona, tak bardzo marzyła, aby oddać się w czułe objęcia Morfeusza. Kiedy już doszła do Pokoju Wspólnego, złapała się fotela, oddychając szybko. Za słaba kondycja, oj za słaba, Mionka. Przełknęła ślinę i ruszyła po schodach prowadzących do Dormitorium dziewcząt z szóstego roku. Otwierając drzwi, usłyszała jedynie ciche oddechy współlokatorek pogrążonych we śnie. Zapaliła światło, ściągnęła płaszcz i schowała buty do kufra. Wzięła kosmetyczkę, piżamę i powolnym krokiem udała się do łazienki. Zrobiła niedbałego koka i weszła pod gorący prysznic, oddychając ciężko. Dawno nie była tak wypompowana z sił witalnych jak tego wieczoru. Sama nie wiedziała, czy była to sprawka teleportacji między państwowej z Ginny do Francji, czy może jej wyznanie miłosne w gabinecie Snape'a. Brała pod uwagę również czas spędzony z Malfoyem, gdzie musieli porozmawiać z Myronem, a bądź co bądź to spotkanie było dla niej mocno stresujące. W końcu nie codziennie może spotkać się z wokalistą Fatalnych Jędz. Osuszyła obolałe od zmęczenia ciało, zarzuciła na siebie piżamę, a potem wsunęła się do pod kołdrę, oddychając z ulgą. Ledwo przyłożyła twarz do poduszki, nim poczuła, jak zostaje porwana do krainy snów.
Posiłek w Wielkiej Sali zbliżał się ku końcowi. Udało się jej prześlizgnąć pomiędzy wychodzących z sali Puchonami i Krukonami. Wielka Sala powoli zaczęła pustoszeć, przy stole Domu Lwa zastała jedynie Neville'a sączącego sok dyniowy, co jakiś czas rzucającego okiem w stronę Proroka Codziennego.
– Cześć, Neville! – przysiadła się do chłopaka.
– O, cześć. Długo spałaś – zauważył, uśmiechając się lekko.
– Nadrobiłam cały tydzień – zaśmiała się. – Zostało coś jeszcze? Jestem strasznie głodna – jęknęła a na dowód, zaburczało jej w brzuchu tak głośno, że usłyszał to Neville, który po chwili się zaśmiał. Zastawa z jedzeniem zaczęła znikać ze stołów, ale Hermiona szybko porwała parę tostów, dżem malinowy i sok.
– Hermiona, mam coś dla ciebie.
– Dla mnie? – zapytała zdziwiona odkładając tosty na talerz. – Co takiego?
– Wszyscy odebrali przy śniadaniu. Ciebie nie było, trzymaj. – wręczył jej kopertę koloru brzoskwiniowego. Na środku nienagannym pismem było nakreślone jej imię i nazwisko, a z tyłu dostrzegła pieczęć Hogwartu.
– Dziękuję. – uśmiechnęła się, przewracając kopertę w dłoniach.
– Nie ma za co. Lecę do siebie, do zobaczenia! – pomachał na pożegnanie i zniknął, zostawiając ją już praktycznie samą w Wielkiej Sali.
– Do zobaczenia Neville. – otworzyła kopertę, a zawartość sama wyfrunęła w górę i rozłożyła wcześniej zgięty papier. Doleciał do niej spokojny i aksamitny głos Cho Chang:
Picie – do krańcowej butelki,
jedzenie – do półmiska ostatniego,
zabawa – do rana białego!
My, prefekci Cho Chang i Ernie Macmillan wraz z dyrektorem Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart, Albusem Dumbledorem, z radością zawiadamiamy Pannę Hermionę Granger, iż 22 grudnia 1996 roku o godzinie 20:00 odbędzie się Bal Zimowy w Wielkiej Sali. Zapewniamy dobrą muzykę, smaczne jedzonko i miłą atmosferę, a magiczna zabawa jest gwarantowana!
Dyrektor Albus Dumbledore
Prefekci Cho Chang i Ernie Macmillan
Kiedy głos Cho zamilkł, koperta zapachniała wiosennymi kwiatami, a w tle zdało się usłyszeć jedną z wolniejszych ballad Fatalnych Jędz. Cho i Ernie wykonali już swoje zadanie odnośnie balu zimowego tak jak Hermiona i Malfoy. Musiała przyznać, że zaproszenia wyszły im znakomicie. Schowała papier w tylną kieszeń spodni i zaczęła konsumować swój posiłek.
Już miała się kierować do Pokoju Wspólnego nim nogi, zaprowadziły ją na czwarte piętro, do Skrzydła Szpitalnego. Ostrożnie uchyliła białe drzwi i weszła do pomieszczenia, rozglądając się po sali. Ostatnimi czasy była tutaj dość częstym gościem. Spojrzała w lewą stronę na łóżko, które zdarzyło się już kilka razy zająć w tym semestrze.
– Madame Pomfrey! – zawołała. Minęła chwila, nim ujrzała pielęgniarkę wychodzącą ze swojego gabinetu.
– Panna Granger co cię do mnie sprowadza. Coś się stało?
– Ostatnimi czasy zauważyłam, że jestem bardziej zmęczona, koncentrację mam słabszą, kondycję też, jestem niewyspana, a przesypiam całą noc – powiedziała, spuszczając głowę. – Myślałam, że może ma pani jakieś witaminki wzmacniające czy coś podobnego? – zapytała z nadzieją wymalowaną na twarzy. – Nie mam pojęcia, może jakieś choróbsko mnie łapie po prostu.
– Witaminki powiadasz? – powtórzyła i zlustrowała ją spojrzeniem. – Zaczekaj momencik, zaraz wracam.
– Dobrze.
– O, mam coś! – usłyszała po chwili głos starszej kobiety. Podała jej tabletkę i kiwnęła głową, by popiła ją wodą z białego plastikowego kubeczka, który jej podała.
– Co to? – zapytała, ocierając kącik ust.
– Witamina C w bardzo silnej dawce, tylko tyle ci mogę dać. Może złapałaś jakiegoś wirusa? No nic, jak nie pomoże, to przyjdź do mnie. Idź odpoczywaj teraz.
Hermiona poczuła lekkie ukłucie niezadowolenia, oczekiwała czegoś innego niż czystej dawki witaminy C. Była pewna, że kobieta bardziej zainteresuje się jej problemem, w końcu była szkolną pielęgniarką. Widocznie tego dnia Madame Pomfrey nie była w humorze, bo patrzyła na nią z wyczekiwaniem, a jej usta zacisnęły się w podłużną linię. Co jakiś czas odwracała głowę w stronę swojego gabinetu. Na biurku miała porozrzucane listy, Hermiona zrozumiała, że przyszła nie w porę. Nie chciała dłużej się narzucać kobiecie w głębi siebie czuła, że i tak jej nie pomoże. Na jej ustach wkradł się lekki uśmiech.
– Dziękuję bardzo Madame Pomfrey, do widzenia.
– Do widzenia panno Granger.
Jak powiedziała Madame Pomfrey, tak Hermiona zrobiła. Położyła się na jednej z kanap, będącej najbliżej kominka, wpatrując się w wesoło huczący ogień. Jego żółto-czerwone nici co chwilę się dotykały, po czym oddalały się stęsknione, by znów wrócić do siebie. Ten widok kojarzył się jej z dwoma zdarzeniami. Pierwszym, kiedy jako mała dziewczynka siedziała w wielkim granatowym fotelu i grała ze swoim dziadkiem w karty, a jej babcia przycupnęła na kanapie i czytała książkę. Co roku dziewczyna spędzała dwa tygodnie u dziadków na feriach zimowych, jeszcze uczęszczając do mugolskiej szkoły. Zmrużyła oczy, przyglądając się uważniej płomieniom, i ujrzała gorący, namiętny pocałunek. Ujrzała jego, kiedy kładł rękę na jej talii, przysuwając do siebie, by następnie pogłębić pocałunek. Cichutko westchnęła, czując ciepło w okolicy serca na myśl o tym skrytym czarodzieju.
Ginny weszła do Pokoju Wspólnego, rozglądając się uważnie. Ujrzała przyjaciółkę leżącą na jednej z kanap, uśmiechnęła się do siebie. Usiadła obok niej, a ta podsunęła się bliżej, kładąc głowę na jej kolanach. Ginny pogłaskała dziewczynę po głowie i po niedługiej chwili panna Granger odpłynęła w objęcia Morfeusza.
Niedziela. Jakże Snape ją uwielbiał. Cały dzień spędzony w jego ukochanych mrocznych lochach bez patrzenia na jakiegokolwiek ucznia. Posiłki jedzone tylko wtedy, kiedy miał na to ochotę w swojej prywatnej kuchni. Idealnie, mruknął w myślach, przeciągając się w śnieżnobiałej pościeli. Rzucił okiem na zegarek. który wskazywał wpół do drugiej. Ziemistą dłonią przetarł twarz, usuwając tym gestem resztki snu, i wstał leniwie z łóżka. Pierwszy raz zdarzyło mu się wstać o tak późnej porze, ale zbytnio się tym nie przejął. Wziął szybki prysznic, po czym zjadł śniadanie, prosząc wcześniej jednego ze Skrzatów o jego przygotowanie. Znalazł się w salonie, siedząc w jednym z foteli. Złączył opuszki palców i kiedy miał już myśleć o wszystkim i o niczym, usłyszał pukanie. Na jego twarzy zagościł okropny grymas. Już miał udawać, że wcale go nie ma, gdy pukanie się powtórzyło. Z jego ust wyleciała wiązka siarczystych przekleństw. To był jego wolny dzień, ale zawsze kogoś musiało tutaj przygnać. Wstał z fotela zły jak osa. Przeszedł krótki, ciemny korytarz i znalazł się w swoim gabinecie. Podszedł do drzwi, fukając rozjuszony na cały świat. Kiedy je otworzył, a nikogo nie było, zdenerwował się jeszcze bardziej. Zrobił krok, wychylając się, i ujrzał oddalającą się dziewczynę.
– Granger – syknął. Dziewczyna obróciła się za siebie, a jej kąciki ust niepewnie uniosły się w górę.
– Dzień do...
– Za mną – powiedział, znikając za murami, nawet nie dając jej dokończyć. Trochę zdziwiona, zrobiła tak, jak kazał. Przeszła przez gabinet czarodzieja, a potem przez korytarz, który tak dobrze znała, i znalazła się w salonie. Nie sądziła, że jeszcze tu zagości. Z zaciekawieniem obserwowała ściany, półki i meble. Wszystko było na swoim miejscu, tak jak zapamiętała to ostatnim razem. Jej wzrok zatrzymał się na...
– Minus dziesięć punktów od Gryffindoru za głupią minę – powiedział. Teraz się zorientowała, że stała z otwartą buzią. Musiało to wyglądać niezbyt inteligentnie, więc szybko ją zamknęła. – Nie gap się tak na mnie.
– Nie gapię się, profesorze.
– Doprawdy, Granger? – zapytał jakby tajemniczo, opierając się o szafkę. – Wyglądasz, jakbyś widziała ducha.
– Możliwe – odparła cicho i spuściła głowę, a jej policzki zaczęły płonąć różem. Snape stał zaledwie kilka metrów od niej, na boso i w szarej koszuli. Trzy, może cztery guziczki były odpięte, ukazując blady tors. Miał na sobie ciemne mugolskie dżinsy. Przełknęła ślinę. Panna Granger musiała przyznać sama przed sobą, że mężczyzna wygląda seksownie. Snape usiadł na fotelu i chrząknął na swoją uczennicę, ale bez skutku.
– Granger – syknął drugi raz tego dnia. Kiedy dziewczyna spojrzała na niego, kiwnął głową, wskazując fotel obok niego. – Zrobiłaś to, o co ciebie poprosiłem?
– Tak – mruknęła, drapiąc się po policzku, jakby to miało usunąć jeszcze utrzymujący się rumieniec. – Pana wujek poprosił mnie, abym panu przekazała, że ma pan go odwiedzić. Byłam wczoraj, ale nie zastałam pana.
– Możliwe, że spałem, Granger.
– Albo i nie – powiedziała dość odważnie.
– Co ty pleciesz? – Przyjrzał się jej wnikliwie.
– Malfoy mówił, że pan wczoraj gdzieś wychodził...
– Nie twoja sprawa, Granger. – uciął to tak chłodnym tonem, że oznaczało to jedynie, aby nie pytała o nic więcej, bo wyląduje w jednym z jego kociołków.
– Profesorze – zagadała po chwili czekając, aż podniesie na nią wzrok. – Byłam dziś u madame Pomfrey po...
– Coś ci jest, Granger? – zapytał tak szybko, że zadziwił tym samego siebie.
– Nie wiem właśnie – ponownie obdarzyła go ciepłym uśmiechem. – Ostatnio jestem zmęczona i osłabiona. Pewnie się przeziębiłam, dostałam witaminę C, przespałam się, jak Madame Pomfrey mi kazała. Panie profesorze, gdyby to nie zadziałało, to mógłby mi pan coś dać silniejszego?
– A co, mam napisane na czole pielęgniarka? – prychnął tak, że się przestraszyła nie na żarty, odruchowo wbijając się w fotel.
Snape wstał i szybkim krokiem skierował się do łazienki, zostawiając ją samą. Odkręcił kran i spojrzał na swoje odbicie. Granger sama zauważyła, że coś złego się z nią dzieje. Zaczęła zauważać zmiany w swoim organizmie. Zwyzywał w myślach Albusa i jego polecenie, Szyszymorę i jej klątwę oraz tego głupiego Puchona, za którym poszła do Zakazanego Lasu. Gdy tak patrzył na nią, widział, jak znika z tego świata. Szyszymora z satysfakcją wysysa z niej życie. Ile jej pozostało? Tydzień, a może tylko dwa dni? Zrób coś z tym w końcu Snape! Usłyszał ten niewdzięczny głosik w głowie. Przymknął powieki, oddychając powoli, a coś w okolicy serca zakuło go, na moment, prawie niezauważalnie, ale zakuło. Trwał tak przez chwilę zastanawiając się co to było i trwałby tak jeszcze dłużej, gdyby nie pukanie dziewczyny, które wyrwało go z rozmyślań.
– Panie profesorze, wszystko w porządku? Siedzi pan już tam piętnaście minut.
– Żyję, Granger – rzucił szorstko, jednak po chwili i skarcił się w myślach. Musi być dla niej milszy. Otworzył z rozmachem drzwi i usłyszał tylko wielki łomot oraz krzyk dziewczyny.
– Profesorze! – Leżała na podłodze, trzymając się za tył głowy.
– Granger! Jak ty leziesz?! – warknął, patrząc na nią z góry i przewracając oczami.
– Jak ja? Ledwo odeszłam, a dostałam drzwiami, ot co! Pomoże mi pan? – zapytała w końcu, kiedy po kilku próbach nie dała rady wstać sama.
– Gryfoni – warknął pod nosem Mistrz Eliksirów i wziął ją na ręce pomimo zadziwionego wzroku panny Granger. Położył ją na kanapie, sam dosunął sobie fotel i przywołał kawałek mrożonego mięsa z kuchni oraz kilka eliksirów. – Trzymaj.
– Dziękuję. – Wypuściła powietrze ze świstem, przykładając prowizoryczny okład do swojego siniaka.
– Przeciwbólowy. Pij. – podał jej flakonik. – Wzmacniający, chciałaś coś na to osłabienie, to masz. – był to silny eliksir wzmacniający, ale tylko tuszował wszystkie oznaki klątwy Szyszymory. Mogła poczuć się dobrze, za to tylko chwilowo. Jedynym skutecznym lekiem był on. Severus Snape. Musiał się w końcu przełamać. Nie uśmiechało mu się mieć jej duszę na sumieniu.
– Dziękuję, profesorze. – kiwnął głową, odsyłając puste flakoniki i kawałek mięsa na swoje miejsce. – Pamięta pan wczorajszy wieczór? – zapytała niepewnie, poprawiając się na kanapie. Snape zadrżał na moment, czując wbijające się kolce w kark. Spojrzał na nią. Musiał w końcu zacząć walczyć z tą przeklętą klątwą.
– Jak można nie pamiętać, panno Granger? – powiedział to tak nad wyraz aksamitnym głosem, że serce zabiło jej mocniej, a motylki w brzuchu zaczęły wariować jak opętane, kiedy położył swoją zimną dłoń na jej dłoni.
– Chciałabym podziękować profesorze. – kusząco wygięła kąciki ust, a jemu zrobiło się jakby cieplej w tym zakutym lodem sercu. Nie wiedział za co chciała podziękować, ale nie dane mu było dłużej się nad tym zastanowić nim Granger wyprostowała się i dotknęła jego policzka, zaglądając w ciemne oczy. Uśmiechnęła się kolejny raz i przybliżyła się, składając delikatny, niewinny pocałunek na jego ustach. Musiał się przyznać sam przed sobą, że było to miłe uczucie. Poczuł lekkie ukłucie, kiedy odsunęła się nieznacznie spoglądając na niego. – Dziękuję.
– Oj, Hermiono, gdybyś była troszkę starsza – wyszeptał jej do ucha, zbliżywszy się wcześniej. Oczy zabłyszczały jej ze szczęścia.
– Jestem pełnoletnią czarownicą – mruknęła do niego. – Jestem już kobietą. – musnęła wargami jego szyję, a on mruknął cicho.
– Zauważyłem, Granger. – złapał ją w talii i przybliżył do siebie. Ona jedynie zachichotała zalotnie w odpowiedzi.
Dziesiąty grudnia. Wtedy nastał dzień, gdy Severus Snape zaczął swoją jakże piękną, a zarazem okrutną grę. Zacznie mieszać w głowie panny Granger, zacznie bawić się jej uczuciami, tylko po to, aby usunąć ciążącą na niej klątwie, która tylko tyka jak bomba. Jeśli Severus spełni swoje zadanie, zniknie zgodnie z nakazem Albusa, odsuwając się z jej życia. W innym wypadku bomba wybuchnie, niosąc ze sobą śmierć.
Czarownice i czarodzieje, grę czas zacząć!
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Czarownice i Czarodzieje! ♥
Minął ponad rok i mam nadzieję, że chyba się nie wypaliłam w pisaniu, co sądzicie? ;o Ja jestem kurcze strasznie dumna z tego rozdziału, podoba mi się :) Chyba wszystko jest jak powinno być i udało mi się to opisać *-* A Wam podoba się? :3
Dziękuję Moony mojej kochanej Becie za sprawdzenie rozdziału <3 i dziękuję Wam wszystkim, którzy czekali na mnie przez ten czas i nadal są, dziękuję nowym czytelnikom bo mam nadzieję, że zostaną u mnie już na dłużej *-* ♥
Proszę zostawcie po sobie ślad w komentarzu bo bardzo ważne jest dla mnie Wasza opinia! :*
Stęskniłam się za Wami!
Jazz ♥
No rozdzial suuuper mimo tak długiej przerwy. Napewno sie nie wypalilas mowy nie ma. Oj biedna Miona mam nadzieje, że wszystko sie uda i będzie życ... troche chaotyczny kom, ale musisz mi wybaczyc malo czasu duzo mysli ;-)
OdpowiedzUsuńCzekam na nn kochanienka
Pozdro i weny
POISON
Tak myślisz? Hm... ;.; Autorka też ma taką nadzieję heh ;) Oj wybaczam kochanie przecież :* Dziękuję za miłe słowa! :)
UsuńJazz ♥
Nareszcie tak długo wyczekiwany rozdział <3
OdpowiedzUsuńZaczęłam czytać, aż tu nagle koniec. Oj kochanie ty moje pewnie, że nie wypaliłaś się w pisaniu! Świetny rozdział ^^
Ciekawa jestem kim jest ta intrygująca kobieta z początu rozdziału. Mam nadzieję, że jeszcze się na nią natkniemy *.*
No i z kim to się spotyka ten nasz Malfoy?!
Oczywiście chyba nie muszę tu nic pisać o całej scenie między Sevem i Hermi :3 Czekam na ciąg dalszy!
No to tak jak przed chwilą napisałam...Czekam na NN, który mam nadzieję, pojawi się dość szybko :D
Weny mycho! :*
Całuję: To$ka
Tosiek! *o*
UsuńMogę obiecać, że jeszcze się pojawi ta nieznajoma c: Oj Tosiek co tyle pytań hm? :p Nie zdradzę Ci nic :* :D I nie wyciągniesz tego ze mnie... chociaż wiem, że potrafisz to nie ulegnę. Hah c: xd
Dziękuję za miłe słowa! :*
Buziaczki ^-^
Jazz ♥
Świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego rozdziału.
Życzę weny na kolejne rozdziały ;-)
Alis
Ohh...! <3 Jak mi miło, kurczaczki :33
UsuńDziękuję bardzo za komentarz :*
Ściskam,
Jazz ♥
Rozdział taki hjdjkasdasndjas, że tak to ujmę <3
OdpowiedzUsuńKońcówka baardzo Sevmione, lubię to! Oj, zły Severus, zły i okrutny. Moment, kiedy walnął ją drzwiami bezcenny ;)
I ta nasza sexy woman! Kimże ona jest? Czekam na następny rozdział i więcej Murry'ego i Seva i Miony <3
Ściskam mocno ♥
Haha! ♥ W sumie co się dziwić skoro to Nietoperz z Lochów *-* A dowiesz sie już nie długo :33 Postaram się Murry'ego wcisnąć gdzieś c:
UsuńDziękuję kochanie za komentarz! :*
Jazz ♥
Powiem szczerze,że nigdy jakoś nie przyszedł mi do głowy ten paring ale jakoś tydzień temu tak się natknęłam na twojego bloga i wsiąknęłam całkowicie ! Pokochałam ich że 2 dni minęło mi na przeszukanie całego internetu na poszukiwaniu coraz to więcej blogów. Twój styl pisania jest taki lekki,świetnie i płynnie sie to czyta... Chcę więcej i więcej . Będe stała czytelniczką -Gosia
OdpowiedzUsuńO kurczę! *-* Bardzo Ci dziękuję za miłe słowa :* Przyznam się szczerze, że też kiedyś nie przyszło mi do głowy aby połączyć nauczyciela z uczennicą... no ale zaczęłam pisać c: Gosia na prawdę dziękuję za miłe i budujące słowa i bardzo się cieszę, że jesteś moją nową czytelniczką! :* :)
UsuńJazz ♥
Piękny rozdział <3 i co jest dla mnie bardzo ważnie nie przesłodzony *-* brakowało mi tego bloga ponieważ. tak naprawdę, jest to jeden z tych blogów dzięki którym zakochałam się w Sevmione. nie wiem co mam jeszcze napisać. pustka w głowie. po prostu jestem w siódmym niebie że do nas wróciłaś :)
OdpowiedzUsuńDziękuję kochana! *-* Na prawdę? Kurczę strasznie mi miło ^-^ Też się strasznie cieszę, bardzo się stęskniłam za tym wszystkim :c no ale już jestem! ♥
UsuńBuziaczki,
Jazz ♥
Super rozdział. Spokojnie to że minął rok nie zmieniło na gorsze twojego pisania. Ciekawe kim jest ta kobieta i z kim spotyka się Draco. Hmmmy bal zimowy ciekawie ciekawie :). Moment z drzwiami genialny ;). Biedna Miona, a niedobry Severus knuję swoją intryge... :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
AW
A dziękuje, dziękuję! :) Oj nie dobra ja, że tak wszystko to ukrywam, ale nie długo coś ujawnię :D Cieszę się, że Ci się podoba :33
UsuńJazz ♥
Mimo że minął rok to rozdział jest świetny i myślę że nie wypaliłaś się w pisaniu. To chba pytanie rozdziału ale kim jest ta kobieta z baru? (Napięcie jak przy losowaniu liczb w lotto kiedy jest kumulacja :D). Bal zimowy tak? Może być całkiem ciekawie. Moment kiedy Hermiona przychodzi do Severusa boski *,*
OdpowiedzUsuń"A co mam napisane na czole "pielęgniarka""
"-Profesorze!
-Granger! Jak ty leziesz?!
-Jak ja?! Ledwo odeszłam a dostałam drzwiami, ot co!" hahahah leżę i nie wstaje. Severus i jego intryga z której podejżewam że sam pewnie nie wyjdzie tak jak chciał
Pozdrawiam
S.A
Haha lotto, nie mogę :D pobiłaś tym internety xd Dziękuję kochana za komentarz gdzie wciąż po jego przeczytaniu mam banana na twarzy :D :3
UsuńŚciskam,
Jazz ♥
Omnomnomnomn! *O*
OdpowiedzUsuńJestem! Przeczytałam sobie wszytko jeszcze raz, więc jetem na bieżąco :D Och, Severusie! Taki słodziak z niego, ale musi się pośpieszyć! A zachowanie Malfoya było po prostu boskie xd Ciekawa jestem z kim go zeswatałaś :D Kurde, a Hermiona jest chyba jakaś głupia XD Stoi tuż przed drzwiami i ani myśli się odsunąć XD I to romantyczne zmrożone mięso! ^.^ <3 Czemu mi tak słodzisz? ;_; Kurde, gdyby była starsza, ale mino wszystko ją całuje... MATULU! <3 Więcej takich akcji ^^ A końcówka była po prostu zarąbista... po pristu jak czekolada <3 Nie wiem, czy pamiętasz, co to znaczyło, ale natknęłam się na to w moim dużo wcześniejszym komentarzu :D No zobaczymy co mój Jazzik wymyśli ^^
Życzę Ci morza weny, najlepiej się nią udław :D Pisaj, aż Ci dłonie i wzrok wysiądą, no i uśmiechnij się, bo świat jest piękny! ^.^
No i oczywiście jeszcze więcej rozmów na GG :D
Pozdrowionka, BellatriX :D
Awwwww! *-*
UsuńAle co Ty mówisz? :c Severus taki rozmach drzwiami wziął (jak zawsze), że aż Mionka dostała i bęc... na podłodze się znalazła ;.; xd A lubię słodzić kochanie hihi ^-^ Hm... nie pamiętam, haha... w sumie mam sklerozę ;o co się dziwić ;.;
Moja kochana tyle... złego mi życzysz hahaha no ale i tak Cię kocham :* ;p
Całuski!
Jazz ♥
Zaczęłam czytać Twojego bloga i muszę przyznać, że jest to jeden z najlepszych, jakie znam. Jest to mój pierwszy komentarz pod Twoimi notkami (i na pewno nie ostatni). :) Będę Ci bardzo wdzięczna, kiedy dodasz następny rozdział. Podziwiam Ciebie i Twoją wyobraźnię ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na ciąg dalszy
Dominika
Na prawdę dziękuje za miłe słowa! Kurczę... aż cieplej się na sercu robi jak czyta się takie rzeczy, na prawdę :* Dziękuję Ci Dominiko :3
UsuńJa ze swoją wyobraźnią jesteśmy bardzo szczęśliwe a na dodatek się rumienimy, ot co! <3
Ściskam cieplutko,
Jazz ♥
Przeczytałam Twojego bloga w ciągu dwóch dni ^^
OdpowiedzUsuńJestem zachwycona tym opowiadaniem, jest niesamowite ;)
Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy <3
Pozdrawiam Cię gorąco ;)
O jejku *-* strasznie dziękuję Ci za miłe słowa i komentarz :)
UsuńCałuski! :*
Jazz ♥
Super rozdział...ogólnie bardzo mi się podoba Twój blog ♥♥♥ To było FE, to było FE to było...FENOMENALNE, FANTASTYCZNE I GENIALNE, PO PROSTU SUPERRRR...Hah 😊 Czekam z niecierpliwością na następną notkę!!❤😎💝💘
OdpowiedzUsuńAle mam banana na twarzy po Twoim komentarzu! :D :3 haha <3 Cieszę się ogrooomnie, że Ci się podoba! *-* I dziękuję, dziękuję bardzo :* :33
UsuńŚciskam cieplutko!
Jazz ♥
Przeczytałam wszystko jednym tchem...
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać tego balu :). Napisz długaśny rozdział ;) i pisz dalej.
Ach ten Severus...
~ M
O jak mi miło! *o* :3 Planuje by był bardzo dłuuuugi hihi <3 Dziękuję za komentarz :*
UsuńJazz ♥
Jestem nieziemsko chora więc postanowiłam przeczyć twoje opo, i tak mi się spodobało, że czytała mimo gorączki 38... Piszesz cudownie masz naprawdę talent jakich mało, wszystko stanowi spójną całość. Jednym słowem genialne. Czego mogę Ci życzyć? Napewno weny,czasu na pisanie bo to jest najważniejsze z reguły gdy brak czasu to i wena się marnuje a do tego nie można dopuścić! Oj nie! Zaczynam mówić jak potłuczona...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wierna czytelniczka - Itami
Na brodę Merlina! ;o No kurczaczki jak to? Masz leżeć i odpoczywać :* Ale strasznie dziękuję za miłe słowa :) Tak mi się miło zrobiło jej *-* <3 A za życzenia, nie dziękuję ;3 Aby nie zapeszyć :D Hihi ^-^
UsuńZdrowa już? c: Mam nadzieję, że tak :)
Ściskam cieplutko!
Jazz ♥
O tak! Już jest w porządku dziekuję za troskę :)
UsuńItamiś ;3
Nie ma za co :) Taka już jestem c:
UsuńJazz ♥
Mam nadzieję że wkrótce pojawi się rozdział bo nie mogę się doczekać :)
UsuńItamiś
Rozdział jest w trakcie tworzenia :)
UsuńJazz ♥
Ale się dzieje :D w końcu jakis komentarz ode mnie :D genialnie czekam dalej dalej i dalej :D
OdpowiedzUsuńPs. Zaczelam pisać tez swojego bloga przy okazji zapraszam na
Grangervelsnape.blog.pl
O jak miło! *o* Dziękuję ślicznie :* :)
UsuńJak mi się uda to wpadnę do Ciebie :3
Jazz ♥
Bosko ^^ <3 czekam Na kolejny rozdział *-* ;3
OdpowiedzUsuńAww *-* ! Dziękuję, dziękuję ślicznie <3
UsuńBuziaczki :33
Jazz ♥