niedziela, 11 sierpnia 2013

Rozdział 33


Wysoki, szczupły mężczyzna o ziemistej cerze i charakterystycznym haczykowatym nosie wpatrywał się w witrynę sklepową, obserwując kątem oka zabieganych czarodziejów kryjących się w pubach przed mrokiem i zimnem. Usłyszawszy cichy i kontemplacyjny głos, odwrócił się na pięcie, stając oko w oko z właścicielem owego spokojnego głosu. Snape zwrócił całą swoją uwagę na niewysokiego mężczyznę o przyjaznej rozpromienionej twarzy i siwej czuprynie. 

Murry był aptekarzem, u którego profesor Snape zaopatrywał się w ingrediencje do eliksirów. Nie tylko on kompletował tam zapasy, ale również uczniowie Hogwartu, w czasie trwania nauki odwiedzali aptekę Murry’ego, uzupełniając potrzebne ingrediencje. Gdyby tylko Murry był pierwszym lepszym aptekarzem, Snape od razu opuściłby sklep ani na moment nie interesując się obecnością drugiego czarodzieja. Jednak Murry był kimś więcej niż aptekarzem z Hogsmeade. Snape odkąd sięgał pamięcią, znał tego staruszka już od wczesnych lat. Człowiek Morza, bo tak było tłumaczone imię Murry'ego był czarodziejem półkrwi, pochodzącym ze Szkocji, który w dzieciństwie razem z matką, ojcem, dziadkiem i dwójką młodszego rodzeństwa podróżował po morzu. Wówczas na jednym ze statków spotkał swoją pierwszą i jedyną miłość Marie. Razem z małżonką przez ponad trzydzieści lat zamieszkiwali w Hogsmeade. 

Snape w minimalnym geście uniósł kąciki ust w górę gdy ich spojrzenia się spotkały. Wyciągnął monety z kieszeni płaszcza, kładąc je na blacie. Nie przeliczył ich, będąc świadomym, że zostawił Murry’emu dość spory napiwek. Gdy tylko mężczyzna spojrzał na galeony, a to na młodszego czarodzieja otworzył usta, aby wystawić mu ostrą reprymendę. Jednak Mistrz Eliksirów okazał się szybszy. Chwycił za małą paczuszkę, schował ją w kieszeń płaszcza i udał się w stronę wyjścia, pożegnawszy się z czarodziejem skinieniem głowy. Murry już nie zdołał nic powiedzieć, albowiem Snape opuścił lokal. 

Uliczki Hogsmeade były niemal opustoszałe. Gdzieniegdzie można było spotkać czarownice wbiegające do pubów, chowając się przed listopadowym, zimnym powietrzem, które szczypało w nos i uszy. Snape poprawił szalik i schował zmarznięty nos w kołnierz płaszcza, marząc jedynie o ciepłym posiłku. Nie zwlekając ani chwili ruszył w stronę Hogwartu, raz po raz pociągając nosem. 

Po niemalże kwadransie znalazł się komnatach, odrzucając na fotel płaszcz i odkładając zakupione ingrediencje prosto do magazynku. Szybkim krokiem udał się do Wielkiej Sali, czując nieprzyjemne ssanie w żołądku. Delektował się stanem, gdy uczniowie chowali przerażone twarze w talerze, byleby nie nawiązać z nim kontaktu wzrokowego. Z błogim spokojem zasiadł między Albusem i Minerwą, starając się kompletnie ignorować ich rozmowę, aby przypadkiem nie zostać wciągniętym do bezsensownej dyskusji, na którą nie miał najmniejszej ochoty. Chwycił za dzbanek ze świeżo zaparzoną kawą. Zamoczył zmarznięte wargi w gorącym napoju, a jego zziębnięte ciało zaczęło się niespiesznie ocieplać.


Trwającą w Wielkiej Sali kolację ni stąd, ni zowąd, przerwało głośne skrzypienie drzwi. Ci, co siedzieli najbliżej wyjścia, automatycznie skulili się z zimna, które zostało przez kogoś wpuszczone. Kotka woźnego, pani Norris, dumnie przeszła przez długość sali, zmierzając do uchylonych drzwi. Wychyliła z ciekawością głowę, rozglądając się na boki. Niespodziewanie prychnęła tak głośno, że widelec jakiegoś Gryfona, siedzącego najbliżej drzwi, spadł na podłogę. Pani Norris przebiegła pomiędzy stołami, prychając paskudnie, po czym wskoczyła na ramię swojego właściciela, Argusa Filcha. W mgnieniu oka w progu ukazała się białoniebieska plama, która wprowadziła głośne poruszenie wśród uczniów. Potter raptownie powstał, wskazując palcem na błękitną poświatę. 


– To jest patronus Hermiony! 

– Proszę zachować spokój – Dumbledore zwrócił się do uczniów, gdy Wielka Sala wypełniła się pobudzonymi rozmowami. 

– Gryfoni na swoje miejsca – upomniał ich Dean, prefekt Domu Lwa, kiedy ci zaczęli kręcić się niespokojnie.

– Hermiona – Ron stanął u boku Harry’ego, przyglądając się, jak patronus ich przyjaciółki  mija ich, zmierzając do stołu nauczycielskiego. Tam zatrzymał się przed profesorem Snapem.

– Mów rzesz – Snape pogonił patronusa, który usilnie się w niego wpatrywał. Spojrzenie było tajemnicze, dokładnie takie, jakie miała Granger. Patronus wyszeptał tak cicho, że Snape musiał się pochylić nad stołem, by cokolwiek usłyszeć. 

– Zakazany Las – poczuł, jakby ktoś wrzucił mu do żołądka woreczek z lodem. Przed oczami ujrzał obraz Granger, skąpanej w kałuży krwi. Potrząsnął głową, odpychając od siebie nieprzyjemne myśli. 

– Hagridzie, weź Kła – przemówił do gajowego, chwytając za swoją różdżkę.

– Prefekci, proszę odprowadzić uczniów do dormitoriów – zarządziła profesor McGonagall stając na środku Wielkiej Sali.


Biegnąc ile sił w nogach opustoszałym korytarzem, spostrzegł, jak patronus jego uczennicy wyprzedza go, poganiając bezdźwięcznym sykiem. Zacisnął palce na różdżce, przyspieszając. Zbiegł po schodach, zauważając z daleka gajowego wchodzącego z wielkim psem do Zakazanego Lasu. W krótkim czasie i on znalazł się w Zakazanym Lesie. Lumos, wypowiedział formułkę zaklęcia, wbiegając między drzewa. Patronus minął go, tylko po to, by nakierować Hagrida do właściwego miejsca. Serce łomotało mu w piersi, a oddech stał się nierówny. W głowie miał obraz skąpanej we krwi Granger, który ani na moment nie chciał oddalić się z jego umysłu. Nic jej nie jest, nic jej nie jest, powtarzał niczym mantrę, próbując ze wszystkich sił usunąć z wyobraźni szkarłatny płyn, wyobrażając sobie natomiast Granger, która nie była w żaden sposób ranna. Widział już dziewczynę, która uśmiechała się do niego, jak niegdyś, a gdy dłużej się nad tym rozwodził, dostrzegł w oddali sylwetkę pół olbrzyma, tracąc z umysłu obraz Granger. Serce zabiło mocniej, gdy zauważył, że Hagrid trzymał ją w ramionach. Kieł niespokojnie krążył wokół nóg gajowego. Coś nieprzyjemnego opadło na dno żołądka, gdy zdał sobie sprawę, że to nie Granger była w ramionach Hagrida.


– Kto to jest?

– Cholibka  a bo ja wiem? Puchon jakiś.

– A Granger? Gdzie ona jest? – zignorował kompletnie dzieciaka, którego twarz lśniła od łez. 

– Idź za światłem patronusa, to kawałek stąd. Hermionę pilnuje Kuguchar.

– Kuguchar? – zapytał zdumiony. – A skąd się on wziął w Zakazanym Lesie?

– Bo ja wiem? – wzruszył ramionami Hagrid. – Może mu się u nas spodobało? – rozmarzył się, kompletnie zapominając, dlaczego znaleźli się w Zakazanym Lesie.

– Hagridzie! – Snape podniósł na niego głos, przywołując go do porządku. – Granger. Co z nią?

– Oh Hermiona, tak… Cholibka, wygląda źle. Zawiadomię Poppy – po czym zniknął, zostawiając zdezorientowanego Snape’a samego. Obraz Granger skąpanej w kałuży krwi znów się pojawił.


Nie wiedział, czy minęła minuta, czy może dziesięć, gdy w końcu znalazł się na miejscu. Patronus rozpłynął się w powietrzu, pozostawiając po sobie błękitną smugę światła. Granger leżała nieruchomo na ziemi, a przy niej spoczywał Kuguchar. Wielki kot, gdy tylko dostrzegł czarodzieja, podniósł się na cztery łapy i majestatycznym krokiem zbliżył się do stojącego nieruchomo Snape’a. Kuguchar posłał mu dziwne, pełne tajemnicy spojrzenie. Snape przez krótką chwilę poczuł, jakby gdzieś już widział ten błysk, jakby nie raz wpatrywał się w podobne oczy. Potrząsnął głową, odrzucając z umysłu ten irracjonalny pomysł. Kuguchar wydał dźwięk zbliżony do mruczenia, ale w jego majestatycznej posturze wybrzmiało to jak ostrzegawczy ryk. Snape ani trochę nie lubował otaczać się magicznymi zwierzętami, mając względem nich neutralny stosunek. Daleko było mu do Hagrida, który kochał najniebezpieczniejsze potwory, widząc w nich niewinne stworzenia. Więc gdy Kuguchar ukazał lśniące, ostre zęby, Snape zrobił krok w tył, następując na korzeń, przez który omal nie stracił równowagi. 


– Zabawne to było? – zabrał głos, mocno zaciskając palce na różdżce. Miał silne przeświadczenie, że Kuguchar całkiem dobrze się bawi. 


Snape już nie zaprzątał sobie głowy tym czy stanie się kolacją dla tego kota, czy nie, a jedynie, o czym myślał była Granger, będąca zaledwie parę stóp od niego. Zrobił więc jeden potem drugi krok nie spuszczając wzroku z Kuguchara. Szedł powoli, ale zdecydowanie będąc w każdej chwili gotowym, aby odepchnąć atak zwierzęcia. Gdy tylko stanął na równi z kotem, ten jedynie ukłonił się nisko, dotykając długimi wąsami uschniętych liści. Podniósł się, a wkrótce potem naprężył wszystkie mięśnie, szykując się do skoku. Snape ukląkł raptownie gdy Kuguchar przeskoczył tuż obok niego, znikając wśród gęstych drzew. 


Poderwał się czym prędzej i nie oglądając się za siebie dopadł do Granger, czując jak krew, odpływa mu z twarzy. Przez pewien czas wpatrywał się w nią, będąc całkowicie sparaliżowanym. Słyszał jedynie swój szybki i krótki oddech, całkowicie odcinając się od świata zewnętrznego. Gdy obraz w jego umyśle zaczął się rozmazywać i zachodzić mgłą poderwał barki, wracając do rzeczywistości.


Twarz skąpaną miała we krwi, a włosy przyklejone do policzków, kryły w brązowych kosmykach skrawki zaschniętych liści. Ostrożnie dotknął jej bladego policzka, odgarniając splątane kosmyki. 


– Granger – odezwał się. – Granger, słyszysz mnie? 


Przyłożył dwa palce do szyi, poszukując pulsu. Odetchnął z ulgą, wyczuwając go. Następnie bez zastanowienia machnął nad jej ciałem różdżką, szepcząc Ferula. Koniec różdżki przyłożył do sączącej się na ramieniu rany. Powoli zranienie zaczęło się ścinać, a szkarłatny płyn przestał ściekać po bladej skórze. Przejeżdżając wówczas opuszkami palców po świeżej ranie, raptownie poczuł nieprzyjemny ucisk w okolicy serca. Zagryzł wargę, nie pozwalając, aby żadne emocje wywarły na nim piętno. Z całych sił przybrał maskę obojętności, chociaż serce, które zbudziło się ze snu, zaczęło niebezpiecznie drgać w jego piersi.


Ściągnął szatę i okrył nią Granger, zatrzymując spojrzenie na przymkniętych powiekach i bladej twarzy. Zastygł w bezruchu. Poczuł, że chciałby coś powiedzieć, coś jej wyznać, ale nie wiedział właściwie co. Czuł jedynie, że nieprzytomna Granger i tak by niczego nie pamiętała, a jego zbolała dusza poczułaby pewnego rodzaj ulgi, jakby ktoś zrzucił z jego ramion ciężki, przemoczony od deszczu płaszcz.


– Ja… 


Z jego ust wyleciała jedynie bańka ciepłego powietrza. Gula w gardle zacisnęła się tak boleśnie, że odrzucił od siebie wszystko, co pragnął jej wyznać. Dzierżąc ją w ramionach, kroczył przez Zakazany Las, raz po raz wpatrując się w jej twarz.


Czuł jakby unosił się wraz z Granger nad ziemią. Niczym w transie przedzierał się  przez drzewa. Nie pamiętał kiedy, ani jak opuścił z nią Zakazany Las, stąpając po pustych błoniach. Nie wiedział, czy spotkał kogoś w Sali Wejściowej, czy nie, albo czy ktoś otworzył mu drzwi do Skrzydła Szpitalnego. Gdy tylko położył Granger na najbliższym łóżku, ocknął się, zdając sobie sprawę, gdzie był.  


Niestety nie do końca pozostał świadom. Niczym za mgłą słyszał głos Poppy, ale za wiele nie zrozumiał z jej wywodu, wpatrując się zamglonym wzrokiem w postać na łóżku. Oprócz niego i pielęgniarki ktoś jeszcze był w Skrzydle Szpitalnym, ale nie wiedział kto, albowiem głosy mieszały się ze sobą, łącząc się w nieznośną paplaninę. Dopiero gdy ktoś położył dłoń na jego ramieniu, lekko je ściskając, zadrżał, mrugając oczami.


– Severusie wszystko w porządku?


Albus Dumbledore spoglądał na niego spod okularów połówek. Spostrzegł gdzieś w oddali Minerwę i profesor Sprout pochylające się nad jednym z łóżek w kącie sali. Snape czym, prędzej przywrócił się do porządku, prostując barki i nakładając na siebie maskę obojętności.


– Oczywiście – odpowiedział w końcu przelotnie spoglądając na Albusa.

– Proszę się odsunąć – zakomenderowała Poppy machając na wszystkich dłonią. – Najlepiej jakbyście wszyscy wyszli –  rzuciła krótko, nie siląc się na uprzejmy ton. Drżącą dłonią odgarnęła z twarzy kosmyk włosów spoglądając to na Puchona to na pannę Granger, którą dopiero teraz Snape spostrzegł. Przełknął gulę w gardle, wychodząc z szeregu.

– Ogłuchliście? – wyrzucił z siebie. – Opuścić Skrzydło Szpitalne. No, na co czekacie? –  ryknął. Wszyscy stali jakby rzucono na nich zaklęcie Petrificus Totalus.

– Ma rację –  odezwała się profesor Sprout łapiąc delikatnie Minerwę za łokieć. – Albusie dajmy Poppy pracować – stanęła u boku profesora, spoglądając na niego wyczekująco.

– Potrzebna jest ci pomoc Poppy? – zapytał dyrektor.

– Ja… – zacięła się na moment, wycierając o fartuszek szkarłatny płyn.

– Ja zostanę –  odezwał się Snape podwijając rękawy koszuli. – Co ci jest potrzebne Poppy? –  zapytał, kompletnie ignorując pozostałych czarodziei.

– Panie psorze – usłyszał gdzieś w oddali głos Hagrida – Chodźmy – kątem oka spostrzegł, jak opuścili Skrzydło Szpitalne. Poppy na moment położyła dłonie na biodra, łapiąc  spokojny wdech. 

 – Cała blada – ostrożnie dotknęła policzka Granger, gdy tylko przywołała się do porządku. W końcu jej rozbiegane spojrzenie stało się stanowcze i waleczne. – Lodowata również – dodała, marszcząc brwi. – Severusie potrzebuję eliksir słodkiego snu, eliksir pieprzowy. Na razie musimy rozpocząć leczenie z tą serią.

 

Po mniej niż minucie wrócił ze składzika Pomfrey niosąc na tacy potrzebne eliksiry wraz ze strzykawkami, które poradziła mu zabrać kobieta. Położył tacę na stoliku nie mogąc oderwać wzroku z Granger. Czuł się kompletnie zmieszany i w jakiś stopniu otępiały, ale wiedział, że musi czym prędzej wziąć się w garść, aby jego zachowanie nie wzbudziło podejrzeń czarownicy.


 – Już dobrze kochana, już dobrze – mruczała pod nosem Pomfrey wbijając w jej żyłę jeden eliksir za drugim. – A co to takiego? – pochyliła się nad raną na ramieniu.

– Zatamowałem krwawienie. Prawdopodobnie zadrapał ją Kuguchar.

– Bardzo dobrze – pochwała w głosie Pomfrey była rzadkością, ale Snape nie oczekiwał wiwatów i oklasków. Zrobił to co było konieczne, aby dziewczyna nie straciła zbyt wiele krwi. – Co tam było w lesie? Hagrid mówił, że pilnował jej Kuguchar.

– Tak, był tam.

– Cała poobijana jest – pokręciła głową z zatroskaną miną. Wyciągnęła różdżkę i wykonała nad ciałem Granger kilka okręgów, szepcząc pod nosem formułkę zaklęcia. 

– I jak to wygląda?

– Sonda diagnozująca nie wykazała zbyt wiele. Jedynie wyziębienie i potłuczone ciało. Musimy poczekać, jak panna Granger się wybudzi, abym mogła powiedzieć coś więcej. – Dziękuje za pomoc Severusie, ale już sobie poradzę z resztą. Pan Stoner otrzymał eliksir słodkiego snu. Mogę powiedzieć, że nic mu nie jest. Biedak jedynie przeraził się na śmierć. Za wiele nam nie powiedział… –  westchnęła, spoglądając na łóżko Puchona. – Na co czekasz? No idź już.

– Dlaczego?

– Dlatego, że muszę przebrać i umyć pannę Granger.


Kiwnął ze zrozumieniem głową i chwycił za swoją szatę, którą Pomfrey musiała odłożyć na krzesło obok łóżka. Jeszcze przez chwilę wpatrywał się w kosmyki Granger i delikatnie zaróżowione policzki, nim Pomrefy nie zasłoniła łóżka białym parawanem. Ruszył w stronę drzwi, już nie oglądając się za siebie. Chłodny korytarz poczekalni uderzył go w rozgrzane policzki. Usiadł na jednym z krzeseł, odrzucając w bok szatę. Chwycił się za głowę, kręcąc nią w bezradności.


Zacisnął mocno powieki, usilnie próbując zrozumieć, co takiego zaszło w Zakazanym Lesie. Po cholerę Granger tam weszła? I co na brodę Merlina robił tam tamten dzieciak?, pomyślał. Odgarnął z twarzy kosmyki włosów, powstając z siedzenia. Chwycił płaszcz i ruszył pewnym krokiem przed siebie. Granger zawitała nieśmiało do jego umysłu, a on nie mógł się z nią kłócić, więc pozwolił jej zawładnąć jego myślami ten ostatni raz. Granger, coś ty ze mną zrobiła?


***


– Gdzie ona jest? – zapytała Ginny. – Ile każe na siebie czekać? – dodała, zakładając buntowniczo ręce na biodra.

– Nie wiem – odpowiedział zgodnie z prawdą Harry.

– Czekamy już prawie godzinę – powiedział Ron, wstając z fotela.


Gabinet profesor McGonagall oświetlały świece rozstawione na biurku. Niezwykle drogi perski dywan zajmował większą część gabinetu. Ściany wspierała ogromna biblioteczka, uginając się pod ciężarem opasłych ksiąg. Godło Gryffindoru dumnie wisiało nad biurkiem profesor McGonagall, bijąc swoim majestatycznym dziełem każdego, kto tylko przekroczy próg gabinetu. W rogu znajdował się kominek, stolik kawowy i fotele, które zajęli, gdy tylko dostali informację, że mają zjawić się w gabinecie swojej opiekunki.  


Harry potarł skronie, czując siarczysty ból. Zmrużył oczy, wypuszczając cicho powietrze. Poczuł, że ktoś siada obok niego, więc niechętnie, nieco mozolnie podniósł wzrok. Ron przyglądał mu się uważnie. W tęczówkach przyjaciela dostrzegł nić strachu, którą widział zaledwie kilka razy w życiu.


– Boli cię? – zapytał cicho.

– Tak.

– Oh Harry – Ginny uklękła przed nim, łapiąc go za dłonie. – Musisz powiedzieć o tym dyrektorowi. 

– Po co? – spojrzała na nią zaskoczony.

– Stary, jak to po co? – Ron wyglądał na wstrząśniętego. – Zabrali gdzieś Hermionę, a ty chcesz ukryć przed Dumbledorem fakt, że boli cię blizna?

– Blizna? – Potter spojrzał na Rona.

– No blizna – Ron wyciągnął przed siebie palec, o mało co nie godząc Harry'ego w okulary. 


Harry zerwał się z fotela. Ron i Ginny obserwowali go uważnie. Dało się wyczuć, że w ciągu kilku minut powietrze zgęstniało, utrudniając oddychanie. Rodzeństwo nie odezwało się słowem, czekając na jakikolwiek ruch przyjaciela. Nie wiedzieli, czy minęła minuta, czy może trzy, gdy w końcu Harry spojrzał na nich tak, jakby spłynęło na niego olśnienie. Odgarnął z czoła włosy, zabierając głos.


– Nie boli mnie blizna.

– Jak to? – zapytał zdumiony Ron.

– Boli mnie głowa, ale nie blizna.

– Czyli…

– Czyli to Ginny, że przez ciebie i Rona głowa mi pęka. Przez cały dzień skakaliście sobie do gardeł, wrzeszcząc na siebie, bo rozmową tego nie można nazwać.


Rodzeństwo spojrzało po sobie. W tym samym momencie ich policzki przybrały odcień mocno dojrzałych wiśni. Ginny założyła nogę na nogę, odwracając się w stronę okna. Wysoko zadarta broda i zmarszczony nos świadczyć mogły, że w dalszym ciągu dąsa się na Rona, ale Harry’ego to już nie obchodziło. Najważniejsze była Hermiona.


– Harry – odezwał się cicho Ron.

– Tak?

– Więc ból nie ma nic wspólnego z blizną?


Pokręcił głową. Ron wyglądał, jakby ulga spadła na niego. Wszystkie spięte mięśnie rozluźniły się, a sam Ron opuścił nieco barki w dół, biorąc spokojny wdech. Tym razem to rudowłosy poderwał się z fotela, krążąc po pokoju.


Harry spostrzegł kątem oka, jak Ron zaciska dłonie piąstki, rozmyślając nad czymś intensywnie. Nietrudno było zgadnąć, czym mógł zaprzątać sobie głowę Ron. Nie tylko on, bo Ginny również wyglądała na zmartwioną. Harry spuścił wzrok, spoglądając na swoje podniszczone buty. Do jego umysłu wkradła się myśl. Nie mógł jej w żaden sposób odepchnąć, więc zatopił się w niej, próbując znaleźć odpowiedź na to, dlaczego Hermiona znalazła się w Zakazanym Lesie i dlaczego wezwała patronusa. Hermiona była najlepszą uczennicą, jaką kiedykolwiek miał Hogwart, była zdolna w transmutacji, zaklęciach, ale także w samoobronie, którą wykazała się podczas ich ostatniej wizyty w Ministerstwie Magii. 


Harry czym prędzej odepchnął sprzed oczu widok martwego ciała Syriusza. Wiedział, że nieżyjący ojciec chrzestny nie pomoże mu, a jedynie zamota nim, wyciągając z zakamarków umysłu drażliwe wspomnienia. Był zmuszony pozostawić trzeźwy umysł, aby zrozumieć, co zaszło w Zakazanym Lesie. Co się tam takiego stało, że tak uzdolniona uczennica, jaką była Hermiona musiała wysłać patronusa. Czy ktoś ją zaatakował? A może to była zasadzka?, rozmyślał gorączkowo Harry. Dlaczego Hermiona się w ogóle tam znalazła? Przecież miała pójść tylko po notatki do biblioteki! Harry nie mógł dłużej zasypywać samego siebie pytaniami, gdyż niespodziewanie drzwi otworzyły się na oścież i stanęła w nich profesor McGonagall. Usta zaciśnięte miała w wąską linię. Klatka piersiowa szybko wznosiła się i opadała. Harry dostrzegł w spojrzeniu profesor McGonagall nieprzyjemny błysk, jaki widział zaledwie kilka razy w życiu. Już wiedział, że czekała ich długa rozmowa. Miał tylko nadzieję, że opiekunka odpowie na ich wszystkie pytania, które przez godzinę skwierczały w ich umysłach, a co najważniejsze, dowiedzą się w końcu gdzie jest Hermiona i co się z nią tak naprawdę stało. 


– Usiądźcie – powiedziała krótko.



~*~


Czarownice i Czarodzieje! ⚡



Wasza agentka Jazz w nocy nie mogła spać, więc od 2 do 5 nad ranem czytała całkiem przyjemne opowiadanie. Potem zrobiła sobie mocną, kawę, po której już nie zasnęła i jeszcze jedną i jeszcze... I tak w ten sposób powstał ten rozdział.



Ogromnie Wam dziękuję, za bardzo miłe komentarze pod ostatnią notką! Nie mogę uwierzyć, że jest ponad 20.000 wyświetleń i co najważniejsze, że ktoś tu zagląda i czyta moją historię. Kocham Was! ;* Gdy czytałam Wasze komentarze to, zrobiło mi się tak miło na sercu och... wcale nie płacze. Nie myślcie tak :3


Ahh... w opowiadaniu pojawiła się nowa osoba :D Szukałam długo jakiegoś zdjęcia by odzwierciedlał Murry'ego. W ten oto sposób Woddy Allen jest moim Człowiekiem Morza :3 Myślę, że polubicie tego staruszka :)



Do usłyszenia już niebawem! 🥰



Jazz ❤


36 komentarzy:

  1. Jezu Jezu, że nie skomentowałam poprzednich, ale przez dwa tygodnie byłam nieobecna i dopiero teraz wróciłam i stopniowo nadążam z zaległościami :3

    No cóż by Ci tu powiedzieć, Malwinko? Przede wszystkim czekam, aż wejdziesz na Gadu i spokojnie sobie popiszemy, bo lekko się stęskniłam <3

    Kokaina Ci jak najbardziej służy, czekam na więcej takich rozdziałów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I co teraz? Och nie... tylko nie skacz skarbie z balkonu :) 2tyg to nie tak dużo... oczywiście dużo bo nie mogłyśmy normalnie pogadać. A teraz? xd Muszę zrobić Ci spam na GG :D
      Kokaina... ale ja ty no... dobra już się bardziej nie pogrążam. Udajmy, że to była "kofeina" xd

      Całuski ;**

      Usuń
  2. Kocham Woddy`iego pokochalam Murryego i kocham martwiacego sie Severusa ;D
    Booooziu, to wszystko bylo tak genialnie opisane, ze jezyka w ustach mi brak, normalnie szczena opada.
    Zawsze wiedzialam ze Severus chodzi z eliksirami schowanymi w kieszenieach gotowy na kazda ewentualnosc ;D
    Bledy wybacz - tablet ;-;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, no... siostro ale ty teraz miłości wyznałaś :D Mrrr... po prostu ^.^ Dobra... odbija mi xd
      Że szczęka opada? Merlinie no nie! Zadzwonię na ich infolinię! No jak oni śmią pff... ;x Ten krem Corega on nie działa O.o Puszczę im tam avadę to oddadzą monety, mugole jedni! :D
      Ja bym chciała znaleźć u niego w kieszeni Eliksir Miłosny, och tak! :3
      No nie... -.- najpierw telefon teraz tablet. Na prawdę to narzędzia szatana xd

      Buziaki! <3

      Usuń
  3. Cudo, cudo, cudo *_*
    Pięknie to wszystko opisałaś. Woddy jako Murry? Trafny wybór :3
    Czekam z utęsknieniem na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie! Ja sobie nie życzę tak dużo cukru *.* w Twoim komentarzu kochana.
      Udajmy, że to było cudowne i piękne xd I każdy będzie zadowolony :) Jazz na pewno buhaha... wybacz tą mroczną naturę :D

      Całusy ;3

      Usuń
  4. Ten staruszek jest uroczy, uwielbiam takie postacie. *.* O Boże, Snape-miły? (no, dość miły) To było zaskoczenie :D
    Sevcio z Hermioną w ramionach... mmm... To było.. FAJNE XD Tak się dziwnie uśmiechałam w tym momencie, że wyglądałam jak Luna. ;D To chyba nie będzie mieć z Voldkiem nic wspólnego...? Mam nadzieję, ale ciekawe, czyja to sprawka, czy przypadek, czy coś. O.o
    Uwielbiam 'cholibki' Hagrida, są okropnie świetne :D
    Hiehiehie, nie płaczesz? Hmm... No nie wiem xD
    Nie mogę się doczekać nn i kazania Snape'a XD

    Była Nebula ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja chyba pójdę wpaść do Murry'ego na herbatkę *.* Snape, to Snape... tego nie ogarniesz xd nawet tej jego "słodkiej" życzliwości :D
      Co tam ją nosić na rekach... hah pocałunek był lepszy ^.^ Wiesz... nie odpowiem na to pytanie bo TY xd za dużo wiesz :D I sama się dowiesz w kolejnych rozdziałach czy było coś z Voldkiem wspólnego czy nie xd
      No może jedna łezka spłynęła mi po policzku ale nic więcej *.* o nie! Jazz nie płacze... dobra nie pogrążam się xd
      I jak ty nie powiedziałaś mi, że zmieniłaś nick? O.o mam Ci wymienić wszystkie Twoje poprzednie? Haha... xd

      Ściskam ;**

      Usuń
  5. Rozdział meeega :3 Już myślałam,że Hermiś...no wiesz xDD Gdy zobaczyłam Woody'ego na zdjęciu zaczęłam się chichrać xD Już myślałam,że jakąś gwiazdę filmową tu wstawisz ;D Świetnie opisane,wszystko.Genialne :3 Uwielbiam Twoje opowiadania.Nie mogłaś spać? Nie martw się,ja też tak miałam xD Wcale nie płaczesz? XD Nie wierzę Ci xD Czekam na nowy rozdział,i żeby dłuższy był XD
    Pozdrawiam,
    Helenaaa :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Merlinie... jak mi miło *.* Hah... no wiesz ja jestem zła i okrutna, ale aby Hermionę uśmiercić? Heh... Jazz do tego stopnia zły nie jest xd
      Gwiazdę filmową no nie... ale fajnie, że tak pomyślałaś :3
      No nie...! Za dużo cukru, za dużo... ;x Och to nie jest wcale tak świetnie opisane ani genialne. Naprawdę skarbie <3
      Oj cicho...nie płaczę i tyle :3
      Jeszcze dłuższy? Och... ale wymagania masz kochanie :) Może uda się coś z tym zrobić xd

      Całuski ;**

      Usuń
  6. Czytam ten rozdział i czytam i zastanawiałam się kiedy on się potknie o tą swoją mega seksowną szatę, gdy po nią biegł. Nie wiem czemu, ale taka scena aż się prosiła :-) Ale przecież to by zburzyło jego nieskazitelny imgage :-) Ha ha. Fajnie, że wprowadziłaś nowego bohatera, przynajmniej Snape będzie mógł z kimś pogadać i nie tylko o eliksirach, ale tak bardziej od serca przy Ognistej. Dobrze przynajmniej, że już dotarło do niego, że kocha tą Gryfonkę. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah... zabiłaś mnie tą seksowną szatą :D Może kiedyś Sev będzie iść dumnym krokiem i BUM! Hah... mój mózg, złe myśli ;.;
      Wylewanie swoich uczuć przy ognistej zawsze spoko! :D

      Buziaki <3

      Usuń
  7. Ten rozdział jest genialny :-)
    Czekam z niecierpliwością na kolejny !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och... dlaczego mnie tak rozpieszczasz? *.* Nie jest genialny ale miło, że tak uważasz. Nie przekonuj mnie, że jest inaczej bo Jazz bardzo uparty jest xd

      Całuski *.*

      Usuń
  8. Rozdział cudowny! :D Już lubię tego dziadka xD
    Zastanawiam się kiedy Sev wyjawi swoje uczucia Hermionie?
    Mam nadzieje, że już niedługo :P
    Teraz idę po lody, a później będę płakać za Hermioną w poduszkę!
    Życzę weny i pozdrawiam! ;33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sev ma przyszywanego wujka, jak słodko *.*
      Kiedy wyjawi... och braciszku nie wiem, hah :D Ale Jazz zły i okrutny xd
      Czemu za Hermioną płakać? Och mała... nie płacz. Przytuliła bym Ciebie ale złamię opinię brata mięśniaka... ale co tam xd

      Buziaki ;**

      Usuń
  9. "Edycja limitowana" uwielbiam Twoje perełki :)
    Długo kazałaś nam czekać na tę notkę ale warto było. Rozdział bardzo składnie napisany, czyta się z zapartym tchem. Podoba mi się, że nie przyspieszasz akcji na siłę.
    Nowa postać - bardzo duży kontrast do Severusa, ciut zbyt mocny jak dla mnie. Jeden Dumbledore wystarczy.Nie jestem jednak na nie ale również nie na tak.
    Obyś miała takich nocek jak najwięcej :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ajć... Jazz'ik ma perełki! Ale to słodko zabrzmiało *.* Dziękuję! <3
      Długo... ehh wiem. Nie mam nic na swoje wytłumaczenie, może to, że nie było mnie prawie tydzień w domu ;.;
      Bo ja mam od początku zaplanowane iść ślimaczym tempem. U mnie wszystko spokojnie i powoooli xd
      Dziękuję, że napisałaś swoją opienie jeśli chodzi o Murry'ego :) Sama nie wiem czy mi dropsik wystarczy xd
      Więcej nie przespanych nocy? Wiesz na co mnie skazujesz? Hah... xd

      Całusy <3

      Usuń
  10. Biedna Hermiona, Hermionka, Hermionusia. :( No, ale gdyby nie to, Snape nie wiedziałby, że ją kocha. Zdałby sobie z tego sprawę, ale z lekkim opóźnieniem, więc jest dobrze. xd
    Od razu, gdy wspomniałaś po raz pierwszy o nim, polubiłam naszego Człowieka Morza! <3
    Och, moja Jazzunia nie spała. :( Ty mój Mistrzu, tyle kofeinki! Jak to wykorzystałaś? ;> Hahhaa, o Boże! ^^
    No to całuję, całuje, pozdrawiam również i czekam na nn. ;* <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To Severus, tego nie ogarniesz :D Ale przykre, że w takich okolicznościach to sobie uświadomił ;.;
      Hah... Murry budzi sensacje... xd Jazz co ty zrobiłaś? Hah *.*
      Widzisz jaka biedna, zero snu :c A później musiałam jeszcze zająć się naszą pracą, dużo tego było, oj dużo :D Kofeina mnie kocha! <3

      Całuski! ^^

      Usuń
  11. Świetne! Yhhh no myślałam że to się inaczej skończy,: łzy, cierpienie i miłość...ale twoje lepsze xD Ale jestem ciekawa co się z tym puchonem stanie! Haha oczywiście zwracam uwagę na takie szczegóły xD
    Ogólnie super rozdział :-D Jesteś miszczem *.* Pozdrawiam i zapraszam do mnie dracoihermionasielofciajaxd.blogspot.com :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łzy, cierpienie? Nie myślałam nad takim scenariuszem :) Ale bardzo ciekawy pomysł przyznam ^^
      O a się przekonasz co z naszym Kevinem... hah :D Nic nie powiem, oj nic xd
      Mistrzem? Merlinie... nie rób tak bo się rumienie! :3
      Jak znajdę chwilę to wpadnę :)

      Buziaki <3

      Usuń
  12. Witaj moja córko kochana XD. uzależniona od kofeiny (ale to szczegół).
    Wybacz, że Twa matka z takim opóźnieniem pisze, ale jest gupia, bo pisała rozdział (a tak, jest gotowy XD). a teraz proszę! przeklinaj mje do woli XD.
    rozdział.. no wież czo.. takie mrrrożące krew w żyłach przygody Gryfonki pisać i je tak szybko kończyć? brakowało mi jakiegoś trupa.. (odkryłam u siebie nowy fetysz ;d).
    Salazarze.. jakie to było piękne.. to oddanie Severusa - cuudowne. jak ja bym chciała, żeby ktoś za mnie się tak poświęcał.. mamo mamo mamo.
    brawo ! nagrodę, za wczesny zapłon otrzymuję SNAAPE! nareszcie się zorientował, że coś czuje do Hermajni ;-; .. szkoda, że musiało dojść do takiej katastrofy, by wreszcie to ogarnął. a ti ti..
    człek Morza ;-;. wiedziałam, że to Alien XD. już gościa polubiłam, ale wyobraziłam go sobie, jako stukniętego staruszka.. mózgu przestań XDD.
    a czy moja córka wie czo.. czy Ona wie, że kocham jej bloga, opowiadanie, rozdziały, nowe/stare postacie i ogólnie ją? czy wie, że wywołuje takiego banana na mordzie, gdy dodaje nowe posty? no ja mam nadzieje, że wie ;3.
    dzięęęękuuuuuuuujeeeeeeeeeem ! borze, pisz tak dalej, bo taki talent cza rozwijać <33.
    z pozdrowieniami od gupiej mamuśki! XD.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem wcale uzależniona! Może troszkę tam wypije... ale to nie zmienia faktu, że no ten... Merlinie pogrążam się ;x
      Moja matka kochana nie jest głupia! Jest najukochańszą mamusią na blogerowym świecie! Która posiada niezwykły talent *.* Tylko szkoda, że talentu się nie odziedzicza :c
      Hah... ja lubię niszczyć 'słodką' przygodę :D W końcu jestem zła i okrutna :D
      Ja bym dała Sevowi jakąś karę... za ten zapłon w miłości... :D Już mam ten plan taki ten teges... xd Mózgu przestań już!
      Stuknięty starzec? U mnie inna wersja... może zrobię taką hmm... 'wersję limitowaną' hah :D
      Mamooo... ja nie wiem co powiedzieć, no! To takie miłe, że aż dech w piersi zapiera <3 Wiem, że mnie kochasz (bo jak tu Jazz'a nie kochać xd), a mojego bloga ogólnie całego? Emm... to teraz nie wiem co powiedzieć. Dziękuję! ;**
      Och znów... grr...! Ja nie mam talentu albo jak to tam zwą xd Ty coś brałaś, jestem tego pewna :D

      Całuski, Jazz'ik ^^

      Usuń
  13. No jak można, biedna Hermiona. Kurcze z tym patronusem to było urocze. *.* I Sevcio pędzący do Zakazanego Lasku. Takie fajne skurcze w żołądku miałam. ;) O Merlinie, najjaśniejsza siwizno Dumbledora, Woddy. <3 Jak ja go kocham!! *.* Człowiek morza, epickie. ^^ Ty jedna, małpo moja, kochana, Ty się wysypiaj dobrze, a nie na kawkach jedź!! Bo Cię Ciocia przypilnuje. :D
    Czekam na następną notkę. :)
    Całuski, Cyzia. :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ajć... ciocia no normalnie można :D Jazz jest przecież zła i okrutna ^^ A może po prostu Ciebie brzuch bolał, a nie żadne skurcze? Skurcze?! No wiesz... dopiero teraz się dowiaduję O.o Grr...!
      Zaproszę Ciebie w imieniu Murry'ego na herbatkę do apteki *.* Jakże słodko i uroczo... :3
      No nie da się tak... :c Nie moja wina, że spać nie mogę a kolejna sprawa, że kawa mnie koffa! :D Ale pokemoniasto zabrzmiało xd

      Całuski! ;**

      Usuń
  14. No i po raz kolejny czytam twój rozdział z takim opóźnieniem. Mów co chcesz, ale ja sobie tego nie wybaczę :_: ;d
    "Zbolała dusza" jebłam xd On to kuźde ma ciągle "zbolałą duszę". Nio to ci biedni Sevuś, no. Taka to już jego zbolała natura :_: xd
    No Sevcio.! Co chciałbyś sobie popatrzeć na widoczki, co.? Albo sam byś ją najchętniej przebrał, nie.? Hah, no nie ma tak dobrze, nie ma xd
    Hah już lubię Murry'ego ^^ Fajnie, że dałaś nową postać ;d Mam nadzieję, że jeszcze nie raz o nim wspomnisz ^^
    Jestem ciekawa jakim to też kazaniem uraczy Hermi nasz kochany Sevcio ;x
    Hah, rozdział świetny.! Już czekam z niecierpliwością na kolejny.!
    Weny mycha, weny ;3
    +Wybacz za nieogarnięty komentarz *.*

    Całuje : psychiczna To$ka ^.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cicho pando... ^^ Jazz wybacza :D
      No wiesz ty co? Zniszczyłaś mnie doszczętnie tą zbolałą duszą i naturą heh... ;x
      Pando... xd cóż ty masz za myśli nieczyste? A może nawet jeśli by przebrał... ^^Oj wspomnę o Człowieku Morza, spokojne :D
      Ja kocham Twoje nie ogarnięte komentarze... ♥

      Całuski ;**

      Usuń
  15. Zostałaś nominowana szczegóły u mnie:
    http://tylko-to-i-milosc.blogspot.com/2013/08/nominacja-do-liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
  16. Proszę o następną część *O*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh... spróbuj zaklęcia 'accio' może zadziała w tym przypadku ^^
      Mam początek rozdziału... ale pan wen ma humorki i stoję w miejscu ;x

      Całuski Jazz ♥

      Usuń
  17. Ale mnie wciagnelo to opowiadnie masakra hehe....pozdrawiam Cie serdecznie i oczywiście czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie mi miło,że opowiadanie aż tak wciągnęło ^^

      Również pozdrawiam, całuski Jazz ♥

      Usuń
  18. NARESZCIE się doczekałam.
    Nic dodać, nic ująć, kochana. Bardzo miła niespodzianka na koniec dnia.:)

    Zapraszam na opowieść HG/SS na worldbytaiyo.blogspot.com !

    Taiyo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och... strasznie mi miło ^^
      Dziękuję ślicznie ;**
      Właśnie czytam zaległe blogi i na pewno wpadnę do Ciebie *.*

      Całuski ♥

      Usuń

Każdy komentarz, uwaga czy spostrzeżenie znaczy dla mnie bardzo dużo i pobudza Pana Wenę, który czasem bywa leniwy :)