sobota, 9 marca 2013

Rozdział 11


Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, dając ostatnie promienie. Bladoróżowe niebo zastygło w swym stanie, jakby czekając na najgorsze. Młoda kobieta stała na wzgórzu, jej gołe stopy były sine, lecz zimno jej nie przeszkadzało. Stała tak, ubrana w czarną sukienkę sięgającą kostek. Jej kasztanowe włosy powiewały na wietrze razem z czarnym materiałem. Twarz miała opanowaną, tylko z jej oczu bił lód. Lód, który pokrywał także jej serce, wiedzące niegdyś, co to dobro i miłość. W całej tej postaci dało się ujrzeć coś jeszcze. Znak, który tkwił na lewym przedramieniu. Czarne jak noc znamię miało kształt czaszki z rozwartą szczęką, z której wychodził wąż. Każdy w świecie czarodziejów wiedział, co to oznacza. Kobieta uniosła różdżkę, celując w pierś mężczyzny klęczącego przed nią. Twarz miał czerwoną od krwi, we włosach kryły się zaschnięte liście. Błagał, prosił o litość. Kobieta nie słuchała jego skomlenia. Nabrała powietrza i krzyknęła: Avada Kedavra! Z różdżki wyleciało zielone światło, które ugodziło mężczyznę w pierś. Jego martwe ciało opadło na trawę. Do jej uszu dobiegły okrzyki i wiwaty zakapturzonych postaci. Dziewczyna z lekkim uśmiechem ukłoniła się przed nimi z gracją.


Ptaki zaczęły powracać do swych gniazd, wiatr zmalał na sile. Potem nastała ciemność...



Hermiona otworzyła szeroko oczy, siadając na łóżku. Czuła, że jest tak zalana potem, jakby ktoś wylał na nią wiadro z wodą. Oddychała szybko, próbując złapać dech.


Lumos – wyszeptała, łapiąc za różdżkę.


Była w swoim dormitorium, w swoim łóżku. Uchyliła kotary i zobaczyła swoje koleżanki, które spokojnie spały. Zamknęła oczy i ponownie otworzyła. Teraz na pewno była w Hogwarcie. Jest bezpieczna. Odetchnęła z ulgą.


Pośpiesznie wyszła z łóżka i zbiegła schodami do pokoju wspólnego. Usiadła na kanapie, rzucając zaklęcie wyciszające na całe pomieszczenie. Nie wiedziała, co zrobić. Zabiłam człowieka! Należę do Lorda Voldemorta! Jestem śmierciożerczynią! Może powinnam pójść do Dumbledore’a? Ale to był tylko zły sen. Nic więcej... Starała się sama siebie przekonać. Podciągnęła kolana pod brodę, wybuchając gromkim płaczem.



~*~


Witajcie !


Jest to najkrótszy rozdział, jaki pojawi się na blogu. Ja nie miałam siły napisać nic więcej. Rozdział można porównać do mojego nastroju, czyli jest kiepski. Nie potrafię dodać nic więcej. Przepraszam. 


Dziękuję za to, że po prostu jesteście...


Jazz  


9 komentarzy:

  1. krótkie ,ale bardzo ładnie piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział. :)
    Z niecierpliwością czekam na NN. :3
    Pozdrawiam Cyzia14.

    OdpowiedzUsuń
  3. Smutny rozdział ;<
    I krótki ;p
    Ale ważne że jest! ;)
    Weny!! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Króciutki, ale naprawdę podsyca ciekawość na kolejne rozdziały.
    Doskonale to rozumiem, teraz mam bardzo podobny humor.
    Życzę poprawy humoru i weny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajny sen!
    Może Tom ją opętał? .___.
    To byłoby ciekawie! ☻
    Czekam na nn!

    - Dawna Sakura

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale smutne, właśnie natrafiłam bloga. Cudnie piszesz bardzo mi się podoba, czekam na next
    A tym czasem zapraszam do siebie na bring-me-to-live.blogspot.com/
    Pozdrawiam
    SPL;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział super szkoda, że taki krótki...Ciesze się, że wróciłaś ;)
    Mam nadzeje, ze szybko coś dodasz ;D
    Pozdro i weny
    POISON

    OdpowiedzUsuń
  8. Super, że wróciłaś i dałaś radę coś napisać.
    Mi się bardzo podobało, lubię takie smutne rozdziały :3
    Nie martw się, nie jest kiepski. Dobrze że w ogóle udało Ci się coś dodać ;)
    Czekam na NN.
    Całuję i ściskam mentalnie, Esther (dawniej Isabell)
    ~~xoxo~~

    OdpowiedzUsuń
  9. Okropny sen, biedna Hermiona :c

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz, uwaga czy spostrzeżenie znaczy dla mnie bardzo dużo i pobudza Pana Wenę, który czasem bywa leniwy :)