– Hasło? – zapytała wyrwana ze snu Gruba Dama.
– Ponurak.
Hermiona przeszła przez dziurę w portrecie. Pokój Wspólny bił przyjemnym ciepłem, nieporównywalnym z ciemnymi i zatęchłymi lochami. O tej porze, zwykle salon zapełniony był uczniami, prowadzącymi głośne rozmowy. Przeważnie wszystkie kanapy i fotele były zajęte, a znalezienie wolnego miejsca wieczorową porą, graniczyło z cudem. Hermiona rozejrzała się. Uczniów było tyle, że mogła ich policzyć na palcach jednej ręki. Skierowała się w stronę spiralnych schodów, prowadzących do sypialni dziewcząt.
Stojąc pod drzwiami dormitorium, spostrzegła, że drzwi były uchylone. Pchnęła je, wchodząc do środka. Rozejrzała się po sypialni, jednak nikogo nie zauważyła, prócz Krzywołapa wylęgującego się na parapecie. Pewnie Lavender znów zapomniała zamknąć, mruknęła w myślach, rzucając się na łóżko. Wpatrywała się w baldachim, a na jej twarzy błądził nieśmiały uśmiech. Przytuliłam Snape’a! Zakryła twarz dłońmi, totalnie się rumieniąc. W jej umyśle toczyła się batalia, analizując niemal wszystko, co miało przed chwilą miejsce.
Spięła mięśnie, niemal zrywając się z łóżka. Usiadła tak prędko, że pociemniało jej przed oczami. Przymknęła powieki, biorąc parę spokojnych wdechów. Widziała przed oczami twarz profesora Snape’a, widziała jego nieodgadniony wyraz twarzy i to, jak wąskie usta wypowiedziały te dwa, zdumiewające słowa. Hermiona przełknęła gulę w gardle, kręcąc głową. Robiła to z taką siłą, jakby chciała pozbyć się resztek wspomnień. Zwariowałam!, zbeształa się w myślach, okręcając się w stronę śpiącego Krzywołapa. Kolejny raz spostrzegła kartkę na szafce nocnej. Nieco sceptycznie chwyciła ją w dłonie.
Zrób się na bóstwo
Już miała zbudzić drzemiącego na parapecie Krzywołapa, aby dowiedzieć się, co to wszystko ma znaczyć, kto się wdziera do jej dormitorium i zostawia anonimowe listy. Zatrzymała się w połowie kroku, stojąc z uniesioną dłonią. I jak ma ci odpowiedzieć?, zapytała z ironią samej siebie. Miauczeniem?, prychnęła pogardliwie. Ponownie chwyciła kartkę w dłonie, uważnie się jej przyglądając. Pismo stało się jakby znajome, jakby już wcześniej mogła poznać jego autora. Przekręciła głowę w bok, analizując kształty liter. Była jedyna osoba w zamku, która mogłaby w tak charakterystyczny sposób zapisywać literę Z.
– Czy to może być… – mruknęła pod nosem. – Dziś już nie mam niczego do stracenia.
Nie myśląc trzeźwo, udała się do łazienki. Wzięła gorący prysznic, usuwając z siebie resztki środka czyszczącego, którym przesiąknęły nawet włosy. Kiedy pachniała żelem o mieszance miodu i wanilii, osuszyła włosy, a nagie ramiona okryła szlafrokiem, wychodząc z łazienki. W tym samym miejscu co poprzednio zauważyła nową kartkę. Niepewnie rozejrzała się po pokoju.
Zajrzyj pod łóżko
Przełknęła gulę w gardle, kucając przy szafce nocnej. Ostatni raz obejrzała się za siebie, aby w następnej chwili zajrzeć pod materac. Oprócz paru samotnych skarpetek - które pewnie zawlókł tam Krzywołap, znalazła białe pudło. Chwyciła je, siadając na łóżku. Ostrożnie uchyliła wieko. W środku spostrzegła połyskujący materiał w gołębim kolorze. Zaintrygowana chwyciła go w dłonie. Przyjemny w dotyku materiał okazał się sukienką na szerokich ramiączkach, z niewielkim dekoltem w serek. Sądząc po długości, sięgała zapewne przed kolano. Hermiona zagryzła wargę, tasując ją spojrzeniem. Wystarczyła zaledwie chwila, aby podjąć decyzję. Sekundę później maszerowała do łazienki, po drodze porywając kosmetyczkę. Zrobiła delikatny makijaż, spuszone i jeszcze nieco wilgotne włosy spięła w luźnego koka, po bokach wpinając złote wsuwki od rodziców. Spojrzała na swoje odbicie, kompletnie nie przypominając panny Granger maszerującej po korytarzach zamku z opasłymi księgami pod pachą.
Opuszczając łazienkę z kosmetyczką pod pachą, zauważyła uchylone drzwi i kolejną pozostawioną kartkę na szafce nocnej. Krzywołap otarł się o jej nogę, domagając się uwagi. Hermiona spojrzała to na uchylone drzwi to na kartkę, a to na wijącego się wokół niej Krzywołapa. Uśmiechnęła się pod nosem, kucając i drapiąc go za uchem. Gdy tylko Krzywołap otrzymał wystarczająco ilość atencji, odszedł z wysoko uniesionym ogonem, wskakując ponownie na parapet. Hermiona czym prędzej chwyciła kartkę.
Wyjdź na korytarz i szukaj znaku miłości
Znaku miłości?, mruczała pod nosem, zbiegając po krętych schodach. Nikt nie zwrócił na nią szczególnej uwagi, więc czym prędzej przeszła przez dziurę w portrecie, nie zauważywszy niczego w salonie, co mogłoby być owym znakiem miłości. Gruba Dama spoglądała na nią nieco ostro, gdy chodziła w tę i we wte, a jej czółenka odbijały się stukotem, od głuchych ścian.
– Spać przez ciebie nie mogę – mruknęła zirytowana Gruba Dama, gdy Hermiona kolejny raz przemknęła obok niej.
Nie przejęła się niemiłym tonem i podeszła pod portret śpiącej wiedźmy. Rozejrzała się wokoło, przełykając ciążącą gulę w gardle. Zapięła kilka guziczków swetra, czując, jak zimno bijące od gołych ścian paraliżuje ją swym chłodem.
– Znak miłości, znak miłości… – szeptała pod nosem, przyglądając się ścianom i sklepieniu.
Nagle obróciła się za siebie, gdy tylko do jej umysłu zawitała jedna, nieprzyjemna myśl. A może ktoś robi sobie ze mnie żarty?, pomyślała przerażona. Nieco spanikowana kolejny raz obejrzała się za siebie, zaciskając dłonie na różdżce. Wnet ujrzała coś dziwnego. Na wysokości nosa dostrzegła lewitujący płatek, czerwonej róży. Ostrożnie wyciągnęła ku niemu dłoń, opuszkami palców dotykając go. Poczuła przyjemne ciepło, a część róży spłonęła bladoróżowym płomieniem. W miejscu, gdzie lewitował płatek róży, pojawił się nowy, a za nim zaczęły wyrastać kolejne w odległości metra. Wężyk, jaki tworzyły, zniknął na końcu korytarza. Hermiona zaczęła iść wzdłuż nich, a gdy tylko zbliżyła się do końca korytarza, za zakrętem nie pojawił się ani jeden płatek. Zdziwiona, rozejrzała się wokół. Stała pod jedną salą, która musiała być pusta — bynajmniej tak pamiętała jeszcze z pierwszego roku, gdy omyłkowo do niej wpadła. Chwyciła za klamkę, wchodząc do środka.
– Lumos – szepnęła.
Tak jak myślała, sala w dalszym ciągu była pusta. Nie było niczego, oprócz kłębiącego się kurzu. Opuściła salę, zamykając za sobą drzwi.
– Nox – różdżka posłusznie zgasła.
Ponownie krocząc, tym razem pustym korytarzem poczuła znajomy zapach. Przymknąwszy powieki, poczuła w nozdrzach słodki zapach wanilii. Szła przed siebie, a aromat stawał się wyraźniejszy. Skręciła w lewo, potem w prawo i znów w lewo, znajdując się w pustym zaułku. Korytarz nie prowadził już donikąd, nie było ani jednego portretu, posągów, czy zbroi. Wycofała się parę kroków w tył, pragnąc wrócić, skąd przyszła, czując wzrastający lęk, gdy wnet wpadła na dębowe drzwi. Rozmasowała obolałe ramię, rozglądają się po pustym korytarzu. Nie mając wiele do stracenia, chwyciła za klamkę.
Gdy tylko weszła do środka, drzwi się za nią zatrzasnęły. Cholera! Hermiona przełknęła spanikowana ciążącą gulę w gardle. W pokoju było ciemno. Zmrużyła więc oczy, obracając się za siebie, aby tylko chwycić klamkę. Błądziła po omacku, szukając wyjścia. Spanikowana chwyciła za różdżkę, aby szepnąć lumos, gdy nagle wszystkie możliwe światła rozbłysły w pokoju. Hermiona zakryła twarz dłońmi, obracając się za siebie. Oddech nieco unormował się, a serce już nie chciało tak zuchwale wyrwać się z piersi.
– Niespodzianka!
Prędko oderwała dłonie z twarzy. Pomieszczenie, do którego wpadła, udekorowane zostało kolorowymi balonami, a z sufitu zwisał transparent z napisem: 100 lat Hermiono! Gdzieś po lewej stronie na podłodze dostrzegła zapakowane paczki, a po prawej był okrągły stół z krzesłami. Znalazły się tam również półmiski z owocami, patery z babeczkami i słodyczami, które zapewne zostały zakupione w sklepie Zonka. Nieco w kącie był ogromny perski dywan i wygodne poduszki do siedzenia. Na samym końcu dostrzegła tak dobrze jej znane uśmiechnięte twarze. Poczuła coś ciepłego w okolicy serca na widok Harry'ego, Rona, Ginny, Luny, Deana, Seamusa i Neville'a.
– Niespodzianka! – powtórzyli wszyscy jeszcze raz. – Sto lat, sto lat niech żyje, żyje nam, niech żyje nam! A kto? Hermiona!
Stała pośrodku sali, całkowicie oszołomiona. Grupka zahuczała radośnie, a po dość sporym pomieszczeniu przeszedł zgrany aplauz. Hermiona poczuła szarpnięcie w okolicy serca, a łzy kolejny raz kłębiły się w oczach. Przełknęła gulę w gardle, mrugając prędko.
– O Merlinie... ty płaczesz? – zapytał Ron. Ginny czym prędzej posłała bratu sójkę w bok, piorunując go spojrzeniem.
– Nie słuchaj mojego brata... – westchnęła. – Wszystkiego najlepszego Hermiono! – dodała już radośnie, przytulając solenizantkę tak mocno, jak tylko potrafiła.
– Ja... - wyjąkała niezbyt elokwentnie. – Dlaczego? Przecież...
– Pytania będą w późniejszej części wieczoru – Harry puścił do niej oczko.
– Ojej rozmazałaś troszeczkę – oznajmiła ciepło Ginny. Chwyciła za chusteczkę i ostrożnie otarła przyjaciółce rozmazany makijaż. – Cudownie wyglądasz! A teraz czas na tort! – zapiszczała z radości, tak jakby to ona była solenizantką.
Pomieszczenie ogarnął półmrok. Hermiona zmrużyła oczy, odwracając się w bok, tuż za głosem Luny. Wygląda smakowicie, powiedziała rozmarzonym tonem Krukonka. Ginny zmierzała ku niej z wielkim tortem na ramionach. Siedemnaście świeczek jarzyło się przepięknie.
– Pomyśl życzenie – poradziła półgłosem Luna, stając u jej boku.
– Co takiego?
– Życzenie – szepnął do jej ucha Harry.
Ah tak, życzenie… westchnęła w myślach. Chciałabym zdać najlepiej z całej szkoły Owute… Nie, nie! Cofam! Chciałabym… chciałabym spotkać w tym roku miłość swojego życia. Hermiona zdmuchnęła świeczki, a w całym pomieszczeniu ponownie zapłonęły pochodnie. Uśmiechnęła się z wdzięcznością, gdy wszyscy klaskali, obejmując ją ramieniem.
– Chodźcie, pokroimy tort – zarządziła Ginny.
Molly Weasley, mama Rona i Ginny upiekła przepyszny tort z malinami, specjalnie na jej urodziny. Hermiona nie chciała tego głośno mówić, ale smakował o wiele lepiej niż ten, który przygotował jej Hagrid. Wszyscy zajadali się ciastem, popijając kremowe piwo, które Harry wraz z Ronem przynieśli z Hogsmeade. Ginny z Luną wyciągnęły zarumienioną Hermionę na środek sali. Zgromadzili się wokół niej, składając jej życzenia i tuląc mocno do siebie. Od Neville'a dostała piękne kwiaty słonecznika w doniczce. Luna podarowała jej gruby, obity w granatową skórę notes, a Dean i Seamus udekorowali całą salę. Ginny wraz z Harrym wręczyli jej prezent już wcześniej — była to sukienka, którą miała na sobie. Na końcu podszedł do niej Ron, którego twarz przybrała kolor jego ognisto czerwonych włosów. Wręczył jej album z ich zdjęciami, od początku nauki w Hogwarcie. Zaczęła kartkować strony, natrafiając na zdjęcie, przy którym uśmiechnęła się czule. Z magicznej fotografii machali do niej Harry, Ron i nieco młodsza Hermiona, siedząc na trybunach boiska. Kolejne strony przedstawiały inne, wyrwane z przeszłości urywki wspomnień, jak zdjęcie przed Mistrzostwem Świata w Quidditchu, czy z uganiania się za Sklątkami tylnowybuchowymi. Hermiona uściskała każdego, dziękując z całego serca za wysiłek, jaki włożyli, aby sprawić jej radość. Chyba najdłużej dziękowała Ronowi, albo, tak się jej zdawało...
Przez najbliższą godzinę śpiewali i tańczyli. Hermiona oparła się o najbliższą ścianę, wyciągnąwszy stopę z bita. Poruszała palcami, czując ogromną ulgę. Założenie szpilek w tym przypadku było pomysłem co najmniej idiotyczny! Zdjęła drugi but. Stopę natychmiast zakatował ostry ból. Szybki masaż przyniósł ukojenie, po chwili skurcz ustąpił całkowicie. Do Hermiony podeszli przyszli przyjaciele.
– Znak miłości – zaczęła solenizantka, uważnie ich obserwując. – Kto na to wpadł?
– Ja – nieśmiało podniosła rękę w górę Ginny.
– Świetny pomysł! A wanilia?
– To sprawka Rona – powiedział Harry.
– A te karteczki?
– To znów ja – powiedziała nieco triumfalnym głosem Ginny. – Wkradałam się, jak ciebie nie było. Nie masz pojęcia, jaką miałam frajdę!
– Powinnam was teraz pozabijać za to wszystko…
– Hermiono Voldemort próbował mnie zabić tyle razy i jakoś mu nie wyszło. Sądzisz, że ty dasz radę?
– Harry – westchnęła. – Dlaczego wy się do mnie nie odzywaliście?
– Hermiono – zaczął kulawo Ron. – Teraz na to patrząc, to zachowaliśmy się trochę szczeniacko… – przyznał szczerze, drapiąc się po zaczerwienionym policzku. – Nie powinniśmy zachować się w ten sposób, ale… cały czas byłaś obok nas i nie mogliśmy niczego zorganizować, uznaliśmy, że jak…
- Że jak się nieco oddalimy od siebie, to pójdzie nam to wszystko sprawniej – dokończył Harry. Nawet on miał zaczerwienione od wstydu policzki. – Wybacz jeśli zepsuliśmy ci urodziny. W końcu jesteś już pełnoletnia i może chciałaś w inny sposób spędzić ten dzień.
– Chyba tak nie myślisz – spojrzała na niego podejrzliwie. – To są cudowne urodziny! Lepszych nie mogłam sobie wymarzyć! Dziękuję…
Dość szybko wybaczyła im wszystko. Jakże mogła się na nich gniewać? Chcieli, tylko aby ten dzień zapamiętała jak najdłużej. Być może podeszli do tego troszkę niezdarnie, zabrali się nieco kulawo, ale efekt przerósł nawet ją. Uśmiechnęła się ciepło, tuląc się do nich. Byli razem, a to było najważniejsze. Przymknęła powieki widząc przed oczami tort Hagrida, czapkę z fretek, czuły list od rodziców, lewitujące płatki róż, pięknie udekorowaną salę i jego. Severusa Snape’a osobiście składającego jej życzenia. O Merlinie, jęknęła w myślach.
~*~
Witajcie kochane Miśki ♥
Zagadka skrywana przez kilka ostatnich rozdziałów rozwiązana! ;D
Ten rozdział mi się nie podoba. Wiem, że myślałyście, iż teraz będzie Severus, a między nimi będzie pocałunek. Na to drugie musicie poczekać. A w kolejnych rozdziałach Mistrza Eliksirów będzie coraz więcej.
Postaram się jeszcze w tym tygodniu dodać nowy rozdział.
Jeszcze raz dziękuję za wasze komentarze. Kocham Was ;*
Jest jeszcze jeden powód, za który Wam dziękuje. A mianowicie chodzi o ponad 2,900 wyświetleń! Ja nie wiem, jak to robicie. Nadal nie mogę uwierzyć, że ktokolwiek czyta mojego bloga. Jeśli jakiś cudem dojedzie do 3,000 wyświetleń, to ja wyląduję w Skrzydle Szpitalnym... :)
Jazz ♥
No to szykuj się na skrzydło szpitalne, bo to już niedługo!
OdpowiedzUsuńJa też liczyłam już na pocałunek, ech :c
Niemniej rozdział mi się podoba, nie myśl, że nie! :**
Masz talent, wiesz?
Świetnie piszesz. Czekam na nn :3
[szum-elfich-skrzydel.blogspot.com]
Wylądowałam u pani Pomfrey. Trochę się zdziwiła mnie widząc ;p Ale na wzmocnienie sił dała mi naleśniki z bananami i sosem czekoladowym. Siły jakoś wróciły ale jestem nadal „wstrząśnięta” hehe... ;D
UsuńTrzeba z pocałunkiem poczekać trochę. Ale myślę, że będzie warto...
Talent? Na Godryka jakie miłe słowa ;* Dziękuję Ci kochanie. Jedno słowo a tak cieszy. Ohh jakie to miłe, jeszcze raz dziękuję!
Nie ma za co :**
UsuńZna to uczucie. Jedno słowo ♥
Ach, jeszcze jedno.
Kochanie - wiele radości, mokrego, śnieżnego (XDD) dyngusa, smacznego zająca czekoladowego i duużo weny z okazji Wielkanocy! ♥
;*
UsuńDziękuję za pamięć! Kochanie wesołych Świąt Wielkanocnych! ;D
Super Notka, nie wiem dlaczego Ci się nie podoba...Dobrze, że wszystko się tak skończyło, choć zapewne było by ciekawie gdyby Snape ich przyłapał jak wracając z imprezy :D.
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę doczekać się nn, pisz szybko...
Pozdrawiam i duuużo weny
SPL
Dziękuję ;*
UsuńRozważałam nad tym by Snape ich złapał, ale stwierdziłam, że lepiej by było jakby cali (bez odejmowania pkt i szlabanu) wrócili do domu Lwa ;D
NN będzie jeszcze w tym tygodniu :)
No nieeee, no nieeee.... To ja tu czekam na wielkiego buziaka a tu takie rozczarowanie ;(
OdpowiedzUsuńNo dobrze, a teraz tak na poważnie ;D Bardzo mi się podobał ten rozdział. Też bym chciała takie urodziny :D
Pozdrawiam!
No ale tak mniej więcej był buziak. Ron dostał na przykład ;D Tak, wiem chodziło pewnie o Severus'a. .. :)
UsuńTak, urodziny tylko z przyjaciółmi. Ehh... mamo ja chcę do Hogwart'u !
Na 100 % byłam pewna że to będzie Severus a tu klops hahah Rozdział świetny ! ***
OdpowiedzUsuńMam nadzieję na coś więcej między Mistrzem Eliksirów a Hermioną , ale wszystko w swoim czasie pewnie :)
Dziękuję! Severus chyba nie jest taki „rozrywkowy”. Pewnie jako prezent to by dał jej dodatkową prace domową... ;D
UsuńTak, masz rację. Będzie „coś” między naszą Grynonką a Snape'm tylko trzeba poczekać. Ale powoli się wszystko rozkręca.
Wiedziałam, że Harry, Ginny i Ron nie mogli przestać się do niej odzywać tak bez powodu! Jesteś geniuszem! Nie wpadłabym nigdy na pomysł z urodzinami. ;*
OdpowiedzUsuńNie jestem taka okrutna by na wieczność rozdzielać naszych przyjaciół ;)
UsuńHmm... „geniusz” Esme jesteś pierwszą osobą, która mnie tak nazwała. Skromnie powiem: „Podoba mi się!” ;)
Dziękuję, ślicznie za ten cudowny komentarz ;*
To było świetne po prostu! Już myślałam, że to Snape XD
OdpowiedzUsuńCiekawie, ciekawie opisujesz. ;*
Już nie mogę się doczekać obiecanego "więcej Snape'a" :D
Aa, i życzę ci śnieżnego dyngusa, karpia na stole, pachnącej choinki i wielkanocnego bałwana :**
No co? Tak klimatycznie XD
Serdecznie dziękuję! To bardzo miłe ;)
UsuńA jaki był moment, w którym fajnie opisałam, chciałabym napisać więcej takich? :)
Obiecuje, że Severus'a będzie coraz więcej xd
Ohh dziękuję, za śliczne życzenia ;* Chciałam ostatnio szukać choinki ale przypomniało mi się, że teraz jest Wielkanoc :(
Hmm... weszłam na tego bloga przez przypadek ,ale i tak podoba mi się! Czekam ma nn.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na: bella-edward-cullen.blogspot.com
Dziękuję bardzo ;3
UsuńWeszłaś przez przypadek i mam nadzieję, że zostaniesz w moich skromnych progach na dłużej.
Wpadnę do Ciebie jak znajdę chwilę czasu.
Gruba dama - pomyślałam o sobie. ODCZEP SIĘ MÓZGU!!
OdpowiedzUsuńŁaaadnie ;3
Wesołych ;*
Dziękuję ślicznie kochanie :*
UsuńJazz również życzy Tobie magicznych Świąt Wielkiejnocy! ;D
Dzięki ;)
OdpowiedzUsuńOk, ok :D
OdpowiedzUsuńTy też mnie powiadamiaj ;p
Jak weszłam to się zdziwiłam i ucieszyłam z nowego rozdziału :D
Impreza ;3 Też chcę taką! xD
Wesołych i życzę weny! ^.^
Dziękuję za komentarz ;3
UsuńUrządźmy sobie imprezkę! ;D
Powiadomię oczywiście :)
Związek między Hermioną a Severusem jakoś mi się nie podoba. Wolałabym aby na miejscu Snape'a był Draco;p
OdpowiedzUsuńale widzę że większości się podoba, to nie będę się wtrącać;D
Śliczna sukienka *.*
OdpowiedzUsuńCiekawy pomysł z tymi ,,znakami miłości" a do tego też życzenia Sevisia.... mmmmiodzio :)
Pozdrawiam ;*
Alex6
Świetny rozdział tylko nie rozumiem bo w poprzednim Severus powiedział "Raz w życiu ma się 16 lat" A tu 17 O.o Albo jestem dziwna, ale jakiś błąd xd
OdpowiedzUsuńBardzo ucieszyłam się że Hermiona znów jest z przyjaciołmi, i szczerze Ci powiem że obawiałam się że ten prezent to będzie od Snape'a i to on kombinował z tymi płatkami róż co by mnie okropnie zawiodło, ale pomysł z takimi urodzinami Hermiony był super. Lece czytac następną notkę :) I zapraszam do siebie: http://luna-severus.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział, uwielbiam kiedy Ginny obraża Rona 😃
OdpowiedzUsuń