Na błoniach Hogwartu spoczywała mgła. Słońce dopiero co leniwie pokazało się na horyzoncie, na tle różowego nieba. Większość uczniów jak i nauczycieli spokojnie spała, z wyjątkiem jednej osoby. Panna Granger przeciągnęła się, rozciągając zaspane mięśnie. Mimo wczesnej pory obudziła się za wczas, chcąc nie chcąc nie potrafiąc już zasnąć. Odsłoniła kotary łóżka, wzięła kosmetyczkę i skierowała się do łazienki, uważając po drodze, aby nie nadepnąć na rozrzucone podręczniki Lavender Brown. Pod prysznicem gorąca woda delikatnie masowała jej ciało. Przymknęła powieki a wspomnienia poprzedniego dnia, zaczęły ukazywać się, ze ścisłością fotograficzną: rozmowa z opiekunką domu, szlaban u profesora Snape'a, wizyta w gabinecie dyrektora. Poczuła się jak totalna idiotka. Jak mogła postradać resztki rozumu, krzycząc na profesora Snape'a? Co gorsza, oskarżając go o chęć otrucia! Na domiar wszystkiego wygłupiła się totalnie, mieszając we wszystko dyrektora. Jestem nienormalna, pomyślała z goryczą, odgarniając z twarzy mokre kosmyki włosów.
Zakręciła kurki z gorącą wodą i chwyciła za ręcznik, owijając się nim szczelnie. Przetarła dłonią zaparowane lustro, posyłając delikatny uśmiech do dziewczyny po drugiej stronie.
– Wszystkiego najlepszego Hermiono…
***
Wielka Sala jak co dzień tętniła życiem. Uczniowie prowadzili rozmowy i pochłaniali w zastraszającym tempie pierwsze śniadanie. Zauważyła, że przy stole Gryffindoru brakuje Harry'ego, Rona i Ginny. Odwróciła się z nadzieją, że są tuż za nią, machając przepraszająco za swoje spóźnienie. Jakie było jej rozczarowanie, kiedy po dziesięciu minutach nic się nie zmieniło, a po Harrym i Weasleyach nie było ani śladu. Czując nieprzyjemny dreszcz na plecach, odwróciła wzrok z drzwi wejściowych. Nalała do pucharku soku dyniowego i zaczęła powoli jeść płatki owsiane, gdy do Wielkiej Sali wleciały z poranną pocztą sowy. Uczniowie wyciągali ręce ku górze, łapiąc swoją własność. Hermiona zadarła głowę w górę, szukając wzrokiem szarej sowy płomykówki, z której korzystali jej rodzice, kontaktując się z córką. Ptak już po chwili zgrabnie siedział na ramieniu Hermiony wyciągając ku niej nóżkę. Płomykówka pięła dumnie pierś, zadowolona z wykonanego zadania. Odwiązała pakunek, chowając go do torby, a sowa przyjacielsko dziobnęła ją w palec. Urwała winogrono, podając je sówce. Płomykówka dziobnęła je prędko, bo czym wbiła się w górę, trzepocząc skrzydłami.
Chwilę później do Gryfonki przyleciały jeszcze dwie sowy. Jedna o rudawym upierzeniu dostarczyła prenumeratę Proroka Codziennego. Hermiona wrzuciła monetę do przyczepionej ku nóżce sakiewce. Sowa odleciała. Drugi ptak o brązowych piórach zahuczał przyjemnie, stąpając z nóżki na nóżkę, o mało co nie wpadając na talerz z goframi. Sówka wydawała się być z siebie bardzo zadowolona, co rusz głośniej pohukując, przypominając Świstoświnkę Rona. W dziobie trzymała list. Hermiona chwyciła go, kładąc obok pucharu z sokiem dyniowym. Płomykówka dziobnęła ją w dłoń, pokazując główką na list.
– Uspokój się mała, już otwieram – powiedziała prędko, widząc, jak płomykówka przymierza się do kolejnego dziobnięcia. Wyciągnęła pergamin z koperty, od razu rozpoznając wielkie pismo Hagrida.
Przyjdź do mojej chatki, w czasie lunchu.
Hagrid
Spojrzała w stronę stołu nauczycielskiego. Nie było to takie trudne, aby wyłapać wzrokiem gajowego. Uśmiechnął się do niej znad misy z owocami, machając na powitanie. Sowa, widząc zaistniałą sytuację, odleciała.
***
Na skraju Zakazanego Lasu malowała się chatka Hagrida. Z daleka można było dostrzec dyniowe grządki, które sumiennie pielęgnował Hagrid. Co roku hodował dynie wykorzystywane podczas Nocy Duchów. Olbrzymie uprawy, osiągnęły już wielkość Sklątek tylnowybuchowych. Hermiona przystanęła przed drzwiami do chatki, a mocny wiatr, który przygnał z północy, potargał jej włosy. Zapukała dwukrotnie, czując się nieco osamotniona, stojąc bez towarzystwa Harry'ego i Rona. Przełknęła ciążącą gulę w gardle.
Po chwili siedziała już na olbrzymim krześle, sącząc herbatę z dodatkiem aronii z wielkiego, niemal litrowego kubka. Gajowy otrzymał wiaderko owoców aronii od profesor Sprout, która rozpoczęła zbiory. Ogień wesoło trzaskał w kominku, ogrzewając nie za wielką izbę. Hagrid krzątał się przy szafkach kuchennych, mrucząc coś niezrozumiałego pod nosem. Kieł zbudził się ze snu i przydreptał obok niej, kładąc wielki pysk na kolanie Hermiony. Poklepała go po głowie, czując jak Kieł, obślinił niemal całą jej szatę. Będąc przyzwyczajoną już do okazywania radości w taki, a nie inny sposób, przez wielkiego psa, podniosła wzrok. Zauważyła przed sobą coś, co miało przypominać torcik czekoladowy z jarzącą się świeczką pośrodku. Poczuła, jak coś przyjemnie ścisnęło ją za serce.
– Sam zrobiłem – powiedział dumnie Hagrid. – I jak? Podoba się?
– Podoba się? – spojrzała to na Hagrida, to na czekoladowy tort – Jest cudowny! – powiedziała z zapartym tchem – Dziękuję…
Zerwała się z miejsca przytulając półolbrzyma. Kompletnie zapomniała o psie na swoim kolanie, który z istną urazą spojrzał na nią spode łba, odwracając się w drugą stronę. Hagrid poklepał ją dziarsko po plecach, z taką siłą, że musiała chwycić się za kant stołu, aby nie stracić równowagi.
– Pamiętałeś.
– Cholibka, no jak mógłbym zapomnieć? Sto lat, Hermiono!
Czym prędzej zamrugała, czując zbierające się w oczach łzy. Nie chciała, aby Hagrid widział ją w takim stanie, więc czym prędzej skierowała się ku szafkom, wyciągając talerzyki, nóż i łyżeczki, wielkości wielkich łyżek do sosu. Tak jak myślała, tort okazał się dość suchy, przypominając w smaku ciastka, którymi zawsze ich częstował, podczas odwiedzin. Wysiłek, jaki Hagrid włożył w przygotowanie dla niej tortu, przebiło wszystko. Ukroiła po jeszcze jednym kawałku, chcąc się nim podelektować, zdając sobie sprawę, że może być to jej jedyny tort urodzinowy. A sprawienie Hagridowi przykrości zostawiając niedokończone ciasto, nie wchodziło w grę.
– O cholibka, prawie bym zapomniał. Mam coś dla ciebie.
Z szafki nad kredensem, wyjął małą paczuszkę. Coś, co było w środku, było owinięte w szary papier. Hagrid nie posiadał ani grama umiejętności pakowania prezentów. Na widok pomiętej paczki, Hermiona uśmiechnęła się pod nosem.
– Kieł usiadł swoim cielskiem rano – spojrzał na niego, mrużąc oczy. – No, ale mam nadzieję, że jest cała. Otwórz – zachęcił ją, wręczając podarunek. Hermiona rozerwała papier, widząc kątem oka uradowaną twarz Hagrida. Trzymała w dłoniach solidnie wykonaną czapkę z fretek.
– Jaka piękna, dziękuję! – uśmiechnęła się, przymierzając prezent. – I jak wyglądam?
– Cholibka, elegancko. Na zimę w sam raz!
Hermiona ściągnęła czapkę, chowając ją do torby. Czuła, że oczy ponownie atakują łzy. Zagryzła wargę niemal do krwi, spoglądając na Hagrida. Czuła się, jak istny przykład rozpaczy.
– Ej, co się dzieje?
– Sama nie wiem… – pociągnęła niezdarnie nosem. – Harry, Ron i Ginny się do mnie nie odzywają. Zapomnieli o moich urodzinach… a ja nawet nie wiem, czym mogłam ich urazić, Hagridzie. Co zrobiłam nie tak?
– Na pewno ci się tylko tak zdaje – uśmiechnął się dobrodusznie. – Przecież jesteście jedną paczką. Świat musiałby się zawalić, aby coś się między wami zmieniło – zauważył słusznie.
– Nie sądzę – rąbkiem szaty otarła kąciki oczu.
– Cholibka nie płacz Hermiono – powiedział lekko spanikowany. – Jestem pewien, że nie zapomnieli o twoich urodzinach. No już, bo pomyślę, że prezent ci się nie podoba.
– Dzięki Hagridzie – uśmiechnęła się przez łzy.
***
Tuż po zakończonych zajęciach Hermiona powędrowała samotnie do wieży Gryffindoru. Przeszła przez dziurę w portrecie, szukając wzrokiem Harry’ego i Rona. Po ostatniej lekcji wybiegli szybko z klasy, zostawiając ją samą. Ani słowem się do niej nie odezwali, posyłając niemal przez całe zajęcia ukradkowe spojrzenia. Miała nadzieję, że to właśnie tutaj spotka przyjaciół, siedzących przy kominku. Z nieco nieprzyjemnym ściskiem w żołądku, powędrowała ku schodom prowadzącym do sypialni dziewcząt. Na swoje szczęście, albo i nie, nie zastała w środku Lavender Brown ani Padmy Patil. Odłożyła torbę pod okno i poluźniła krawat w barwach Gryffindoru, rzucając przelotne spojrzenie Krzywołapowi.
– Chociaż ty jesteś – podrapała go za uchem, siadając na łóżku. Krzywołap przekręcił się na plecy, domagając się pieszczot na brzuchu. Hermiona uśmiechnęła się pod nosem, drapiąc go po gęstym futrze. – A co to? – zwęziła brwi, dostrzegając kopertę na szafce nocnej. – Kto to zostawił? – pomachała Krzywołapowi przed nosem, ale ten tylko przekręcił się na bok, machając ogonem. Zaciekawiona rozłożyła papier.
Po szlabanie od razu masz wrócić do dormitorium
Nie było podpisu. Hermiona czym prędzej odwróciła kartkę na drugą stronę, sądząc, że tam znajdzie jakąś wskazówkę. Rozkazująca treść nie sprawiła, że ta wiadomość mogła należeć do najprzyjemniejszych. Zastanawiała się, kto mógłby podrzucić tę kopertę, ale żadna myśl nie przyszła jej do głowy. Zrezygnowana opadła na łóżko, przymykając powieki. Trwała w tej nicości przez dłuższą chwilę rozmyślając gorączkowo o ostatnim wieczorze, o dziwnym zachowaniu Harry'ego i Rona, nim przed oczami nie ukazała się jej szara płomykówka. Kompletnie zapomniała o paczce od rodziców. Zerwała się z łóżka tak prędko, że musiała podeprzeć się szafki nocnej, czując nieprzyjemny zawrót głowy. Odczekała chwilę i już nieco spokojniej chwyciła za torbę, wyciągając z niej czapkę z fretek, a także małe pudełko, owinięte złotym papierem. Odwinęła go, a na kolana wyleciała złożona w pół kartka.
Hermiono,
razem z tatą składamy Ci najserdeczniejsze życzenia z
okazji urodzin.
Tak bardzo chcielibyśmy być przy Tobie. Ledwo co wyjechałaś, a my już strasznie tęsknimy.
W zeszły weekend odwiedziliśmy babcię i wujka Philipa. Babcia nie może się doczekać, aż Ciebie zobaczy. Wspomniała, że odłożyła dla Ciebie parę dobrych książek, które udało się jej dostać.
Zrobiłam rano Twoje ulubione placki z jagodami!
Mamy nadzieję, że będziesz miała przepiękne urodziny. Pozdrów od nas Rona i Harry'ego.
Kochamy Cię
mama i tata
Kolejny raz poczuła przyjemny ucisk w okolicy serca. Ile dałaby, aby znaleźć się w domu, z dala od Hogwartu i spędzić ten dzień z rodzicami, kompletnie zapominając o nadąsanym Ronie i Harrym. Na samą myśl placków z jagodami, brzuch ścisnął się z głodu. Przywarła list do piersi, czując w nozdrzach perfumy mamy, którymi zapewne spryskała pudełko i kopertę. Uchyliła wieko, a wnet jej oczom ukazały się dwie, czarne wsuwki do włosów, spoczywające na aksamitnym materiale. Na środku miały kokardę, wzdłuż wyłożone były złotymi, mieniącymi się kamyczkami. Czym prędzej wpięła je we włosy odwracając się w stronę Krzywołapa.
– I jak wyglądam?
Jego głośne miauczenie było najlepszą aprobatą, jaką mogła otrzymać.
***
Hermiona pchnęła drzwi, słysząc chłodne wejść. Zacisnęła piąstki z zimna, przekraczając próg sali. Mężczyzna nawet na nią nie spojrzał, machnął zaledwie dłonią, każąc podejść do swojego biurka. Krocząc przez salę eliksirów, błagała Merlina, aby jakimś dziwnym trafem profesor Snape zapomniał o wczorajszej, niezręcznej sytuacji. Na samą myśl kompromitacji swoim występkiem, za podniesienie głosu na swojego nauczyciela, poczuła ogromny wstręt do samej siebie.
– Dobry wieczór profesorze – powiedziała, starając się, aby jej głos nie mógł zdradzić, jaka była przerażona i zawiedziona swoim zachowaniem.
– Dobry wieczór. Siadaj.
Nie spojrzał na nią. Wskazał dłonią ławkę, przy której pracowała dzień wcześniej. Hermiona jedynie kiwnęła głową, posłusznie zajmując miejsce. Profesor Snape powstał od swojego biurka, chwytając ogromny stos pergaminów, który doskonale już znała. Przełknęła ciążącą gulę w gardle. Bez słowa przeszedł przez salę, kładąc przed nią na ławce zwoje pergaminów, a następnie wyczarował kałamarz z piórem. Dopiero gdy przemówił, Hermiona nieśmiało spojrzała na mężczyznę. Jego twarz nie zdradzała niczego, nie wyglądał, jakby był wściekły za to jak go potraktowała, ani nie wyglądał, jakby całkowicie o wszystkim zapomniał. Ten nieprzenikliwy, tajemniczy wyraz twarzy sprawił, że Hermiona poczuła niezrozumiały ciężar na barkach. Czarne tęczówki zwęziły się.
– Najpierw dokończysz to, czego nie zrobiłaś wczoraj – odezwał się w końcu.
– A potem?
– Zobaczysz. Najpierw zajmij się tymi wypracowaniami, muszę je jutro omówić na zajęciach.
Bez ociągania się, czym prędzej zabrała się do pracy, nie chcąc niepotrzebnie denerwować profesora. Ukradkiem, co jakiś czas pozwalała sobie, aby zerknąć w stronę czarodzieja. Robiła to ostrożnie, aby tylko nie przyłapał jej na gorącym uczynku. Siedział zamyślony, wpatrując się w ścianę. Wyglądał, jakby zatonął we własnym, wyimaginowanym świecie, będąc kompletnie zrelaksowanym. Zmarszczki na jego twarzy rozluźniły się, przez co wyglądał o kilka lat młodziej. Zahaczyła wzrokiem o kości jarzmowe, kruczoczarne włosy i wąskie usta. Przez moment zastanawiała się, jak muszą smakować. Może oddawały smak gorzkiej, czarnej kawy, która stała na biurku? A być może smakowały najczystszą słodyczą? Gdy tylko przyłapała siebie, gdzie tak naprawdę jej myśli powędrowały, czym prędzej zbeształa się, odwracając łakomy wzrok. Policzki oblał gorący rumieniec.
Przebrnęła przez kolejne prace, pilnując się, aby nie spojrzeć na mężczyznę, mając na ustach delikatny uśmiech. Odłożyła pióro, ostatni raz zerknęła na wypracowania uczniów i wstała od stolika, przyciskając zwoje pergaminów do piersi.
– Profesorze Snape? – położyła pergaminy na biurku. – Skończyłam. Profesorze?
Zawędrowała wzrokiem tam, gdzie wpatrzony był mężczyzna. Oprócz gołej, popękanej w niektórych miejscach ścianie, nie było na niej niczego interesującego, zachęcając do zawieszenia tam spojrzenia.
– Skończyłaś?
Hermiona niemal podskoczyła. Obróciła się w stronę mężczyzny, który teraz wpatrywał się w nią przenikliwym spojrzeniem. Przełknęła ciążącą gulę w gardle, kiwając głową. Snape rzucił spojrzenie na zwoje pergaminów, a w następnej chwili maszerował już do pobliskich ławek. Hermiona rozumiejąc tę aluzję, czym, prędzej poszła w jego ślady, stając po drugiej stronie ławek.
– Doprowadź je do zadowalającego stanu – wskazał na paskudnie ubrudzony rząd stolików. Machnął różdżką, a na podłodze pojawiło się wiadro z wodą i środkami czystości. – Wiesz, co masz robić?
– Tak.
– Więc nie ociągaj się. Do pracy – powiedział rzeczowo.
Powrócił na swoje miejsce, zajmując fotel. Chwyciła za szmatkę i spray, rzucając ostatnie spojrzenie w stronę profesora. Tym razem nie otoczył szczególną uwagą gołej ściany, a przymknął powieki, wypuszczając cicho powietrze. Hermiona zastanawiała się, nad czym może rozmyślać profesor, albo co robił takiego w nocy, że próbuje na jej szlabanie odzyskać resztki sił. Dopiero teraz zauważyła podkrążone oczy, i siną cerę, która odznaczała się w blasku świec. Może był na spotkaniu u Czarnego Pana?, zastanowiła się, spryskując całą ławkę środkiem czystości, o, o dziwo znośnym zapachu. Odkąd tylko dowiedziała się na czwartym roku, że profesor Snape jest tak naprawdę byłym Śmierciożercą, że pracował niegdyś dla Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać i nosi na przedramieniu Mroczny Znak… zaufała mu. Zaufała tak samo jak robi to profesor Dumbledore, wierząc, że jest po ich stronie. Chociaż Harry zapierał się nogami i rękami, że profesor Dumbledore myli się co do Snape'a.
– Panno Granger... – jego cichy głos, dobiegł z drugiego końca sali. – Nie słyszę, abyś pracowała – dodał, wciąż mając zamknięte oczy. – Chyba się we mnie nie wpatrujesz?
– Oczywiście, że nie – skłamała, czując ucisk w żołądku.
– Więc zabierz się za odpracowywanie swojego szlabanu.
Przez następne kilkadziesiąt minut nie podniosła już na niego wzroku. Przechodziła z ławki do ławki, starając się wykonać swoje zadanie, jak najszybciej, aby tylko opuścić zimne lochy. Namęczyła się strasznie, szorując ławki. W nozdrzach czuła dość przyjemny zapach sprayu, dłonie niemal piekły od energicznego czyszczenia drewna, a ramiona, były tak obolałe, że jedyne, o czym marzyła to ciepłe łóżko i Krzywołap obok. Musiała stwierdzić, że poszło jej całkiem nieźle, nie było tłustych plam, ani zaschniętych substancji. Odłożyła do składzika wiadro i umyła dłonie, czując, jak ciepła woda delikatnie rozluźnia obolałe palce.
– Skończyłam profesorze – złożyła przed sobą dłonie w koszyczek, stając przed biurkiem nauczyciela.
– W takim razie możesz już iść – powiedział znad pergaminu, nie otaczając jej ani jednym spojrzeniem. – Widzimy się jutro.
– Profesorze Snape?
– Tak?
W końcu podniósł na nią wzrok, opierając się w fotelu. Między palcami przewracał pióro, a jego brwi zwęziły się nieznacznie. Hermiona przełknęła gulę w gardle, zakładając nerwowo kosmyk włosów za ucho.
– Chciałam pana przeprosić za moje wczorajsze zachowanie.
– Już to zrobiłaś w gabinecie dyrektora – powiedział dość sucho.
– Wiem o tym, ale… – wypuściła powietrze ze świstem. – Moja postawa była skandaliczna. Nie wiem, co we mnie wstąpiło. W pełni się z panem zgodzę, gdyby tylko chciał mnie pan ukarać dłuższym szlabanem.
– Dłuższym szlabanem? – spojrzał na nią zdumiony. – Panno Granger, wystarczy, że spędzam z panią czas poza zajęciami. Nie przeżyłbym dodatkowych godzin w pani towarzystwie.
Hermiona przez sekundę pomyślała, że poczuła w głosie nauczyciela nutkę rozbawienia. Chociaż jego kamienna twarz nie zdradzała, aby to, co powiedział, było zabawne. Poczuła okropną suchość w gardle.
– Koniec na dziś.
– Tak, tak... – odpowiedziała zamyślona, wycofując się w głąb klasy. – Do widzenia profesorze.
Nie odpowiedział. Odwróciła się na pięcie, wędrując w stronę drzwi. Usłyszała, jak mężczyzna odsunął fotel, a następnie przemaszerował parę kroków. Miała już dłoń na klamce, gdy doleciał do niej głos profesora Snape'a.
– Panno Granger?
– Tak?
Profesor Snape stał oparty o biurko, mając założone dłonie na piersiach. Jego przenikliwy wzrok sprawił, że Hermiona poczuła się tak jakby ktoś, przeskanował jej umysł, obnażając najskrytsze tajemnice.
– Wszystkiego najlepszego.
Czuła, jakby niemal trafiło ją zaklęcie Petrificus Totalus. Stała otępiała, wpatrując się z rozdziawioną buzią w mężczyznę. Profesor Snape był ostatnią osobą, od której mogłaby oczekiwać życzeń. Coś, nie wiadomo co, szarpnęło ją za serce. Poczuła, jak oczy zaszkliły się, a jedna, samotna łza spłynęła po policzku. Musiała zamknąć buzię zdając sobie sprawę, że nie wygląda zbyt inteligentnie. Kompletnie nie wiedząc, co wyprawia, wykonała raz jeden, raz drugi krok w stronę mężczyzny. Wpatrywał się w nią bacznym spojrzeniem spod gęstych, czarnych rzęs. Podparł się dłońmi o skraj biurka, obserwując, jak panna Granger zbliża się ku niemu.
To, co wydarzyło się potem, zdziwiło ich obojga. Panna Granger przytuliła mężczyznę tak mocno, jakby ściskała zaginionego przed laty pluszowego misia. Profesor Snape spiął wszystkie mięśnie, nie wiedząc na brodę Merlina, co miał zrobić. Powinien na nią nakrzyczeć, odebrać punkty i wlepić szlaban tym razem u Filcha. Na domiar złego położył dłoń na jej plecach.
Hermiona poczuła przyjemne ukłucie w okolicy serca. Nie wiedziała, czym ono było spowodowane, ale jednego była pewna. Nie było to czas i miejsce, aby się nad tym zastanawiać. Jej umysł skupiony był na tym, że pozycja, w jakiej się znajdowała była dla niej dziwnie… kojąca.
Profesor Snape oparł brodę na głowie Granger. W nozdrzach wyczuł mieszankę perfum Gryfonki zmieszanej ze starymi księgami, pergaminem i czymś, co na pewno było słodką bergamotką. Stali przytuleni tak z kilka minut, o te kilka minut za mało. Dziewczyna niechętnie się oderwała, unosząc głowę. Wiedziała, że w tamtym momencie całkowicie przepadła w głębi jego czarnych oczu. Całkowicie utraciwszy, jakąkolwiek samokontrolę wspięła się na palcach i musnęła jego ziemisty policzek swoimi wargami.
– Dziękuję profesorze – zrobiła krok w tył, chowając ręce za sobą. – Skąd pan wiedział? – zapytała prędko, zanim nakrzyczałby na nią, pragnąc się dowiedzieć, co do cholery miało przed chwilą miejsce.
– Cóż… to nie taka wielka tajemnica. W pokoju nauczycielskim mówi się głośno, kiedy jakiś uczeń staje się pełnoletni.
– Aaa… aha… chyba że tak – wydukała kulawo.
– Idź już, bo wlepię Ci miesięczny szlaban u Filcha – powiedział dość poważnym tonem.
– Ale...
– Raz w kończysz 17 lat, idź świętować.
Świętowanie w prywatnym słowniku profesora Snape’a brzmiało tak niedorzecznie, jakby właśnie ogłosił, że odwołuje wszystkie egzaminy i wybiera się na Bahamy. Zapewne musiał mieć niezły ubaw z jej niedorzecznej miny. Hermiona mogła przysiąc, że zauważyła jak kącik ust profesora, minimalnie uniósł się w górę. Musiała stwierdzić, że było to pewnie przewidzenie, bo po chwili jego twarz zdobiła nieprzenikniona mina.
– Widzimy się jutro – powiedział z naciskiem, odwracając się na pięcie i oddalając się do drzwi zapewne prowadzących do prywatnego gabinetu.
– Dobranoc profesorze Snape – ostatni raz obejrzała się za siebie, po czym, wyszła na opustoszały korytarz.
~*~
Witajcie kochane!
Jak się Wam podoba taki zwrot akcji między Gryfonką a Mistrzem Eliksirów?
Jazz ♥
Przyznam, że rozdział przyjemny. Severus jest taki... zaskakujący. Przynajmniej nie rzucił się, aby ją pocałować, dlatego mi się to podoba! (:
OdpowiedzUsuńJeżeli mam się czepiać, to brakuje kilka kropek na zakończenie zdań. Widzę znaczącą poprawę, gratuluję!
Pozdrawiam (:
Dziękuję bardzo. Cieszę się, że zauważyłaś to iż Severus jest zaskakujący. Mam nadzieję, że w kolejnych rozdziałach też Ciebie zaskoczy.
UsuńO dziękuję jeszcze raz za zwrócenie uwagi na kropki.
A ja myślałam, że ją pocałuje :D
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, przyjemnie się go czytało.
Nic dodać, nic ująć :D
A błędów czepiać się nie będę, bo aż tak dużo ich nie było ;)
Pozdrawiam i życzę weny!! :D
Dziękuję bardzo! A mi się przyjemnie czyta twój komentarz, taki milutki :)
UsuńPocałunek, hmm... na razie trzeba poczekać :)
Super notka, ale stanowczo za krótka...jestem bardzo ciekawa co też będzie się działo dalej ;D. Co do Severusa...jestem mile zaskoczona jego opanowaniem serio.
OdpowiedzUsuńA tym czasem czekam na next
Pozdro i weny
POISON
Wiem, że krótka. Przepraszasz. Wybaczysz :) ?
UsuńNa kolejne rozdziały mam już pomysły. Tak Severus się opanował sama się boję co by było dalej gdyby hmm... nie zapanował nad sobą :)
Szczerze powiedziawszy, to Snape zaskoczył mnie, ale w pozytywny sposób. Od razu widać, że Hermiona nie jest mu obojętna. Ślicznie opisujesz te gesty, bo one same wyrażają ich emocje. Idealnie! Czekam na nn i pozdrawiam. ;*
OdpowiedzUsuńIdealnie? O Merlinie jak mi miło na serduszku. Dziękuję! Bardzo mnie cieszy, że Tobie się podoba jak opisuję ich gesty, emocje. To dla mnie czerwona lampka bym pisała takich więcej. Dziękuję jeszcze raz ;*
UsuńCudowny rozdział... Tyle powiem... ♥
OdpowiedzUsuńTe kilka słów wystarczyło by wywołać uśmiech na mojej twarzy. Dziękuje ;*
UsuńHagriiid *__*
OdpowiedzUsuńCzyli moja ulubiona poza Ginny postać :DD
Urocze. No i Snape. Myślałam, że się pocałują ;d
Ten rozdział to po prostu cudo!
I faktycznie, nie było dużo błędów. Na pewno mniej niż w poprzednim rozdziale c;
Czekam na nn kochana ♥
Nie wiedziałam, że uwielbiasz Hagrid'a. Hmm... jak mi się uda to będę go wstawić częściej specjalnie dla ciebie.
UsuńJesteś kolejną osobą, która myślała że się pocałują ;D
Nie wiem, który to już taki miły Twój komentarz. Dziękuję ;*
Cudny rozdział, bardzo mi się...choć już myślałam, że będzie gorący pocałunek, ale tak też jest fajnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny
SPL
Dziękuję bardzo ;* nie masz pojęcia jak mnie cieszy Twoja opinia, mimo że nie doszło do pocałunku.
UsuńNoo, jest co raz lepiej! Ten rozdział mogę śmiało powiedzieć że to jeden z lepszych ;) Tak czytałam sobie i co chwila mówiłam sama do siebie " ooo jakie to słooodkie " :D Hargid taki fajny ^^ No i Sev ;)
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie, oby tak dalej i ze zniecierpliwieniem czekam na next :) W następnym rozdziale ja chcę buzi ;_; Hahahaha, wybacz mam lekką fazę po tym rozdziale. Życzę weny!
Pozdrawiam!
Dostałam rumieńca jak czytałam Twój komentarz. Jeden z najlepszych? Na Merlina jestem w szoku. Ja coś nabazgrałam a przeczytałam, że jeden z najlepszych. Dziękuję ;*
UsuńKolejna osoba która lubi naszego gajowego. Muszę to odnotowywać :)
Zawiodę, Ciebie ale w następnym rozdziale nie będzie pocałunku. Masz prze zemnie fazę, hmm... chyba Czarny Pan mnie opętał haha ;D
Tak się boję, że w kolejnych rozdziałach już mi tak fajnie nie pójdzie...
Jejku jakie to urocze... Koniec przeczytałam kilka razy i chyba przeczytam jeszcze raz. Aw... Również myślałam, że do czegoś pomiędzy nimi dojdzie a tu nic, ale myślę, że za niedługo coś się wydarzy. ^^
OdpowiedzUsuńCzekam na NN. :)
Pozdrawiam Cyzia14. :3
Kochanie dziękuję za ten komentarz ;* Miałam taki uśmiech na twarzy jak go czytałam :)
UsuńKilka razy czytałaś ooo... w szoku jestem. Mi się zawsze wydaje jak ktoś skończy czytać rozdział to później potrzebuje pomocy medycznej ;)
Tak, hmm... niedługo powinno się coś wydarzyć... :)
Severus bardzo mnie zaskoczył (oczywiście w dobrym tego słowa znaczeniu). Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńLady Snape
Snape...jaki on jest kochany!
OdpowiedzUsuń