Był to dzień, niemal jak każdy, gdy profesor Snape obudził się w paskudnym nastroju. Nie miało znaczenia, czy dobę wcześniej, dzień swój mógł zaliczyć do względnie udanych, czy nie. Poranek rozpoczął się irytacją na cieknący w łazience kran, który zapewne sam nie dokręcił uprzedniego wieczoru, ale nawet nie brał takiej możliwości pod uwagę. Lepszym wyjściem było wymyślenie niedorzecznej historii o nieposłusznych skrzatach, których jedynym celem było zezłoszczenie Mistrza Eliksirów.
Przetarł dłonią czoło, starając się nie skupiać na bransoletkach zawieszonych na kościstych nadgarstkach profesor Trelawney. Za każdym razem, gdy kobieta schylała się po świeże bułeczki, czy dzbanek z kawą, kilkanaście bransoletek niemiłosiernie kłuło go w uszy. Czarownica podsunęła w górę okulary, które niebezpiecznie zjechały na czubek nosa, gdy tylko dostrzegła siedzącego nieopodal mężczyznę. Poprawiła przewieszony różowy szal na karku, wzięła swój talerz, wraz z kubkiem świeżej kawy i usiadła na pustym miejscu należącym do profesor McGonagall. Snape posłał jej krótkie spojrzenie.
– Severusie – przysunęła krzesło do stołu, lekko posapując pod nosem. – Powinniśmy porozmawiać, to bardzo ważne.
– Co może być takiego ważnego o poranku, Sybillo?
– Przyjacielu – obróciła się bokiem, uważnie obserwując mężczyznę. Złączyła koniuszki palców, jak miał w zwyczaju robić Dumbledore, przez co wyglądała nieco komicznie. Sybilla, która na siłę stara się wyglądać poważnie. – Wczoraj gdy siedziałam przy kominku, naszła mnie ochota na zerknięcie do kuli. Nie uwierzysz, co tam ujrzałam!
Profesor Snape bez pośpiechu chwycił za kubek kawy, biorąc potężny łyk. Znał Sybillę nie od dziś. Nie należała do grona tych czarownic, którym można bezgranicznie ufać, obdarzając sympatią, a to przez wizję śmierci, które obwieszczała niemal wszystkim napotkanym. Pod innym względem Sybilla nie była groźna, mógłby rzec, że była lekko szurnięta, wszem wobec, rozgłaszając widmo śmierci i fali okropnych zdarzeń, która zmierzała. Szurnięta, ale najzupełniej nie była niebezpieczna.
Severus nie raz twierdził, że Sybilla żyła własnym życiem, kompletnie nie nadając się do funkcjonowania w społeczeństwie. Pomijając jej dziwną, na pewno niezrozumiałą naturę, była dobrą czarownicą. Raz przeszło mu przez myśl, że przez własne niezrozumienie i sposób, w jaki obwieszcza swoje wizje innym, tylko zraża do siebie ludzi. Samotność, w którą popadła Sybilla popycha ją do nawiązywania kontaktów z innymi poprzez dzielenie się swoimi niezbyt entuzjastycznymi wizjami, co tylko działa odpychająco na innych. A wszystko to zatacza smutny kręg: Sybilla odizolowana we własnym niezrozumiałym świecie → Sybilla, która przytacza (z reguły) wizje śmierci → Sybilla tracąca jakiekolwiek uznanie → Sybilla zaszywająca się w samotności pośród fusów herbat i dziesiątki kotów.
Profesor Snape oparł się o fotel, obdarzając uwagą profesor wróżbiarstwa. Nigdy nie brał słów kobiety do serca, nigdy również zbytnio nie wierzył w to, co ujrzała w kuli. Być może mógłby policzyć na palcach jednej ręki, przepowiednie, które się sprawdziły, to tak na setkę pozostałych, były nędznym wynikiem. Ponownie skosztował kawy.
– Słucham?
– Jak wspomniałam wcześniej, zajrzałam wczoraj do kuli i… – profesor Snape pierwszy raz ujrzał na twarzy kobiety coś, co mógłby określić jako zdenerwowanie, wymieszane z lekkim zażenowaniem. Kobieta chrząknęła, oczyściwszy gardło.
– Tak? Kiedy umrę?
– Przepraszam? – Sybilla kompletnie była zbita z tropu. Poprawiła szal, uważnie przyglądając się rozmówcy. – Severusie nic z tych rzeczy…
– Wybacz mi, ale nie mam całego poranka – powiedział z naciskiem, mając z lekka po dziurki w nosie Sybillę i jej wizję.
– Moje wewnętrzne oko widziało cię, Severusie, widziało twoją przyszłość. To nie była śmierć, daleko temu do śmierci…
– Więc?
– Pocierpisz, oj bardzo pocierpisz. Ból przeszyje twoje serce, a potem… poczujesz smak miłości. Zakochasz się przyjacielu. Jednakże… – dodała nieco mniej entuzjastycznym tonem. – Uczucie to będzie wystawione na ogromną próbę. Będziesz musiał zdecydować o dobru tej miłości... To ty pokażesz, czy jest szansa dla… was.
Mężczyzna mimowolnie opluł się kawą, co spostrzegło większość zgromadzonych w Wielkiej Sali. U jego boku niemal wyrosła spod ziemi Minerwa z nieco rozbawioną miną klepiąc młodszego po plecach. Gdyby tylko był obserwatorem, dostrzec mógłby, jak profesor transmutacji posyła pełne ciekawości spojrzenie w stronę Sybilli. Profesor Snape, czując, że jego godność i wizerunek, który kreował przez ostatnie lata na ponurego, bezdusznego mężczyznę właśnie legł, strącił dłoń Minerwy, odsuwając się od stołu. Zanim opuścił Wielką Salę, ostatni raz spojrzał w stronę Sybilli, rzuciwszy gorzkawym tonem: intrygujące.
***
Sala eliksirów przez większość uczniów była nazywana miejscem, w której przechodzili męki i katusze. Było tam zawsze chłodno, ciemno i wilgotno. Przy ścianach znajdowały się liczne szafki i półki przepełnione rozmaitymi, flakonikami, buteleczkami, słoiczkami, pudełkami i innymi rzeczami o nieznanej i niepokojącej zawartości. Każdy młody czarodziej wiedział o tym, że lepiej niczego tam nie dotykać bez zgody nauczyciela. Wiszący na przodzie zegar, wcale nie wzbudzał w uczniach entuzjazmu. Czas w klasie eliksirów dla większości ciągnął się w nieskończoność. Była garstka czarownic i czarodziejów, która ochoczo uczęszczała na eliksiry, nie zwracając uwagi, że przedmiot ten należał do profesora Snape’a, zwykle gburowatego i faworyzującego uczniów Slytherinu czarodzieja.
– Siadać – rzucił w stronę uczniów, drepcząc w stronę biurka. – Dzisiejsze zajęcia odbędziecie w parach. Niestety… – powiedział bez większego przekonania w głosie. – Rozdzielić muszę ulubione zespoły – wymownie spojrzał na ławkę Złotej Trójcy, mrużąc oczy. – Longbottom i Granger razem, Parkinson do Parvati, Goyle z Finiganem, Weasley do Malfoya, Potter z Brown.
Skrzyżował dłonie na piersiach, czekając, jak uczniowie przestaną krzątać się po klasie, zmieniając stoliki. Gdy wszyscy już usiedli i wyciągnęli podręczniki, machnął różdżką. Na każdej ławce pojawił się kamień. Przekrój był różnorodny, jedni otrzymali różowy kwarc, inni angelit, a jeszcze inni ametyst, czarny turmalin, czy tygrysie oko.
– Przyrządzicie eliksir rozdymający – po klasie rozniósł się cichy i spokojny głos nauczyciela. – Kiedy wasz wywar będzie ukończony, polejecie nim kamień. Poprawnie wykonamy, powinien sprawić, że kamień przybierze rozmiary arbuza. Na następnej lekcji zrobicie eliksir skurczający, dzięki niemu wasze kamienie powrócą do rzeczywistych rozmiarów. Poprawny eliksir powinien mieć rdzawą barwę. Do pracy! – machnął zgrabnie różdżką, a na tablicy pojawiły się ingerencje i wszelkie potrzebne uczniom instrukcje.
Usiadłszy za biurkiem, momentalnie poczuł nieprzyjemny skurcz w żołądku. Przez ostatnie lata tolerował Sybillę i jej dziwaczną naturę, począwszy od wizji śmierci, a skończywszy na tym, że w ciągu trzech miesięcy utraci trzy palce podczas warzenia eliksirów – a było to ponad siedem lat temu. Tym bardziej nie spodobała mu się nowa wizja. Miłość? Chyba wolał już nużące wizje na temat śmierci i tragicznych wydarzeń, które ku niemu zmierzały. Oszustka jedna, pomyślał z goryczą, starając się odepchnąć od siebie nową wizję Trelawney.
Rzucił spojrzenie na uczniów. Większość zakończyła wędrówkę do składziku po niezbędne narzędzia i materiały. Pozostali skupili wzrok na tablicy, studiując instrukcje potrzebne do sporządzenia eliksiru rozdymającego. Mając kontrolę nad wychowankami, schylił się do szafki, wyciągając z niej opasłą teczkę, obitą smoczą skórą. Otrzymał paczkę dzień wcześniej, ale jeszcze nie miał sposobności, aby się z nią zapoznać. Rozerwał pieczęć z godłem Ministerstwa Magii, rzucając przelotne spojrzenie na arkusze. W środku znajdował się obszerny plik dokumentów z Ministerstwa Magii. Ankieta?, burknął w myślach. Oczekiwał czegoś ważniejszego, począwszy od nowych restrykcji w nauczaniu, czy zmianie w rozkładzie zajęć, ale nie cholernej ankiety. Chwycił za pierwszy arkusz. „Czuje Pan/Pani dumę z przekazywanej wiedzy młodym czarodziejom?”, Severus prychnął pod nosem. Kto miałby dumę nauczać tę bandę bałwanów?
– Neville nie!
Poderwał głowę. Doskonałą ciszę w sali przerwał krzyk Granger. Spostrzegł jak dziewczyna, zakrywa usta dłonią, a Longbottom, który stał tuż obok niej, poczerwieniał po same końcówki włosów. W krótkiej chwili zrobił się biały jak ściana. Były to mikrosekundy, kiedy z ich kociołka, niczym petardy wyleciały fioletowe światełka. Kiedy Snape chwycił za różdżkę, było już za późno. Kociołek wyleciał w górę, uderzając z hukiem o sufit. Uczniowie, którzy byli najbliżej stolika Longbottoma i Granger, odsunęli się pod ścianę. Miedziany kociołek opadł na ławkę, by znów wzbić się w górę, niczym opętany, zmieniając tor lotu. Zauważył przerażenie na twarzy dziewczyny, gdy kociołek uderzył ją prosto w brzuch. Przeleciała przez całą klasę, uderzając plecami o szafkę z pustymi fiolkami, po czym bezgłośne upadła na podłogę. Snape poczuł zimny, nieprzyjemny dreszcz.
– O babciu! Zabiłem Hermionę! – zaszlochał Longbottom, podtrzymując się kurczowo ławki.
– IDIOTA! - krzyknął Snape. – GRYFFINDOR TRACI PIĘĆDZIESIĄT PUNKTÓW!
– Her-Hermiona...
– Odsuń się, Finningan! Wszyscy opuścić salę. Natychmiast!
– NIE! – sprzeciwił się Seamus.
– GRYFFINDOR TRACI KOLEJNE PIĘĆDZIESIĄT PUNKTÓW! WSZYSCY OPUSZCZAJĄ SALĘ! W TEJ CHWILI!
Potter z Weasleyem siłą wyciągnęli Gryfona z sali, Thomas zajął się roztrzęsionym Longbottomem, a reszta opuściła klasę pod komendą młodego Malfoya.
Profesor Snape prędko podbiegł do nieruchomo leżącej dziewczyny. Twarz Granger zwrócona była w dół, a wokół niej zaczęła tworzyć się spora kałuża krwi. Wyciągnął różdżkę i w mgnieniu oka zaczął szeptać zaklęcia, które miały zatrzymać krwotok z rozciętych ran. Następnie najostrożniej jak tylko potrafił, chwycił ją delikatnie za barki, obracając. Nie utraciwszy ani sekundy, odgarnął splątane włosy Granger. Niektóre kosmyki splamione były krwią, przyklejając się do policzków i szyi. Subtelnie, nie chcąc w żadnej sposób zrobić jej krzywdy, odgarnął kosmyki, układając dwa palce na szyi. Wyczuł puls. Był słaby.
Wyczarował nosze. Powiedział głośno i wyraźnie: Wingardium Leviosa, a nieruchome ciało Granger wniosło się w górę. Lewitowała przez moment, aby ostrożnie spocząć na unoszących się w powietrzu noszach. Na chwilę, która trwała więcej niż sekundę, spojrzenie profesora Snape’a zatrzymało się na twarzy dziewczyny. Momentalnie skamieniał, nie potrafiąc się ruszyć. Czuł jedynie nieprzyjemne ukłucie w okolicy serca. A może przyjemne, hm?, zakpił jego rozum. Czym prędzej odepchnął od siebie tę niedorzeczną myśl.
– Granger, otwórz te cholerne oczy – wysyczał pod nosem, lewitując przed sobą nosze.
~*~
Witajcie kochane Misiaczki ♥
Rozdział krótki porównaniu do poprzedniego. Ale mimo to mam cichą nadzieję, że Wam się spodoba.
Jest to małe co nieco dla Was na majówkę xd Mnie na majówce w domu nie będzie. Wyjeżdżam już dziś wieczorem. Wracam sobota/niedziela. Wątpię, abym miała dostęp do internetu. Wszelkie powiadomienia o nowych rozdziałach czy reklamacji bloga zostawiajcie w zakładce „Spam”. Może Merlin mi pomoże i złapię dostęp do WiFi i jakoś przeczytam Wasze blogi, ale komentowanie zostawię, jak wrócę.
Życzę Wam miłego wolnego. Bawcie się dobrze! I uważajcie na siebie ;**
Jazz ♥
Aww. *-* .
OdpowiedzUsuńBardzo się spodobał ! <33.
Życzę udanej majówki ! :D .
Dziękuję...! ♥
UsuńA tak się bałam, że się nie spodoba ;)
Była udana, och i to jak! ;3
Całusy, Jazz ♥
To bylo piekne. Po prostu piekne. Przepowiednia Trelawney mnie rozwalila XD nooo i reakcja Sevcia byla piekna. Taki przejety i wgl. To bylo cos pieknego!
OdpowiedzUsuńCzekam na wiecej kochana ;* pozdrawiam!
Piękne? PIĘKNE? Ty na pewno piszesz u mnie na blogu? Nie pomyliłaś adresów ciociu? *-*
UsuńMi się wydaje, że przepowiednia Trelawney wyszła taka sztywna i „kiczowata”. Ehh... sama nie wiem ;c
Był przejęty i to jak...! ;D Nie spodziewałaś się takiego Sevia, co? Hihi xd
Buziaki ciociu ;**
Za to co zrobiłaś z Mioną i Seamusem śmierć Ci nie groziła, przynajmniej nie z mojej strony, ale za to... Kryj się Jazz, bo jak Cię dopadnę to Poppy odeśle Cię do Munga, taka będziesz poharatana!
OdpowiedzUsuńI nie, to nie jest groźba :33
A tak serio, to po prostu mnie tym zszokowałaś, serio.
Najbardziej podobała mi się reakcja Neville'a i Seamusa. Neville'a była taka śmieszna, a Seamusa urocza :3
"O babciu! Zabiłem Hermionę!"
Ależ się Sevcio przejął, a jaki zuy... 100 punktów Gryffindorowi odebrał o.o
Nie narzekam w sumie, wiesz, że ja Ślizgonka. :"D
Ale dziwne.
Miłej majówki kochana! Ja siedzę w domu i tworzę. Jak zawsze zresztą XD
Zostały mi jeszcze najstarsze odcinki top model, więc popcorn i oglądam XD
Tak mi właśnie długi weekend mija ♥
Ale krótki rozdział. Nie odbierz tego źle, ale taki aż dziwny. Haha, przyzwyczaiłaś nas do dłuuugich rozdziałów, a tu ten wyjątkowy ♥
Jak zwykle mi przemowa wyszła ;-;
Całuję jak zwykle!
Zawsze Twoja skora do pomocy detektywatorka Esther :3
No wiesz co? A ja myślałam, że zapomnisz jak błagałam o litość by mnie nie zabijać ;D
UsuńAle jest super! Nie chcesz mnie obić, potłuc, czy jeszcze połamać ;3 Ciesze się! :)
A dlaczego chcesz mnie dopaść? ;c
Lubię Poppy ale chyba za dużo u niej przebywam... xd
Czyli jak to nie jest groźba to jest obietnica? *-*
Czym Ciebie zszokowałam, kochana? ;3
Cieszę się, że spodobały ci się obie reakcje. Też uważam, że Seamus'a była urocza ♥
Nic nie jest dziwne! Hehe ;D Kiedy Severus może zabrać aż tyle punktów Domu Lwa? Była okazja to skorzystał... xd
Dziękuję...! Była udana ♥
Widziałam po raz pierwszy w życiu na moje niebieskie oczka Top Model. Ale tylko urywek. Nawet nie wiem kiedy on leciał... O_o Chyba w środę? Ehh... sama nie wiem. Nawet, nawet fajne :D
Jaki lubisz popcorn? Bo ja z masłem hihi ^.^
Czemu dziwny? Wiem, rozpieszczam Was z tak dłuuugimi... a ti taki krótki ;c
Wyjątkowy...? Nie żartuj, to nie jest śmieszne.
Lubie Twoje przemowy, a najbardziej nasze rozmowy na blogu *-* Są takie „stylowe” hehe xd
Ściskam kochana ;**
Nie? Też je uwielbiam :D
UsuńSoł stajl <33
A to już odbieraj jak wolisz, może być i obietnica :"D
Haha, nie dziwię mu si w sumie! Jakbym miała szansę odebrać tyle punktów też bym odebrała :D
Wyjątkowy tu nie chodziło mi tylko o treść, chociaż po części. Chodziło mi o to, że jest wyjątkowa długość :33
Wiem, ja osobiście też całkiem lubię moje przemowy :D
Ooo, popcorn z masłem jest the best! ♥
Całuusy!
Już nie wiem jak to odbierać ;) Ale wiem, że mi nic nie robisz ;D
UsuńAch wiem, że krótki. Nie miałam zbytnio czasu, aby napisać dłuższy :(
Twoje przemowy są the best (!) ♥
Teraz będę u Ciebie na rozdziały przynosić oprócz ciasteczek popcorn *-*
Buziaki ;**
Ojej... Dużo się działo! ♥
OdpowiedzUsuńSnejpik Kochany zazdrosny? Oł... ^^
Ahahahh... akcja z kociołkiem, Hermioną, Neville'em i "ZABIŁEM HERMIONĘ!!!" wymiata!
Ale, ale. Seamus chyba naprawdę się w niej zakochał. Takie mam uczucie przynajmniej.
Nietoperz z Aniołem na rękach... To takie romantyczne. ;D
Szkoda, że krótki. Ale.. jeden z lepszych *,*
- Rosary
Zazdrosny? To się okaże ;D
UsuńNie wiem czemu, ale mam nieogarniętego zaciesza czytając Twój komentarz! Uśmiech nie znika mi z pyszczka *-*
Nie mogę powiedzieć czy tak naprawdę się zakochał. Co to, to nie! Hihi... Trzeba poczekać, ale to już nie długo :D
„Nietoperz z Aniołem na rękach” - Czytam i nie mogę przestać! To było piękne ♥
Jeden z lepszych? Ja nie wiem co powiedzieć, naprawdę! Dziękuję, że tak uważasz ;3 To wiele dla mnie znaczy ^.^
Buziaki ;**
Ooo.. Jaki piękny rozdział..
OdpowiedzUsuńKoniec ci wyszedł fantastyczny, a to zdanie: Do reki wziął kamień. - To – wskazał na swą dłoń. – Jest kamień.
Mnie rozwaliło! xD
Weny życzę ;*
Dziękuję...! Ślicznie dziękuję, za cudowny komentarz! ;**
UsuńKoniec też mi się podobał, tylko jak to ja... nie przyznam się xd
Dziękuję kochana ;3
Kochanieńka to było cudowne. Och sama nie wiem co napisać...Tekst Seversa na temat kamienia mie zniszczył poważnie ;3
OdpowiedzUsuńKońcówka OMG piękna, ale mam ochotę Cię zamordować, za to, że w takim momencie zakończyłaś XD
Już nie mogę się doczekać, co też wymyślisz w kolejnym rozdziale ;D
Pozdro i weny
POISON
Kochana dziękuję ;**
UsuńTak się obawiałam, że nie wyjdzie z tym kamieniem. Chciałam właśnie aby wyszło śmiesznie i ciekawie. Skromnie mogę stwierdzić, że chyba się udało :)
Ja teraz nie wiem co napisać... to cudowne, że podobała się Ci końcówka. Może to dziwne, że jaram się każdym komentarzem, ale to pomaga! Och... jak bardzo! Może dlatego, że moja psychika jest nadal w opłakanym, stanie i krąży gdzieś indziej i nie ma zamiaru wrócić? Ehh... sama nie wiem... ;c Przepraszam, że tu się zwierzam!
Chyba nie chcę byś mnie mordowała xd Za młoda jestem hehe :D
Ściskam kochana ;**
To był kamień?! O.o ooooooooooo ;)
OdpowiedzUsuńNo wiesz, taki Crabbe i Goyle mogli nie zrozumieć xd
UsuńSeverus jaki miłosierny, że wytłumaczył *-*
Buziaki ;**
Jejciu jaki świetny rozdział. *.* Końcówka była taka urocza. Nasz Sevciu się powoli zakochuje w Hermionie. "Mistrz Wysadzania Kociołków"- epickie. :D No to udanej majówki i czekam na next. :3
OdpowiedzUsuńCałusy Cyzia. :*
O kurcze! Dziękuję...! Za tak miły komentarz ;**
UsuńNie zaprzeczę, zakochuje się hihi ;3
Było super! Majówka udana Yeah! :D
Buziaki, Jazz ;**
Rozdział cudowny! *.*
OdpowiedzUsuńJak mogłaś przerwać w takim momencie?! Będę teraz przeżywać katusze czekając na kolejny rozdział :D
Nie mam pojęcia czy komentowała już Twojego bloga, bo ostatnio jestem ciągle zakręcona i o wszystkim zapominam ;p
Jeżeli nie to muszę Ci powiedzieć, że świetnie tworzysz akcję i nie można oczu oderwać od tekstu! c;
Będę tu wpadać częściej i komentować Twoje poczynania ;>
Pozdrawiam ciepło i niech Wena będzie z Tobą,
Lizzy c:
Ja ślicznie dziękuję! ♥
UsuńOch... przepraszam ;c Postaram się dodać kolejny rozdział dość szybciutko, by złagodzić ten ból ;)
Komentowałaś mojego bloga, chyba tak :D Z tego co pamiętam. Ale nie chcę kłamać bo mam sklerozę ;c
Nie mam pojęcia co napisać na tak miłe słowa! Ja bardzo dziękuję! Tym komentarzem dodałaś mi jakiejś energii, za co ślicznie dziękuję ;**
Nie możesz oderwać oczek od tekstu? Miło mi ;3 Mi się wydaję, że nie tworze jakoś świetnie całej akcji. Ale najważniejsze, że Ci się podoba! Czytelnik i jego zdanie jest najwalniejsze ♥
Po ostatnich słowach czułam się jak w kościele xd (Niech Wena będzie z Tobą)
Dzięki! :D
Całusy ;**
Heej! Zapraszam do mnie! Dopiero zaczynam, a po przeczytaniu twojego bloga wnioskuję, że jesteś doświadczona bloggerką. Mogłabyś napisać na moim blogu jakiś uwagi dotyczące mojego pisania? http://dra-story.blogspot.com/ (sorry za spam)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że wpadnę do Ciebie ;3
UsuńPostaram się pomóc jak potrafię ^.^
To do zobaczenia ♥
Niezły rozdział :D.
OdpowiedzUsuńOby tak dalej .!
Weny, weny i jeszcze raz weny !
Ps. Zapraszamy do nas :P .
Dziękuję ślicznie...! ;>
UsuńPostaram się utrzymać taki poziom ;3
Oczywiście wpadnę do Was, dziewczyny... ♥
Komentarz dodaje późno, ale nie miałam kiedy przeczytać, a teraz na religii podniecam się twoim rozdziałem z koleżanka, która tak jak ją zakochała się w twoim opowiadaniu.
OdpowiedzUsuńZajebiste ostatnie słowa. ,,Herm... Granger..."
Ogólnie ten eliksir to świetny pomysł! Biedną Hermiona, no ale... Snape ma serce! :O
Pozdrawiam i czekam na nn. :*
Ja na religii zawsze biorę od siostry telefon i gram w Angry Birds xd
UsuńNormalka... ;D
Pozdrów koleżankę od Jazz'a! :)
Zakochałyście się w moim blogu? Jeju ja na zawał padnę! To miłe...! Dziękuję ;**
Jest miliło mi,że Ci się spodobał pomysł z tym eliksirem :)
Całusy, Jazz ;**
Ale masz tu cudownie!
OdpowiedzUsuńChciałabym Cię zaprosić na mojego bloga Esme-Carlisle.blogspot.com
Mam nadzieję, że zostawisz komentarz i czekam na nn.
Dziękuję bardzo ;3 To chyba zasługa nowego szablonu :)
UsuńJak znajdę chwilkę wolnego, to oczywiście wpadnę do Ciebie :D
Pozdrawiam Jazz ;**
Nie lubię blogów Sevmione, ten paring jest dla mnie co najmniej dziwny... Ale w twoim wydaniu nie jest wcale taki zły ;) Czytałam kilka blogów na których robiono z Hermiony "bad girl", co szczerze niezbyt mi się podoba i cieszę się, że ty tego nie robisz. Mogę się przyczepić tego, że kilka razy pomyliłaś literki czy jakieś "zjadłaś".
OdpowiedzUsuńNo i muszę koniecznie dodać coś jeszcze ; Nevilleeeee! NIEEEEEEEEEE, ty debilu!
Amen i zapraszam do mnie; http://historiazycia-lily.blogspot.com/
Dziękuję bardzo za komentarz! :D
UsuńOgromnie się cieszę,że podoba Ci się mój blog i moja historia. Też nie lubię jak Hermiona jest mocno od samego początku utrzymana w klimacje niegdzecznej dziewczynki xd
Dziękuję, za zwrócenie uwagi w sprawie błędów. Poprawię się :)
Jak znajdę chwilę to wpadnę do Ciebie :>
Buziaki ;**
Świetne...
OdpowiedzUsuńSeamus chyba coraz bardziej wczuwa się w rolę
G.M
Jeny...ten Neville...
OdpowiedzUsuń